www.ulicaprosta.net http://www.forum.ulicaprosta.net/ |
|
O przyjaźni słów kilka ... http://www.forum.ulicaprosta.net/viewtopic.php?f=10&t=1526 |
Strona 1 z 1 |
Autor: | Mama Muminka [ Pt maja 31, 2013 8:44 am ] |
Tytuł: | O przyjaźni słów kilka ... |
Pomyślałam, że założę taki wątek, bo przyjaźń to towar całkowicie deficytowy. A jest to też tak trudna i delikatna materia, że warto o niej porozmawiać. Dla „rozgrzania” przytoczę z Biblii te przykłady, które na bieżąco pamiętam i które mnie najbardziej poruszają: przyjaciół Hioba przyjaźń Dawida z Jonatanem przyjaźń między Rut a Noemi O ile przyjaciół Hioba stawia się często jako anty-przykład, to jednak chyba byli to przyjaciele, bo przecież szczerze ponieśli pewne wyrzeczenia, aby być z Hiobem w tym nieszczęściu. Wyjechali z własnych domów i siedzieli z nim w tym smrodzie choroby, biedy i atmosferze lamentu. „A gdy trzej przyjaciele Joba usłyszeli o całym nieszczęściu, jakie spadło na niego, przyszli, każdy ze swojej miejscowości: Elifaz z Temanu, Bildad z Szuach i Sofar z Naama. Umówili się pospołu, aby pójść, wyrazić mu współczucie i pocieszyć go.” (Hioba 2:11). Na początku nieszczęście ich przyjaciela ich zwyczajnie powaliło. „A gdy z daleka spojrzeli na niego, nie poznali go; poczęli głośno płakać i każdy z nich rozdarł swoje szaty, i rzucali proch w górę na swoje głowy. I siedzieli z nim na ziemi siedem dni i siedem nocy, a żaden nie przemówił do niego ani słowa; widzieli bowiem, że jego ból był bardzo wielki.” (Hioba 2:12-13). Myślę sobie, że wtedy byli najlepszymi przyjaciółmi. Potem zaczęli się już wymądrzać na tematy, które ich zupełnie przerastały. (Ludzie nie mieli wtedy jeszcze spisanej Tory bo to w ogóle było dużo, dużo przed). Teraz Dawid i Jonatan: ideał przyjaźni do końca niezmąconej. Przede wszystkim jedność duchowa i dzięki temu taka sama perspektywa. Ciepło i serdeczność pod każdym względem. Gotowość do ponoszenia ofiar dla dobra drugiej strony. Zero własnych ambicji, czy rywalizacji. No i wzajemna troska. Całkowita lojalność. „Zawarli tedy Jonatan z Dawidem związek przyjaźni, ponieważ umiłował go jak siebie samego. Jonatan zdjął płaszcz, który miał na sobie, i dał go Dawidowi, tak samo swoją odzież - aż do swego miecza i łuku, i pasa.” (1 Sam 18:3-4). „Jonatan, syn Saula, wybrał się do Dawida do Choreszy i dodawał mu otuchy w Bogu, i rzekł do niego: Nie bój się, gdyż nie dosięgnie cię ręka mojego ojca Saula; ty będziesz królem nad Izraelem, ja zaś będę drugim po tobie; także mój ojciec Saul wie o tym.” (1 Sam 23:16-17). A Ruth i Noemi? Zadziwia mnie ten przykład, dlatego, że o ile potrzeba przyjaźni między kobietami jest czymś naturalnym, to między synową a teściową … no … hmmm..... . Wiadomo, w świecie przysłowiowe … Nawet wśród wierzących słyszy się różne historie. Co widziała Ruth w Noemi, że zadeklarowała: „ Nie nalegaj na mnie, abym cię opuściła i odeszła od ciebie; albowiem dokąd ty pójdziesz i ja pójdę; gdzie ty zamieszkasz i ja zamieszkam; lud twój - lud mój, a Bóg twój - Bóg mój. Gdzie ty umrzesz, tam i ja umrę i tam pochowana będę. Niech mi uczyni Pan, cokolwiek zechce, a jednak tylko śmierć odłączy mnie od ciebie.” (Rut 1:16-17). Ktoś mógłby zażartować, że to jedyny taki przypadek w historii wszechświata i dlatego znalazł się w Biblii. ![]() To tyle w ST a w NT też pewnie by się sporo uzbierało. Czy ktoś z Szanownych Użytkowników zaznał przyjaźni, która przetrwała lata? Ktoś powiedział, że do przyjaźni w świecie ludzie muszą zjeść wspólnie beczkę soli, ale do przyjaźni wśród wierzących – dwie! ![]() ![]() |
Autor: | Owieczka [ Pt maja 31, 2013 5:19 pm ] |
Tytuł: | Re: O przyjaźni słów kilka ... |
Cytuj: Czy ktoś z Szanownych Użytkowników zaznał przyjaźni, która przetrwała lata? Ktoś powiedział, że do przyjaźni w świecie ludzie muszą zjeść wspólnie beczkę soli, ale do przyjaźni wśród wierzących – dwie! Bardzo chciałam mieć przyjaciół w zborze(zborach). Próbowałam się zbliżać do ludzi, byłam otwarta i chyba naiwna. Gotowa pomagać, wysłuchać, ale też chciałam mieć z kim porozmawiać i kogo czasem odwiedzić. Nie wiem, ile musiałabym zjeść beczek soli, żeby do tego dojść, ale na pewno więcej niż dwie ![]() Ludzie na ogół woleli trzymać się na dystans, zamykali w domach, nie chcieli przyjmować pomocy ani też nie byli skłonni jej udzielać. Najczęściej okazywało się "w biedzie", że nie mam przyjaciół i że wszystko to było złudzeniem. Dlatego każdy telefon do szpitala( kiedy tam leżałam) od dobrej duszy ( ![]() Myślę, że doskonała większość ludzi wcale nie chce wspólnoty, wystarcza jej szum ludzkich głosów na nabożeństwach niedzielnych i trochę szumu "z okazji jakichś okazji"- nie chcą się otwierać, nie chcą się niczym dzielić. Nie chcą przyjaźni, bo ona za dużo kosztuje. Do przyjaźni trzeba mieć gotowe serce, zdolne do poświęceń. W świecie pełnym egoistów nie jest to takie proste. A w dzisiejszym kościele ludzie nie chcą płacić żadnej ceny, chcą wszystko dostać i uważają, że im się należy. Przypominają wieczne dzieci, które głośno wołają "daj, daj", ale same nic dać nie chcą. I prawdą jest, że czasem w świecie szybciej można spotkać kogoś, kto jest bardziej dojrzały do przyjaźni. |
Autor: | Mama Muminka [ So cze 01, 2013 10:37 am ] |
Tytuł: | Re: O przyjaźni słów kilka ... |
Owieczka napisał(a): Cytuj: Do przyjaźni trzeba mieć gotowe serce, zdolne do poświęceń. W świecie pełnym egoistów nie jest to takie proste. A w dzisiejszym kościele ludzie nie chcą płacić żadnej ceny, chcą wszystko dostać i uważają, że im się należy. Przypominają wieczne dzieci, które głośno wołają "daj, daj", ale same nic dać nie chcą. I prawdą jest, że czasem w świecie szybciej można spotkać kogoś, kto jest bardziej dojrzały do przyjaźni. To jest niestety prawda – jaki kościół taki owoc. Ja doznałam wiele przyjaźni od różnych ludzi, których Bóg postawił na mojej drodze. Była to przyjaźń bardzo praktyczna i często pełna poświęceń ze strony tych osób. Z całego serca Bogu za nich dziękuję. Wiele z tych przyjaźni wyparowało w typowy sposób – ludzie znikli z horyzontu (zmiana społeczności, przeprowadzka, albo alienacja z niewiadomych powodów – tak bywa ![]() Wracając do Hioba i jego przyjaciół, tak sobie myślę, że względnie łatwiej jest okazać pomoc (oczywiście, wymaga to nieraz wyrzeczeń i dojrzałości), niż naprawdę tak się do kogoś zbliżyć, żeby jego dusza przylgnęła do tego drugiego, jak w przypadku Dawida i Jonatana, czy tych dwóch kobiet. Jest to rzadki przypadek, kiedy obie strony wysyłają sobie takie sygnały: „daję ci wstęp do moje bardzo osobistej strefy”. Jeżeli tak się dzieje z dwóch stron, to możemy wejść w tę strefę i być błogosławieństwem dla tej osoby, a ona – błogosławieństwem dla nas. Takie przyzwolenie to wielki przywilej i smutne jest, że nieraz to się tak dobrze zaczyna a tak fatalnie kończy. Ze swojego doświadczenia i obserwacji dookoła, zauważam takie postawy, które zawsze rujnują przyjaźń a przeważnie nawet do niej nie dopuszczają! Niektórzy ludzie po prostu nie są materiałem na przyjaciela i pewnie nigdy przyjaźni nie doświadczą ![]() 1. Królewna w wieży – nigdy nie wychodzi z inicjatywą kontaktu. Siedzi tam uśmiechając się miło (takie osoby są miłe ale w jakiś dziwny sposób niedostępne, nieuchwytne), czeka, żeby ją zdobywać. Zawsze uprzejmie a często nawet z radością odpowiada na nasze sygnały, ale sama ich nie wysyła. To jej trzeba śpiewać serenady pod oknem, wołać do góry, jak się czuje i co się u niej dzieje (nie ma jak tego zobaczyć, bo to w wieży). Zero inicjatywy, wyrazu troski o tę drugą stronę. Od jednej takiej siostry słyszałam często, ze dużo o mnie myśli i się modli – ale co mi z tego! Ja potrzebuję przyjaciółki a nie ukrytej wstawienniczki. Jedno nie powinno kolidować z drugim. Denerwujące są zapewnienia od takich osób o wielkiej trosce i pamięci o nas, kiedy sygnały mówią całkiem o czym innym. Chrześcijański autyzm. W końcu „zdobywający” daje sobie spokój i odjeżdża spod okna, zostawiając królewnę w jej wspaniałej izolacji. 2. Kontroler – przypadek odwrotny. To on bez przerwy inicjuje kontakty – częściej i bardziej intensywnie, niż druga strona ma potrzebę i jest w stanie odwzajemnić. Chce wszystko o nas wiedzieć – począwszy od informacji o zarobkach aż do różnych szczegółów osobistych/ rodzinnych. Jak nie mówimy, to się wypytuje. Że niby to otwartość i szczerość. Dąsa się przy próbach „odstawienia” i dystansu, twierdząc, że przecież jesteśmy jedną rodziną. Bardzo emocjonalny typ, to prawie by z nami zamieszkał (ma wielkie potrzeby towarzyskie). Manipuluje często poprzez emocje – on wie, co dla nas dobre, ma poznanie, ma wgląd. Koryguje tu i tam, wygładza zarówno zmarszczki, jak i większe nierówności. Zajmuje się w końcu wyciąganiem źdźbła z naszego oka z gorliwością i precyzją chirurga. Katastrofa jest tylko kwestą czasu. Kontrolerzy zostają szybko sami w atmosferze ruiny i zniszczeń, które sami powodują. 3. Radosny dzieciak – typ ten funkcjonuje wyłącznie na płaszczyźnie towarzyskiej. Ma być miło i fajnie, nie rozmawiamy o rzeczach trudnych, zbyt duchowych czy broń Boże kontrowersyjnych. Nie psujmy jedności i wzajemnej miłości (obrażają się natychmiast przy jakiejkolwiek konfrontacji czy kontrowersji). Słowa zaczynające się od przedrostka „kontra” są w ogóle wykreślone ze słownika. Oczywiście, chętnie się pomodlą o Boże błogosławieństwo – (zmieniamy samochód, w lecie planujemy do Turcji wyskoczyć, dzieciaki muszą iść do prywatnej szkoły, babcia ma mieć operację). „Fajnie było, to teraz znowu was zapraszamy do nas – będzie grill i lody.” Jest jeszcze „duchowa” odmiana towarzyskiego typu – tacy ludzie rozglądają się ciągle dookoła, do kogo by tu zjechać na weekend, wpaść na grilla i ogólnie fajnie spędzić czas. Sami nie wysilają się w tym kierunku, bo po co. Niech inni dają – ja nie mam czasu, pieniędzy, do mnie jest za daleko, dziadek, który z nami mieszka sobie nie życzy, itd. U nich zawsze wszystko w porządku, chętnie podyskutują na duchowe tematy (byle nie dotykać zbyt osobistych spraw) I tak latami ... 4. Podejrzliwy obserwator – obserwator jest na wejściu nastawiony sceptycznie i niezbyt życzliwie. Szuka „haka” - nawet często nieświadomie. Zauważa wszystkie niedociągnięcia, interpretuje rzeczy na niekorzyść. Podejrzewa złe motywacje i trudno go przekonać, że nikt nawet o niczym nie myślał, robiąc ten czy tamten gest. Otoczenie zaczyna się spinać nerwowo; pryska naturalność i swoboda. Obserwator zostaje sam, co jest tylko dowodem na to, że jego podejrzenia były słuszne. 5. Brutus - wiele o nas wie, będąc życzliwym i wspaniałym przyjacielem, pomagając i wspierając. Otrzymawszy kredyt zaufania pewnego dnia wbija nam nóż w plecy i nigdy nie dowiadujemy się dlaczego. Przyjaźnie na ogól dotyczą par małżeńskich albo kobiet. A co z braćmi? Nie zauważyłam jakoś przyjaźni męskich w kościele. Bracia się boją? Czego? |
Autor: | Owieczka [ So cze 01, 2013 12:16 pm ] |
Tytuł: | Re: O przyjaźni słów kilka ... |
Fajne kategorie:) zastanawiam się, do której ja najbardziej pasuję... I jeszcze dodałabym "bluszcz"- wszędzie jest tam, gdzie my, chce mieć to, co my, dąsa się, jeśli mamy innych przyjaciół i żąda całego czasu dla siebie, sprawia, że po pewnym czasie ciężko oddychać w jego obecności i ma się ochotę uciec...trochę podobny do kontrolera, ale "nie wygładza zmarszczek", raczej żyje zazdrością i jest zaborczy. Najwięcej spotkałam "radosnych dzieciaków"- zakaz wstępu na teren prywatny! (przy czym mam nadzieję, że nie jestem typem kontrolera... ![]() Teraz zmierzam chyba w kierunku podejrzliwego obserwatora, a kysz! ![]() Męskie przyjaźnie? Też nie zauważyłam. Bracia najczęściej gadali o samochodach i sporcie...(jak udało się podsłuchać ![]() Za to jak kiedyś niewiasty zorganizowały siostrzane, to już po drugim razie wszystkie brały się za łby...naprawdę z błahych powodów, aż mi było wstyd, że jestem rodu niewieściego. Braterskie też były, ale raczej chłodne i na dystans( z tego, co udało mi się wyciągnąć od męża) i nie zaowocowały żadną męską przyjaźnią na dłużej. Ale chętnie poczekam na wypowiedzi braci, sorry za wcinanie się... |
Autor: | kristina [ So cze 01, 2013 7:13 pm ] |
Tytuł: | Re: O przyjaźni słów kilka ... |
Zgubiłam posta ![]() To w skrócie - przyjaciel to ktos tak wazny w Twoim zyciu jak mało kto.Mam 2 przyjaciółki i dziękuje Bogu,że tak dużo ![]() Te kategorie Mamo Muminka sa extra.Ale to nie przyjaźń.To znajomi, koledzy. Przyjaciela nie wrzucimy w żadna kategorię. A swoją droga to zastanowiłam się w który worek siebie bym wrzuciła ![]() |
Autor: | Mama Muminka [ So cze 01, 2013 8:44 pm ] |
Tytuł: | Re: O przyjaźni słów kilka ... |
kristina napisał(a): Mam 2 przyjaciółki i dziękuje Bogu,że tak dużo Oj to baaaaardzo dużo. Można powiedzieć, Siostro, żeś bogata, tak po Bożemu. ![]() kristina napisał(a): Te kategorie Mamo Muminka sa extra.Ale to nie przyjaźń.To znajomi, koledzy. Ah, nie ... to są anty-kategorie, wiesz, taki przepis: "Jak stracić przyjaciół w jeden tydzień" - coś w tym stylu.kristina napisał(a): Przyjaciela nie wrzucimy w żadna kategorię. Swięta prawda, bo przyjaciele nie dręczą, nie duszą, nie są obojętni - tylko SĄ. ![]() kristina napisał(a): A swoją droga to zastanowiłam się w który worek siebie bym wrzuciła Oj, nawet nie strasz! Ani Ty, Kristino, ani Owieczka nie "wyglądacie" na żaden z tych worków. Kobitki! Obawiam się, żeście mnie nie zrozumiały! Nie miałam na myśli typów przyjaciół - te typy rujnowały przyjaźń albo wcale do niej nie dopuszczały. Piszę z doświadczenia własnego i moich znajomych (i przyjaciół też ![]() ![]() |
Autor: | kristina [ Śr sie 27, 2014 9:28 pm ] |
Tytuł: | Re: O przyjaźni słów kilka ... |
Nie wiedziałam gdzie to napisać nie tworząc nowego tematu.Jak cudowna rzeczą jest Boża rodzina w realu .Wdzięczna jestem Smokowi,ze zainspirował nas do utrzymywania poza wirtualnych kontaktów.Dzięki temu poznałam cudowne kochane siostry.Konkretne Boże niewiasty niosące konkretna realna pomoc.Niech Wam Bóg błogosławi.Warto dołozyc staran aby poznac sie w realu.warto zadać sobie trud i zaprzyjaźniac się z Boża rodzinka.Dziekuje ![]() |
Strona 1 z 1 | Strefa czasowa: UTC + 1 |
Powered by phpBB® Forum Software © phpBB Group https://www.phpbb.com/ |