Przyznam, że nie rozumiem
Oczywiście są medyczne przeciwwskazania do noszenia maseczek,
i z tym nie dyskutuję.
Ale dlaczego noszenie maseczki to jakiś problem ?
Ja wiem, że zaraz znajdzie się tysiąc " badań naukowych", zgodnie z którymi noszenie maseczki nic nie daje.
Ale zdrowy rozum podpowiada, że nosząc maseczkę ( otwartą) część śliny, która wydobywa się podczas oddychania, czy też mówienia zostaje na maseczce, czego skutkiem jest ograniczenie rozprzestrzeniania się wokół mnie zarazków, wirusów itp.
Nosząc maseczkę ( otwartą) nie chronię siebie przed zarażeniem,
ale chronię innych ludzi ! Dopiero noszenie maski szczelnej ochrania mnie samego, ale o takich maskach nie rozmawiamy.
Co jest złego w tym, że inni ludzie widząc maseczkę mogą mieć poczucie bezpieczeństwa, czy też szacunku do nich ?
Kompletnie nie rozumiem, co ma do rzeczy Konstytucja, czy też inne przepisy

I co z tego, że zgodnie z Konstytucją nie można karać za brak noszenia maseczki ? Rozumiem, że jak np. zdanie z Biblii 1Kor 6:9 BW "Albo czy nie wiecie, że niesprawiedliwi Królestwa Bożego nie odziedziczą? Nie łudźcie się! Ani wszetecznicy, ani bałwochwalcy, ani cudzołożnicy, ani rozpustnicy, ani mężołożnicy," zostanie zakazane, bo zawiera treści homofobiczne, naruszające Konstytucję, to trzeba się będzie z tym zakazem pogodzić, no bo Konstytucja !
Jakie znaczenie rozstrzygające dla wierzących mają tu przepisy ??

Natomiast rozumiem ludzi ze świata.
Mam znajomą, i ona tak około czerwca, lipca wyrażał swoją dezaprobatę w ogóle co do kwestii istnienia pandemii, ochrony siebie itp. ... mniej więcej w stylu "
a jaaaakaa tam pandemia, jaki wirus, ja tam wszędzie chodzę, niczego się nie boje, nie stosuję żadnych zabezpieczeń, co mnie to obchodzi".
Za jakiś miesiąc zachorowała. Przeszła łagodnie, po dwóch tygodniach wyzdrowiała. Więc w czym problem ? A w tym, że miała chore dziecko na migdałki, które to miało odraczany zabieg z wielu powodów. Oczywiście zaraziło się też dziecko, czego skutkiem było odłożenie zabiegu na bliżej nieokreśloną przyszłość.
Czy naprawdę to tak ciężko zrozumieć ! Trzeba przeżyć taką sytuację, żeby dotarło ? Nie chodzi o mnie, nas chodzi o innych ludzi ! Ja bym bardzo ciężko przeżył, gdyby ktoś zaraził się ode mnie, a już nie daj Boże, żeby umarła osoba niezbawiona.
Mam znajomą chrześcijankę, która ma niewierzącego syna, synową. Też jest przekonana o tym, że nie ma żadnej pademii, itp. itd. Pytam się jej, jakie dasz świadectwo jeśli - nie daj Boże - od ciebie zarazi się twój syn, synowa, wnuki ??
Kompletnie nie rozumiem takiego mówienia, i to przez chrześcijan, w stylu ja nie noszę maseczki bo Konstytucja, bo ograniczenie wolności, swobody itp.
No ale może ja tępy chłop jestem, i dlatego
