wujcio napisał(a):
Opieram swoje zaufanie do tego co mówią inni ludzie na: 1Kor 13:7 bw "Wszystko zakrywa, wszystkiemu wierzy, wszystkiego się spodziewa, wszystko znosi.". Dlatego zakładam, że ten kto mówi, mówi w celu np. zbudowania.
Kontekst, wujciu. Czy ten fragment mówi o miłości do nauczyciela i w związku z tym o przyjmowaniu z góry, że jego słowa są zgodne z Biblią? Nie.
wujcio napisał(a):
Czy słuchacze np. twojego nauczania mają zakładać z góry, że chcesz ich oszukać, zwieść, wprowadzić w błąd? Czy ty też podchodzisz tak do kogoś kogo słuchasz? A co mam przypisać? Złą wolę z marszu? Nie wiem, może jest jakieś miejsce w Piśmie, które tak nakazuje, to mnie wyprostuj. A w Słowie Bożym jest zakładanie złej woli nauczyciela?
Każdy powinien rozeznawać to, czego i kogo słucha. Ma do tego środki podane w Słowie Bożym. Ma Ducha Świętego, ma standard, jakim jest sama Biblia. To nie jest kwestia zakładania złej woli nauczyciela, bo on może mieć dobrą wolę, ale i tak nauczać zwiedzenia.
"Lecz choćbyśmy nawet my albo anioł z nieba głosił wam ewangelię inną od tej, którą wam głosiliśmy, niech będzie przeklęty. Jak powiedzieliśmy przedtem, tak i teraz znowu mówię: Gdyby wam ktoś głosił ewangelię inną od tej, którą przyjęliście, niech będzie przeklęty" [Gal. 1:8-9]Czy tutaj jest cokolwiek na temat złej albo dobrej woli? Nie. O zakładaniu takiej czy innej woli? Nie. Chodzi o treść, wujciu.
"Lecz boję się, by czasem, tak jak wąż swoją przebiegłością oszukał Ewę, tak też wasze umysły nie zostały skażone i nie odstąpiły od prostoty, która jest w Chrystusie. Gdyby bowiem przyszedł ktoś i głosił innego Jezusa, którego my nie głosiliśmy, albo gdybyście przyjęli innego ducha, którego nie otrzymaliście, albo inną ewangelię, której nie przyjęliście, znosilibyście go z łatwością" [II Kor. 11:3-4]Jeśli założysz dobrą wolę nauczyciela, to będziesz znosił z łatwością cokolwiek, co głosi, pisze i jak się zachowuje. I katastrofa gotowa. Ale to Twoja sprawa.
"I odpowiedział im Jezus: Uważajcie, aby was ktoś nie zwiódł" [Mat. 24:4]Wujciu, miłuj bliźniego i uważaj, żeby Cię kto nie zwiódł. Czy takie uważanie (czyli ostrożność) jest dowodem braku miłości? Nie, bo ten sam Pan nakazał bliźniego miłować.
"Przybierający pozór pobożności, ale wyrzekający się jej mocy. Takich ludzi unikaj. Z takich bowiem są ci, którzy wkradają się do domów i usidlają naiwne kobietki obciążone grzechami, wiedzione przez rozmaite pożądliwości" [II Tym. 3:5-6]Te naiwne kobietki mogły kierować się miłością bliźniego. Założyły dobre intencje, wpuściły do domu, a potem było już "pozamiatane". Nie przyjrzały się najpierw, z kim mają do czynienia. No i same miały sporo "za uszami".
wujcio napisał(a):
Czym innym jest przyjęcie założenia, że ten kto mówi ma dobrą wolę (również jako nauczyciel) - no bo przecież zakładanie, że ma złą wolę powinno nas od razu zniechęcić - a czym innym sprawdzanie, czy ten nauczyciel głosi to co wynika ze Słowa Bożego. Odnoszę wrażenie, że mylisz te dwie postawy: zakładanie dobrej woli oraz sprawdzanie nauczania. Ja rozumie np. sytuację, w której głosi człowiek znany z poglądów sprzecznych z Pismem, to niejako z marszu odrzucam, bo wiem, co głosił wcześnie i nie będę się tym zatruwałj, ale jak nie wiem, kto to jest, a chcę posłuchać, to nie zakładam, że to jest oszust, który ma złą wolę.
Sprawdzanie nauczania jest podyktowane ostrożnością i musisz przypuścić, że nauczyciel niekoniecznie ma dobrą wolę, albo może i ma dobrą, ale mu nie wychodzi. Masz do dyspozycji to, co powiedział. Albo co napisał. Albo jak się publicznie zachowuje. I wyciągasz wnioski. Albo nie, bo "może jednak chciał dobrze".
wujcio napisał(a):
Dz 17:11 bw "Którzy byli szlachetniejszego usposobienia niż owi w Tesalonice; przyjęli oni Słowo z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się rzeczy mają." Słucham czyjegoś nauczania, ale też sprawdzam.
A po co? Kochaj go i załóż jego dobrą wolę.
wujcio napisał(a):
Ja nie znam nauczania J. Kamińskiego w ogóle nie znam człowieka, dlatego podchodzę do niego z dobrą wolą, a to, że sprawdzam, to że niektóre rzeczy mi się nie podobają, to że stawiam tezy oraz zastanawiam się po co kolacja z ludźmi, którzy dali co najmniej 1.000 zł, to tylko potwierdza, że nie chcę być ślepy. Ty może znasz jego nauczenie, wiesz co głosi, mówi itp. i dlatego masz inne spojrzenie na sprawę.
Co do nauczania JK, to wystarczy Ci internet i bieżący wątek, więc proszę Cię, nie udawaj Greka. A my rozmawiamy o konkretnym ogłoszeniu, które po prostu budzi wątpliwości i podejrzenia PO JEGO PRZECZYTANIU, A NIE PRZED.
wujcio napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Przykłady zakładania dobrej woli wobec nieznanych i niesprawdzonych nauczycieli przez ich słuchaczy?
Dz 8:30 bw "A gdy Filip podbiegł, usłyszał, jak tamten czytał proroka Izajasza, i rzekł: Czy rozumiesz to, co czytasz?" Czy eunuch znał Filipa jako sprawdzonego nauczyciela (nie czy Filip był sprawdzony, bo był) ? Czy wiedział, że to jest człowiek posłany przez Anioła Pańskiego ? Nie czytam, żeby wiedział. Czy nie powinien mu zaufać? Czy mu jednak zaufał?
Poprosił o wyjaśnienie tego, co czytał. Nie miał jeszcze Ducha Świętego, nie należał do Kościoła i nie znał nauki apostolskiej. Słowem PUDŁO, wujciu. Zachowanie takich ludzi nie jest normatywem dla nas.
wujcio napisał(a):
Przecież z Pisma wynika, że np. św. Paweł udawała się w podróż misyjną, do nieznany mu ludzi, którzy nie znali również jego, i oni go słuchali, zakładając dobrą wolę. Nie przypominam sobie, aby on ich karcił, ze to że mu zaufali.
I znowu PUDŁO.
"Zaraz w nocy bracia wysłali Pawła i Sylasa do Berei. Kiedy tam przybyli, weszli do synagogi żydowskiej. Ci byli szlachetniejsi od tych w Tesalonice, gdyż przyjęli słowo Boże z całą gotowością i codziennie badali Pisma, czy tak się sprawy mają" [Dz. Ap. 17:10-11]Rzecz dzieje się w synagodze, gdzie byle kto przemawiać nie mógł. Sam Paweł został sprawdzony po wygłoszeniu przesłania, a Łukasz raczej dobrze określa intencje sprawdzających. Zakładając dobrą wolę autora ogłoszenia, przeczytałem je. Znam Pisma na tyle dobrze, żeby nabrać wątpliwości. Gdybym wyraził wątpliwość nie czytając ogłoszenia, to wtedy byłoby o czym rozmawiać.
wujcio napisał(a):
Smok Wawelski napisał(a):
Twoje "uważanie" nie jest w żaden sposób udokumentowane, i jest "uważaniem z milczenia". Czyli próbujesz opierać się na tym, czego nie wiesz.
Słowo nie mówi o wszystkich wariantach, sposobach itp. wprowadzania ludzi w błąd. Swoją tezę odnośnie powodów organizowania kolacji za 1.000 zł opieram na moim doświadczeniu, np. na usłyszanym poglądzie, że ci którzy dołożą się do "bożej sprawy", będą mieli w tym udział. Dla mnie to była manipulacja, no bo jak nie dasz, to nie będziesz miał udziału! Opieram na próbach wejścia w relacje z ludzi bogatymi, którzy mogliby łożyć na służbę. I żeby była jasność, nie piszę w tym momencie o J. Kamińskim
Wujciu, odnosimy się do konkretnej sytuacji. Wytyczne, jak się ogólnie zachować, mamy. Nie trzeba znać wszystkich wariantów. I te wytyczne nie mówią, żeby po przeczytaniu albo usłyszeniu czegokolwiek założyć dobre intencje. Tymczasem Ty odwracasz kota ogonem, jakbym ja je zakładał przed przeczytaniem.
Ty po przeczytaniu zakładasz dobre intencje, mnożąc przypuszczenia wzięte z doświadczenia z innymi osobami. Ale sprawdzić tych intencji już nie chcesz. Nie przyjrzałeś, się, czego ten człowiek naucza, chyba nawet nie przeczytałeś wątku od początku. Nie wyciągasz wniosków z metod działania łudząco podobnych do marketingu ze świata (przykład podałem). Mam wrażenie, że albo chcesz się "podrodczyć" nie biorąc pod uwagę, jakie konsekwencje mogą mieć Twoje słowa dla słabych w wierze, albo jesteś jak te naiwne kobietki z Listu Pawła. Bez urazy.
Tak jak Ty, mam już doświadczenia z podobnymi hasłami innych niż JK ludzi, którzy nauczają podobnie - patrz bieżący wątek od początku. Forma jest nie do przyjęcia w Królestwie Bożym, treść wzbudza poważne wątpliwości - u mnie na tyle, że nie zakładam dobrych intencji, bo po przeczytaniu treści i posłuchaniu kilku nauczań nie widzę powodu. Taka jest moja opinia, do której mam prawo i jakieś biblijne podstawy. Miłość bliźniego nic tutaj nie ma do rzeczy. Najwyżej tyle, że należy napominać i karcić niektórych, żeby ozdrowieli w wierze.
Tyle ode mnie. Nie będę się z Tobą przekomarzał w nieskończoność, bo mi na to szkoda czasu.