Owieczka napisał(a):
Nie wolno prosić o usługę prorocką w sposób, w jaki to tutaj zrobiłam, ponieważ zostałam za to zganiona. Nie wiem, czemu takie zdanie jest przez Ciebie rozumiane jako niepoważne traktowanie braci i sióstr. To, że nie d końca rozumiem, dlaczego zostałam zganiona lub to, że nie do końca się zgadzam z niektórymi braćmi i siostrami absolutnie nie oznacza, że nie traktuję ich poważnie.
Ja nie napisałem, że
niepoważnie traktowałaś braci i siostry. Napisałem, że "[m]oim zdaniem czas, żebyś poważnie traktowała (dobre, zgodne ze Słowem Bożym)
rady braci i sióstr."
I nie jest tak, że
jedynie takie zdanie (czyli: "nawet nie wolno o coś takiego prosić" oraz "zostałam za to zganiona") kształtuje moje zrozumienie. Napisałem: "
mam wrażenie, że to, co inni bracia i siostry tam do Ciebie pisali, nie dotarło do Ciebie (tzn. że tego nie przyjęłaś/zrozumiałaś). Tak to też tutaj zdaje się pobrzmiewać", a to ponieważ
w tamtym wątku, o którym mowa, tak wyglądały twoje reakcje, a nie inaczej. Tam post po poście można przeczytać o twoich roszczeniach odnośnie tego, JAK Bóg ma przemówić, następnie o reakcji i radach braci i sióstr, oraz ostatecznie o twoich reakcjach na ich wpisy.
Jeśli twoja postawa ulega zmianie ku temu, co było Ci pisane, to bardzo się cieszę ze swojej błędnej oceny sytuacji, przepraszam i dziękuję Bogu! Oby tak było, że się mylę.
Owieczka napisał(a):
Po wszystkim, co przeszłam, bardzo się cieszę, że Bóg nie jest taki, jak ludzie. Że ma miłosierdzie nad nami.Że nie potępia i nie gniewa się na wieki. Nie prawi kazań i stopniuje wymagania. Nigdy więcej nie pójdę już za kimś, kto prawi morały, łatwo feruje wyroki i nie ma problemu, żeby szybko osądzać trudne życiowe spawy. Czuję, że Ty już spisałeś mnie na straty. Bóg na szczęście- nie.
Chwała Jemu za to, że On jest taki, jaki jest! Natomiast kazania głoszą w jego imieniu ludzie - jedni zgodnie z jego wolą i dobrze, inni mniej dobrze, a jeszcze inni bardzo niedobrze. A uzewnętrzniając "życie duszy" na forum
dyskusyjnym o profilu
biblijnym (i zakładając wątki pod tytułami "bilans" mówiące o twoim osobistym życiu) musisz się spodziewać tego, że
na podstawie Biblii będzie z Tobą
dyskutowane. To jak mniemam staramy się tutaj robić bez względu na osobę.
Nie znam Cię osobiście. Znam i wiem o Tobie tylko to, co czytam. Tak funkcjonuje forum dyskusyjne (dlatego zresztą nie wszystkie rozmowy i tematy nadają się na forum). Piszę i czytam na forum od około 10 lat. A czytam przez lata o różnych trudnych fazach w twoim życiu (których nie zamierzam bagatelizować!): schemat zazwyczaj jest taki, że wpierw pojawiały się smutki i rozgoryczenie w twoim życiu (wywołane trudnymi sytuacjami życia/codzienności), oraz użalanie się nad samą sobą: "Bóg nie działa w moim życiu" i "nikt nie rozumie tego, co przechodzę". Następnie dzieliłaś się tym na forum, a w konsekwencji bracia i siostry Cię pocieszali. Po kilku dniach/tygodniach się podnosiłaś - dzięki Bogu! Wtedy ton był taki: "Bóg jest ze mną cierpliwy i łaskawy".
Wydaje mi się, że ten schemat się powtarza i
dzięki Bogu za braci i siostry, którzy modlili się o Ciebie i zachęcali Cię przez te trudne czasy. Jednak przez ostatnie lata czytając to mam wrażenie, że gorycz w twoich trudnych czasach narasta. Ostatnio można to było zaobserwować w wątku, w którym ostatecznie zaczęłaś kasować swoje posty:
viewtopic.php?f=1&t=2019#p55340. Dorka w reakcji na twoje tamte wpisy napisała Ci tak: "
Owieczko, jak nie zaczniesz z Bożą pomocą walczyć o swoją duszę to za kilka lat będziesz duchowo martwa."
Bóg nie spisuje Cię na straty - to prawda (dzięki Bogu za to, bo w przeciwnym wypadku wszystkich nas powinien spisać na straty). Ja też nie spisuję Cię na straty. Nie mam takiego prawa ani zamiaru, bo jesteś dzieckiem Bożym, moją siostrą. Mamy tego samego Ojca. Ale pomyśl: skoro Bóg NIGDY nie zamierza spisać Cię na straty (I TO JEST PRAWDA!), to dlaczego każdy wierzący człowiek przez trwanie w grzechu i niewierze może dojść do takiego stanu: "
Dlatego, jak mówi Duch Święty: Dziś, jeśli głos jego usłyszycie, nie zatwardzajcie serc waszych, jak podczas buntu, w dniu kuszenia na pustyni, gdzie kusili mnie ojcowie wasi i wystawiali na próbę, chociaż oglądali dzieła moje przez czterdzieści lat. Dlatego miałem wstręt do tego pokolenia i powiedziałem: Zawsze ich zwodzi serce; nie poznali też oni dróg moich, tak iż przysiągłem w gniewie moim: Nie wejdą do odpocznienia mego. Baczcie, bracia, żeby nie było czasem w kimś z was złego, niewierzącego serca, które by odpadło od Boga żywego, ale napominajcie jedni drugich każdego dnia, dopóki trwa to, co się nazywa "dzisiaj", aby nikt z was nie popadł w zatwardziałość przez oszustwo grzechu. Staliśmy się bowiem współuczestnikami Chrystusa, jeśli tylko aż do końca zachowamy niewzruszenie ufność, jaką mieliśmy na początku." (Hebr. 3:7-14)
Odpowiedzią jest: zatwardzając swoje serce jedynie
Ty sama możesz spisać się na straty

A śledząc twoje wpisy przez ostatni czas obawiam się, że gorycz Cię pochłonie całkowicie i prędzej czy później spiszesz się na straty - zgodnie z tym, co napisała do Ciebie Dorka. Dlatego "
dziś" porzuć gorycz i zwróć się do Pana bezpośrednio, szukając go w ufności i nie ustając w tym. Tego Ci życzę i o to się dla Ciebie modlę.