W nawiązaniu do "elastyczności" Nicka V. (w zależnosci do jakiej publiczności przemawia), był tutaj kiedyś wątek na temat innej konferencji z nim, którego obecnie już nie ma. Ale ktoś skopiował ciekawe spostrzeżenia uczestnika tej konferencji, więc warto je tutaj przytoczyc. [co nie znaczy, że rekomenduję stronę, z której ów cytat obecnie pochodzi - ale znajdował sie on właśnie na forum UP].
Witam,
od mojego przyjaciela dostałem następującą wiadomość:
Hej Wszystkim
Napisałem coś na prędce w ubikacji. Może ktoś z Was uzna to za cenne i doda od siebie kilka spostrzeżeń. A może wyśle komuś, komu się to może przydać. Może jakieś czasopismo zrobi przedruk. A może ktoś będzie dotknięty. A może tak, a może nie. Może za trzy minuty lub za dwie… zaczyna się przedstawienie. Co będzie na arenie, ja nie wiem, nie jestem pewien właśnie tego…
[START]
Przypuszczalnie niektórzy spośród chrześcijan, a z całą pewnością ja sam, spodziewałem się, że pierwsza w Polsce konferencja z Nickiem Vujicicem, która miała miejsce wczoraj na poznańskim stadionie “Lecha”, była zorganizowana przez osoby w minimalnym choćby stopniu związane z chrześcijanstwem i będzie szansą na to, by na stadionie wypełnionym ludźmi rozbrzmiała wspaniała wieść o Zbawieniu.
Nie przez przypadek przecież nazwano konferencję tytułem książki Nicka “Bez Ograniczeń”.
Jakże się ucieszyłem, otrzymawszy od drogiego mi Przyjaciela darmowy bilet o wartości między 600 a 1200 zł – bo tyle kosztowały bilety na to wielkie wydarzenie. Przyszedłem na nie z wielkim entuzjazmem.
Będąc tam, poczułem jednak coś nienaturalnego. Otóż pomimo, że na stadionie panowała atmosfera miłości i przyjaźni, ja czułem się nie jak pośród przyjaciół, ale jak wewnątrz jakiejś reklamy, w której wszystko jest piękne, ale każdy człowiek minimalnie obeznany w najdroższych reklamach wie, że… fałszywe. Spojrzałem na mojego Przyjaciela i powiedziałem “«Truman Show»… To jest jak «Truman Show»… To nie może się dziać naprawdę…”
Szybko zaobserwowaliśmy, że coś nienaturalnego dzieje się na prawej trybunie. Jakby wszyscy robili coś według czyichś poleceń. Na początku powątpiewaliśmy w nasze odczucia i przypuszczenia. Bo przecież łącznie na jednej trybunie może być nawet i 10 tys. osób i trudno taką liczbę w tak znacznym stopniu skontrolować. A jednak wyraźna różnica pomiędzy lewą trybuną a prawą była niepodważalna. Na lewej ludzie reagowali naturalnie. Niektórzy klaskali, inni nie, niektórzy wiwatowali, inni słuchali w ciszy i skupieniu, jeszcze inni zdawali się przysypiać. Dało się zauważyć normalną różnorodność zachowań. Natomiast po prawej stronie wszyscy reagowali identycznie. Co więcej, tak jakby wiedzieli co się wydarzy. Na przykład gdy prowadzący wykład spytał “Kto z was chce być szczęśliwy?” Osoby na lewej trybunie podniosły ręce, niektórzy powiedzieli “ja”, inni nie zareagowali. Natomiast na prawej, nim jeszcze pytanie zdążyło wybrzmieć z głośników, wszyscy zgodnym chórem, nawet nie jak kibice, ale niczym spartańscy wojownicy krzyczeli ile sił w płucach “JA!!!”. Kolejne pytanie “Kto z Was ma marzenia?” I znów donośne, pełne mocy “JA!!!“. “Kto ma odwagę by zrobić wszystko by je osiągnąć?” Lewa strona potrzebowała kilka sekund by przemyśleć co znaczy “wszystko” i czy rzeczywiście tego chcą. Mało kto zdążył cokolwiek powiedzieć nim z prawej trybuny uderzyła fala jak wicher “JA!!!“. Spojrzałem na mojego przyjaciela a on na mnie. Obaj mieliśmy w głowach to samo pytanie “To roboty czy ludzie? Mają wolną wolę czy wyprano im umysły? A może ktoś im zapłacił?” Od tej pory zawsze wiedzieliśmy kiedy i co odpowie, a raczej “huknie”, prawa trybuna.
Co chwilę mój przyjaciel odwracał się do mnie i mówił “Mówię Ci, coś tu jest nie tak… Coś wisi w powietrzu…”
Gdy wreszcie któryś z mówców powiedział wprost “multilevel marketing” otworzyłem szeroko oczy i uświadomiłem sobie ten fakt – to nie byla konferencja Nicka Vujicica, ani nawet konferencja chrześcijańska. To była konferencja “multilevel marketing“. Co to jest “mm”? To wielopoziomowa sprzedaż typu “Amway”, “Avon”, “Herbalife”, etc. Cele życiowe typu “diamentowy prezes”, metody wpływania na ludzi typu manipulacja, ukryta sugestia, komunikaty podprogowe, itd.
Ta świadomość całkowicie zmieniła spektrum mojego postrzegania czym ta konferencja w istocie była. I jaki był jej realny cel. Nie ma sensu budować mylne wrażenie, że miało to cokolwiek wspólnego z Bogiem, Ewangelią, Jezusem Chrystusem.
Przeciwnie, nie wiem jak się czuli inni naśladujący Chrystusa ludzie, którzy byli na konferencji, ale ja czułem bardzo mocno dominację takich odczuć jak: presja na moje wnętrze, niepokój, świadomość podprogowych komunikatów i manipulacji (których niektóre elementy były dla mnie jawne, a inne prawdopodobnie nie). Jednym słowem: czary. Mój duch, jeśli mogę użyć takiego sformułowania, był bardzo niespokojny. Czułem się jak wewnątrz gniazda szerszeni… Ubranych w najbardziej eleganckie i drogie garnitury…
Warto wspomnieć, że jeśli słowo “Bóg” było używane to tylko do potwierdzenia teorii mówców. I tak naprawdę nie miało to żadnego związku z Biblią – nawet jeśli używane były cytaty z niej zaczerpnięte. Na świecie używa się bardzo często biblijnych sformułowań o miłości, akceptacji, dobroci, celu i wierze jako tej, która gdy będziesz wierzył w coś ze wszystkich sił, pozwoli Ci to osiągnąć. Ale tak naprawdę wszystkie te fragmenty są wykorzystane nie po to, by powiedzieć człowiekowi o konieczności pokuty i nawrócenia, ale o tym że on sam może osiągać to wszystko o czym marzy. Nie ma tu mowy o konieczności naśladowania Jezusa Chrystusa, czy staniu się jego uczniem. Innymi słowy jeśli będziesz w coś bardzo mocno wierzył i zrobisz dosłownie wszystko, aby to osiągnąć, poświęcisz nawet najbliższe relacje, to jesteś na najlepszej drodze do… No właśnie.. Według wypowiedzi Jezusa z Nowego Testamentu byłbyś najprawdopodobniej na najlepszej drodze do upadku. Ale osoby będące na konferencji usłyszały, że dzięki takim postawom są na najlepszej drodze do osiągnięcia szczęścia.
Koronnym przykładem było przedstawienie, która miało miejsce bezpośrednio przed występem Nicka. Początkowo było mi ono bardzo bliskie, ponieważ do pewnego momentu całkowicie pokrywa się z naszym koncertem i przedstawieniem “Kaw-Tseer” (zastanawiałem się nawet czy nasz występ lub któreś z jego nagrań nie było inspiracją dla jego twórców). Główny bohater bawiąc się życiem, nie zdaje sobie sprawy, że wchodzi na terytorium ciemności. Początkowo igrając z tym co nieznane odczuwa satysfakcję. Propozycje odzianych w czerń postaci wydają się kuszące, więc wchodzi z nimi w interakcję. Szybko zabawa zamienia się w dręczenie. Bohater zdaje sobie sprawę w co się wplątał i, próbuje się wydostać. Niestety na próżno. Dręczony przez demony woła do Boga o ratunek. Jednak w momencie, w którym na naszym koncercie padały słowa o ofierze Chrystusa, która nas uwalnia, w przedstawieniu na konferencji bohater mówi znamienne słowa “A jeśli Boga nie ma? Tak, Boga nie ma… A więc nikt mi nie pomoże”. Od tego momentu drama jest zgoła inna niż nasz koncert. Bohater cofa się do miejsca, z którego próbował uciec, demony znów go dręczą. Ale on nie ginie, ale siłą wiary w marzenia uwalnia się ku lepszemu światu. To co ratuje go w ostatecznym rozrachunku, to właśnie tylko i wyłącznie on sam – jego marzenia, pragnienia i wiara. Koniec obu dram jest taki sam, ale droga zupełnie inna… Nie ma słowa o tym, że Jezus umarł za niego na krzyżu i nie ma to właściwie większego znaczenia, ponieważ ten człowiek uratował się sam własnymi marzeniami…
Wystarczy sobie uzmysłowić, że to właśnie jest wstęp do wypowiedzi Nick-a. Gdyż bezpośrednio po tej dramie on właśnie rozpoczyna swoje wystąpienie.
Co mówią poprzednicy? Mówią o nadziei i wierze, mówią o bezwarunkowej miłości i samoakceptacji, mówią o tym żeby zmierzać do tego w co się wierzy i o czym się marzy. Mówią, że ci którzy nie realizują marzeń, przegrywają życie. Podają przykłady z własnego życia potwierdzając, że jeśli o czymś marzysz i zrobisz wszystko żeby to osiągnąć to tak ci się stanie. Mówią o tym jak bardzo akceptują ludzi na widowni, a nawet ich kochają.
Co mówi Nick? Mówi o nadziei i wierze, mówi o bezwarunkowej miłości i samoakceptacji, mówi o tym, by zmierzać do tego w co się wierzy i o czym się marzy, mówi o tym, że kocha wszystkich na całym stadionie, mówi że jest maszyną do przytulania… Wszystko to dla nas chrześcijan na pewno jest powiązane z miłością Chrystusa i wiemy doskonale, że bez Boga, Nick nie byłby dzisiaj w miejscu możliwości, w którym jest dziś. Jednak ludzie na stadionie tego nie wiedzą. I choć w jego wypowiedzi czuć miłość, bojaźń i uczciwość, i choć poziomem swego przemówienia rozkłada na łopatki panujący wcześniej wrzaskliwy bełkot, to nawet najlepsze nauczanie o Miłości bez słowa o tym, że Miłością jest Bóg, i że ta Miłość dokonała się w Chrystusie i poprzez Chrystusa, okazuje się niczym więcej jak najlepszym spośród przemówień związanych mniej lub bardziej z multilevel marketingiem…
Nick mówi również kilka rzeczy, które nie padły wcześniej: o tym, że na własne oczy doświadczył cudów, że poprzez YouTube zaświadczył pięciuset milionom osób na świecie o swojej miłości do Jezusa Chrystusa, o tym że Bóg nie popełnia błędów i jego inwalidztwo nie było przypadkowe, o tym, że życie nie kończy się na śmierci tu na Ziemi oraz o tym, że przesuwając się po blacie (na którym prowadził przemówienie) w kierunku książki na jego końcu, zmierza ku prawdzie. Dla nas, wierzących, te komunikaty są jasne.
Jednak dla katolików lub osób niewierzących, niezupełnie. Każdy bowiem z katolików może przyznać, że w jakimś sensie kocha Chrystusa, więc taka deklaracja Nick-a nie jest wystarczająco czytelna i prawdopodobnie niewiele zmienia. Nieczytelny jest również komunikat o prawdzie, gdyż Nick nie mówi, że leżąca na blacie książka, to Biblia. Nick nie mówi, że koniecznością by stać się dzieckiem Bożym jest uświadomienie sobie własnych grzechów, pokuta i zmiana postępowania. Nie mówi również o ofierze Chrystusa, o krzyżu, o śmierci i wreszcie o Zmartwychwstaniu i ZBAWIENIU. Nie padają słowa o naśladowaniu Chrystusa o byciu Jego uczniem, co czasem nie jest łatwym zadaniem. Zatem wszystko to co mówi, wpisuje się idealnie w program i treść konferencji zwolenników multilevel marketing na stadionie w Poznaniu. Dziesiątki tysięcy ludzi usłyszały wypowiedź Nicka jako potwierdzającą i wieńczącą to wszystko, co zostało powiedziane wcześniej.
Na koniec cała prawa trybuna, tysiące osób, wyciągnęły płytki z jakimś hasłem jednej z firm wielopoziomowego handlu. Z zatrwożeniem uświadomiłem sobie, że oni istotnie byli przygotowani co mają robić i kiedy…
viewtopic.php?f=1&t=1754