Jeszcze raz dziękuję wszytkim, którzy zaangażowali się w modlitwę o moich teściów.
Nasza wizyta u nich była jak zwykle pełna niespodzianek.
Przed wyjazdem pokłóciliśmy się z nimi przez telefon. Kłótnie te mają zazwyczaj jeden wspólny mianownik: teściowie robią lub mówią zawsze coś, co jest wyraźnie skierowane przeciwko nam i jest formą bojkotu naszych osób. Mówiąc krótko, jeśli prosimy ich nawet o najdrobniejszą przysługę, możemy być pewni, że postąpią dokładnie odwrotnie.
Tak było i tym razem, co nas tak zniechęciło, że w ostatniej chwili chcieliśmy zrezygnować z wyjazdu.
Pamiętałam jenak o tym, że ludzie z forum modlili się i zdecydowaliśmy się pojechać.
I myślę, że się opłaciło.
Przede wszystkim nie doszło do żadnej nieprzyjemnej kłótni i teściowie raczej starali się być mili, na co się nie zapowiadało przez telefon.
Najważniejsze jednak jest to, że mężowi i mi udało się odbyć bardzo poważną rozmowę z teściową.
Zwiastowaliśmy jej Słowo Boże, a mąż czytał jej fragmenty z Biblii. Potem rozmawialiśmy o kościele katolickim i co w nim jest niebiblijnego i dlaczego wierzący człowiek nie powinien poddawać się proponowanym tam praktykom.
Teściowa powiedziała, że zgadza się z nami we wszystkim i podobne wnioski same jej się nasuwały od pewnego czasu.
Mąż położył przed nią Biblię i powiedział: albo wierzysz, że prawdą jest to, co Bóg mówi w swoim Słowie, albo wierzysz, że prawdę mówi Ci katechizm. Musisz sią zdecydować, nie ma innej drogi, jak Jezus. Ona znowu się z nami zgodziła, jednak rzekła, że trudno jej odciąć się od tradycji, w której została wychowana i przede wszystkim od rodziny i znajomych, którzy te tradycje pielęgnują.
Powiedziałam jej, że ja i jej syn też przez to przeszliśmy i jakoś żyjemy, i że chodzi tu o zbawienie duszy. Przytoczyłam jej historię ślepego od urodzenia z Ewangelii wg Jana, którego Jezus uzdrowił w sabat. Ten uzdrowiony nie zawahał się złożyć świadectwa o Jezusie, chociaż zaraz na starcie wyparli się go jego rodzice i został wyłączony z synagogi. Jezus jednak o nim nie zapomniał i przyszedł do niego, gdy ten błąkał się osamotniony.
I tutaj teściowa przyznała, że tak, to prawda i że wszystko rozumie.
Na tym zakończyła sią nasza rozmowa. Poprosiliśmy, żeby przemyślała sobie wszystko i sama zadecydowała.
Rozmowa ta, spokojna i rzeczowa, była ogromnym wydarzeniem i wyjątkiem, nigdy wcześniej nie było to z tymi ludźmi możliwe. Chwała Jezusowi!