Witajcie!
Zacznę od tego, że obecnie jestem pewny zbawienia w Chrystusie Jezusie, dzięki wielkiej łasce Bożej.
Ale w dawnych latach tak nie było. Wyrosłem w standardowej katolickiej rodzinie, gdzie wiedziało się, że jest Bóg i że chodzi się na mszę do kościoła.
Przechodząc problemy wieku dorastania, problemy w szkole, zacząłem szukać Boga, początkowo objawiało się to nierozważną gorliwością „klepania” litanii i samotnych modlitw pod kapliczką. Nie miałem poznania, choć serce było skierowane do Pana Jezusa.
Po jakimś czasie rozpoczął się mój „rajd” po kościołach protestanckich, tam szukałem Boga.
Rozpocząłem na Adwentystach, poprzez ŚJ (choć ich szanowałem, to nie mogłem przyjąć tego, co głosili) – dla jednych szabat i prorokini Ellen były bożkami, dla drugich odrzucenie Jezusa Chrystusa jako Boga. Było to dziwne dla mnie ale przy tym jak ŚJ usiłowali mnie przekonać, że Jezus był tylko aniołem, zaczęły łzy mi nachodzić do oczu – a przecież mężczyźnie „nie wypada”.
Następnie był kościół Zielonoświątkowy, jakiś czas tam uczęszczałem ale też nie mogłem znaleźć sobie miejsca.
Ożeniłem się z odrodzoną w Chrystusie Kobietą, dla której Słowo Boże jedynie było podstawą, to było wielkie błogosławieństwo Pana Jezusa w moim życiu. Ale żeby nie było sielsko, jej „wierzący” rodzice zgorszyli mnie do tego stopnia (przez kilka lat), że uważałem „chrześcijan” za idiotów i hipokrytów i nie chciałem mieć z tym nic wspólnego. A mimo wszystko Święty Bóg nie dał mi o Sobie zapomnieć.
Gdy w naszym małżeństwie było beznadziejnie i na nic dobrego nie można już było liczyć, zostałem dosłownie „wytargany” za uszy. Jakiś czas temu (2015) Bóg pokazał mi mój stan, w którym tkwiłem i nie było to nic przyjemnego. Pobudził też moje serce i dzięki temu odwróciłem się od świata i nawróciłem do Pana Jezusa.
To, co kiedyś było częścią mojego życia – grzech, złe pragnienia, brak stałości, długi czas pozbawiony Słowa Bożego zostało mi odebrane. Po prostu już tego nie potrzebowałem. Pan Jezus rozpalił ponownie moje serce dla Jego Słowa i do życia w społeczności z Nim.
Od dłuższego czasu czułem potrzebę by potwierdzić moją wiarę i ufność w Pana Jezusa wobec innych, żeby zrobić taki krok, który będzie dla mnie i dla innych świadectwem, że tylko Jezus jest moim Panem i Zbawicielem, żeby już nie kuleć na dwie strony. I powrócił dylemat, przeważnie aby się ochrzcić "przystępuje się" do konkretnego kościoła - instytucji, a ja tego nie chciałem.
Bóg postawił na mojej drodze ludzi, którzy nie byli zrzeszeni w żaden oficjalny kościół/zbór i przez nich zostałem ochrzczony przez zanurzenie w wodzie. Wreszcie, przy świadkach, mogłem złożyć oficjalnie moje wyznanie wobec Pana Jezusa i poczułem się wolny, że należę do Niego i tylko do Niego.
No cóż, nie było tutaj żadnych dziwnych - nadprzyrodzonych znaków

I bardzo się cieszę z tego powodu. Jestem absolutnie przekonany o Bożej obecności i Jego prowadzeniu w moim życiu. Gdy tak spojrzę wstecz, to nie ma dnia abym nie doświadczył Jego szczególnego działania w moim życiu (również przed nawróceniem). A to przez pokój w małżeństwie (nie jest idealnie, ale jest właściwie), przez zwrócenie mojej uwagi na moje dzieci (wciąż się uczę bycia tatą), przez zdrowie, które dał mojej Rodzinie, czy przez zachowanie Nas od kilku wypadków samochodowych, które o włos...
Dalej, aby nie wyglądało na sielankę, osoba która mnie ochrzciła i inni nauczyciele z tamtej społeczności okazali się fanami hiper-łaski, czegoś, z czym się zupełnie nie zgadzam. Bowiem Łaska jest czymś wspaniałym od Boga, kierującym nas do Jego Świętości, a nie przykrywką dla cielesności i grzechu.
Więc się zaczęło, dyskutowałem z „nauczycielami” o potrzebie upamiętania się przed Bogiem, napisałem list w tej sprawie do ok. 20 osób, z tej "społeczności". Korzystałem również z materiałów z Waszego forum "Biada beztroskim na Syjonie" i "Uwielbienie czy szaleństwo" (Rafała Zbieca z kuzbawieniu.pl), ponieważ zaczęło robić się tam bardzo źle. Przyjęli oni Hiper-łaskę, „naukę”, że Duch Święty jest matką, pewne elementy Torronto Blessing, a właściwymi „idolami” stali się „nauczyciele” z Bethel Church, Ruchu Wiary. Czyli ten rak New Age, który obecnie ogarnia kościoły. Odłączyliśmy się całkowicie od tej społeczności.
Następnie pod tym nickiem występowałem na facebook, gdzie na profilu Obywatele Królestwa Niebieskiego (jednym z profili tamtej społeczności) nadal pisałem o potrzebie pozbycia się grzechu i całkowitym przyjęciu Jezusa Pana do swojego życia.
Niestety, moje wypowiedzi były szybciej lub wolniej ukrywane przez tamtejszych administratorów łaski, a w konsekwencji zostałem zablokowany. Niestety nie każdemu podoba się Słowo Boże.
W międzyczasie wystąpiło u mnie coś jak dar rozpoznawania duchów, ale to już inna historia.
Chciałem również w tym miejscu, przed Wami, podziękować Świętemu Bogu, że pomimo moich słabości On stał się moją Skałą i mam nadzieję, że jeszcze wielu przyjdzie do upamiętania w Chrystusie Jezusie Synu Boga Żywego.