No cóż czasami tak jest, że chciałem pomóc, a muszę się tłumaczyć.
Niestety tekst wyciągniety z kontekstu, staje się pretekstem. Pana Jerzego Zięby nie znam. To, że wspomina on o braku złego i dobrego cholesterolu nie świadczy o tym, że mam z nim po drodze. Z góry zakładając taką tezę, możemy dojść do wielu absurdów. Kościół rzymsko-katolicki głosi Boga Trójjedynego, Jezusa, który umarł za nas i zmartwychwstał. Czy z tego powodu mamy "wracać do Rzymu", uczestniczyć w kolejnych krzyżowaniach naszego Pana, a na koniec zjadać go niczym kanibale? Czy to, że zioła występują również w Indiach (hinduizm) ma być powodem, że mamy się od nich trzymać z daleka? To będziemy mieli kolejny problem, bo niemowlakowi, który przechodzi z pokarmu matki na "sztuczny" i w związku z tym dostaje kolkę jelitową, nie podamy herbatki z kopru włoskiego (zioło), tylko od razu nospę (chemiczna zdobycz farmacji).
Nie chcę się zbyt mocno rozpisywać i podawać linki do artykułów oraz cytaty, aby polemizować z Ewą, bo długo by to trwało. A i zamysł tego wątku nie był taki. Warto jednak obserwować świat, łączyć fakty, wyciągać wnioski, zadawać sobie pytania i szukać na nie odpowiedzi. Choćby takie pytanko: jesli jesteśmy (dzięki zdobyczom nauki) coraz zdrowsi, to dlaczego aptek i innych punktów sprzedaży leków przybywa, a wydatki na służbę zdrowia rosną, mimo braku poprawy świadczenia usług? Lub inne: jeśli medycyna z farmacją sprawiają, że ludzie żyją coraz dłużej, to dlaczego rzadko chodzimy na pogrzeby staruszków (80-90 lat), a częściej ludzi młodszych? Czy Platon, Pitagoras, Heraklit, Diogenes i wielu innych byli nadludźmi, bo żyli na długo przed erą farmacji, a umarli w sędziwym wieku (80-90 lat)? Może jednak jest tak, że człowiek jest w stanie, dożyć w zdrowiu starości, nie dzięki super-nowoczesnym pigułkom, a po prostu dzięki higienie (brak głodu, dostęp do czystej wody, brak wojen)? Oczywiście wiemy, że to Pan wyznacza nam granice naszego życia, ale ten wątek chcę traktować czysto fizycznie.
Jeszcze raz polecam posłuchać nauczanie Dariusza Parfienowicza. Na wstępie napisałem, że jedynym lekarzem jest Bóg, dokładniej "wylekarzem", bo tylko On może
wyleczyć. Lekarz leczy, Bóg wyleczy. A nasz organizm nie jest jakimś bublem (stworzył nas Wszechwiedzący Bóg), składającym się z różnych niezależnych od siebie narządów. I nie jest tak, że działanie związkami chemicznymi na jeden z nich, nie ma wpływu na pozostałe. Jest takie powiedzenie, o którym wspomina również Parfienowicz, że lekarz jedno leczy, a drugie kaleczy.
Teraz kwestia ziół. Zioła są lekami (można je kupić również w aptece) i tak samo można je przedawkować, więc należy używać ich z głową. Kelp i ostropest nie są ziołami. Kelp jest wodorostem i należy do rodziny brunatnic. Buja się wzdłuż lini brzegowej mórz i oceanów, wchłania składniki odżywcze ze środowiska i w konsekwencji jest ich cennym źródłem (znów algorytm). Zawiera nie tylko jod, ale również wiele innych mikroelementów.
Ostropest również nie jest ziołem. Jest rośliną astrowatą (złożoną) należącą do grupy astrowców. Zawiera sylimarynę, z której produkowane są leki na wątrobę (sylimarol):
https://pl.wikipedia.org/wiki/Sylimaryna https://pl.wikipedia.org/wiki/Ostropest_plamistyCiekawostka:
Cytuj:
Według znawców roślin biblijnych ostropest plamisty może być ostem, o którym mowa w cytacie z Księgi Sędziów (8,7): „... wówczas wymłócę ciała wasze cierniami pustyni i ostami”. Jest pospolity w okolicach Ofry, w której rozgrywały się wydarzenia opisane w Księdze Sędziów, a jego budowa (długie i kolczaste łodygi zwieńczone pałkami kolczastych kwiatostanów) powodują, że nadaje się na bicz. Z kolei N. H. Moldenke, A. L. Moldenke i N. Hepper są zdania, że o ostropeście plamistym mówi przypowieść o siewcy w Ewangelii Mateusza (4,3) – siewki zbóż są zagłuszane przez siewki ostropestu, który rozwija się szybciej od nich[10]. Do ostropestu plamistego mogą odnosić się również inne cytaty Biblii: Rdz 3,18, 2 Kr 25,18, Hbr 6,8[7].
Pamiętajmy, że piszę o czysto fizycznym działaniu organizmu.
Nasz organizm do dobrego funkcjonowania potrzebuje 21 minerałów i 13-tu witamin ( w tym 4 są rozpuszczalne w tak demonizowanych tłuszczach: A, D, E, K). Czy my dostarczymy te składniki, czy nie, organizm i tak będzie jakoś funkcjonował oraz budował nowe komórki. Te bez składników odżywczych będą po prostu niepełnowartościowe. I w kosekwencji, za jakiś czas organizm da znać, że jest coś nie tak (algorytm).
Nasz sposób życia: zabieganie, stres, szybkie jedzenie, żywność jałowa o dłuuuuugim terminie przydatności, ma swój wpływ na organizm. Nie jestem zwolennikiem suplementacji sztucznych witaminek (nie kupuję ich), ale kiedy choćby z powodu długotrwałego stresu, spada nam poziom żelaza, które wchodzi w skład hemoglobiny odpowiedzialnej za transport tlenu i zaczynamy wpadać w anemię, warto wtedy działać. Oh, żebym to ja choć w połowie stosował się do tego, co wiem.
A, jeszcze kwestia czy coś jest naukowe, czy nie. Nauka, która jest od najmłodszych lat wtłaczana w głowy naszych dzieci (teoria powstania wszechświata), twierdzi, że ziemia i życie na niej, jest wynikiem wielkiego buuum miliardy lat temu. Jednocześnie ta sama nauka wyznaje zasadę entropii, która przeczy temu, że z chaosu samoistnie może powstać cokolwiek logicznego. Ale te nieweryfikowalne miliardy lat... wszystko załatwiają.
Mam nadzieję, że ten wątek posłużył nam wszystkim ku dobremu, a nie będzie wywoływał sporów. Bo o co tu się spierać, o ten świat? To wszystko marność. Ku Panu naszemu lgnijmy. A jeśli On pozwoli nam w zdrowiu przeżyć, to chwała tylko Jemu za to.