Lepiej by było podzielić ten post na 3 różne:
1. Rozkazywanie chorobom.
Jeśli w konkretnej sytuacji Duch Święty ci tego nie kazał zrobić, to takie rozkazywanie nic nie daje. Jest to po prostu magia w chrześcijańskim opakowaniu.
2. Rozkazywanie szatanowi.
Sytuacja wygląda dość podobnie. Jeśli człowiek najpierw poddaje się Bogu, to może pozbyć się wpływu demonów, ale takie gromienie wszystkiego gdzie popadnie, jest także niebezpiecznym odchyleniem od normy.
Zdecydowanie są to szerokie tematy, o którym wypadałoby więcej porozmawiać. Ja tutaj trochę uprościłem.
Oczywiście Bóg jest łaskawy i często (właściwie chyba nawet zawsze), pomaga nam nawet wtedy, gdy my nie jesteśmy zupełnie w porządku z jego zaleceniami. Co oczywiście nie wyklucza naszego posłuszeństwa i ciągłego uczenia się o Bogu.
Jak jesteśmy "niemowlętami w wierze", to nie raz Bóg nam daje to, co chcemy od razu (tak jak rodzice płaczącym niemowlętom), np. uzdrawiając na zawołanie. Później w miarę naszego "dorastania" Bóg coraz więcej od nas wymaga, ucząc nas posłuszeństwa i słuchania Ducha Świętego. Wtedy możemy z Bogiem zrobić wszystko, co On zechce, a bez Boga pozostajemy bezsilni. Dlatego nawet jeśli jakiś nowy ruch religijny na początku odnosi spektakularne sukcesy, to prędzej czy później się rozsypie. Bóg po prostu nie może w nieskończoność spełniać życzeń dorosłych niemowląt.
Było to dyskutowane np. tutaj
viewtopic.php?f=3&t=653. To chyba taki różaniec bez różańca.

Czy jak żona chce porozmawiać ze swoim mężem, to musi mieć jakiś ustalony schemat rozmowy? Czy nie może po prostu najbliższej osobie szczerze powiedzieć o tym, co chce? Dlaczego kościół nie może robić tak samo, modląc się do Jezusa Chrystusa?