Szukający Sceptyk napisał(a):
Czyli co? Mieli uciec? Bo sprawa przybyszów to nie to samo co bezwzględny,bezwarunkowy nakaz eksterminacji Kanaanejczyków. Nieprawda że mogli się poddać. Niewolnikami mogli zostać tylko członkowie odległych plemion.
Zresztą nie można chyba już napisać więcej w temacie.
Przykład Rahab wskazuje, że każdy, kto uwierzył, mógł być oszczędzony. Z całości nauczania biblijnego (m.in. Ks. Jozuego, Listu do Hebrajczyków i Listu Jakuba) wynika, że nawet mieszkańcy Jerycha mogli przez wiarę zostać zbawieni od śmierci, choć byli w stanie potępienia (co jest typem zbawienia każdego z nas od potępienia ku życiu wiecznemu). Skoro zginęli nieposłuszni [Hebr. 11:31], to znaczy że można było okazać posłuszeństwo i zachować życie (jak Rahab i jej rodzina). Nota bene Jozue to w oryginale Jehoszua czyli po grecku Iesous (Jezus). Niestety, błąd w tłumaczeniu imienia [Jozue zamiast Jezus] powoduje zagubienie teologicznego przełożenia i skojarzeń starotestamentowego typu z jego nowotestamentowym wypełnieniem. Napisać więcej można, tylko trzeba by było chcieć uchwycić szerszą perspektywę - nakazy wyjęte z kontekstu całości mogą stanowić "amunicję" dla ateistów. Ale traktując Biblię jako całość musieliby zweryfikować pochopne wnioski.
Cytuj:
No tak ale niewierząc ateiści mają naturalne prawo do oceny Hebrajczyków (i tym samym oceny Biblii) i umieszczenia ich religii na półce innych okrutnych wierzeń tamtych czasów.
Ateiści może i mają prawo do oceny Hebrajczyków, ale nie do oceny Boga. Do oceny Biblii też nie bardzo, bo każdą literaturę czyta się duchu, w jakim została napisana. Zatem Biblię czyta się w Duchu Świętym. Ateiści mogą oceniać Biblię tak, jak ja mogę oceniać literaturę iberoamerykańską - znam kilka nazwisk, przeczytałem ze dwie książki i gdybym na tej podstawie próbował ocenić tę literaturę, byłbym najwyżej śmieszny.

Cytuj:
Na pewno doskonale rozumiesz że dla człowieka szukającego drogi , takiego modelowego Kowalskiego bardzo ważne jest rozpatrzenie czy judeochrześcijaństwo jest prawdziwe czy raczej wpisuje się w ciąg innych religii opisanych ewolucja społeczeństw i rozwojem ludzkości.
Judeochrześcijaństwo nie wpisuje się w ciąg religii, ponieważ każda inna religia jest inicjatywą człowieka w celu znalezienia boga, natomiast judeochrześcijaństwo jest inicjatywą Boga w celu zbawienia człowieka (patrz cały plan zbawienia opisany w Biblii).
Cytuj:
W Lb16 jest fajny fragment gdzie Bóg daje się przekonać by nie zabijać niewinnych po czym pochłania ich ziemia.
Czy mógłbyś przytoczyć dokładny fragment? Ja w Lb 16 nie czytam o tym, żeby Bóg dał się przekonać, by nie zabijać niewinnych.
Cytuj:
Jeszcze inny chwali człowieka który spalił na stosie własną córkę , bo nieopatrznie obiecał ofiarować to co zobaczy jako pierwsze.
A gdzie tam jest napisane o spaleniu na stosie? Ofiarowanie ludzi było dla Boga obrzydliwe i zakazane w Torze:
"Nie uczynisz tak Panu, Bogu twemu, gdyż czyniły one dla swoich bogów to wszystko, co jest obrzydliwością dla Pana i czego Pan nienawidzi, paląc dla nich w ogniu nawet swoich synów i swoje córki" [V Mojż. 12:31]
"Niech nie znajdzie się u ciebie taki, który przeprowadza swego syna czy swoją córkę przez ogień" [V Mojż. 18:10]
"Oddawali też na spalenie swoich synów i swoje córki i uprawiali czarodziejstwo i wróżbiarstwo, i całkowicie się zaprzedali, czyniąc to, co złe w oczach Pana i pobudzając go do gniewu" [II Król. 17:17]
To, co wyszło, musiałoby być zwierzęciem, aby zostało ofiarowane. Inaczej Jefta popełniłby jeden z najbardziej obrzydliwych dla Boga grzechów. Ofiarowanie dziecka Bogu oznaczało poświęcenie go wyłącznie dla Boga [patrz ofiarowanie Samuela przez matkę], co wiązało się z dożywotnim panieństwem w przypadku córki - dlatego opłakiwała ona swoje dziewictwo. Po co miałaby opłakiwać swoje dziewictwo, gdyby miała zostać spalona?

Patrz również:
http://www.tektonics.org/gk/jepthah.htmlCytuj:
Nie rozumiem jak takie Pismo ma mnie przekonać do nawrócenia. Przedewszystkim moralnego nawrócenia. Bo przeciez Bóg miłosierdzia chce.
Mam wrażenie, że czasem czytasz Pismo niedokładnie i wyciągasz pochopne wnioski. Zauważyłem, że większość Twoich zarzutów wobec Biblii bierze się albo z niedokładnego jej czytania, albo z niezrozumienia tekstu, albo po prostu z prostego faktu, że duchowe rzeczy mierzy się duchową miarą i sama logika, choć niezbędna, jednak nie wystarczy. Z całym szacunkiem to piszę, bo w sumie znajomość tekstu masz niezłą, logikę OK, tylko[ i aż!] brakuje Ci odrodzenia i otwarcia przez Jezusa umysłu na prawidłowe zrozumienie Pism [Łuk. 24:45].
Cytuj:
Przykładowo Wilson nie wątpi że naturalistyczna nauka potrafi sama wytłumaczyć otaczającą rzeczywistość i nie potrzeba do tego żadnych bogów. Nie ma kompromisu w sprawach prawdy.
Brawo! A co było przed Wielkim Wybuchem? Poprosiłbym go o bezkompromisową odpowiedź na to pytanie.

Cytuj:
Dla niego jest oczywiste że cała religijność ludzkości jest wymysłem ludzi którzy spotkali się z tajemnicą. Jednak dzisiaj wiemy że wiele z tych tajemnic zostało rozwiązanych. Bóg stał się zbedną hipotezą w myśl znanego powiedzenia. Apropo Hioba i tego co powiedział Bóg: "Czy zstąpiłeś do źródeł morza? Czy zbrodziłeś dno przepaści?
Czy otwierały się przed tobą bramy śmierci? Bramy cienia śmierci, Czy oglądałeś? Czy ogarnąłeś szerokość Ziemi? Mów, skoro wiesz to wszystko! Wilson odpowiada, jak się wydaje, w imieniu nauki: A właśnie tak. Wiemy i mówimy! "
Dzis nikt nie wątpi że szerokość Ziemi to 40 tys kilometrów , znamy też jej promień.
Wilson jest trochę dziecinny w takim rozumowaniu. Po pierwsze, w każdej komórce jego ciała zachodzą inteligentne procesy oparte o inteligentne zasady, a sekwencja zasad w jego DNA jest zapisana w języku, który z definicji nie może być dziełem przypadku. Wszystko to jest nieporównywalnie bardziej skomplikowane od zasad działania komputera, którego Wilson zapewne używa do pisania takich rzeczy. Czy istnienie projektanta komputera jest dla Wilsona "zbędną hipotezą"? Prawdopobnie Wilson przyjmuje jako pewnik, że ktoś musiał wymyślić ideę działania komputera - chyba, że skomplikowany system wzajemnie współdziałających idei i zasad działania powstał przez przypadek - taka teza jest jednak sprzeczna z doświadczeniem.
Po drugie, pierwsze słowa Boga skierowane do Boga brzmią: "Przepasz jako mąż swoe biodra (czyli przygotuj się), będę cię pytał, a ty mnie pouczysz" [Job 38:3]
Jeśli ktokolwiek chciałby oceniać Boga, musiałby mieć taką mądrość, żeby móc Boga pouczyć. To byłby punkt wyjścia i pierwszy "warunek brzegowy". O wiele więcej szans miałaby bakteria chcąca pouczyć Einsteina.

I pierwsze pytanie Boga do Joba, które jest zasadnicze dla całej sprawy: "Gdzie byłeś, gdy zakładałem ziemię? Powiedz, jeśli wiesz i rozumiesz" [Job 38:4] - jeśli Wilson chciałby dyskutować z Bogiem "jak równy z równym" i oceniać Boże decyzje, musiałby się najpierw wykazać własną wszechwiedzą, własną ponadczasowością i własną wszechmocą - inaczej "nie ma oczym gadać". I temu służą retoryczne pytania do Joba. Wilson tego kompletnie nie rozumie - jeśli zna promień ziemi, to niech spróbuje również powołać świt. Powodzenia!
Cytuj:
Ale o ile ja jeszcze czasem dostrzegam mozliwość projektu co już pisałem poprzednio (astrofizyka, kosmologia) to juz ogół społeczności naukowej jest mniej litosny. Tylko 10% naukowców wierzy w osobowego Boga. Większość z nich to właśnie ateiści. I choć prawdy nie wyznacza się przez głosowanie to bardzo ważny argument.
Za czasów Kopernika większość naukowców uważała, że słońce krąży wokół ziemi. Nie zmieniało to faktu, że ziemia, po której chodzili, i tak krążyła wokół słońca - ich poglądy nie robiły na niej specjalnego wrażenia. Za czasów Boyle'a większość naukowców sądziła, że za spalanie odpowiada specjalna substancja zwana flogistonem - nie zmieniało to faktu, że prawda była zupełnie inna. Problem naukowców z osobowym Bogiem jest następujący - istnienie inteligentnego Stwórcy jest całkowicie logiczne na podstawie obserwacji Jego inteligentnie zaprojektowanego stworzenia. Samo istnienie pojęcia dobra i zła oraz ich rozróżnianie w sumieniu również prowadzą do pytań o istnienie moralnego dawcy moralnego prawa, który musi istnieć poza przyrodą, w której nie widać niczego, co mogłoby stanowić choćby punkt startu do ewentualnej ewolucji moralności.
Uważam, że ateiści wcale nie są tak bezkompromisowi w wyciąganiu wniosków, jak im się wydaje - istnienie osobowego (tylko osoba może być autorem idei inteligentnej informacji zapisanej w formie inteligentnego języka), inteligentnego Stwórcy jako ostatniego elementu pewnego ciągu kolejnych wniosków byłoby do przyjęcia, gdyby Stwórca nie żądał od człowieka moralnej odpowiedzialności za życie i nie przypisywal sobie prawa do sądu nad stworzeniem. Ostateczny wniosek i zarazem krok tego ciągu wniosków jest dla ateisty krokiem poza system, który on sam sobie stworzył - wtedy niewierzący naukowiec krzyczy, że taki krok byłby "nienaukowy". Ten "naukowy" system został tak szczelnie zamknięty, że poszukiwanie prawdy odbywa się jedynie do momentu, gdy ta prawda mieści się w ramach systemu. Dlatego by poznać Prawdę i zostać przez nią wyzwolonym [Jan 8:32; 14:6] trzeba wykroczyć poza system, który pozwala szukać prawdy o przyrodzie, będącej jedynie poszlaką do znalezienia prawdy o jej Stwórcy [Rzym. 1:18-20] i poznania osobiście Prawdy, która jest Osobą.
Kiedyś wielcy naukowcy nie bali się wykroczyć poza ten system - Newton, Pascal, Faraday i wielu innych nie mieli "problemu z Bogiem", a ich osiągnięcia naukowe są niepodważalne. Niewielu wie o tym, że np. Newton był głównie teologiem, a potem dopiero fizykiem. Teraz to, co większość naukowców uważa za wolność (od religii) stało się dla nich tak naprawdę więzieniem - sami "zakrzywili sobie przestrzeń". Chociaż chcę przypomnieć, że wielcy jak Einstein czy Heisenberg mieli przekonanie o istnieniu Boga, który nie gra w kości [Einstein]. Dedykuję Ci myśl Wernera Heisenberga:
"Pierwszy łyk z pucharu nauk przyrodniczych czyni ateistą, ale na dnie pucharu czeka Bóg"
Cytuj:
A to ciekawe. Zawsze rozumiałem że przez watpliwości moralne masz na myśli wątpliwości w kwestiach etyki. Bo ja to tak rozdzielam. Intelektualne to te zwiazane z przesłankami za i przeciw (nauka, historia) a moralne to w łaśnie Demiurg ST albo zło na świecie (z tym ostatnim to ja akurat nie widzę problemu). W ogóle dobrze że dostrzegasz że ktoś może uczciwie mieć wątpiwości czy Bóg istnieje. Jednocześnie rozumiem że wierzysz że każdy kto Go szuka znajdzie Go bo On tak powiedział.
"A gdy mnie będziecie szukać, znajdziecie mnie. Gdy mnie będziecie szukać
całym sercem" [Jer. 29:13]
Cytuj:
Eh ten Jezus. Też zagadka kim był naprawdę.
Synem Bożym. Albo kłamcą. Albo szaleńcem - oceń sam. Bo, że istniał - to pewne. Jego nauczanie zostało przekazane w sposób tak wiarygodny, jak żaden inny tekst starożytny. Świadkowie Jego zmartwychwstania sami zostali zaskoczeni tym faktem, czego nie ukrywają. Więc raczej nie umierali za coś, co im ktoś wmówił, albo co sami sobie wymyślili. I wreszcie, On zmienia życie tych, którzy uwierzyli.