Witam,
Smok Wawelski napisał(a):
Moim zdaniem jak najbardziej trzeba zapytać o świadectwo narodzenia na nowo z Ducha (nie nawrócenia, bo można się źle zrozumieć - patrz Przemas). To, że ktoś jest przekonany o swoim nowym narodzeniu, ponieważ je błędnie definiuje (Wyszedł do przodu, podniósł rękę, przyjął określony zestaw poglądów, został ochrzczony, jest członkiem zboru itd.) wcale nie dowodzi, że ma w sobie Boże życie.
Schlebia mi to Smoku że wspomniałeś mnie w swojej wypowiedzi. Szkoda tylko że za przykład "źle pojmowanego chrześcijaństwa".
Jeżeli jesteś odrodzony w Chrystusie, to Duch Święty podpowiada ci prawidłowe rozumienie i pomaga w relacji z Bogiem. Jeżeli dzielisz się tą wiedzą, otrzymujesz ją jeszcze więcej od Ducha.
Zatem przyjmę to jako lekcję upomnienia mnie przez Chrystusa.
Wydaje mi się że każdy kto przyjmując określone poglądy, definiuje się przez nie, czyli żyje i postępuje według nich. Analogicznie, jeżeli jestem przeciw aborcji, to nie chodzę i wspieram kliniki aborcyjne, tylko staram się jej przeciwdziałać, np. w głosowaniach wyborczych, czy wspierając jakieś organizacje anty-aborcyjne. Moim zdaniem, bardzo moje "odrodzenie" "uprościłeś" w swojej wypowiedzi, więdząc już z jakim zborem ja miałem do czynienia i jaką drogę musiałem przejść, do pojednania z Panem.
Jeżeli ja w coś wierzę, to nie można temu zaprzeczyć, chyba że naocznie zobaczysz, że robię totalnie inaczej niż głoszę swoje poglądy, ale to jest hipokryzja częsta cecha u polityków

.
Odnośnie głównego tematu, mogę się wypowiedzieć z doświadczenia w moim byłym katolickim zborze.
Dobrym przykładem hipokryzji swoich poglądów jest "statystyczny katolik", przychodzi na mszę, najlepiej jak dostanie miejsce w ostatnim rzędzie, by nikt go nie widział, nie modli się i nie śpiewa podczas mszy, ledwo nadąża za porządkiem liturgicznym, chociaż zdarza mu się wstać za resztą w równym tempie i pierwszy już jest na wyjściu z kościoła, za nim jeszcze ksiądz powie "ogłoszenia duszpasterskie".
Jeżeli taki katolik twierdzi że wierzy, to zachowuje się jak w tym wersecie:
Mt10: >> 32 Do każdego więc, który się przyzna do Mnie przed ludźmi, przyznam się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. 33 Lecz kto się Mnie zaprze przed ludźmi, tego zaprę się i Ja przed moim Ojcem, który jest w niebie. Nie ubliżając katolikom, jeżeli takowemu zdarzy się czytać ten post, na pewno są ludzie którzy "głęboko przyżywają liturgię", ale ja sam po latach doszedłem do takiego stanu "statystycznego katolika" i odsunąłem się od Boga na jakiś czas.
Dlatego uważam że każdy zbór widząc to powinien upominać swoich członków i zachęcać do czytania Pisma Świętego, a w szególności dawać przykład poprzez innych członków którzy świadczą swoim postępowaniem podąrzając za Chrystusem. Zawsze brakowało mi kościele wspólnej dyskusji, na mszy to jest jednokierunkowy monolog, ja głoszę - wy słuchacie. Każdy pownien mieć możliwość wypowiedzenia się.
Ale ostatecznie to my sami jesteśmy odpowiedzialni przed Bogiem, to my musimy podjąć dezyzję o przyjęciu Go, zbór nie powinien potępiać takich, tylko ich wspierać, a resztę zostawić Bogu:
Rz14: 10 - 12 >>> 10) Dlaczego więc ty potępiasz swego brata? Albo dlaczego gardzisz swoim bratem? Wszyscy przecież staniemy przed trybunałem Boga. (11) Napisane jest bowiem: Na moje życie - mówi Pan - przede Mną klęknie wszelkie kolano. a każdy język wielbić będzie Boga.
(12) Tak więc każdy z nas o sobie samym zda sprawę Bogu.