Polecam uwadze interesujace rozważania na temat FN...
Cytuj:
Festiwal (straconych?) Nadziei
Jest środa, 25.06. 2014. Od Festiwalu Nadziei (14-15.06.2014) minął już ponad tydzień i w końcu zdecydowałem się na spisanie kilku swoich refleksji na jego temat.
Oczekiwania
Kiedy pojawiła się informacja o zorganizowaniu w Polsce Festiwalu Nadziei z udziałem Franklina Grahama, w umysłach wielu chrześcijan pojawiły się różne oczekiwania odnośnie tego wydarzenia, jak powinno ono przebiegać, kto powinien zostać zaproszony do współpracy a kto nie, kto powinien zaśpiewać, jaka powinna być treść przemówienia, jakie powinno być wezwanie, itp., itd.
Polaryzacja
W miarę jak organizatorzy ujawniali kolejne swoje zamierzenia, pojawiały się zastrzeżenia ze strony różnych kościołów i zaczęła się polaryzacja nastrojów wokół FN. Jedni zaczęli akumulować tylko pozytywy związane z Festiwalem, inni zaczęli gromadzić tylko zastrzeżenia, które dotyczyły osoby Franklina Grahama, oraz współpracy KRK. Byli tacy, którzy z góry wiedzieli, że FG będzie głosił fałszywą ewangelię. Jednak główny nurt polemiki pomiędzy organizatorami a osobami zgłaszającymi zastrzeżenia, dotyczył współpracy z KRK.
W końcu, jedni w każdym działaniu widzieli tylko plusy, inni tylko minusy. Pierwsi zachęcali do udziału w Festiwalu, drudzy, apelowali o jego bojkot. Była też trzecia grupa, która miała swoje zastrzeżenia, jednak nie były one dla nich powodem do bojkotu. Osobiście wpisuję się w tę grupę.
Moje główne zastrzeżenie dotyczyło współpracy z KRK, a w szczególności, zamiaru odsyłania osób, które wyjdą na wezwanie ewangelisty, do ich parafii macierzystych. Przyjmując taką linię działania organizatorzy ogłosili, że zgadzają się z doktryną katolicką i że parafie katolickie są miejscami, gdzie osoby szukające Boga znajdą właściwą opiekę duchową.
Rozczarowani katolicyzmem
W Polsce mamy wiele osób sfrustrowanych katolicyzmem, jego teologią czy praktyką życia duchownych. Ludzie ci na podstawie własnych obserwacji i trzeźwego myślenia są przeświadczeni, że Kościół powinien wyglądać inaczej. Wiedzą, że to, co widzą i słyszą, nie jest tym, co powinno być, jednak ze względu na brak znajomości Słowa Bożego, nie wiedzą jak powinien wyglądać Kościół. Zaczynają szukać prawdy w protestantyzmie, ale gdy widzą, jak kościoły protestanckie robią głębokie ukłony w stronę katolicyzmu i traktują doktrynę katolicką jako zgodną z Biblią, wtedy przeżywają frustrację i rozczarowanie. Po prostu nie mają gdzie pójść. Zostają z boku, czasem na zawsze.
Stracona szansa
Moim zdaniem chrześcijaństwo ewangeliczne w Polsce straciło kapitalną szansę aby ogłosić społeczeństwu, poprzez niezaproszenie KRK do współpracy w organizacji FN, że głoszona przez nie ewangelia nie jest tożsama z tym, co głosi KRK. Zdziwienie mediów byłoby duże i dałoby szansę na wyjaśnienie zasadniczych różnic pomiędzy katolicyzmem a chrześcijaństwem ewangelicznym.
Festiwal się zakończył. Ze względu na to, że tysiące ludzi odpowiedziało na wezwanie ewangelii, organizatorzy utwierdzają się w przekonaniu, że ich działania były błogosławione przez Boga.
Woda ze skały
Kiedy rzeka ludzi spływała na murawę stadionu, można było mieć odczucie, że wylały się wody Bożego błogosławieństwa. Organizatorzy mogli to odebrać jako potwierdzenie, że to co zrobili, było zgodne z Bożą wolą, bo w przeciwnym wypadku wody by się nie wylały. I tutaj przychodzi mi na myśl epizod z wędrówki Izraelitów przez pustynię, kiedy to Mojżesz i Aaron mieli wydobyć dla ludzi wodę poprzez przemówienie do skały. Jednak zamiast przemówić do skały, Mojżesz uderzył w nią laską dwukrotnie. Mimo że nie postąpił zgodnie z Bożą wolą i instrukcją, wody wypłynęły. Dlaczego? Bo ludzie potrzebowali wody, a Bóg, który jest łaskawy i miłosierny, zaopatrzył lud w to, co było potrzebne dla ich przetrwania na pustyni. Czy Mojżesz triumfował z tego powodu? Nie, wkrótce on i Aaron usłyszeli od Boga, że z powodu tego nieposłuszeństwa, „nie wprowadzicie tego zgromadzenia do ziemi, którą im daję.” (4 Mojż 20:12). Woda wylała się z skały, gdyż lud jej bardzo potrzebował, jednak Aaron i Mojżesz zostali pozbawieni władzy i autorytetu potrzebnego do wprowadzenia ludu do ziemi, którą Bóg chciał im dać.
Czy możemy odnieść naukę z tej historii do Festiwalu Nadziei? Obawiam się, że tak. Z jednej strony byłbym bardzo ostrożny z ogłaszaniem ekumenicznego triumfalizmu, że Bóg pobłogosławił, dlatego, że zaproszono KRK do współpracy. A może Bóg pobłogosławił, nie dlatego, że KRK został zaproszony do współpracy, ale dlatego, że była głoszona ewangelia, której ludzie bardzo potrzebują i że imię Jezusa było uwielbiane w pieśniach, modlitwach i przesłaniu ewangelizacyjnym? Z drugiej strony, byłbym też ostrożny z wnioskami, że Pan Bóg pozbawił organizatorów autorytetu do dalszej pracy ewangelizacyjnej. Moim zdaniem stracili szansę na ogłoszenie Polakom, że ewangelia o bezgrzesznym Jezusie Chrystusie, o jego doskonałej, raz na zawsze złożonej ofierze za grzech człowieka, jest diametralnie różna od tego, czego uczy KRK, oferujący ludziom swoją łaskę przez sakramenty udzielane przez duchownych, których morale nie ma znaczenia. (Artykuł 1128 Katechizmu Katolickiego).
Deportacja do katolicyzmu
Można sobie postawić pytanie, o ileż większa była by ta rzeka, gdyby nie współpraca z KRK, która zniechęciła do przyjścia na FN tych, którzy z jednej strony szukają Boga, a z drugiej, są głęboko sfrustrowani nauką i praktyką KRK. FN nie był wyciągnięciem ręki do nich, gdyż sedno postawy organizatorów FN sprowadziło się do głębokiego ukłonu wobec hierarchii i systemu sakramentalnego KRK, z czym trudno się utożsamić. Właśnie ta postawa spolaryzowała środowisko ewangeliczne oraz zniechęciła do udziału w FN tych, których katolicyzm głęboko zranił i rozczarował. Zamiar deportowania z powrotem do katolicyzmu tych, którzy szukali Boga na protestanckiej ewangelizacji, był destrukcyjny dla samego FN. Wielu z tych, którzy wyszli do przodu nie chciało takiej deportacji i odmówiło wypełnienia kart informacyjnych.
Rozbity statek
Na koniec jeszcze jeden obraz z Biblii. Kiedy apostoł Paweł był eskortowany do Rzymu, podróżował statkiem, którego kapitan, idąc za głosem większości, zignorował jego ostrzeżenie o grożacym niebezpieczeństwie. Paweł nie mógł powiedzieć – „skoro mnie nie słuchacie, to ja wysiadam”, co obecnie robi wielu w chwili, gdy ich opinia nie jest brana pod uwagę. Wysiadają i zakładają ‘nowe zbory.’ Paweł nie mógł wysiąść. Musiał pozostać na statku, który w końcu się rozbił i nie dopłynął do celu.
Zachęcam kapitanów ekumenicznych statków do zastanowienia się nad w/w epizodami ze służby Mojżesza i podróży Pawła.
Jurek Marcol