Owieczka napisał(a):
No dobrze. A co z wierzącymi, którzy obchodzą te święta (w sensie choinki, prezentów i bardzo bogato zastawionego stołu na trzy dni) - choć wcale nie muszą tego robić ze względu na katolickie rodziny czy w ogóle niewierzące rodziny, które praktykują BN? Czy sam fakt wprowadzenia przez nich ozdobionej bombkami choinki jest grzechem? Czy fakt, że kupią dzieciom prezenty i dadzą je 24 grudnia jest grzechem? Przyznam, że z mężem wiele lat tak robiliśmy, nie mając zielonego pojęcia, że to w ogóle może być coś złego. Zastanawia mnie też fakt, że nie czuliśmy po tym żadnych wyrzutów sumienia (a przecież jesteśmy ludźmi wierzącymi, mającymi Ducha Świętego- czy nie ostrzegłby On nas przed tym zgubnym procederem?)
Owieczko, powiem tak: W życiu nie przyszłoby mi do głowy wykluczać kogoś ze zboru za obchodzenie świąt BN - szczególnie, jeśli ta osoba nie jest zaangażowana w pogańskie kulty z tymi świętami tradycyjnie związane. Jeśli widzą, że inni w społeczności nie obchodzą, to wystarczy im powiedzieć, dlaczego nie obchodzą. Pewnie im przejdzie po prostu. Wielu z nas miało to samo i nikt nam nie groził najpoważniejszymi restrykcjami, jakie istnieją w Kościele.
Owieczka napisał(a):
Zatem - czy Bóg przez te wszystkie lata milczał, aby w końcu powiedzieć mi, jak straszną rzeczą jest stroić bluźnierczą choinkę dopiero wtedy, kiedy trafiłam do tzw. zboru uświęceniowego?
Dobre pytanie. Takie samo może sobie zadać np. nowy "nabytek" Świadków Jehowy. Zauważ, że w obydwóch przypadkach taki biedak jest "ostrzeliwany" mnóstwem przykazań i przepisów dotyczących spraw zewnętrznych, które "nie mają żadnej wartości, gdy chodzi o opanowanie zmysłów" [Kol. 2:23]. Najczęściej ani dzieci ani ich rodzice nie mają pojęcia o "bluźnierczości" choinki, ani nie służy ona w celach kultowych. Po prostu w miarę zyskiwania świadomości, skąd się to wszystko wzięło i w miarę, jak dzieci wyrastają z potrzeby strojenia choinki, przestajemy mieć ochotę na obchodzenie świąt, które tak naprawdę nigdy nie miały nic wspólnego z Panem.
Owieczka napisał(a):
Przy czym oczywiście zgadzam się, że święto to nie jest świętem ustalonym przez Boga w Piśmie, w zasadzie nie widzę tam żadnych świąt dla wierzących nowego przymierza (jest mowa o pewnych krokach wiary, chrzcie wodnym, o znaku nowego przymierza- Wieczerzy Pańskiej, ale nie ma nic o tym, że wierzących nowonarodzeni mają święcić szczególnie jakiś dzień... W każdym razie ja tego tam nie widzę).
Jest jeden fragment, w którym Paweł pisze "obchodźmy święto" i podaje, w jaki sposób je obchodzić. Z historii wiadomo, że we wczesnym Kościele obchodzono to święto. Poza tym, rzeczywiście świąt żydowskich nie obchodzono. Ale nawet, jeśli ktoś nie obchodzi święta, to też nie należy go osądzać. Święta są jedynie cieniem rzeczy przyszłych - w 1000 letnim Królestwie będziemy obchodzić wszystkie.
Owieczka napisał(a):
No i czy ten tekst mówiący o tym, aby nie osądzać tego, kto każdy dzień traktuje jednakowo ani tego , kto czyni różnice między dniem a dniem - można odnieść do ludzi wierzących świętujących jednak jakoś BN? Czy oni są słabi w wierze, czy są grzesznikami zasługującymi na wykluczenie ze zboru w razie, gdy nie zechcą zaprzestać strojenia choinki i kupowania prezentów dla dzieci?
Myślę, że istotą tekstu i zamysłem apostoła (możemy to nazwać "duchem przykazania") jest wolność i tolerancja w sprawach zewnętrznych. Sam tekst mówi o jedzeniu i świętach, a jest najprawdopodobniej skierowany do Żydów w kościele w Rzymie i mówi o ich stosunku do braci z pogan - cały list jest przesycony troską o harmonijną społeczność obrzezanych i nieobrzezanych braci. Jeśli tak, to tekst odnosi się do świąt, dni i diety żydowskiej i tolerancji wobec braci słabych w wierze, którzy koniecznie chcą być wegetarianami (być może pochodzili z pogan i mieli takie zwyczaje dietetyczne). Paweł pisze, żeby nie robić z tego problemu, "albowiem Królestwo Boże, to nie pokarm i napój, lecz sprawiedliwość i pokój, i radość w Duchu Świętym" [Rzym. 14:17].
Gdyby bracia z pogan nadal chodzili do świątyń pogańskich albo obchodzili święta pogańskie ku czci dawnych swoich bożków, byłby problem. Ale jeśli chcą szczerze oddać chwałę Panu Jezusowi nie wiedząc o tym, że ktoś kiedyś z przyczyn politycznych wymyślił święto, które z Nim nie ma nic wspólnego, to przecież mogą to robić. Z czasem sami zobaczą, że coś tu "nie gra" i że biorą udział w tradycyjnej "cepeliadzie", usiłując nadać jej "biblijność". Może wtedy zaczną widzieć, że po prostu Pan Bóg się do tego nie przyznaje.
Owieczko, nie masz poważniejszych problemów?
