Smok Wawelski napisał(a):
Talmid napisał(a):
Skoro każdy człowiek ma w sumieniu naturalne prawo, to dlaczego apostoł Piotr pisze: "Teraz również zgodnie z tym wzorem ratuje was ona we chrzcie nie przez obmycie brudu cielesnego, ale przez zwróconą do Boga prośbę o dobre sumienie, dzięki zmartwychwstaniu Jezusa Chrystusa." (1 Pio 3:21)
Skoro nienawróceni ludzie mają dobrze działające sumienie to po co ta prośba?
Nieodrodzeni ludzie mają sumienie, ale poprzez nieprawość sami przyczyniają się do jego degeneracji, tłumiąc prawdę, którą Bóg im w sumieniu objawia [Rzym. 1:18] - jedni robią to bardziej intensywnie, inni mniej. Dlatego większość "lekceważy bogactwo jego dobroci i cierpliwości, i pobłażliwości, nie zważając na to, że dobroć Boża do upamiętania [ich] prowadzi" [Rzym. 2:4]. Sumienie ludzi nieodrodzonych pozwala im szukać Boga, ale wcale nie jest "dobrze działające". Dlatego jednym z efektów nowego narodzenia jest gwałtowny skok wrażliwości sumienia - to, co przed odrodzeniem było dla człowieka normalne, po odrodzeniu jest obrzydliwe (w sensie grzechu, oczywiście). Dobre sumienie jest połączone z czystym sercem, obmytym krwią Baranka i wiarą nieobłudną:
"A celem tego, co przykazałem, jest miłość płynąca z czystego serca i z dobrego sumienia, i z wiary nieobłudnej" [I Tym. 1:5]Prośba o dobre sumienie w momencie chrztu jest skierowana do Boga po to, żeby pomógł swoją łaską zachować dobre, uwrażliwione przez Ducha sumienie do końca - tak, aby człowiek odrodzony nie stał się rozbitkiem w wierze:
"Ten nakaz daję ci, synu Tymoteuszu, abyś według dawnych głoszonych o tobie przepowiedni staczał zgodnie z nimi dobry bój, zachowując wiarę i dobre sumienie, które pewni ludzie odrzucili i stali się rozbitkami w wierze" [I Tym. 1:19]Postawa w momencie chrztu jest nie tyle prośbą o dobre sumienie, co prośbą o łaskę w jego zachowywaniu do końca [por. Dz. Ap. 24:16]. Dlatego w interlinii jest "rękojmia dobrego sumienia".
No, tutaj nie ma co polemizować. Masz rację. Czyli można tak to podsumować, że sumienie sumieniu nie jest równe. A zatem to naturalne prawo w naszych sumieniach też jest odbierane lepiej lub gorzej. Poza tym naturalne prawo nie mówi o Panu Jezusie i o pełnej nauce Biblii, o tym, że jest jeden Bóg. Czy myślisz, że mówi?
Przypomina mi się książka, której tytuł chyba brzmi: Krótka relacja o wyniszczeniu Indian. To jest dokument. Opisuje ona jak "chrześcijanie" nawracali Indian. Pamiętam taką scenę z tej książki. Biskup pyta pewnego wodza Indian czy zanim zostanie na nim wyrok śmierci wykonany, czy chce przyjąć chrzest? A po co? pyta wódz. Żeby pójść do nieba - tłumaczy cierpliwie biskup. A czy w niebie będę oni? - wódz wskazuje swoich oprawców, którzy wymordowali setki jego braci w sposób okrutny i podstępny. Tak, będą, bo są chrześcijanami - wyjaśnia cierpliwie biskup. To ja - odpowiada wódz Indian - wolę pójść do piekła z moimi braćmi, niż do tego waszego nieba, bo już nie chcę się z wami spotkać.
To jest autentyczna rozmowa, która naprawdę miała miejsce. Może nie słowo w słowo, ale sens był taki. Czy sądzisz Smoku, że ten Indianin miał takie same szanse poznania prawdy jak my dzisiaj? Poznania Chrystusa? Zasad moralnych? Przecież on wychował się w innej religii, w innej kulturze, która uczyła wielu bezbożnych praktyk. Zmierzam do tego: czy Twoim zdaniem wszyscy ludzie mają takie same szanse poznania prawdy i dostąpienia zbawienia? Pytam o to w kontekście naszej dyskusji na temat wolnej woli.
Zastanawia mnie jeszcze jedno. Na pewno zgodzisz się z tym, że życie jest darem. Jesteśmy jednak śmiertelni i umieramy. Bóg jednak daje nam w darze nowe życie, życie wieczne (Jana 17:3, 1 Jana 5:20). Życie wieczne jest w Jezusie Chrystusie, Chrystus jest tym życiem wiecznym. To, że te niemowlęta nie zgrzeszyły, bo jeszcze nie dorosły do wieku, w którym można grzeszyć to nie znaczy, że im się z tego tytułu coś należy. Życie wieczne jest darem, a jest ono w Chrystusie, a do Chrystusa trzeba przyjść. (Mt 11:28)
"Stamtąd poszedł do Betel. Kiedy zaś postępował drogą, mali chłopcy wybiegli z miasta i naśmiewali się z niego wzgardliwie, mówiąc do niego: Przyjdź no, łysku! Przyjdź no, łysku! On zaś odwrócił się, spojrzał na nich i przeklął ich w imię Pańskie. Wówczas wypadły z lasu dwa niedźwiedzie i rozszarpały spośród nich czterdzieści dwoje dzieci. (1 Krl 2:23-24) Co te dzieci mogły rozumieć z tego co robiły? Czy one były świadome tego kim był ów mąż Boży? Wielu dorosłych ludzi popełnia znacznie gorsze rzeczy i kpią z Biblii, Boga, mężów Bożych, ubliżają sługom Pana Jezusa, mordują ich jak to czynił Szaweł z Tarsu (1Kor 15:9) a nawet przymuszał wierzących do bluźnierstwa ! (Dz. 26:11) a potem niektórzy nagle się nawracają. Czyż nie dano im znacznie więcej czasu na nawrócenie co innym? Czy to jest ta wolna wola, że jeden człowiek sto razy odrzuca dobrą nowinę, aż nagle coś w nim pęka i się nawraca podczas gdy ktoś inny tylko jeden raz odrzuca Słowo i ginie.
Biblia ciekawie na to odpowiada:
Albowiem kiedy się one jeszcze nie narodziły ani też nie uczyniły nic dobrego lub złego - aby utrzymało się w mocy Boże postanowienie wybrania,
Oparte nie na uczynkach, lecz na tym, który powołuje - powiedziano jej, że starszy służyć będzie młodszemu,
Jak napisano: Jakuba umiłowałem, a Ezawem wzgardziłem. Cóż tedy powiemy? Czy Bóg jest niesprawiedliwy? Bynajmniej.
Mówi bowiem do Mojżesza: Zmiłuję się, nad kim się zmiłuję, a zlituję się, nad kim się zlituję.
A zatem nie zależy to od woli człowieka ani od jego zabiegów, lecz od zmiłowania Bożego. Mówi bowiem Pismo do faraona: Na to cię wzbudziłem, aby okazać moc swoją na tobie i aby rozsławiono imię moje po całej ziemi. Zaiste więc, nad kim chce, okazuje zmiłowanie, a kogo chce, przywodzi do zatwardziałości.
(Rz. 9:11-18) i dalej: A cóż, jeśli Bóg, chcąc okazać gniew i objawić moc swoją, znosił w wielkiej cierpliwości naczynia gniewu przeznaczone na zagładę,
A uczynił tak, aby objawić bogactwo chwały swojej nad naczyniami zmiłowania, które uprzednio przygotował ku chwale, (wersety 22 i 23). Twoje tłumaczenie czym jest przeznaczenie, a raczej, że go nie ma, jest spójne i logiczne. Ale ten na przykład fragment Biblii inaczej to przedstawia.
Lecz Pan
przywiódł do zatwardziałości serce faraona, tak iż nie wypuścił synów izraelskich ze swego kraju. (II Mojż. 11:10)
Gdzie tu była wolna wola faraona, skoro Pan zatwardził jego serce, to faraon nie miał szans postąpić dobrze.