Dołączył(a): Cz kwi 28, 2011 7:57 pm Posty: 10
|
Witam gościPodczas uczestnictwa w bezowocnej i trochę zbyt kosztownej dla mnie "dyskusji" w jednym z tematów, w którym potraktowano moje uwagi jako puste, wiodące do złego domysły człowieka wyzutego z czci i wiary dla Sprawiedliwego, naszła mnie głębsza refleksja na temat poważnych ograniczeń umysłowych chrześcijańskiej nomenklatury.
Nie myślę, żeby treść tej refleksji mogła przyciągnąć uwagę moich tamtejszych adwersarzy, ale na wypadek, gdyby oczekiwali oni ode mnie odpowiedzi także w tym temacie, proszę, żeby w tym wątku zechcieli bardziej się szanować.
Tutaj więc, tematem NIE JEST - jak tam - Jezusowa przypowieść o głupich i mądrych pannach, gdyż jej wykład jest - jak zrozumiałem - zbyt jasny dla jednych, a zbyt niejasny dla innych, by warto było o tym mówić na Forum bez mimowolnego wszczynania niczemu nie służących awantur. Jest nim natomiast pewien ogólniejszy (mniemam, że łatwiejszy przez to) temat KRYTERIUM SĄDU, POZWALAJĄCEGO WSZYSTKIM WIERZĄCYM NAZYWAĆ RZECZY PO IMIENIU.
Zajrzyjmy więc do tej słynnej przypowieści jedynie, tak... przez "babską ciekawość", i przyjrzyjmy się przez chwilę, orzeczonym tam przez niekwestionowany autorytet Stronga, znaczeniom greckiego przymiotnika, stanowiącego określenie gorszącej wszystkich cechy "mniej wdzięcznych" panien.
Nawet na pierwszy rzut oka, znaczenia pomocne w zrozumieniu natchnionego tekstu nie pozostawiają cienia wątpliwości co do tego, że akurat tutaj, mądrych z głupimi łączy bardzo niewiele, i tych ostatnich wypada trzeźwomyślącej istocie szukać raczej w przykładach najdosadniejszych apostolskich przekleństw (ewentualnie pośród najszpetniejszych przeciwników Jezusowego posłannictwa), aniżeli pośród adresatów wartościowych prorockich czy, ogólniej mówiąc, braterskich napomnień.
Tutaj mamy po prostu coś, co od dawna nazywa się pod naszym niebem szaleństwem, bezmózgowiem, bezbożnością, moralną i duchową znieczulicą, umysłowym otępieniem, żądzą władzy, chciwością oraz sporą ilością poręczniejszych, choć nieco bardziej wulgarnych, więc niestosownych na Forum, określeń.
Trzeba nie mieć zbyt czystego sumienia (lub grzeszyć poważną ignorancją), żeby opierać się tu z przywołaniem skierowanej niegdyś do uczniów glosy:... I spełnia się na nich proroctwo Izajasza, które powiada: Będziecie stale słuchać, a nie będziecie rozumieli; będziecie ustawicznie patrzeć, a nie ujrzycie, Albowiem otępiało serce tego ludu, uszy ich dotknęła głuchota, oczy swe przymrużyli, żeby oczami nie widzieli ani uszami nie słyszeli, i sercem nie rozumieli, i nie nawrócili się, a Ja żebym ich nie uleczył.
Ilekroć natrafiam na tak pruderyjne językowo tłumaczenie jak choćby to w Tysiąclatce, gdzie nie czytamy już - broń Boże! - o głupocie, lecz o nierozsądku, odnoszę wrażenie, jakby cały świat się sprzysiągł, żeby nie czytać Biblii z uwagą, na jaką ten niewielki w końcu wolumin zasługuje.
Wrażenie to potęguje się, gdy człowiek odkrywa, że u źródeł owego z pozoru niewinnego przekłamania stoi umysł twócy teologicznej doktryny (bądź jej namiętnego propagatora), ale ponieważ nie musi być to dla wszystkich oczywiste, nie chcę wątku rozwijać w tym kierunku.
Nie ma wiele złego i haniebnego w niegodziwym uczynku popełnionym w nieświadomości, przez nierozważny, motywowany złośliwym uprzedzeniem osąd. Osąd ten można zmienić, uprzytamniając ofierze kłamstwa konsekwencje jej woli, a nawet - dość rzadko - sprawić, że światło mądrej woli i potężnego poznania wywoła całą duszę do zdrojów, przy których człowieka nie ciągnie już do tęgiego mordobicia, nawet jeśli ma duże bicepsy i dobrą okazję do usprawiedliwionego samoobroną rękoczynu.
Inaczej jednak jest, moim skromnym zdanem, gdy ktoś urąga prawdzie, którą ma przed samym nosem, i jest co najmniej dwóch zgodnych, zrównoważonych i trzeźwych świadków takiego zdarzenia - - dwóch tzw. sprawiedliwych.
Oczywiście, są rzeczy błahe, niewarte fatygi "urzędowej instancji", ale są też takie, od których sprawiedliwego osądu wywinąć się nie jest łatwo, bo na końcu drogi można usłyszeć od Sędziego Izraela:
- Człowieku, widziałeś kunktatorstwo tamtego hultaja, który oszukiwał moje dzieci i kładł na szalę swoje winy bo lepiej wyglądały na jego straganie od Moich zasług? Widziałeś, że jest podły i odbiera Mi chwałę, a upadla i gorszy słabych, zamiast ich wzmacniać i budować? - Widziałem. - A czemuś go, w moim imieniu, nie wskazał innym, nazywając tak, jak na to zasłużył, żeby mogli się od niego odwrócić ci, którym sprzedał swój towar i używki z moim imieniem?
Dobrze jest mieć w zanadrzu dobrą odpowiedź na takie czy podobne dictum...
Niby każdy wierzący to wie, ale w praktyce, chrześcijanom miękną nogi, gdy przychodzi im użyć swej władzy sądu w celu innym niż zbawienny. Zupełnie jakby skreślili ze swych kieszonkowych Biblii wersety o epizodzie z Ananiaszem i Safirą, którzy okłamali zbór i Ducha Świętego, czarnoksiężnikiem, któremu podobały się Pawłowe sztuczki, jakby, paradoksalnie, w dzisiejszym rozchełstanym moralnie świecie, apostolskie cenzurki, z pogardą wskazujące łgarzy, świnie, psy, bałwany i inne wredne kreatury, zostały wyklęte znacznie skuteczniej niż postępki niejednego zborowego s...syna.
Nie mogąc pozbyć się tego nieustającego zdziwienia, doszedłem w końcu do wniosku, że przyczyną tego niedowładu duchowego może być tylko niedostateczne oparcie w prawdzie. Niedostateczne, tzn. niewystarczająco silne, by mogło stanowić gardę na oręż oskarżyciela braci. Tylko człowiek, który dobrze zna prawdę, nie zawaha się użyć udzielonej mu władzy sądu, jeśli naprawdę służy tej władzy, a nie tylko wykorzystuje tytuł do niej.
Trochę to dziwny wniosek, zważywszy, ile wieków upłynęło od wynalazku Gutenberga, i ilu tomów egzegezy doczekały się Pisma, ale nie tak znowu niedorzeczny, jeśli przyjrzeć się dylematom dnia codziennego ludzi deklarujących chrześcijańską wiarę.
Chętnie bym dowiedział się, czy ktoś z Was ma podobne refleksje na ten temat, a jeśli tak, to czy stawia tej "powszechnej chorobie" inną diagnozę. Mam ochotę nawet być trochę przekorny i twierdzić, że im więcej wiadomo o Chrystusie, tym mniej ludzi tak na prawdę Go zna i postępuje zgodnie z tym, co przykazał, ale to próżna chętka - nie mogę i nie chcę tego dowodzić.
Nie oczekuję wielkich grzeczności - proszę tylko bardzo nie cytować tu cudzych opinii, zwłaszcza jakichś ogólnie znanych, współczesnych dostojników, z Wilkersonem włącznie. Interesuje mnie wyłącznie osobiste spojrzenie tutejszych bywalców.
Jeśli ktoś ma do powiedzenia tylko to, że nie podoba mu się mój język, awatar, tudzież, żebym wystrzegał się pychy, zarozumialstwa, starał o odrobinę (!) wyrozumiałości dla bliźnich itp., proszę, żeby nie wypowiadał się w tym wątku, chyba że nie może się powstrzymać, żeby go nie zaśmiecić. Skierowano już do mnie tego typu uwagi i zostaną one rozpatrzone we właściwym czasie.
Chciałbym, żeby było to miejsce na swobodne, ale przemyślane i nienapastliwe wypowiedzi, może na odrobinę lekkiego humoru... ... miejsce dla tych, którzy myślą szybko, a mówią mało. Nie chciałbym jednak wygospodarowywać go jako persona non grata.
Kłaniam się wrogom, pozdrawiam przyjaciół.
_________________ yarr
Ostatnio edytowano Wt maja 03, 2011 7:50 pm przez yarr, łącznie edytowano 2 razy
|
|