kristina napisał(a):
Ernest...ja nie wiem o jakich 4 metodach Ty piszesz ale mnie to miłość Boża doprowadziła do upamiętania.
Napisałem o Czterech Prawach Duchowego Życia - sposobie głoszenia ewangelii opracowanym w 1956 r. przez Billa Brighta, założyciela Campus Crusade for Christ (Ruch Nowego Życia), bardzo mocno rozpowszechnionym w środowisku protestantów ewangelicznych (i nie tylko - katolicy także z niego korzystają). Prezentuje on ewangelię w czterech punktach (nazwanych Prawami Duchowego Życia):
Prawo pierwsze: Bóg Cię kocha i ma wspaniały plan dla Twojego życia,
Prawo drugie: człowiek jest grzeszny i w konsekwencji oddzielony od Boga, dlatego nie może znać ani przeżywać Bożej miłości i planu dla swojego życia,
Prawo trzecie: Jezus Chrystus jest jedynym rozwiązaniem problemu grzechu i winy człowieka. Przez niego może poznać Bożą miłość i plan dla Twojego życia,
Prawo czwarte: Musimy osobiście przyjąć Jezusa Chrystusa jako swojego Pana i Zbawiciela. Wtedy dopiero możemy poznać i przeżywać Bożą miłość i plan dla naszego życiakristina napisał(a):
I każdemu mówię...Bóg Cię kocha i cierpi patrząc,że giniesz.Nawracaj się.
I zdaje się, że o tym właśnie mówi cytowany autor (nazwijmy go szumnie i dla odmiany Kaznodzieją przez duże "K"

). Czy
nieuświadomionemu grzesznikowi powinniśmy mówić: Bóg Cię kocha? Uważam, że nie, i poniżej wyjaśniam dlaczego.
Smok napisał(a):
Jeśli dobrze rozumiem Rzym. 5:6-8, to Jezus umarł za grzesznikow z miłości do... grzeszników. Takie są fakty.
Amen, Smoku! Takie są fakty, a z faktami się nie dyskutuje (co najwyżej można je przyjąć lub odrzucić, prawda?). Bóg kocha
grzesznego człowieka*, pomimo jego grzechu, a śmierć Jezusa na krzyżu jest dowodem tej właśnie miłości.
Smok napisał(a):
Uważam, że mówca się myli sądząc, iż człowiek nieodrodzony zawsze musi podeptać miłość Bożą - wielu ludzi pociąga właśnie to, że Bóg z miłości do nich chce im przebaczyć grzechy i że sam poniósł za te grzechy karę
Tylko pod warunkiem, że ów człowiek będzie już
uświadomiony o swoim grzechu. Tak, wtedy właśnie pociąga go świadomość, że Bóg z miłości do niego, pomimo jego całego zła, chce mu to zło przebaczyć.
Inaczej ma się jednak sprawa z
grzesznikiem nieuświadomionym**. Jak taki człowiek zareaguje na zdanie: "Bóg Cię kocha"? Pozwólcie, że puszczę trochę wodze fantazji - prozy własnej a'la "Wędrówka Pielgrzyma" pokaz nieudolny
Spotykają się Gorliwy Chrześcijanin (GCh) z Grzesznikiem Nieuświadomionym (GN). Ku uciesze GCh i radości wszystkich świętych rozmowa schodzi na jakże upragniony przez GCh temat...
GCh: Wiesz, drogi Grzeszniku, mam dla Ciebie wspaniałą wiadomość (Dobrą Nowinę): Bóg Cię kocha i ma dla Ciebie wspaniały plan!
GN (myśli): Pewnie! Wcale mu się nie dziwię! Trudno nie kochać kogoś takiego jak ja!Przesadzam? Pewnie, że przesadzam. Ale nie sądzicie, że jednak coś w tym jest? Jakie znaczenie dla nieuświadomionego grzesznika ma Boża miłość? Czy naprawdę potrafi docenić to co dla niego Bóg w Chrystusie uczynił? Chyba nie za bardzo....
Zwiastowanie ewangelii w stylu Czterech Praw Duchowego Życia (czyli "Bóg Cię kocha") bardzo mocna spłyca znaczenie grzechu i winy człowieka. Zostaje on sprowadzony (grzech, nie człowiek) do pewnego problemu, przeszkody w nawiązaniu dobrej relacji z Bogiem, by fajne życie przeżyć, a i wieczności doświadczyć. Grzech rzeczywiście zniszczył naszą relację z Bogiem, ale nie tylko. Grzech to problem o wiele poważniejszy. Grzech, rzekłbym, to problem ... nomen omen ... śmiertelny.
Jeżeli grzech jest przedstawiany tylko jako problem zaburzenia relacji z Bogiem, to i nawrócenia mogą być (i często są) zgoła powierzchowne. Człowiek nie ucieka do Boga na kolanach, jako skruszony, zasługujący jedynie na potępienie grzesznik, błagający o litość i miłosierdzie, ale przychodzi często z podniesioną głową. Niestety, jaki grzech, takie nawrócenia
Powinniśmy mówić o Bożej miłości do grzesznego człowieka, bo tak naucza Biblia (fakt). Pytanie tylko komu i w którym momencie? Uważam, że mówienie nieuświadomionemu grzesznikowi "Bóg Cię kocha" jest błędem, wprowadza zamieszanie i czyni mu duchową krzywdę. Co innego z człowiekiem świadomym swojego stanu - o tak, tamu jak najwięcej o Bożej miłości (ale prawdziwej, tej bez lukru

)
Jestem przekonany, że nieuświadomionemu grzesznikowi należy przede wszystkim mówić o całej grzeszności grzechu, aby z Boża pomocą dotarło do niego, że jest kłamcą, oszustem, cudzołożnikiem itd i że tacy "Królestwa Bożego nie odziedziczą"(potępienie). Dopiero wtedy powinien usłyszeć: "pomimo tego, Bóg Cię kocha i nie chce byś ginął, dlatego posłał Jezusa by za Ciebie umarł". Jakże inaczej uświadomiony już grzesznik odbierze miłość Boga do niego! Nie sądzicie?
*świadomie nie używam wyrażenia "Bóg kocha grzesznika", dlatego że niesie to dla mnie pewną implikację akceptowania przez Boga grzechu - ale to tylko takie moje małe "zboczenie" zawodowe
**grzesznik nieuświadomiony - człowiek nie mający świadomości swojej grzeszności i swojego z tego powodu stanu przed Bogiem; człowiek, który myśli o sobie co najwyżej: "nie jestem znowu taki zły, nikogo przecież nie zabiłem" (definicja moja własna, acz niedoskonała)