Kristina pytała mnie kiedy byłam przychylna lekom z przekonania? Ano wtedy, gdy nałykałam się psychologii na studiach, a w zborze wciągnięto dużą grupę wierzących do Warsztatów Pomocy Terapeutycznej. Cały czas dobrze było wierzyć, że psychologia i psychiatria to mogą być "dobre narzędzia" w ręku odrodzonych ludzi.
Zastanawiałam się, czy pisać o swoim "doświadczeniu"? Nie powinno jednak "osobiste doświadczenie" mieć znaczenia na czyjeś biblijne zdanie na temat życia człowieka [jego własne doświadczenia, wykształcenie medyczne lub farmaceutyczne]. Wystarczy kochać Boga i odnosić się do tego, co JEST w BIBLII. Czyli co Bóg objawia jako ogólne zasady o Sobie jako standardzie świętości, o naturze człowieka, o konsekwencjach skażenia i śmierci jaką sprowadza na człowieka grzech gdy pojawia się w czyimś życiu. O tym co jest możliwe i kiedy, z jakiego ducha. Dlatego nie będę się do tego odnosić, z różnych powodów, także żeby "udowadniać" że dopiero jak spełnię jakieś warunki, to mogę mieć zdanie w tym temacie.
Nie piszę o takich symptomach nazywanych "depresją", które są wywołane wtórnie przez podanie leków na inny narząd, bo nie tego dotyczy temat.
Zakładam, że rozmawiamy jako odrodzeni i jako tacy mamy także mówić jak Słowo Boże wszędzie tam, gdzie można zobaczyć że mówi ono do nas.
Zmieniał mi się punkt widzenia i na razie widzę depresję tak, że pewne objawy są w części duchowej człowieka [dusza/umysł/serce, czy jak to nazwać?]. Tam jest ich siedlisko. I mogą być tylko tam. A to co widać w fizjologii to "naturalna" reakcja biochemiczna pochodząca z mózgu. Mózg [wprawiony w pewien stan] powoduje produkcję pewnych "chemicznych związków", pojawia się następnie fizjologiczna reakcja organizmu na chemię, którą steruje... stan ducha,umysł [są to np. kołatanie serca, nerwobóle, biegunki, torsje, pocenie, moczenie, drętwienie i inne]. Konkretne symptomy zestawiłam niżej.
Ja rozumiem "depresję" tak, że uznaje się przy niej, że różne objawy mają różne nasilenie. I czasami widać tylko te fizjologiczne reakcje, a czasami już i emocje, wola, motywacje ujawniaja się intensywnie tak, że są "poza kontrolą człowieka". Jedni nic z tym nie robią, bo potrafią z tym funkcjonować jeśli to tylko fizjologia, albo myśli natrętne, to je "rozpędzą" i będą mieli taki nawyk [widzę zachętę do takiej postawy w NT, i rozumiem że są to zalecenia żeby nie dopuścić w sobie do intensyfikacji pewnych stanów w myślach i działaniu]. Inni tak nie potrafią [bo się dali źle nauczyć o sobie i o tych złych rzeczach, które nie powinny im się przydarzać -uczą się tego od dzieciństwa, albo z innych powodów o których też niżej]. A jak im się wyjaśni, że to nienormalne w ogóle, to dają się poprowadzić w terapii chemicznej. Nawet, jeśli pewne symptomy są jeszcze na poziomie biblijnego przedstawienia jako np. "doświadczania przeciwności".
W tej sytuacji, gdy widać już na zewnątrz intensywność wyłączenia umysłu/rozumu to człowiek już nie jest w stanie nad tym zapanować. Moim zdaniem coś zostało przeoczone wcześniej.J a nauczyłam się mieć taką postawę, że jak coś dzieje się dziwnego zdrowotnie, to oprócz poszukania diagnozy narządowej pytam Boga, czy chce mi coś powiedzieć w ten sposób? Nie zamierzam ignorować takiej możliwości, skoro czytam w Piśmie, że jak JHWH chce coś człowiekowi pokazać, to dopuszcza na człowieka pewien stan. Dlatego i tek potrzeba diagnozy narządowej, bo może nawala nam tarczyca, albo treba przewartościować tryb życia: mamy złą dietę, brak włąściwego odpoczynku - o tym też jest w Biblii, takie "porządne życie" jak Bóg przykazał.
"Atak demoniczny" na odrodzonego jest możliwy, gdy wcześniej wychodzi spod posłuszeństwa JHWH [1 Jana 5:16-21] i trwa w tym grzechu świadomie zatwardziwszy się na głos Ducha Świętego, praktyki duchowe które uprawiamy, a które są okultystyczne. Fałszywym Bogiem którego mamy się strzec jest też nasze ego, nasza wola nie Boga, nasze potrzeby nie Boży plan dla nas, "Fałszywy Jezus" - czyli bóg który jest tylko miłością bezwarunkową bez względu na to jak bardzo człowiek żyje dla siebie samego, temu bogu to nie przeszkadza, bo nawet z miłości umarł za wartościowego człowieka...i dał w Biblii obietnice, którymi możemy się modlić, żeby nam błogosławił, żeby nas wysłuchał, żeby coś tam coś tam - takie wykrzywienie ewangelii, a niby te niektóre zwroty też są w Biblii. Można wtedy przyjrzeć się kiedy i przez co atak demoniczny nastąpił i co dało mu podstawy.
W Piśmie czytam, że pojawi się taka praktyka której ludzie nie będą się chcieli wyrzec [z greckiego] "farmakeia" [mowa jest o tym w Galacjan 5:20 pod słowem "czary" i też w Obj 9:21; 18:23], "farmakeus" [Obj. 21:8], "farmakos" [Obj. 22:15]. To zła praktyka polegająca na przyjmowaniu lub podawaniu [obojętnie jak: doustnie, wziewnie lub przez krew] wyselekcjonowanej substancji chemicznej oddziałującej na stan człowieka w sposób odurzający, zapewniający pożądany stan [duchowy]. Takie daiałanie mają różne produkty: zioła, narkotyki, papierosy, także niektóre leki. Które to leki i jak oddziałują na stan umysłu, można sprawdzić. Jeśli jednak nie ma możliwości bezpiecznego odstawienia ich z dnia na dzień, a nie są podtrzymującymi prawidłową pracę narządu/narządów, to jakże je sklasyfikować? Zastanawiające, nie prawda? Jeśli uważamy, że coś, co zaleca Pismo jest zwykłym podaniem leku, to na co on ma działać? Gdzie lokalizujemy lęk, w jakim narządzie? Czy wyeliminowanie "kołatania serca", "ucisku w mostku", uczucia duszności" eliminuje lęk? Są też uzależnienia poza chemiczny przyzwyczajeniem organizmu. Mianowicie "emocjonalne", umysłowo nie wyobrażamy sobie możlwiości funkcjonowania bez leku, a na samą myśl o odstawieniu, albo po odstawieniu ...pojawiają się niektóre symptomy nazywane "depresją"...
Jan Guńka, który ma długą usługę w tym temacie i rozpoznanie duchowe, zwykł ustalać, czy osoba jest w ogóle odrodzona, a jeśli była to zadawać takie pytanie: "a gdzieżeś ty łaził i cóżeś ty robił?". Atak demoniczny żeby opanować wolę i umysł człowieka odrodzonego nie bierze się z nikąd. W Biblii jest napisane, że to przychodzi na człowieka wraz z pewnymi praktykami, nieposłuszeństwem JHWH. Można nie rozpoznawać grzechu... I wtedy jeśli ktoś przychodzi po pomoc i jej chce od JHWH, to trzeba ustalić, czy narodził się na nowo. Nie jest to łątwe, bo już na tym etapie ludzie się obrażają. Ale trzeba wiedzieć jak pomóc komuś skonfrontować się z rzeczywistością biblijnie- czy w ogóle narodził się na nowo, czy jeszcze nie i nie należy do JHWH. Czy było widać, słychać i czuć zmianę i nowe życie.
A jeśli jest odrodzony, to w co wszedł: jaka praktyka modlitewnego okultyzmu i czarów [pod tymi pojęciami rozumiem wszystko to, co człowiek czyniąc, wierzy że ma moc zmieniać rzeczywistość realną lub duchową]. Taka postawa wymaga pokuty, odcięcia się od tego, bo to jest wchodzenie w nie swoje kompetencje - zawsze to suwerenny JHWH czyni jeśli wie że to słuszne i zgodne z Jego wolą.
Biblijny Saul jest sztandarowym przykłądem kursideł z "psychologii chrześcijańskiej". Według mnie widać u niego tylko polarność nastrojów, czyli ich biegunowo sprzeczne wahania [od euforii po rezygnację z agresją]. Saul nie kochał JHWH, tylko siebie [zazdrościł, knuł, bał się co ludzie powiedzą, miał obsesję]. Więc jako przykład, to jest po stronie nie odrodzonych, albo ogólnie takich któzy zgrzeszyli przeciw JHWH. Podobnież pewna straszna intensywność zaburzeń lękowych i paraliżujących wolę jest opisana jako konsekwencja grzechu w Kapłańskiej 26:36-37, Powtórzonego Prawa 28:28, Hioba 33:14-30, Psalmie 32 i w Przypowiesciach 28:1. Ale "oto Bóg jest potężny, lecz nikim nie gardzi..." [Hi 36:5] Dlatego mamy do Niego przychodzić w każdym utrapieniu, albo pomóc innym, którzy decydują, że chcą biblijnie.
Zastanawiałam się też nad przykładem Eliasza [1 Król. 19:4-7]. Kiedy zgrzeszył? Możliwe że to zwątpienie i strach przed Izebel były jego grzechem, na swoje usprawiedliwienie miał to, że wylał przed JHWH swoje serce o tym. U Eliasza pewne objawy są widoczne w motywacjach i woli, ale nie są tak intensywne, poza tym był wiernym sługą i Pan posłał do niego pomoc [anioła, który kazał mu się ruszyć i wykonać podstawowe czynności życiowe: zjeść posiłek]. Eliasz miał dość woli żeby w tym posłuchać wysłannika JHWH, a potem Eliasz opowiedział Panu wszystko uczciwie, gdy Pan go pytał.
Takie mam rozważania o sugestiach, które widzę w Biblii na pewną kumulację symptomów według dzisiejszych klasyfikacji i odmian "depresji". Jest jeszcze jedna zwodnicza sprawa współcześnie. Stan duszy, czy umysłu jest subiektywny, nie da się go mierzyć, badać ani leczyć, bo w którym miejscu ten "narząd" [dusza lub umysł] są ulokowane w organizmie? Czy zawsze jest grzech? Jeśli uznać za wskazówkę pewne grupy symptomów rozrzucone po Biblii, to tak... Bo są czegoś wynikiem, albo co ma na celu pojawienie się ich jako mniej intensywnych jeszcze? Może trzeba jak najszybciej, zanim się nasilą pokutować i wrócić do pierwszej miłości, kłaść sobie celowo do rozumu to co Boże w treści [rezygnując też z tego, co złe w treści], co przynosi pokrzepienie [Kol 3:1-3, Flp 4:8, 2 Kor 10:5b i inne]
"Bo Słowo Boże jest żywe i skuteczne, ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić zamiary i myśli serca; (13) i nie ma stworzenia, które by się mogło ukryć przed nim, przeciwnie, wszystko jest obnażone i odsłonięte przed oczami tego, przed którym musimy zdać sprawę. (14) Mając więc wielkiego arcykapłana, który przeszedł przez niebiosa, Jezusa, Syna Bożego, trzymajmy się mocno wyznania. (15) Nie mamy bowiem arcykapłana, który by nie mógł współczuć ze słabościami naszymi, lecz doświadczonego we wszystkim, podobnie jak my, z wyjątkiem grzechu. (16) Przystąpmy tedy z ufną odwagą do tronu łaski, abyśmy dostąpili miłosierdzia i znaleźli łaskę ku pomocy w stosownej porze." [Hbr 4:12-16]
________________________________________________________
Do polemizujących z moim zrozumieniem.
Ludzie wierzą, że zespół pewnych symptomów to choroba nazywana "depresją". Jakiego więc narządu? Umysłu? Gdzie i czym konkretnie ten umysł jest? Woli, chęci życia - gdzie jest narząd odpowiadający za nie? Czy pocenie się dłoni należy leczyć talkiem, czy wyrównać jakiś hormon i tak wyeliminujemy przyczynę nienormalnego objawu -strach? Czy należy leczyć [eliminowac] farmakologicznie inne objawy fizjologiczne, bo są okołonarządawe? I tak leczymy stan intensywności, niekontrolowanie i nasilenie symptomów wegetatywnych [fizjologicznych]. Natomiast wyłączamy jedynie albo wygłuszamy odczucia, które i tak są [są przyczyną wywołującą symptomy]. Jakiego narządu dotyczy problem adaptacyjny związany z pojawianiem się określonej fizjologicznej reakcji? Mózgu i UN [Układ Nerwowy]? Gdzie jest zlokalizowany lęk napędzający mózg do produkcji biochemicznej aż do całkowitego wycieńczenia całego ustroju? W jakim narządzie zlokalizowane są myśli samobójcze, urojenia? W mózgu? To sam mózg ma wolę żyć lub nie? Kto wyznacza człwoekowi długość życia? Mózg i UN odpowiadają na "nakręcenie" nimi i dopiero wtedy sterują biochemią organizmu. Ich "nakręcanie" można nawet sztucznie wywołać.
Jako widoczne "nieprawidłowe reakcje" te symptomy "depresji" mogą być epizodyczne [przez różnie dlugi czas], nasilone, nawracające [wymienię i scharakteryzuję je ogólnie]:
objawy somatyczne: spadek libido, zaburzenia snu (bezsennośi, budzenie się w nocy, nadmiernej senności w ciągu dnia i nocy, utrata apetytu, spadek lub przyrost masy ciała, zaburzenia miesiączkowania, bóle głowy, karku, potylicy („opasujące bóle głowy” jak kask), zaparcia, biegunki, wysychanie błon śluzowych (suchość w jamie ustnej, suche i piekące oczy).
obniżenie nastroju: stały smutek, przygnębienie, brak odczuwania radości, szczęścia, satysfakcji, wdzięczności, własnej bezwartościowości, winy, autoagresja, intensywne myślenie o swojej śmierci i samobójstwie i próby samobójcze; towarzyszą też temu urojenia i omamy (halucynacje: wzrokowe, słuchowe, dotykowe, smakowe, węchowe), często także zniecierpliwienie, rozdrażnienie, gniew; zaburzenia funkcjonowania w grupie społecznej (rodzinie, miejscu pracy) lub całkowity brak kontaktu z otoczeniem
osłabienie tempa procesów myślowych i ruchowych: widoczne jak spowolnieniem tempa myślenia i kojarzenia, reagowania, bezruchu, osłabienie pamięci, lub nadmierne orzywienie, pobudzenie [często nieadekwatne do sytuacji] , mogą być naprzemienne ożywienie z wycofaniem; manie.
lęk: to objaw stały [objawiający się w natężeniu różnie do ataków paniki], uczucie jego towarzyszy przez cały czas
Kto jeszcze twierdzi, że w Biblii nie ma nic o tych objawach, to polecam powrót do czytania Biblii. Bo jeśli ktoś twierdzi, że zna objawy [nazywane dzisiaj "depresją" przez psychologów/psychiatrów], a nie lokalizuje ich w Piśmie - to albo jednak nie zna dobrze Biblii, albo nie zna objawów "depresji", albo przestał przystawiać pewne stany ludzkie do właściwego zwierciadła i punktu odniesienia jakim jest Słowo Boże.
Nie trzeba dawać się wmanipulowywać we współczesne trendy nazewnictwa dla zestawów symptomów, uznawanie za chorobę. Dla mnie to nie podlega dyskusji, że o tych symptomach jest napisane, albo jako o efekcie grzechu, albo jako o owocach przeciwnych do Ducha Świętego. A o tym, że nie ma w Biblii nazwy "depresja", albo "choroba" [chyba że jako ciążenie ku nieprawości] dla podanych symptomów, to tylko dzięki JHWH jest wskazówka jak je traktować.
Trzeba ludziom mieć odwagę powiedzieć czym jest psychologia i psychiatria i jako "nauki" na czym manipulują przy tej np. "depresji", co tak naprawdę oferują [choroba umysłowa gdzie jest zlokalizowania narządowo - czym jest umysł według Biblii?]. Nawet jeśli psychologię czy psychiatrię robią chrześcijanie i niektóre punkty nazewnictwa nachodzą na siebie z Biblią, to nie trzeba chwytać się podróbek przewartościowujących Bożą prawdę o pewnych stanach człowieka.
Widzę, że współpracować można z tymi, którzy chcą w zgodzie z JHWH, nawet jeśli to trwa, to chcą. Nawet Bóg współdziała ku dobremu nie z każdym, ale z tymi, któzy Boga miłują [Rz 8:28] i mają bojaźń przed Nim [Dz 10:35]. Z tych wersetów wynika nawet, że to do odrodzonych było, czy nie? Nie można bać się jasno wyjaśńiać biblijnej nauki i potrzeby upamiętania się i odrodzenia, albo pokutowania z tego, co usidliło w tę "depresję", albo biblijniej: wywołąło taki stan o jakim czytamy w Biblii, że nie jest właściwy. Tu jest już pomoc od JHWH. Ja tak na to patrzę, że trzeba zacząć od pomocy przy podaniu całej ewangelii albo wyznaniu i pokutowaniu z grzechu, zwróceniu się ku JHWH, do Niego wołaniu, Jemu ufaniu. O tym jest mowa w zachęcie jak traktować niedogodności egzystencjalnych same w sobie [dość słuszna recepta na właściwą postawę ZAWSZE, czyli w każdych okolicznościach - 1P 4:12-19, Ps 62:9, Lm 2:19, Jan 15:4-6], żeby nie poddać się ich przeraźliwości [uczymy się różnego patrzenia przez przyswojenie w umysł, że nam się należy, mamy prawo itp - już od dziecka nasze ego ładowane jest treściami, które nas okłamują i uczą nie-Bożego patrzenia na człowieka] i nie zapędzić się w stan koncentrowania na dyskomforcie, braku, w którym się pogrążymy bez możliwości wyjścia, a bywa że od tego się zaczyna i to jest grzech. Albo w taki stan o jakim mowa w Hebr 12:12-15. Jako współczujący i pełni troski o braci będących w takiej potrzebie mamy potem możliwość towarzyszenia im ciągle jeśli mają wolę i to zgłaszają, przez wspólne spędzanie czasu na modlitwie i czytaniu Słowa, byciu ze sobą. Nie jestem też zwolenniczką podawania wszystkiego "na talerzu". Jak przy Eliaszu, chcesz do końca być wiernym JHWH, to wstań i zrób minimum jakie każdy może zrobić, żeby żyć. Jak nie możesz, to wołąj do Pana o pomoc. My możemy na początku pomóc i przywieźć jedzenie, możemy nawet pojechać na początku do takiej osoby jeśli nie jest w stanie przyjechać do nas, ale nie wlejemy jej tej woli decyzyjnej do zwróćenia się w Bożą stronę. Pan prowadzi w tym, co widzimy w Biblii. Np. w tym jak Pan schylił się nad Eliaszem "w depresji", jego grzechem było poddanie się uczuciowi strachu [a to jedyny chyba przypadek w ST, człowieka który położył się z dnia na dzień, nie chciał wstać i życzył sobie końca swego stanu-śmierci, po naszemu: był w depresji, ale był sprawiedliwy z wiary przed JHWH]. Był jeszcze Dawid po grzechu [w Ps.32 to widać], że potem był jak bez życia i miał pragnienie zmiany - pokutował, wołął do JHWH i Jemu zaufał, od Niego dostał pomoc. W NT jest nauka jak mieć pokój z Bogiem, jak możliwe jest kochać współbraci i jak właściwie żyć jako odrodzeni wolni w Chrystusie ludzie - co możliwe jest dzięki łasce i wspóldziałąniu z JHWH, Jego mocą i pomocą, dzięki włąściwej i trwałej relacji z JHWH. Trzeba samemu mieć to Słowo żywe w umyśle, to Pan w tym prowadzi. Ale bez zrozumienia i przyzwolenia człowieka w "depresji" nic nie zrobimy. Bóg zrobił wszystko, ruch należy do czlwoieka, ale nie na zasadzie "zrobię wszystko" byle poczuć się dobrze/normalnie...bo to nieszczery interes, chociaż miłosierny JHWH wysłuchuje i takiego wołania o pomoc, tylko że nie ma trwałej zmiany i gwarancji na nią, to wtedy Boża pomoc przy uciążliwym epizodzie moży być jak "aspiryna", doraźnie i czasowo.
W ciszy i zaufaniu [do Boga] jest moc człowieka każdego. Bez Jezusa nic nie możemy. To uniwersalna prawda o człowieku dla kazdego [bo albo potrzebuje ktoś odrodzenia, albo nawrócenia - chociażby z grzechu braku żywej relacji z JHWH, grzechu nieprzebaczenia, grzechu braku wdzięczności wyrażanej głośno i szczerze JHWH]. Ale co chcą osiągnąć ludzie któzy proszą o pomoc? To trzeba im realnie przedstawić, będą moze nadal funkcjonować z odczuciami braku, ale może zobaczą że nie mamy obietnicy zaspokojenia każdej potrzeby i posiadanie tych wybujałych potrzeb nie będzie ich sidliło, napędzało poszukiwania, aż do pożądania [niektórzy to nawet nazywają że Bóg wkłada w nich usilne pragnienie czegoś...]. Stając się przyjacielem świata stajemy się nieprzyjaciółmi Boga [Jk 4:4] - to grzech, to owoc z ciała, więc przynosi w konsekwencji skażenie [Gal 6:8], bo tak to działa, a jakie skażenie [mowa o tym wcześniej w Gal 5:1.13 o poddawaniu się niewoli i pobłażaniu sobie, aż do wersetu 21]. Natomiast ciekawa jest sugestia, że naturalnie [normalnie] to człowiek żywi i pielęgnuje własne ciało i nie ma go w nienawiści [Ef 5:29]. Dla mnie w Biblii jest dużo na ten temat, symptomy nazywane "depresją" można zlokalizować w Biblii, naukę jak się do nich odnieść też można wyciągnąć z Biblii.
Zaczynając od wstępnych sytuacji, gdzie nie właściwie lokujemy siebie. Można nauczyć się obywać, umartwiać, nie mieć i żyć z brakiem czegoś, czekać, odczuwać dyskomfort ale po Bożemu, jeśli ktoś wytrwa osobiście przy Bogu [dlatego wspomniałam też o dzieciach i tym czego je uczymy o nich samych: biblijnej nauki o człowieku czy humanistycznej]. "Mamy zaś ten skarb w naczyniach glinianych, aby się okazało, że moc, która wszystko przewyższa, jest z Boga, a nie z nas. Zewsząd uciskani, nie jesteśmy jednak pognębieni, zakłopotani, ale nie zrozpaczeni, prześladowani, ale nie opuszczeni, powaleni, ale nie pokonani" [2 Kor 4:7-9]
_________________ 5775 "Ilu więc nas jest doskonałych, tak myślmy. A jeśli o czymś inaczej myślicie, i to wam Bóg objawi. Jednak w tym, do czego doszliśmy postępujmy według jednej miary i to samo myślmy"(Flp 3:15-16 Uwspółcześniona BG, wyd. Wrota Nadziei) Welcome to Elijahnet!"NA WIEKI JHWH SŁOWO TWOJE TRWALE ZASIADŁO W NIEBIOSACH" [interlinia Ps.119:89]
|