www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Pt maja 16, 2025 11:37 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 519 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20 ... 35  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 2:01 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 14, 2005 3:58 pm
Posty: 339
jartur napisał(a):
...maz jako glowa ma milowac swoja zone jak Chrystus umilowal kosciol, nie ma tu miejsca na jakies zauroczenia i ekstatyczne emocje..

Tak na zimno, rozsadkowo tylko?
Kochać to znaczy pojąć decyzje bo spełnia kryteria i dobrze gotuje? :wink:
Kocham cię ale bez emocji, zauroczenia i ekscytacji. Nie widze w tobie piekan, nie pragnę cię ale cię kocham.
Rety! :shock:
Nie znam kobiety która liczy na taką miłość ze strony męża.
W Biblii jest taka księga która sie nazywa "Piesni nad piesniami".
O czym ona mówi twoim zdaniem?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 2:03 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
z tych trzebiencow to Bog najczescie obdarowuje wdowy lub wdowcow a nie panny.. kawelera to juz predzej, bo jego glowa jest Chrystus.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 3:51 pm 
Offline

Dołączył(a): Pn kwi 25, 2005 9:59 am
Posty: 281
jartur napisał(a):
z tych trzebiencow to Bog najczescie obdarowuje wdowy lub wdowcow a nie panny.. kawelera to juz predzej, bo jego glowa jest Chrystus.


Aha - a kto jest głową panny?

_________________
Nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 5:51 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
moze jej mama..? :-)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 5:57 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Bea nic nie mowilem o zimnie i rozsadkowosci wiec dlaczego tak uwazasz...
ja kobiete moge kochac jak widze ze chce zblizac sie do Pana Jezusa i On jest dla niej na pierwszym miejscu w milosci, potem ja, tak to widze...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 6:07 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So maja 14, 2005 3:58 pm
Posty: 339
jartur napisał(a):
Bea nic nie mowilem o zimnie i rozsadkowosci wiec dlaczego tak uwazasz...

napisałaeś
jartur napisał(a):
nie ma tu miejsca na jakies zauroczenia i ekstatyczne emocje

Bez zauroczenia i emocji małżeństwo, to jak dla mojego ucha brzmi zimno i rozsądnie tak że aż boli :?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 6:46 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 30, 2005 8:48 pm
Posty: 16
Lokalizacja: Sewastopol, Krym
Kesja napisał(a):
26milko napisałaś:"Kesjo, tak, był to dla mnie problem, tak jak dziś to rozumiem, wynikający właśnie z egoizmu i skłonności do użalania się nad sobą." Czy mogłabyś mi coś więcej na ten temat napisać.




"Kesjo, tak, był to dla mnie problem, tak jak dziś to rozumiem, wynikający właśnie z egoizmu i skłonności do użalania się nad sobą." Czy mogłabyś mi coś więcej na ten temat napisać.

Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż może je poznać?
Jak to ze mną było...? Egoizm i zarozumialastwo „wyssałam z mlekiem matki”, bo byłam od najmłodszych lat traktowana jako wyjątkowa, super zdolna itp.(rodzina tzw. „wierząca”, kościół zielonoświątkowy) W wieku lat 17:00 trafiłam do kościoła Ruchu Wiary, po okresie „punkowania”
i depresji. Porzuciłam z ochotą grzechy typu picie, palenie i inne „grubsze”, były też i inne owoce nawrócenia, zmiany w mojej duszy (np. z babochłopa Pan Bóg zrobił mnie kobietą i przestałam się tego wstydzić.)
Radośnie przyjmowałam wszystko jak leci, zachwycona tym, że Pan Jezus wyrwał mnie z bagna i dna – przecież przez usługę tych ludzi! Wszystkie typowe „prawdy wiary”, że w Chrystusie wszystko mam, że jeśli tylko poznam wolę Boża w danej kwestii, uwierzę i nie dam się zepchnąć z tego stanowiska, to otrzymam to, choćby okoliczności wyglądały kiepsko i wszystko mówiło że jest wręcz odwrotnie. Poza tym różne siostry, które dopiero co się zaręczyły, opowiadały jak to już wcześniej wiedziały kogo Pan Bóg ma dla nich, choć jeszcze nic na to nie wskazywało, jak to się wytwale modliły, wierzyły - no i stało się! To rozbudzało u wielu osób, także u mnie niezdrowy „pęd ku zamążpójściu”, które miało być oczywiście „tylko za tego kogo Bóg przeznaczył” ale w sosie „wypełnienia planu dla MOJEGO życia, realizacji MOJEGO potencjału, stopnia na drabinie MOJEGO rozwoju, drogi do MOJEGO szczęścia. Nie było natomiast (no bo skąd) wezwania do czujności i do uświęcenia (była za to nauka, że skoro już mamy nowe serce, to tylko wystarczy dośc mocno wierzyć, i sama doskonałość przez nas się przejawi), ani nauki o zaparciu się siebie i niesieniu krzyża.
Z przykrością muszę powiedzieć, ze u mnie po początkowym okresie pozytywnych zmian, nastąpił proces duchowego obumierania. Nie chcę za bardzo się rozpisywać o wszystkim a tylko skoncentrować na sprawie małżeństwa (Nie wiem, czy mi się to udaje?). Wyrosłe na tym gruncie wybujałe oczekiwania, połączone z wewnętrznym przekonaniem o własnej wyjątkowości, (wtedy sobie nie zdawałam sprawy, że mam za wysokie o sobie mniemanie) doprowadziły do tego, ze pojawiło się u mnie „objawienie”, że będę żoną pastora, wówczas jeszcze kawalera. Trwało to rok, zanim mu się „oświadczyłam” i dowiedziałam się że to nieprawda, bo on nic podobnego od Boga nie usłyszał.
Potem było jeszcze z dziesięć lat, zanim spotkaliśmy się z moim mężem. Ale ja ci tu historię mego życia opowiadam, a chyba nie o to chodziło. No, po prostu, w tym całym okresie były takie dni, tygodnie, miesiące, gdy mi się bardziej chciało „za mąż” niż kiedy indziej. Wtedy potrafiłam modlić się, żaląc się Bogu jak to jest mi źle, i jak bardzo chcę, zeby JUŻ, JUŻ dał mi męża, bo jestem taka biedniutka, zapłakiwałam się i często kończyło się to złością na Boga, że ja się tak pilnie modlę, a nic się nie dzieje. Że skoro już mnie uleczył i sprawił, że stałam się „kobieca” i cieszę się z tego, że jestem kobietą, to teraz powinien szybko dać mi mężą, bo przecież wyraźnie czuję, że nie jestem stworzona do samotności. Zaś kiedy zaczęłam żyć w świecie, i robić co mi się podobało, to już całkiem „wzięłam sprawy w swoje ręce” - skutki były opłakane.
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że warto czekać na to, lub tego, którego ma Pan Bóg, choćby nie wiem jak długo. Ale... czekać tak, jakby się nie czekało... Mojego kochanego „Głowa” poznałam przy okazji wspólnego usługiwania (tłumaczyłam). W ogóle wtedy to już coraz więcej angażowałam się w różne posługi w kościele i nie tylko. Myśle, że to jest najlepszy sposób radzenia sobie z samotnością, poprzez poświęcanie wolnego czasu na pomaganie innym (przy dzieciach, opiece nad starszymi, chorymi). Poza oczywiście modlitwą i przyjmowaniem Bożej prawdy „przemienianiem umysłu”, jak nazywa to Biblia. Bo różne fałsze (np. że coś się nam należy natychmiast od Boga, lub - że tracimy najpiękniejsze lata, pozostając niezamężnymi), jeśli ich nie wykorzeniać, nie konfrontować z prawdą, potrafią człowieka zdołować, a w najgorszym razie doprowadzić do grzechu. Kesjo, modlę się za ciebie, że Pan Bóg dał ci pokój i zadowolenie z tego stanu, w jakim jesteś teraz, a jeśli taka Jego wola, dał Cię za żonę jakiemuś bogobojnemu meżowi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 6:50 pm 
Offline

Dołączył(a): So kwi 30, 2005 8:48 pm
Posty: 16
Lokalizacja: Sewastopol, Krym
Kesja napisał(a):
26milko napisałaś:"Kesjo, tak, był to dla mnie problem, tak jak dziś to rozumiem, wynikający właśnie z egoizmu i skłonności do użalania się nad sobą." Czy mogłabyś mi coś więcej na ten temat napisać.



"Kesjo, tak, był to dla mnie problem, tak jak dziś to rozumiem, wynikający właśnie z egoizmu i skłonności do użalania się nad sobą." Czy mogłabyś mi coś więcej na ten temat napisać.

Podstępne jest serce, bardziej niż wszystko inne, i zepsute, któż może je poznać?
Jak to ze mną było...? Egoizm i zarozumialastwo „wyssałam z mlekiem matki”, bo byłam od najmłodszych lat traktowana jako wyjątkowa, super zdolna itp.(rodzina tzw. „wierząca”, kościół zielonoświątkowy) W wieku lat 17:00 trafiłam do kościoła Ruchu Wiary, po okresie „punkowania”
i depresji. Porzuciłam z ochotą grzechy typu picie, palenie i inne „grubsze”, były też i inne owoce nawrócenia, zmiany w mojej duszy (np. z babochłopa Pan Bóg zrobił mnie kobietą i przestałam się tego wstydzić.)
Radośnie przyjmowałam wszystko jak leci, zachwycona tym, że Pan Jezus wyrwał mnie z bagna i dna – przecież przez usługę tych ludzi! Wszystkie typowe „prawdy wiary”, że w Chrystusie wszystko mam, że jeśli tylko poznam wolę Boża w danej kwestii, uwierzę i nie dam się zepchnąć z tego stanowiska, to otrzymam to, choćby okoliczności wyglądały kiepsko i wszystko mówiło że jest wręcz odwrotnie. Poza tym różne siostry, które dopiero co się zaręczyły, opowiadały jak to już wcześniej wiedziały kogo Pan Bóg ma dla nich, choć jeszcze nic na to nie wskazywało, jak to się wytwale modliły, wierzyły - no i stało się! To rozbudzało u wielu osób, także u mnie niezdrowy „pęd ku zamążpójściu”, które miało być oczywiście „tylko za tego kogo Bóg przeznaczył” ale w sosie „wypełnienia planu dla MOJEGO życia, realizacji MOJEGO potencjału, stopnia na drabinie MOJEGO rozwoju, drogi do MOJEGO szczęścia. Nie było natomiast (no bo skąd) wezwania do czujności i do uświęcenia (była za to nauka, że skoro już mamy nowe serce, to tylko wystarczy dośc mocno wierzyć, i sama doskonałość przez nas się przejawi), ani nauki o zaparciu się siebie i niesieniu krzyża.
Z przykrością muszę powiedzieć, ze u mnie po początkowym okresie pozytywnych zmian, nastąpił proces duchowego obumierania. Nie chcę za bardzo się rozpisywać o wszystkim a tylko skoncentrować na sprawie małżeństwa (Nie wiem, czy mi się to udaje?). Wyrosłe na tym gruncie wybujałe oczekiwania, połączone z wewnętrznym przekonaniem o własnej wyjątkowości, (wtedy sobie nie zdawałam sprawy, że mam za wysokie o sobie mniemanie) doprowadziły do tego, ze pojawiło się u mnie „objawienie”, że będę żoną pastora, wówczas jeszcze kawalera. Trwało to rok, zanim mu się „oświadczyłam” i dowiedziałam się że to nieprawda, bo on nic podobnego od Boga nie usłyszał.
Potem było jeszcze z dziesięć lat, zanim spotkaliśmy się z moim mężem. Ale ja ci tu historię mego życia opowiadam, a chyba nie o to chodziło. No, po prostu, w tym całym okresie były takie dni, tygodnie, miesiące, gdy mi się bardziej chciało „za mąż” niż kiedy indziej. Wtedy potrafiłam modlić się, żaląc się Bogu jak to jest mi źle, i jak bardzo chcę, zeby JUŻ, JUŻ dał mi męża, bo jestem taka biedniutka, zapłakiwałam się i często kończyło się to złością na Boga, że ja się tak pilnie modlę, a nic się nie dzieje. Że skoro już mnie uleczył i sprawił, że stałam się „kobieca” i cieszę się z tego, że jestem kobietą, to teraz powinien szybko dać mi mężą, bo przecież wyraźnie czuję, że nie jestem stworzona do samotności. Zaś kiedy zaczęłam żyć w świecie, i robić co mi się podobało, to już całkiem „wzięłam sprawy w swoje ręce” - skutki były opłakane.
Z perspektywy czasu mogę powiedzieć, że warto czekać na to, lub tego, którego ma Pan Bóg, choćby nie wiem jak długo. Ale... czekać tak, jakby się nie czekało... Mojego kochanego „Głowa” poznałam przy okazji wspólnego usługiwania (tłumaczyłam). W ogóle wtedy to już coraz więcej angażowałam się w różne posługi w kościele i nie tylko. Myśle, że to jest najlepszy sposób radzenia sobie z samotnością, poprzez poświęcanie wolnego czasu na pomaganie innym (przy dzieciach, opiece nad starszymi, chorymi). Poza oczywiście modlitwą i przyjmowaniem Bożej prawdy „przemienianiem umysłu”, jak nazywa to Biblia. Bo różne fałsze (np. że coś się nam należy natychmiast od Boga, lub - że tracimy najpiękniejsze lata, pozostając niezamężnymi), jeśli ich nie wykorzeniać, nie konfrontować z prawdą, potrafią człowieka zdołować, a w najgorszym razie doprowadzić do grzechu. Kesjo, modlę się za ciebie, że Pan Bóg dał ci pokój i zadowolenie z tego stanu, w ajkim jesteś teraz, a jeśli taka Jego wola, dał Cię za żonę jakiemuś bogobojnemu meżowi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 8:17 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt kwi 29, 2005 1:01 pm
Posty: 86
milko, dziękuję za twoje świadectwo, choć nie do mnie skierowane, ale przeczytałem z zainteresowaniem..

idea z poświęcaniem wolnego czasu innym, potrzebującym , w Kościele wydaje mi się bardzo trafna.. Zresztą jeśli brat któremu zalezy na Bogu szuka żony, to właśnie pośród sióstr które swe życie oddają innym.

pozdrawiam Was


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 8:47 pm 
jartur,
Nie chciałbymbym być nietaktowny, ale po twoich postach sądzę, że masz kilkanście lat i relacje między mężczyzną i kobietą znasz z książek, albo z nietrafionej katechezy. Zapewniam Cię, że jest zupełnie inaczej niż piszesz. Z mówieniem o miłości pomiędzy mężczyzną i kobietą, jest tak jak z opowiadaniem o smaku piwa :wink: (mał prowokacja dla czytających amerykańskie komentarze o spożywaniu alkoholu) jęli się go nigdy nie piło. Przyjmij, że to co pisze Bea to pewnik i dobrze na tym wyjdziesz. :)
pozdrawiam


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt wrz 02, 2005 8:54 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr kwi 20, 2005 2:35 pm
Posty: 330
miki, nie jesteś nietaktowny, ale chyba trochę przemądrzały, przynajmniej tak widzę czytając twoje posty..
I zapewniam Cię że jartur skończył kilkanaście lat w czasach gdy Lech Wałęsa dał jeszcze rady przeskoczyć przez płot.. :wink:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So wrz 03, 2005 2:14 pm 
Robson napisał(a):
miki, nie jesteś nietaktowny, ale chyba trochę przemądrzały, przynajmniej tak widzę czytając twoje posty..
I zapewniam Cię że jartur skończył kilkanaście lat w czasach gdy Lech Wałęsa dał jeszcze rady przeskoczyć przez płot.. :wink:


A co mam pisać kiedy ktoś pisze dyrdymały, albo teksty jak nieżonaty ksiądz na katechezie (nie chodzi tylko o jartura, akurat padło na niego).Sytuacja jest porażająca jesli chodzi o "chrześcijańskie" małżeństwa. Faceci nie tylko piszą głupstwa, ale i robią je w życiu małżeńskim. Znam przypadki kiedy faceci, których małżeństwa leżą w gruzach, opowiadają innym jak powinno wyglądać życie rodzinne. Dlatego jak słyszę dyrdymały o byciu głową i że kobieta szuka głowy, a wiem, że wielu mężczyzn często nie nadaje się nawet na bycie wątrobą w małżeństwie, to dałem upust swoim frustracjom. Posłuchajmy swoich żon panowie, rozmowa, rozmowa i jeszcze raz rozmowa, a wiele może ulec zmianie. Świat widziany oczyma mężczyzn jest zupełnie inny niż kobiet i dlatego zdrowa komunikacja to podstawa, a nie same wyrwane z kontekstu i oderwane od życia cytaty ze Świętej Księgi.
p.s.
Tobie Robson przemądrzałości też nie brakuje. Widać taki nasz męski szowinizm.
pozdrawiam


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So wrz 03, 2005 5:10 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Bracia kochani,

Nie chcę być ani nietaktowny, ani przemądrzały :wink: , ale wzajemne "podsumowania" niewiele wnoszą do tematu, poza niekoniecznie zdrowymi emocjami.

Miki ma rację jeśli chodzi o fundamentalną sprawę dotyczącą relacji małżeńskich, jaką jest poznawanie naszych żon. Osobiście mam przywilej poznawać moją Smoczycę od lat 22 (w tym 18 lat poznawania jej w charakterze żony) i traktuję to jako wielką przygodę. Im więcej jej słucham, tym lepiej ją rozumiem. Zdrowa komunikacja to rzeczywiście podstawa.

Z drugiej strony, nawet zdrowa komunikacja nie jest i nie powinna być oderwana od kontekstu Słowa Bożego i modlitwy, bo wtedy zmieni się w jeszcze jedną cielesną metodę psychoterapeutyczną.

Tyle tylko, że w związku w tym kontekstem mężowie zbyt mocno koncentrują się na uległości swoich żon, a żony - na przywództwie swoich mężów. Proponowałbym mężom, żeby gorliwie zaczęli się modlić o własne przywództwo zamiast narzekać na brak uległości swoich żon, a żonom gorliwą modlitwę w sprawie własnej uległości w miejsce narzekania na brak rzeczywistego przywództwa ze strony ich mężów.

Powiem rzecz trywialną, ale zdecydowanie prawdziwą i przeżytą w naszym małżeństwie: tylko Bóg jest w stanie odnawiać miłość małżeńską i wypełniać ją treścią oraz mocą, ale On robi to na własnych warunkach.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So wrz 03, 2005 9:52 pm 
Smok Wawelski napisał(a):
Bracia kochani,

Nie chcę być ani nietaktowny, ani przemądrzały :wink: , ale wzajemne "podsumowania" niewiele wnoszą do tematu, poza niekoniecznie zdrowymi emocjami.

Miki ma rację jeśli chodzi o fundamentalną sprawę dotyczącą relacji małżeńskich, jaką jest poznawanie naszych żon. Osobiście mam przywilej poznawać moją Smoczycę od lat 22 (w tym 18 lat poznawania jej w charakterze żony) i traktuję to jako wielką przygodę. Im więcej jej słucham, tym lepiej ją rozumiem. Zdrowa komunikacja to rzeczywiście podstawa.

Z drugiej strony, nawet zdrowa komunikacja nie jest i nie powinna być oderwana od kontekstu Słowa Bożego i modlitwy, bo wtedy zmieni się w jeszcze jedną cielesną metodę psychoterapeutyczną.

Tyle tylko, że w związku w tym kontekstem mężowie zbyt mocno koncentrują się na uległości swoich żon, a żony - na przywództwie swoich mężów. Proponowałbym mężom, żeby gorliwie zaczęli się modlić o własne przywództwo zamiast narzekać na brak uległości swoich żon, a żonom gorliwą modlitwę w sprawie własnej uległości w miejsce narzekania na brak rzeczywistego przywództwa ze strony ich mężów.

Powiem rzecz trywialną, ale zdecydowanie prawdziwą i przeżytą w naszym małżeństwie: tylko Bóg jest w stanie odnawiać miłość małżeńską i wypełniać ją treścią oraz mocą, ale On robi to na [b]własnych warunkach[/b].


Jednak nawet Bóg nic nie zrobi wbrew ludziom, jeśli nie pozwolą mu odnowić ich miłości.
p.s.
Przepraszam za mocne słowa.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N wrz 04, 2005 7:39 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
miki napisał(a):
Jednak nawet Bóg nic nie zrobi wbrew ludziom, jeśli nie pozwolą mu odnowić ich miłości.


To prawda.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 519 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1 ... 14, 15, 16, 17, 18, 19, 20 ... 35  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 14 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL