Axanna napisał(a):
Moim zdaniem nie ma usprawiedliwienia na zdrade - ani slabe swiatlo, czy nawet calkowity jego brak, ani nawet brak uleglosci, czy cokolwiek by wymyslec, nie usprawiedliwia cudzolostwa i - za przeproszeniem, Smoku - z Twojej rady nie skorzystam, "szukajac przyczyn u siebie".
Dziekuje bardzo za taka rade, ale wedlug mnie jest po prostu krzywdzaca. Zaluje, ze w ogole tu napisalam, choc powinnam byla oczekiwac wlasnie takich rad - przeciez hasel o "slabym swiatlu i przyczyn u siebie" sie nasluchcalam juz az do mdlosci...
No właśnie tak się zastanawiam, czy rzeczywiście i kategorycznie w każdym przypadku jest tak, że osoba, która zdradziła nie może mieć zupełnie niczego na swoje usprawiedliwienie. Czy Bóg nie zwraca uwagi na okoliczności?
Wyobraźmy sobie hipotetyczną sytuację:
Jest małżeństwo mieszane. On- ze świata, ona-chrześcijanka.
On jest normalny (czyli taki szary, przeciętny poganin, niczym szczególnym nie wyróżniający się)
Natomiast ona, pomimo trwania w Panu, jest kobietą niezmiernie toksyczną, kłótliwą do tego stopnia, że nawet Salomon na taki stopień kłótliwości nie napisał przypowieści, egocentryczną i co najgorsze- mającą zaburzenia psychiczne w postaci urojeń, które tworzy sobie w swojej głowie, a które następne są pretekstami do wszczynania kolejnych awantur.
Małżeństwo to żyje pod jednym dachem przez kilka lat.
On ma już tak serdecznie dosyć swojej żony, że odechciewa mu się żyć.
Po jakimś czasie poznaje inną kobietę (wolną) u której odnajduje wsparcie i zrozumienie. Po jakimś czasie, postanawiają, że ułożą sobie wspólnie życie razem.
On będąc zmęczonym psychicznie, odchodzi do żony i dąży do rozwodu z nią.
Natomiast żona, zaczyna robić z siebie ofiarę- biedną, zdradzoną, wzgardzoną przez męża, nie dostrzegając jednocześnie w swoim zaślepieniu, że tak naprawdę to ona latami ciężko pracowała na taki finał.
Co myślicie o takim scenariuszu?
Czy dla tego mężczyzny niema żadnego usprawiedliwienia i należy jego postępowanie bezwzględnie potępić, a ją uznać za biedną ofiarę cudzołóstwa?
Bo ja szczerze mówiąc nie wiem co mam o takiej sytuacji myśleć. Ale kiedy próbuję sie postawić na miejscu tego mężczyzny i wyobrażam sobie tą kobietę z tymi wszystkimi paskudnymi cechami, to nie wiem, czy będąc na jego miejscu, wytrzymałbym u boku takiej choćby tydzień, nie załamując się psychicznie...