OK, chyba już Cię bardziej rozumiem - ale to się zaraz okaże.
Zacznę od końca Twojej wypowiedzi. Twierdzenie, że "bez Ducha Świętego, nikt nie może czynić dobrze" jest niestety kalwinistyczną bzdurą, potrzebną do uzasadnienia doktryny o "totalnej deprawacji" czyli pierwszej z pięciu fundamentalnych doktryn TULIP.
ŻADEN z podanych przez Ciebie wersetów nie mówi o tym, że bez Ducha Świętego nikt nie może czynić dobrze. Wystarczy tylko przeczytać je w ich kontekstach, żeby zobaczyć, o co chodzi. Jana 6:44 nie mówi o tym, że Ojciec jednych pociaga, a innych nie pociąga. Pociąga wszystkich (przeczytaj następny werset) - tylko nie wszyscy dają się pociągnąć. Są ludzie tłumiący w swoich sercach prawdę pochodzącą od Ojca [Rzym. 1:18] i lekceważący dobroć Boga prowadzącą do upamiętania [Rzym. 2:4]. Rzym. 3:9 odwołuje się do poprzednich dwóch rozdziałów, gdzie jest napisane kto i w jaki sposób jest pod wpływem grzechu i dlaczego nie szuka Boga. Jana 15:5 mówi o wydawaniu owocu przez latorośle Krzewu, bo Jezus zwraca się do uczniów, a nie do nieodrodzonych ludzi - no i pozostaje jeszcze definicja owocu.
Przebudzony75 napisał(a):
Te wypowiedzi wskazują, że bez Ducha Świętego, nikt nie może czynić dobrze. I nawet nie może mieć dobrej motywacji. Bo chyba dobra motywacja to taka, w której przejawiają się owoce Ducha, zapisane w liście do Galatów. A czy człowiek nieodrodzony może przejawiać takie owoce? Jeśli nie to nie może mieć właściwej motywacji.
Czy uratowanie komuś życia jest dobre? Pomoc bliźniemu? Dobroczynność? Oddanie własnego życia za kogoś innego? Czy decyzja zgodna z nakazem sumienia danego przez Boga jest czymś dobrym?
Istnieje dobro obiektywne i postępowanie obiektywnie dobre - nie ma sensu zaprzeczać rzeczywistości tylko po to, żeby umotywować własną doktrynę. A tak własnie czynią kalwiniści (nie mówię o Tobie, ale widzę w Twojej wypowiedzi cień ich argumentacji). Istnieją ateiści czyniący obiektywne dobro, bo i oni mają sumienie dane przez Boga. Nie daje im to zbawienia, oczywiście, ale dobro jest dobrem. Gdyby tylko tacy ludzie chcieli być do końca posłuszni głosowi sumienia, znależliby... Boga. I o to Bogu chodzi [Dz. Ap. 17:24-28].
Sąd Ostateczny będzie sądem sprawiedliwym, a Obj. 20:12-13 mówi rzeczywiście o uczynkach zapisanych księgach, a nie jedynie o złych uczynkach zapisanych w księgach. Oczywiście, będą się liczyć również motywacje każdego czynu, a motywacje nieodrodzonego serca nie mają źródła w samym Bogu. Dlatego nawet obiektywne dobro czynione przez ludzi potępionych nie może być im zaliczone jako zasługa przed Bogiem.
Myślę, że ci ludzie będą zaskoczeni widząc, że wiele ich dobrych czynów miało złe motywacje - sądzili, że są sprawiedliwi, a tu klapa. Czyli ich dobre czyny mogą być wzięte pod uwagę również dlatego, że są martwe. Bo On zna serce każdego człowieka. Jeśli chodzi o wersety, to Ani_Isza podała ich już kilka.
Sąd z definicji dotyczy kogoś, kto jest winny i musi być osądzony - dlatego ci, którzy uwierzyli, nie pójdą pod sąd [Jan 5:24] bo zostali uniewinnieni i ktoś inny za nich poniósł karę. Sąd zazwyczaj bierze pod uwage całość postępowania i ewentualne okoliczności łagodzące - dlatego w podanych wyżej fragmentach jest mowa o wszystkich czynach spisanych w księdze [Ps. 139:16] i oddaniu każdemu według jego postępowania i według owocu jego uczynków [Jer. 17:10]. Dlatego moim zdaniem wszyscy odbiorą zapłatę za uczynki dokonane w ciele - dobre czy złe [II Kor. 5:10], choć w przypadku zbawionych będzie to dotyczyło tylko tych złych uczynków, z których nie oczyścili się będąc w ciele [I Jana 1:6-10]. W kontekście sądu wiecznego jesteśmy bezpieczni, ale przed Trybunałem Chrystusowym wielu wierzących może się zdziwić i zawstydzić. Nieodrodzeni mają odwrotnie - sąd wieczny na nich czeka, a zdziwią się widząc, ile warte były ich dobre uczynki przed Bogiem (czyli w kontekście zasługi), skoro nie poszli dalej za głosem sumienia i nie poznali Boga osbiście.
Mam nadzieję, że jesteśmy bliżej wzajemnego zrozumienia.
