Mamy spotkania 2 razy w tygodniu. W niedzielę jest nabożenstwo, które jest aliturgiczne, tzn. porządek danego spotkania zależy od prowadzenia Ducha Bożego. Ogólnie można powiedzieć, że jest miejsce na uwielbienie, usługę Słowem, dzielenie się świadectwami i wspólną modlitwę o konkretne sprawy. Ale bywały i bywają takie nabożeństwa, podczas których Bóg każe się kościołowi upamiętać - dopiero po skutecznym oczyszczeniu przychodzi radość i prawdziwe uwielbienie. Czasem każe zacząć od kazania - naprawdę różnie bywa, co nie oznacza, że całość ma się dziać w atmosferze chaosu, nieporządku i niepokoju.
Nabożeństwo trwa w sumie około 3 godzin, nikomu się nie nudzi, bo jest żywe. Proroctwa i objawienia owszem, są - ale zdrowe i nikt nie sypie nimi jak z rękawa.
W czwartki mamy spotkania poświęcone nauczaniu, rozważaniu Słowa (stosujemy tzw. model hebrajski, czyli kierowana dyskusja ze wspólnym dociekaniem prawdy - prowadzący zadaje pytania i pilnuje, żeby wszystko nie poszło "w las"). Wspólne odkrywanie Słowa jest wielką radością i bardzo zachęca do czytania i samodzielnego rozwoju.
Podczas czwartkowych spotkań modlimy się również za siebie nawzajem.
Tak w ogóle to staramy się tworzyć Ciało, a nie strukturę - dlatego pastora nie ma, ale autorytet jest. Został udzielony przez Boga jednemu z braci i jednomyślnie odebrany przez członków kościoła. Dlatego nie musi powoływać się na urząd, żeby ktokolwiek go słuchał.
Przeszliśmy już przez kilka zakrętów, trochę ludzi się wykruszyło ze względu na wymagania dotyczące życia według Ewangelii (niektórzy wybierali świadomie życie na modłę tego świata i byli w tej sprawie nienapominalni). Przekonaliśmy się, że zdrowe przywództwo oparte na osobistym światectwie i służbie zamiast panowania nad trzodą jest lepsze od przeduchowionego i niekonkretnego stylu, w którym wszyscy są pasterzami, wszyscy nauczycielami itp. itd. Ogólnie chyba coś dobrego się dzieje, skoro niektórzy pokonują prawie 100 kilometrów, żeby przyjechać na nabożeństwo czy czwartkowe spotkanie.
Nie wpadliśmy na pomysł browarka przed nabożeństwem, i chyba jednak nie wpadniemy... ale za to siostrom wolno nosić spodnie!
