Marck5 napisał(a):
To nie tyle D. Św, co człowiek z Ducha Św, wydaje owoc a nie rzadko wydaje go dalej z ciała

Owoc Ducha może być wydawany Z CIAŁA? To jakaś przedziwna koncepcja. Biblia mówi, że uczynki ciała są wydawane z ciała [Gal. 5:19-21] i że życie według ciała spowoduje duchową śmierć [Rzym. 8:13]. Owoc Ducha Świętego nie moży być wydawany z ciała, ponieważ jest owocem Ducha Świętego.
Marck napisał(a):
i zanim nauczy się trwać i wydawać dobry owoc to trochę trwa.
To kolejna dziwna teoria. Nie ma różnicy między "owocem Ducha" i "dobrym owocem Ducha". Owoc Ducha jest dobry. Trwanie w Chrystusie powoduje, że jest OBFITSZY, czyli że jest go więcej, a nie że zmienia się ze złego na dobry. Owoc Ducha albo jest, albo go nie ma. Może go być mniej lub więcej, ale osoba odrodzona charakteryzuje się tym, że WIDAĆ PO NIEJ, że się na nowo narodziła, a owoc się pojawia.
Marck5 napisał(a):
Na szczęście Jezus ma dla nas wiele cierpliwości i wstawia się za nami nawet gdy nie wydajemy owocu co obrazuje chociaż by ten fragment:
Lk 13:7-10 Bw „I rzekł do winogrodnika: Oto od trzech lat przychodzę, by szukać na tym figowym drzewie owocu, a nie znajduję. Wytnij je, po cóż jeszcze ziemię próżno zajmuje?(8) A tamten odpowiadając, rzecze: Panie, pozostaw je jeszcze ten rok, aż je okopię i obłożę nawozem,(9) może wyda owoc w przyszłości; jeśli zaś nie, wytniesz je.
Ten fragment mówi o tym, że owoc widać, bo jest, albo go nie widać, bo go nie ma. Winnicą Pana jest Izrael, a winogrodnikiem jest sam Bóg, który spodziewał się owocu na drzewie należącym do winnicy, ale go nie znalazł. Tutaj nie ma mowy o tym, że owoc jest ale za mały, albo za kwaśny - po prostu owocu NIE MA. A zdaniem właściciela, już dawno powinien być. Drzewo należące do winnicy nie jest całą winnicą (Izraelem), dlatego Jan Chrzciciel mówił, że siekiera jest przyłożona do korzenia drzew [Mat. 3:10].
Mesjasz przez 3 lata okopywał drzewa należące do winnicy, którą jest Izrael. Drzewa, na których nie znalazł owocu, zostały wycięte. Jest to analogiczna metafora do szlachetnych gałęzi wyłamanych z drzewa oliwnego z powodu ich niewiary. O tym mówi podobieństwo.
Osoba, która nie narodziła się na nowo, nie wydaje owocu, bo nie może. Owoc nowego narodzenia nie jest tajny, tylko jawny. Biblia wyraźnie mówi o tym, jak odróżnić człowieka odrodzonego od nieodrodzonego - po owocach, a nie po deklaracjach. Wody życia tryskają z jego wnętrza [Jan 7:37-39], a o swoim nowym narodzeniu chce świadczyć wszystkim i wszędzie. Zmiany są ewidentne, choć oczywiście wiele w nim jeszcze cielesności - ale zmian nie da się nie widzieć. Nowa natura jest jawna, a nie ukryta. A narodzone niemowlę krzyczy i daje znać o swoim narodzeniu, odkąd weźmie pierwszy wdech - tak samo jest z nowym narodzeniem.
Marck5 napisał(a):
wiara nie tyle w Boga co wiara od Boga jest dziełem Bożym w nas pokazującym przekonywanie i działanie D. Świętego co zawsze było znakiem i radością dla apostołów:
Ef 1:15 "Przeto i ja, odkąd usłyszałem o wierze waszej w Pana Jezusa...
Kol 1:4 Bw "bo usłyszeliśmy o wierze waszej w Chrystusie Jezusie...
Kol 1:23 Bw "jeśli tylko wytrwacie w wierze...
Wiara jest żywa, jeśli przekłada się na widoczny owoc w postaci zmian. Sama wiara bez owocu, bez uczynków i polegająca jedynie na deklaracjach, jest MARTWA SAMA W SOBIE [Jak. 2:17,20,26].
Interesujące jest to, że przytaczasz KAWAŁKI fragmentów. Pozwól, że przytoczę je w całości:
"Przeto i ja, odkąd usłyszałem o wierze waszej w Pana Jezusa i o miłości do wszystkich świętych [Ef. 1:15]
"(...) bo usłyszeliśmy o wierze waszej w Chrystusie Jezusie i o miłości, jaką żywicie dla wszystkich świętych" [Kol. 1:4]
"I was, którzy niegdyś byliście mu obcymi i wrogo usposobionymi, a uczynki wasze złe były, teraz pojednał w jego ziemskim ciele przez śmierć, aby was stawić przed obliczem swoim jako świętych i niepokalanych, i nienagannych, jeśli tylko wytrwacie w wierze" [Kol. 1:21-23]
Tekst bez kontekstu jest często pretekstem. Do czego? Czy nie do tego, żeby udowodnić fałszywą tezę, że osoba nie wydająca owocu jest odrodzona tylko dlatego, że uwierzyła lub wierzy? Przecież Pismo mówi, że wiara, która zbawia, musi się przejawiać w uczynkach, być czynna w miłości i tylko wtedy możemy stwierdzić, że nie jest martwa sama w sobie. Czy można miłować tylko "wewnętrznie" lub "deklaratywnie"?
"Dzieci, miłujmy nie słowem ani językiem, lecz czynem i prawdą" [I Jana 3:18]
Jeśli ktoś miłuje miłością daną od Boga, to WIDAĆ, SŁYCHAĆ I CZUĆ. Nowe życie od Boga to również wolność, bo Jezus przyszedł "ogłosić jeńcom wyzwolenie, a ślepym przejrzenie, aby uciśnionych wypuścić na wolność" [Łuk. 4:18].
Jeśli ktoś wierzy, modli się i szuka Boga, to bardzo dobrze czyni. Można różnie wierzyć, różnie się modlić i różnie szukać Boga - mnóstwo osób to robi i nie powoduje to ich nowego narodzenia. Albo nie wierzą w to, co trzeba, albo Temu, komu trzeba, albo tak jak trzeba. I zmian nie ma.
Największą krzywdą, jaką można komuś zrobić, jest umacnianie go w przekonaniu, że narodził się na nowo, jeśli rzeczywistość w postaci zmian i owoców nowego narodzenia opisanych w Biblii przeczy jego przekonaniom. Niestety, w zborach jest mnóstwo osób, które nie przeżyły nowego narodzenia, nie widać po nich zmian charakterystycznych dla nowego życia, choć upłynęło już wiele lat. Niektórzy próbują "wydawać owoc Ducha według ciała", ale to po prostu nie działa i działać nie będzie. Zadanie sobie fundamentalnego pytania może dać takiemu człowiekowi życie - nawet, jeśli będzie związane ze zdziwieniem i wstydem. Ale warto. Być może wtedy skończy się niezrozumiała niemoc i frustracja. KAŻDY musi przeżyć nowe narodzenie, żeby oglądać Królestwo Boże i KAŻDE nowe narodzenie owocuje zmianą tak radykalną, że aż widoczną dla otoczenia (które reaguje na to różnie).
Oczywiście, diabeł bardzo by chciał, żebyśmy wszyscy pozostali w uśpieniu, nie zadając sobie ważnych pytań. Nasza cielesność bardzo by chciała mieć "święty spokój" i trzymać się z daleka od zwierciadła, jakim jest Słowo Boże, a baczenie jednych na drugich w celu pobudzenia się do miłości i dobrych uczynków, zalecane w Hebr. 10:24, nazwać "osądzaniem i obmawianiem". Wtedy zamiast być święci i nienaganni na dzień Jego przyjścia, zostaniemy całkowicie zaskoczeni niczym panny, które znalazły się w orszaku nieświadome, że nie tylko nie mają oliwy, ale w ogóle nigdy nie miały zaproszenia na wesele.