Miałam tak jak Ty PPAJDA i jak wielu tutaj z nas w różnych okresach życia po nowonarodzeniu. Ja próbowałam ten stan racjonalizować, ale nie oparło się to Słowu Bożemu [Hbr 4:12], gdzie co raz wyraźniej widziałam swoje źle lokowane priorytety.
U mnie był to akurat taki grzech. A Słowo osądzało mnie i zaczynałam widzieć, że moje serce owszem, było tam gdzie mój skarb, ale bynajmniej nie było to miejsce związane z szukaniem Pana, czy z tęsknotą za powrotem JHWH. Zaczęło do mnie docierać, że nie oddzielam siebie [w słowach i w uczynkach, głównie w moim dobrze zaplanowanym czasie i finansach] od tego, co pospolite. Zatarło się dla mnie, ostre widzenie tego co święte i odróżnianie tego od pospolitości. Tak spędzałam swoją aktywność we wspólnocie, jak większość, oszukując się, że dobrym owocem są moje pragnienia karmienia się treściami chrześcijańskimi: konferencjami, kursami, muzyką, prasą i książkami. A ile to kosztowało pieniędzy...i nie dawało poczucia zaspokojenia, pragnęłam więcej...inwestować w siebie!
Nawet nasze wspólne modlitwy z mężem były już tylko kilkusekundowym wygłoszeniem kurtuazyjnych grzeczności tytularnych wobec Boga. Bez refleksji, czy to się Bogu podoba. A jednak zaczęłam mieć refleksje niewygodne dla mnie.
Zaczęłam to wszystko widzieć im więcej szukałam w Słowie odpowiedzi na temat emocji i odczuwania i/lub nie odczuwania emocji wobec BOGA. A ja szukałam tylko potwierdzenia, że bez tych uczuć można i chciałam bardzo znaleźć, że nie jest to niepokojące. Takie racjonalne i decyzyjne ugruntowane postawy "na co dzień" i wobec BOGA.
W końcu pogadałam z mężem i on powiedział, że ma tak samo jak ja. I zaczęliśmy pokutować z GRZECHU: z tych NASZYCH PRAGNIEN, INWESTOWANIA W SIEBIE i w swoje słono opłacane poczucie sprawiedliwości i wołać do JHWH o pomoc i żeby nie odbierał nam swojego Ducha, żebyśmy powrócili do pierwszej miłości, tak jak On tego pragnie [Obj. 2:4]. Pokutowaliśmy z co raz to ukazujących się nam naszych priorytetów, az w końcu zeszliśmy z tych okręgów na których już siedzieliśmy i z tych złotych tronów, do których już tutaj uzurpowaliśmy sobie prawo [zanim staniemy przed Trybunałem Chrystusowym] zgodnie z wykładnią jaką z przyjemnością karmiliśmy się w ówczesnej wspólnocie. Myśmy szczerze pokutowali, a JHWH pomógł nam zmieniać nasze myślenie.
I taki stan bez uczuć czasami wraca symptomatycznie. I jest wtedy sygnałem dla mnie, że znów za daleko odeszłam i może trwonię moje dziedzictwo i muszę wrócić do odpowiedniej pozycji przed JHWH: z powrotem do bojaźni, wybierając lepszą dla mnie cząstkę [nie wygodniejszą, ale lepszą "inwestycyjnie"], czyli JEGO. A nie np.: kurs doskonalący kwalifikacje zawodowe lub wizyta u znajomych zamiast społeczności z wierzącymi, najpierw książkę chrześcijańską zamiast modlitwy, posłuchanie chrześcijańskiej muzyczki zamiast Słowa Bożego. Dobre książki, kursy też są pożyteczne, ale nie ZAMIAST. Już kiedyś tak wybierałam: ZAMIAST dając się oszukać i zatraciłam poczucie bojaźni przed Najświętszym [Jk 4:4-5].
I dodam, że nie uważam, żeby stan radosnej euforii [jaki mógł np. towarzyszyć wierzącym w Szawuot, czyli w momencie napełnienia ich Duchem Świętym] był stanem o jakim czytamy, że ma towarzyszyć wierzącym na co dzień.
Inaczej nie byłoby zachęty do napełniania się Duchem Świętym. Czytam o towarzyszacych nam troskach, smutku i utrapieniach o różnym pochodzeniu i skutkach. Jak np. w 1Kor 7:32-35 w-g mnie wskazówką jest rozumienie, że w pewnych sytuacjach moje zatroskanie/utrapienie może stawać mi na drodze i nie stawiam już Królestwa Bożego NAJPIERW. Czytam, że jest dobry smutek ku upamiętaniu.
Czytam też o tym czym jest dla mnie Królestwo Boże w nas [Rzym. 14:17] i emocje są tu zasygnalizowane- ALE! - w Duchu Świętym. Jeżeli to On sam [Duch Święty] niesie w nas owoce jakimi są te wspomniane tu emocje [Ga 5:22-26], to myślę, że bez mojego przyzwolenia się to raczej nie odbędzie. Są i inne miejsca w Słowie, które z tym kerespondują i widać bardzo praktyczny wymiar tego: "Mając życie od Ducha, do Ducha się też stosujmy".
Chcę ciągle pamiętać, że to, co najcenniejsze mam [mój czas] powinnam DOBRZE LOKOWAĆ. Oddawać jak najwięcej i świadomie na spędzanie czasu z Nim i trwanie w Słowie [osobiście oraz we wspólnocie z takimi, którzy mają ze mną jedność w tym pragnieniu].
W NT mamy zachętę do dobrych pragnień np. w 1P 2:2 [ciekawe jest zastosowanie gr. "epipotheō":]
http://www.blueletterbible.org/lang/lex ... 1971&t=KJV
&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&&
A jeśli idzie i o pielgrzymowaniu w wierze, to nie ma tam o uczuciach, a o oglądaniu:
"gdyż w wierze, a nie w oglądaniu pielgrzymujemy." [2Kor 5:7]. Natomiast cały fragment [1-13] jest w-g mnie pełen wskazań na uczucia i pragnienia. Chociaż nie są one etykietowane imiennie. Nie macie takiego wrażenia o tym fragm.?
jartur napisał(a):
i Bóg poszerzy twoje granice
Czy mógłbyś Jarturze umiejscowić to w Biblii, gdzie o tym czytasz i w jakim kontekście?