Lepiej nie opowiadać, to się może obrócić przeciw opowiadającemu..Ja kiedyś zwierzyłam się z jakichś problemów, to przez lata nie mogłam się uwolnić od etykietki osoby"niepewnej duchowo", będącej pod "wpływem demonicznym". I na nic tłumaczenia, że nie jest się zniewolonym..każde słowo tylko cię dalej pogrąża...

Sama byłam bliska zwariowania...
A wszystko, czego było mi trzeba, to ludzi trzeźwych w wierze, normalnych. I oni do pakietu teraz jeszcze te "senniki" dołożyli...
Zdecydowałam się otworzyć ten wątek, żeby ci, co tu wchodzą
( ciekawość jest silniejsza od straszenia ich "łowcami herezji"

) poczytali trochę i może spojrzeli na to z innej strony. Bawienie się w takie rzeczy "zamula" duchowo. Niestety podczas rozmowy na te tematy są "argumentoodporni" i uważają, ze "bronię swojej teologii za pomocą wersetu, czyli martwej litery" oraz jestem "skostniała religijnie" , a oni za to są duchowi. Z doświadczenia jednak wiem, że czytanie w necie tekstów, które wnoszą trochę innego spojrzenia na sprawę powoli pomaga otwierać oczy na absurdy w chrześcijańskich praktykach...Więc może to coś komuś da...kiedy zobaczy, że inni chrześcijanie( a nie tylko ja, która przecież po uszy "siedzę w goryczy i jestem zniewolona" więc moje słowa są niewiarygodne) również widzą ten absurd...może, da Bóg, coś zaświta przez mgłę zamulenia duchowego...
W końcu wszyscy nie mogą być zniewoleni i rozgoryczeni!
