Robson napisał(a):
W co wierzą amisze i czy szczepią dzieci czy nie, nie ma nic do rzeczy..
Jeśli nie pasują amisze, to mogę równie dobrze oprzeć się na przykładzie moich bliskich przyjaciół, kórych troje dzieci siedzi grzecznie na nabożeństwie i ni przeszkadza ani tam ani w domu, gdy dorośli rozmawiają.
Jesto wynik dyscypliny, która panuje w domu (uwaga! nie bicia, tylko dyscypliny!) i konsekwencji.
A więc: da się! I zostawcie juz biednych amiszów..
Zgadzam się w 100%.Mamy 4 dzieci i od początku jeździliśmy z nimi do zboru.Najstarszy syn miał dość spore ADHD,a mimo to wiedział jak zachować się w zborze.
Oczywiście,że czasem dzieciaki marudziły,czy płakały,wtedy jednak siedzieliśmy co robić.Po prostu trzeba jak najciszej i jak najszybciej wyjść.Problemem jednak nie są przecież dzieci,tylko ich rodzice.Jeśli dorosły człowiek,do tego chrześcijanin,nie jest nastawiony na służenie,na nie komplikowanie życia innym,to w ogóle nie domyśli się,że jego brak reakcji przynosi szkodę innym ludziom.
Nikt nigdy nuie zwrócił nam uwagi na zachowanie naszych dzieci,choć czasem dawały popalić,bo inaczej odbiera się marudzące dziecko,kiedy rodzic reaguje na to właściwie,a inaczej takie samo marudzenie,ale bez odpowiedniej reakcje ze strony rodzica.
Chrześcijanie mają dużą dozę tolerancji dla dzieci reagujących rodziców,jednak zdecydowanie mniejszą dla ich nie reagujących rodziców.
Bo to nie tyle dziecko nas drażni,co brak reakcji rodzica.