Smok Wawelski napisał(a):
W przypadku metody in vitro nie mamy do czynienia ze stwarzaniem życia przez człowieka, tylko z jego przekazywaniem przy sztucznym wspomaganiu na pewnym etapie. To jest fundamentalna różnica.
Tak masz rację, złego słowa użyłem.
Smok Wawelski napisał(a):
Widzę absurd na końcu prezentowanego przez Ciebie toku rozumowania przy założeniu, że metoda "in vitro" jest dawaniem lub stwarzaniem życia. Bo jeśli pragnienie dawania życia w sposób sztucznie wspomagany uznajemy za "widzimisię" (tylko Bóg daje życie i musi się to odbywać wyłącznie w sposób naturalny, bo nie wolno Mu w tym pomagać), to pragnienie ratowania i/lub podtrzymywania życia w sposób sztucznie wspomagany również należałoby uznać za "widzimisię" (tylko Bóg odbiera życie i nie należy Mu w tym przeszkadzać w sztuczny sposób) - takie rozumowanie byłoby konsekwentne, ale prowadziłoby do absurdu, co wydaje mi się dość oczywiste.
Widzisz Smoku, zarzucasz mi brak konsekwencji w myśleniu nieco zbyt pochopnie.
Otóż ja właśnie staram się żyć w taki sposób, który w Twojej opinii może być absurdem.
Krótko- kiedy coś się zaczyna psuć w moim ciele, proszę Boga o uzdrowienie. Nie korzystam z pomocy lekarzy i nie zażywam żadnych środków farmakologicznych. Gdyby powstało zagrożenie życia [a już raz bezpośrednio miało miejsce] zwrócę się o ratunek do Pana.
Generalnie nie mam zamiaru publicznie propagować takiego "stylu" bo zdaję sobie sprawę z konsekwencji. Piszę to jedynie po to byś mógł lepiej zrozumieć mój tok myślenia.
Cytuj:
Uprzedmiotowienie embriona następuje wtedy, gdy traktujemy go jak przedmiot - to jest jasne. Byłby to zarzut słuszny, gdyby już istniejący embrion był poddawany jakimś modyfikacjom, ale o tym nie rozmawiamy.
Ok. Jak jednak nazwiemy sytuację, gdy zamrożone embriony prędzej lub później, ale jednak trafią do "kosza" z różnych powodów?
Cytuj:
My rozmawiamy o powstaniu embriona na drodze pozaustrojowej. I znów muszę Ci wytknąć niekonsekwencję rozumowania - przecież idąc Twoim tokiem myślenia należałoby stwierdzić, że naturalne zapłodnienie również jest "uprzedmiotowieniem embriona". Rodzice chcą mieć dziecko, współżyją i pojawia się embrion.
Eeee... Chyba nieco wyolbrzymiasz, ja wyraźnie widzę subtelną różnicę

Przy naturalnym zapłodnieniu nie usuwamy świadomie "nadprodukcji embrionów" i nie trzymamy ich w lodówce bo mogą się jeszcze kiedyś przydać.
Cytuj:
Pragnienie posiadania potomstwa moim zdaniem ma się nijak do tekstu Pawłowego o poprzestaniu na posiadaniu podstawowych dóbr materialnych, ponieważ dziecko nie jest dobrem materialnym i nie o posiadaniu dzieci mówi Paweł w I Tym. 6:6-10.
Poprzestawanie na posiadaniu podstawowych dóbr materialnych uniemożliwia korzystanie z omawianej metody, ponieważ jest ona ogromnie kosztowna.
Chęć posiadania potomstwa za wszelką cenę, gna ludzi do zdobywania kasy.
Cytuj:
"Ingerencja w życie" to jest bardzo niejasne określenie. Myślę, że nie należy mylić metody wspomagającej zapłodnienie w sposób pozaustrojowy z manipulacją kodem genetycznym embriona w celach eugenicznych czy klonowaniem jako przekazywaniem życia sprzecznym z naturalną formą jaką jest połączenie plemnika z komórką jajową. Mam wrażenie, że wrzucasz do jednego worka pojęcia należące do różnych kategorii i chyba dlatego wychodzi Ci to, co wychodzi.
Mylić nie należy ale...
In Vitro, eugenika, klonowanie, są bardzo blisko z sobą związane.
Ingerencja w życie to dla mnie również eksperymenty przeprowadzane na komórkach jajowych [klonowanie] i embrionach.