www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N lip 13, 2025 6:42 pm

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 246 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 17  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: N lis 16, 2008 4:28 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Jeśli jest napisane ze Pan Jezus uzdrawiał wszelka chorobę i wszelka niemoc to oznacza ze nie trzeba ze wszystkim od razu lecieć do lekarzy czy szukać pomocy w medycynie, ale najpierw uchwycić się Boga wiara.
Ja Pan twój lekarz.!. znam dwie osoby które były chore na schizofrenie jedna miała odmianę paranoidalna Bóg ich uzdrowił !

a co do rożnych psychoterapii to mogą one niezły kocioł zrobić wierzącemu
nawet może stracić wiarę i zbawienie mogą pomagać niewierzącym ale szkodzą wierzącym.

_________________
"Teologia bez przeżycia, jest jak wiara bez uczynków"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Wt lis 18, 2008 10:45 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 05, 2008 10:28 pm
Posty: 93
W zborze widzialam cyklicznie wystepującą do modlitwy siostrę, cierpiaca na schizofrenię. Nie wiem, czy juz nie cierpi na nią...
ponawiam pytanie:
czy odrodzone dziecko boze moze cierpiec na schizofrenię?
z obserwacji w kosciele- widziałam, ze tak
czy chrzescijanin moze pomoc osobie cierpiacej na tę przypadłosc, niekoniecznie zbawionej?
wykluczasz leczenie farmakologiczne jartur?
ja uwazam, ze nalezy rozsądnie połączyc leczenie z wiarą.
i pokornym poddawaniem sie lekarzowi.
A jak uchwycenie sie z wiarą Boga ma sie do wielu przypadków niewyleczonych schorzeń?
co do psychoterapii- czy otoczenie chorego milością i ofiarowanie mu poczucia bezpieczeństwa przez najblizszych to szkodliwa dla wierzącego terapia?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 19, 2008 7:16 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Z osobą chorą po prostu trzeba być, trudno jest pomagać po ludzku, choć jak wiesz lekarzy stworzył Bóg :D jednak niektóre sposoby leczenia zwłaszcza środkami odurzającymi, to chyba nie tedy droga. Oczywiście musi być zachowana równowaga, najpierw trzeba zrobić wszystko szukając woli Bożej, potem należy niezwłocznie iść do lekarza, ja to u siebie robię tak: przykładowo boli mnie głowa a wiec najpierw modle się, gdy to nie skutkuje biorę aspirynę...proste !
tak jak pisałem znam osoby, które zostały uzdrowione od schizofrenii jednak nie u każdego uzdrowienie jest takie same, u niektórych osób jest trudny i żmudny proces, który się ciągnie latami, u innych następuje natychmiastowy efekt, nie wiem od czego to jest uzależnione, może od wiary tych którzy sie modlą o daną osobę, ale przyczyn zapewne może być bez liku.

_________________
"Teologia bez przeżycia, jest jak wiara bez uczynków"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 24, 2008 7:04 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
\\


Ostatnio edytowano Śr gru 16, 2009 9:49 pm przez kristina, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn lis 24, 2008 7:10 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt maja 06, 2005 12:18 am
Posty: 1266
Pozwól,że jeszcze się odniosę do Twoich słów " pokorne poddanie sie lekarzowi"
W wypadku depresji sami lekarze eksperymentuja.Tabletki i ich działanie nie sa właściwie dobrze poznane.Czasami robie więcej złego niz dobrego...po prostu szuka sie po omacku tych ,które zadziałaja
Antydepresanty działaja po 2 tygodniach a w tym czasie nastrój jeszcze się pogarsza o czym uprzedzaja w ulatkach.
Depresja jest najgorszym koszmarem i wtedy NIEZBĘDNA jest modlitwa,wsparcie obecność cierpliwość.
I przegnanie tych demonisk. :evil:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Śr lis 26, 2008 5:07 pm 
Offline

Dołączył(a): Pt lis 17, 2006 3:03 pm
Posty: 51
kristina napisał(a):
Depresja to atak demoniczny.


Moim zdaniem- nie zawsze. czasem jest to po prostu brak równowagi chemicznej w mózgu - chodzi o neuroprzekaźniki (jednych jest za dużo a innych jest niedobór.

tak samo np. epilepsja czasem ma podłoże demoniczne (którego opis mamy w Mat.7) a częściej jest to po prostu zaburzenie przewodzenia impulsów w mózgu....


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 27, 2008 8:22 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Orion masz racje tez tak uważam ze wszelka niemoc i choroba nie musi pochodzić od diabła, ale jednak przyznasz ze u ludzi narodzonych z Ducha Depresja nie powinna mieć miejsca ?

_________________
"Teologia bez przeżycia, jest jak wiara bez uczynków"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 27, 2008 8:46 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
ale jednak przyznasz ze u ludzi narodzonych z Ducha Depresja nie powinna mieć miejsca ?


A niby czemu? Sugerujesz, że jak ktoś wierzący, to już powinien być cały czas szczęśliwy? Albo nie może zachorować?( a propos tych zmian w mózgu).
Do tego, aby zachowywać równowagę ducha mimo okoliczności, dojrzewa się bardzo długo. Niby wiem, że Bóg ze mną, że Duch mnie wspiera itp.., ale kiedy przychodzi czas próby, wcale nie jest łatwo. Nieraz miewałam depresję( no, nie tę kliniczną, ale coś w rodzaju chandry). Nawet modlić się wtedy nie chce( kiedy ciągle jest źle, i źle...). Jeśli taki czas się przedłuża, wszyscy cię zostawiają. Trudno mieć pretensję- w koncu kto wytrzyma ze zgorzkniałą osobą, ileż można mieć cierpliwości. Diagnoza brzmi: grzech i do widzenia. Musisz się jakoś sam z tym uporać, ale nie sprzyja to wyjśćiu ze stanu depresyjnego.

Często widuję chrzescijan w depresji, nawet tej ciężkiej. Ludzie zapadają na śmiertlene choroby, tracą w krótkim czasie dużo pieniędzy( i nie mają na życie), albo są odrzucacni przez innych z tego powodu, że są jacy są...i nie potrafią tego zmienić. I depresja gotowa. Niektórzy się jakoś podnoszą, udaje się im, inni nawet odpadają od Boga. Czemu? Ja nie wiem.

Ale wiem, że depresja wśró chrześcijan zdarza się nawet częściej niż u ludzi ze świata. A pytania "CZemu Bóg mi nie pomógł, przecież mowionop mi, że jest dobry, że mnie kocha" naprawdę nie należą do rzadkości. Może to wina nauczania. Od początku powinno się mówić ludziom prawdę- że nie ominie ich w życiu coś złego tylko dlatego, że narodzili się na nowo. Że będą musieli przejść przez wszystko, przez co przechodzą ludzie ze świata, ale w przypadku ludzi ze świata będzie się mówiło, że to kara albo dopust Boży, albo nieszczęśliwy zbiego okolicznośći, a w chrześcijaństwioe nazywa się to próbą wiary. I tyle.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 27, 2008 1:29 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Oj Owieczko jest w tobie jeszcze sporo goryczy wiesz co biblia mówi o goryczy..? pewnie wiesz, no to czas najwyższy zrobić z tym porządek
a wtedy twoje serce i oczy zostaną uzdrowione..
podzielam twoje zdanie ze wierzący często więcej chorują na depresje niż niewierzący tylko uważam ze w przypadku wierzących częściej już depresja może mieć podłoże demoniczne, nie będę się rozpisywał jak wiele znam przypadków tego rodzaju, powiem tylko, ze każda społeczność z Duchem Świętym jest jak lekarstwo na wszystkie choroby i niemoce, a jeśli Bóg będzie chciał to uzdrowi ciało i duszę i ducha..
Jeśli jest napisane, ze prawdziwym szczęściem jest być blisko Boga, to znaczy ze tak jest i choćbym nie wiem co się działo, można być szczęśliwym, gdy oddalamy się od Boga tracimy grunt pod nogami i byle jaka choroba i doświadczenia powalają tak ze ciężko wstać, ale gdy jest napisane jeśli Bóg z nami któż przeciwko nam, to przez wszystko co może nas spotkać na tym świecie gdy jesteśmy w woli Bożej, to Bóg nas przeprowadzi przez każdą pustynie i jest z nami w każdym piecu ognistym. Zacznij wierzyć Słowu i tylko jego się trzymaj wiara, nie ufaj swemu sercu i swoim myślom bo potrzebujesz ich uzdrowienia Siostro po uzdrowieniu zobaczysz wszystko jak należy..domyślam się ze wiele wycierpiałaś pewnie i od wierzących(nie jesteś w tym odosobniona), ale Pan Jezus więcej wycierpiał niż my wszyscy ludzie na ziemi i otworzył drogę skąd płynie siła do szczęścia.. Golgota to miejsce zaopatrzenia w Jego sile, a Krew Jego nic nie straciła z mocy nadaj oczyszcza również zabija depresje niszczy sidła diabelskie i daje Życie Boże, bo krew to życie życie Chrystusowe. Ono musi krążyć w żyłach wewnętrznego człowieka, który ma się umacniać z każdym dniem, aby stawić czoło wszystkim doświadczeniom i atakom złego.

_________________
"Teologia bez przeżycia, jest jak wiara bez uczynków"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 27, 2008 4:07 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
No, toż właśnie o tym pisałam:
Cytuj:
Jeśli jest napisane, ze prawdziwym szczęściem jest być blisko Boga, to znaczy ze tak jest i choćbym nie wiem co się działo, można być szczęśliwym,


Choćby nie wiem, co się działo. Ja jeszcze nie umiem cieszyć się mimo okoliczności, mieć spokój ducha, kiedy wszystko się wali i promienieć szczęściem, kiedy wszystko boli. Widać mało dojrzała jestem.

Cytuj:
każda społeczność z Duchem Świętym jest jak lekarstwo na wszystkie choroby i niemoce, a jeśli Bóg będzie chciał to uzdrowi ciało i duszę i ducha


Modlę się, modlę i nic nie czuję, boleć nie przestaje, zatem dla mnie to trochę abstrakcja. Walczę, Jarturze, naprawdę próbuję. Chcę zmienić nastawienie, ale jestem osobą bardzo praktyczną i w obłokach przestałam bujać już dawno. Dlatego przyjmuję rzeczywistość taką, jaka jest i staram się jej na siłę( "przez wiarę") nie upiększać.

Cytuj:
Ono musi krążyć w żyłach wewnętrznego człowieka, który ma się umacniać z każdym dniem, aby stawić czoło wszystkim doświadczeniom i atakom złego.

Nie wiem, jak to ma działaś. Kiedy wracam po 10 godzinach pracy "padnięta na pysk" i jeszcze dowiaduję się paru przykryuch rzeczy, a dzieciaki wrzeszczą , ze chcą tego czy tamtego, to naprawdę w moich żyłach nic nie krąży. Może jak pójdę na emeryturę... :roll:

Ja już przestaję w niektóre rzeczy wierzyć. Jeszcze coś się tli, jakaś nadzieja, że to, o czym tak pięknie tutaj piszecie, to prawda, ale kiedy patrzę na swoje życie( i innych wierzących), to ja tego nie widzę. Jeste jak jest. Aż kiedyś serce przestanie bić i wszystko się skończy. Bez fajerwerków, bez cudowności, tak po prostu...

A może to normalne, kiedy się dobija do 40-tki i robi bilans swojego życia...? Podsumowuje wszystkie nieudane próby czegoś tam...? Traci złudzenia?
Cóż, jest jesień, ciemno, ponuro, a to sprzyja...depresjom...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 27, 2008 6:06 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Bardzo podobają mi się posty Owieczki. Dobrze mówi i prawdziwie. Nie zawsze człowiek musi promienieć ze szczęścia... i stawianie diagnozy o goryczy jest, moim zdaniem, za pochopne. Co wspólnego ma mówienie prawdy z goryczą?
Owszem, z Bogiem jest łatwiej, ale to wcale nie jest tak, że radośni mamy być bez względu na ciosy, jakie czasem otrzymujemy.
To tylko łatwo się mówi o "spokoju i radości", kiedy nic nas nie spotyka złego - bo i tak też bywa.
Co innego, kiedy na przykład, Twoje życie (i to już po 40-ce, a nie przed), życzę i wszystko do czego byłeś przywiązany - rodzina, praca, zbór, miejsce zamieszkania - dosłownie wszystko, zostaje zdruzgotane w drobny mak. Ciekawa jestem, jakbyś się wtedy cieszył, jarturze i jak by ci się spodobało, gdyby ci ktoś "gorycz" imputował, bo się nie rozpływasz ze szczęścia... :twisted:


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 27, 2008 6:09 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Owieczka napisała:
Cytuj:
Modlę się, modlę i nic nie czuję, boleć nie przestaje, zatem dla mnie to trochę abstrakcja. Walczę, Jarturze, naprawdę próbuję. Chcę zmienić nastawienie, ale jestem osobą bardzo praktyczną i w obłokach przestałam bujać już dawno. Dlatego przyjmuję rzeczywistość taką, jaka jest i staram się jej na siłę( "przez wiarę") nie upiększać.


W takich sytuacjach trzeba wrócić do miejsca gdzie Bóg był blisko i modlitwy same płynęły bo inaczej można się kręcić w kółko ja się kręciłem przez siedem lat musiałem walczyć o wiarę i to naprawdę była walka i wypłynęła z nienawiści do diabla, który mnie okradał i usypiał i do grzechu, który mnie zatrzymywał i zniechęcał w szukaniu Boga.
Jutro napisze wiecej bo zaraz do pracy ide...
Pozdrawiam Serdecznie !
wyjdziesz z tego Owieczko trzeba tylko poddać się Duchowi Świętemu, aby mógł cie wyprowadzić z labiryntu na właściwą drogę..

_________________
"Teologia bez przeżycia, jest jak wiara bez uczynków"


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz lis 27, 2008 10:32 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So sty 05, 2008 10:28 pm
Posty: 93
Jartur co do dzialania Ducha sw ma rację.
Nie tweirdzę, ze chrzescijanie nie sa narazeni na stany depresyjne, ale dzieki Duchowi jest nadzieja na zycie w Jego owocach
Ga 5:22 Bw "Owocem zaś Ducha są: miłość, radość, pokój, cierpliwość, uprzejmość, dobroć, wierność.
mimo trudnosci...
Pros Ducha sw owieczko o pomoc, nawet jednym zdaniem, ale do skutku.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 28, 2008 7:26 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Owa "radość mimo okoliczności" to rzeczwiyście dla mnie jakaś abstrakcja. Ja już nie pamiętam, kiedy się tak szczerze, jak dziecko, radowałam...
Po ludzku myśląc, do radości trzeba mieć powody. Coś się uda, poszczęści, spełni się jakieś marzenie...Życie dorosłego nie obfituje w powody do radości, bo to tylko troski, obciążenie, zaganianie. Więc źródłem readości musi być w tym przypadku co innego. Uduchowieni mi tłumaczą, że owym źródłem jest "społeczność w Panu". W realu widziałam, jak się radują. Tak, jak ja...czyli "śladowo". Chodzą zmęczeni, ponurzy, a na nabożeństwach śpiewają pieśni "po żałobnemu" i ledwo co. Mają wyraz troski na twarzy, to po prostu widać. Ale pięknie
m ó w i ą o radości.
U was w zborach ludzie są radośni? ( ale nie jakieś grupy młodzieżowe, które jeszcze nie wiedzą, co znaczy życie i są tacy beztroscy). Bo u mnie nie. Owszem, są uprzejmi, mili i uśmiechają się. Ale radosne są może 2-3 osoby. Cały czas słysze tylko o problemach , chorobach, ciężkiej pracy, albo o trudnościach ze znalezieniem pracy, o kłopotach ewangelizacyjnych( nikt się nie nie nawraca), o podziałach w zborach, o kłótniach- i to w zasadzie wszędzie, gdzie byłam. No, po prostu boki z radości zrywać...

Gdzie Wy jesteście, że macie ową radość? Czy rzeczwyiśćie "wokół burza", a wy widzicie niebo i pełni ufności cieszycie się, bo za -dziesiąt lat( albo krócej, jak Bóg zechce) będziecie z NIm? I potraficie z tego powodu zapomnieć o wszystkim i cieszyć się, i mieć pokój...?
Mnie przeraża każdy kolejny dzień, który muszę przeżyć. Pragnę tego "pokoju" i tej "radosci" i proszę o to, ale nie umiem ich sobie sama "wygenerować".
Fajnie, że macie taką dobrą relację z Bogiem, że umiecie się cieszyć, że obfitujecie w owoc Ducha. Widać trafiałam na jakichś innych , dziwnych chrześcijan.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt lis 28, 2008 1:35 pm 
Kochani! Tak sobie czytam ten watek i nasuwaja mi sie pewne spostrzezenia. Po pierwsze mysle ze "depresja" moze miec rozne podloze. Osobiscie jako wierzaca mialam ja dwa razy. Pierwszy raz na poczatku ciazy. Myslalam ze to burza hormonow w moim ciele ja spowodowala ale sie pomylilam. Po wielu latach przy zupelnie innej okazji okazalo sie ze wywolaly ja leki przeciwwymiotne ktore przepisal mi lekarz. Wymioty byly tak silne ze nie bylo innego wyjscia choc przyznaje ze moja relacja z Panem w tamtym okresie nie byla "najgoretsza". Drugi raz mialam depresje po tym jak Pan zaczal na nowo "rozpalac" moje serce dla niego, wtedy kiedy wyrwal mnie z letniosci i wprowadzil do "pieca" aby mnie oczyszczac i przetapiac. Słowo mowi nam o smutku Bozym ktory przywodzi nas do upamietania. Przezylam go na wlasnej skorze i to doslownie bo pokuta ktora odczuwalam dotknela takze mojego ciala (nie wiem jak to wyrazic ale niemalze czulam w srodku ogien ktory mnie palil). Musze przyznac ze nie bylo to mile doswiadczenie. Czulam sie w tym wszystkim sama tak jakby Bog byl gdzies daleko i moze to sie wam wyda dziwne ale pierwszy raz musialam stoczyc wewnetrzna walke z pytaniem o istnienie Boga (wszystko dzialo sie prawie 10 lat po nawroceniu). Jedyne co moglam robic to czytac Słowo ktore przemawialo do mnie jak nigdy dotad i modlic sie proszac zeby to wszystko sie juz skonczylo. :cry: I Pan wysluchal modlitwy bo jest wierny i milosierny! Skutek jest taki ze moja pierwsza milosc do niego zostala odnowiona z tym ze nie jest juz taka "dziecieca" jak zaraz po nawroceniu ale bardziej dojrzala. Słowo mówi nam ze zeby zyskac zycie trzeba je najpierw stracic i ze ziarno nie dojrzeje poki nie obumrze. Tak sobie mysle ze ja juz umarlam... :D I teraz moge bys radosna pomimo okolicznosci bo w moim sercu rodzi sie wiara ktora niemalze gory by mogla przenosic. Której i wam zycze! Pozdrawiam!


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 246 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5 ... 17  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 26 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL