Eeee, no ja nie wiem.... zróbmy jak uważasz za słuszne - możemy przyjść na priv, ale z mojej strony, nie ma żadnej tajemnicy i myślę, że ktoś z rozmowy też mógłby skorzystać. Mogę odpowiadać publicznie, a w razie co sam zdecyduj, czy lepiej przejść na priv.
Ochrzczona byłam w zborze zielonoświątkowym. Przed tym... Właściwie króciutkie świadectwo się prosi.
Zanim się nawróciłam już mieszkałam w Polsce na stałe, ponieważ wzięłam ślub z Polakiem. Poznałam ewangelie podczas jednego z wyjazdów do mamy, a przed tym ... na początku byłam ateistka z wypranym mózgiem o nieistnieniu Boga i całkowicie w tym przekonana, ale potem Bóg dał mi się poznać poprzez różne takie sprawy, że mnie kilka razy ratował z takich opresji (bo miałam taki tryb życia, jaki przeważnie mają okrągłe idioci nie wierzące w Boga - wśród różnego rodzaju niebezpiecznych typów marginesu społecznego) - więc Bóg kilka razy zrobił coś takiego, co nie można było zakwalifikować nijak inaczej, jak tylko "coś nadprzyrodzonego", co dało mi do myślenia... Oj, niepotrzebne to ja wszystko zaczęłam.
Króciótko - nawróciłam się na Ukrainie, ale już mieszkałam w Polsce. Zaproszono mnie na taki stadion na ewangelizacje, słuchałam kogoś tam o Bogu, o Jezusie i Ofierze, o narodzeniu się z Ducha itp., teraz wszystkiego nie pamiętam, ale wiem, że wtedy zapragnęłam, żeby Bóg był moim Ojcem i odpowiedziałam na wezwanie i wtedy narodziłam się z Ducha - jestem o tym przekonana, mimo iż nie zaczęłam mówić na językach, ani prorokować, ani otrzymałam żadnego nadprzyrodzonego daru Ducha Świętego. Wtedy moje życie się zmieniło i ja sama się bardzo zmieniłam - zauważyli to wszyscy naokoło wraz z moim mężem i siostrą, która wtedy mieszkała z nami. Gdy wróciłam i dzieliłam się z nimi, to... hmmm, no cóż, teraz się nie dziwie, ale wtedy ... byłam bardzo rozczarowana ich zachowaniem: "Inna jesteś, zmieniłaś się... zwariowałaś... zahipnotyzowali cię..." - i podobne.
I tak żyłam sobie z mężem, będąc przekonana na sto procent, że w Polsce nie ma żadnych protestantów, bo wszyscy co do jednego to katolicy. Ale tamci bracia przekonywali mnie, że to jest niemożliwością, żeby nie było protestantów i "skoro w Afryce są, to w Polsce tym bardziej", i bardzo mnie przekonywali, żeby się modliła i prosiła Boga o społeczność.
Po jakimś roku byłam znów na Ukrainie i prosiłam o chrzest. Powiedzieli mi, że u nich (a ten zbór wtedy liczył ok.3 tyś osób) zbiera się z 10-20 osób do chrztu i wtedy idzie się albo na basen, albo na rzekę i się chrzci i wtedy to takie święto w zborze. Ale nalegałam. mówiłam, że nie mogę przecież czekać, aż nazbierają 20 osób, bo za tydzień wyjeżdżam.
Wtedy zorganizowali spotkanie na prywatnym mieszkaniu - parę sióstr tylko, i parę braci i ochrzcili mnie w wannie, a brat, który mnie chrzcił wypowiedział słowa: "Chrzczę cię w imię Jezusa".
No to tyle. Co prawda, brat ten z tego co słyszałam, później w ogóle odpadł od wiary, a kiedy to pół roku temu znów byłam na Ukrainie i odwiedziłam tamten zbór, byłam zaszokowaną zwierzęcym jakimś beczeniem ichniego pastora do mikrofonu... a jedna z sióstr, co mi świadczyli o Jezusie, oznajmiła mi nieco podniosłym tonem, że jest "Pastorem" w jakiejś tam ichniej filii i że to bardzo dobrze, że jestem bo dzisiaj akurat wieczerza. Ale gdy popatrzałam na ich wrzaski i ryki, to przeprosiłam i wyszłam, bo nie chciałam przejmować z nimi wieczerzy.
Ale co do chrztu - zawsze byłam pewna jego ważności, niezależnie od tego, jaką tam miał wiarę ten co chrzcił i jakie oni tam mieli doktryny. Zawsze uważałam, że najważniejsze - to wiara z całego serca i że chrzest - to tak naprawdę akt, odbywający się pomiędzy chrzczącym się a Panem, a inni - to tylko świadkowi i nigdy mi nie przyszło do głowy, że z powodu formułki, jaką wypowiedział ten co chrzcił, chrzest może być nieważny. Co prawda, powiedziałam pastorowi zboru, do którego należę teraz, że ochrzczona zostałam w imię Jezusa - ale bardzie z poczucia obowiązku, a nie wątpliwości co do chrztu. Ale on stwierdził, że wszystko OK i nie zawracałam sobie już tym głowy, aż przeczytałam dzisiaj że mój chrzest jest nieważny.
Ja wiem, Smoku, że nie chciałeś zrobić mi przykrości, ale jestem wytrącona z równowagi taką wiadomością i myślę, że jest to zrozumiałe, gdyż jest to bardzo ważna sprawa... chyba dla wszystkich, a nie tylko dla mnie.
Pozdrawiam.
P.S. gdybym została przekonana w nieważności swego chrztu (bo na razie jestem jednak przekonana w ważności), to gotowa jestem porozmawiać ze starszymi i prosić ich o powtórzenie chrztu.
|