Grazyna napisał(a):
A może ktoś po prostu powątpiewa w szczerość tego upamiętania...? Tylko - czy wolno nam wątpić w szczerość czyjegoś wyznania? W końcu "miłoścć wszystkiemu wierzy i wszystko zakrywa"...
A może ów zakaz płynie z troski pastora o kogo, kto może "niegodnie spożywać wieczerzę"...
Jak pisze Paweł, smutek od Boga prowadzi do upamiętania [II Kor. 7:10]. Pierwszą oznaką rzeczywistego upamiętania jest smutek, a nawet łzy. Oczywiście, zawsze można podejrzewać nieszczerość upamiętania, ale ostatecznie mierzmy wszystkich tą samą miarą i patrzmy na owoce, bo w serce może zajrzeć tylko sam Bóg. Nikt nie nakazuje ufać takiemu człowiekowi od razu i bezgranicznie, natomiast nie wolno zastępować Pana Boga. Paweł nie nakazuje odsuwać kogokolwiek od Wieczerzy, tylko pisze, żeby "każdy sam siebie rozsądzał":
"Niechże więc człowiek samego siebie doświadcza i tak niech je z chleba tego i z kielicha tego pije. Albowiem kto je i pije niegodnie, nie rozróżniając ciała Pańskiego, sąd własny je i pije. Dlatego jest między wami wielu chorych i słabych, a niemało zasnęło. Bo gdybyśmy sami siebie osądzali, nie podlegalibyśmy sądowi" [I Kor. 11:28-31]Ludowie przysłowie powiada, że "nadgorliwość jest gorsza niż faszyzm". Na miejscu pastora wystrzegałbym się takiej "ochrony" owiec przed niegodnym spożywaniem Wieczerzy. Każdy za siebie zda sprawę Bogu [Rzym. 14:12]
Grażyna napisał(a):
No i jeśli taki ktoś z powodu zakazu brania udziału w wieczerzy postanowi odejść ze zboru - to czy to oznacza , że go "nadmiar smutku pochłonął" czy może raczej to, że słusznie mu zabroniono - nie umiał okazać dostatecznej pokory...
Zawsze można zwalić winę na tego, kogo już nie ma. To on nie miał pokory, to on nie miał miłości i ogólnie "dobrze, że sobie poszedł". Tylko czasem taki człowiek słusznie czuje się skrzywdzony. Jeśli jest mocny, to sobie poradzi. Ale jeśli należy do maluczkich, to biada tym, którzy przyprawić go mogą o upadek. Bójmy się Boga.
Grażyna napisał(a):
I - jak mu pomóc?
"Proszę was, abyście postanowili okazać mu miłość" [II Kor. 2:8]. Czasem miłość wynika z postanowienia. Wyciągnięcie ręki do takiego człowieka i pokazanie mu, że nie jest całkiem sam, może mu życie uratować.