Droga Katosu,
Z tego, co piszesz wnioskuję że nie zanosi się na pomyślne ułożenie się Twoich stosunków z rodziną Twojego narzeczonego - chyba, że przyłączysz się do Branhamowców (przed czym Cię serdecznie ostrzegam). Niestety, sekty tak mają - albo jesteś z nimi, albo przeciwko nim i wtedy należysz do "Babilonu Wielkiego", dlatego też traktują Cię jako nieczystą i nie chcą się z Tobą specjalnie kontaktować. Tego nie przeskoczysz, ponieważ tolerancji jakiej się spodziewasz nie będzie. Z tego punktu widzenia jest raczej "przerąbane". Nie chciałbym sprawiać Ci przykrości, ale nie ma się co oszukiwać.
Nietolerancyjność Twoich OMC teściów prawdopodobnie wynika z faktu, że znają Boże Prawo (a raczej tak im się wydaje), ale nie znają Bożej miłości. Dlatego przebywanie z niewierzącymi jest dla nich odrażające, zamiast być okazją do głoszenia im czegoś, czego najwyraźniej nawet oni sami nie znają.
A teraz z innej beczki: Chciałbym, żebyś usłyszała (albo przeczytała) Dobrą Nowinę dla Ciebie i Twojego narzeczonego. Otóż wszelki ciężar zła w Waszym życiu bierze się stąd, że jesteście oddzieleni od Boga poprzez własną grzeszność. To oddzielenie ma również swoje skutki w wieczności, ponieważ każdy, kto w takim stanie umiera, będzie sądzony według swoich uczynków i jeśli jego życie nie będzie całkowicie zgodne ze standardem dobra i zła podanym w przykazaniach, zostanie na zawsze oddzielony od Boga i będzie odbywał karę za swoje grzechy w miejscu zwanym piekłem. Jednakże Bóg umiłował wszystkich grzeszników tak bardzo, że posłał swego Jednorodzonego Syna, żeby ten poniósł karę za nasze grzechy i w naszym imieniu wypełnił wszystkie przykazania. To jest oferta, którą możesz przyjąć przez wiarę. Jeśli uwierzysz w to, że Jezus umarł ponosząc karę za Twoje osobiste grzechy i w Twoim imieniu wypełnił Prawo, to zostaniesz oczyszczona z grzechów i nie będziesz potępiona, lecz spędzisz wieczność przed obliczem Boga w niebie.
Akt wiary, o którym mówimy, nie jest czynnością religijną tylko osobistą i polega na zwróceniu się osobiście do Jezusa, wyznaniu Mu swojej grzeszności i oddaniu swego życia pod kontrolę tak, żeby to On stał się Twoim Panem. Bóg odpowiada na taki akt czymś, co się nazywa "nowe narodzenie z Ducha Świętego" [Ewangelia Jana 3:1-21] i co powoduje rewolucję w życiu człowieka, o czym większość z tutejszych forumowiczów może zaświadczyć. Przyjeśliśmy Boży ratunek z Jego łaski, bo nie byliśmy w stanie na niego zapracować. Nikt nie jest w stanie.
Grzech niszczy i oddziela od Boga, a jeśli chcesz przysięgać cokolwiek Bogu w takim stanie, to zastanów się nad tym, czy to ma sens. No bo kim jest dla Ciebie Bóg? Kimś bliskim, z kim masz osobistą relację, czy kimś dalekim i nieznanym? Możesz Go poznać własnie poprzez osobisty akt wiary w Jezusa.
Kiedyś byłem w takim samym stanie jak Ty, a grzech niszczył mnie i nie widziałem ratunku. Chciałem być dobrym człowiekiem, ale nie wiedziałem jak to zrobić. Podobnie było z naszymi relacjami narzeczeńskimi (Smoczycy i moimi) - nie byliśmy wtedy jeszcze świadomi, jak bardzo Bóg nas kocha, jak bardzo może i jak bardzo chce zmienić nasze życie. Kochaliśmy się bardzo, ale po dwóch latach małżeństwa okazało się, że nasza ludzka natura skażona skłonnością do zła i egocentryzmu, niszczy nasze marzenia o szczęściu we dwoje do końca życia. Wtedy Bóg posłał do nas kogoś, kto przyniósł Dobrą Nowinę. Dzisiaj wiem, że Bóg jest w stanie odnawiać z każdym dniem to, co bez niego starzeje się, blednie i umiera. I nie obiecał nam wyłącznie nieba - On działa już tu i teraz w naszym życiu - również małżeńskim. Ale o tym może więcej na priva. W każdym razie zachęcam Cię, żebyś skorzystała z łaski, jaką Bóg ma dla Ciebie. Wtedy zmieni się to, co najważniejsze - Twoje serce. A może i serce Twojego narzeczonego. Po nowym narodzeniu mamy prawo nazywać się dziećmi Bożymi [Ew. Jana 1:12-13] i rzeczywiście nimi jesteśmy, co ma swoje przełożenie na relacje z Ojcem, Jego opiekę i działanie w naszym życiu.
"Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych ani też nie służy mu się rękami ludzkimi, jak gdyby czego potrzebował, gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko. Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas. (...) Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych" [Dzieje Apostolskie 17:24-27, 30-31]
Bóg nie jest daleko od Ciebie. Przyjmij Jego propozycję zbawienia, a On wyprostuje ścieżki twojego życia.
