Gil napisał(a):
Nie tyle płakać, co pogadać, jeśli założymy ze Duch sw. nas prowadzi, a wszak prowadzi jeśli dziećmi bożymi jesteśmy - On da stronie pragnącej pomóc (bo mamy nieść brzemię brata/siostry) właściwe rozeznanie duchowe co do wnętrza „wierzącego z problemami”, z jakąś potrzebą duchową, nierozwikłanym problemem, czy chociażby poczuciem totalnej niemożności w kwestii poradzenia sobie z tym i owym.
Pełna zgoda, Gilu. Jest jednak różnica między takim podejściem, a zwykłą "procedurą" w ramach "uzdrawiania zranień wewnętrznych", jakie proponuje się w ramach usługi z pogranicza psychoanalizy i chrześcijaństwa, zwanej "teophostic ministry". W tej usłudze zamiast rozeznania duchowego stosuje się typowo psychoanalityczne procedury ubrane w biblijną terminologię - myślę, że Grażyna miała na myśli właśnie coś takiego, co zresztą panoszy się w kościołach coraz bardziej.
Gil napisał(a):
Ja nie wiem czy terapia wywlekania na wierzch jakis zranień, czy nie przebaczeń jest sensowna, jeśli one jednak kładą się cieniem na aktualnej relacji z Panem, na niewłaściwym rozumieniu naszej tożsamości w Jezusie (ja ciągle o tym), to może tak.
"
Ufaj mu, narodzie, w każdym czasie,
Wylewajcie przed nim serca wasze:
Bóg jest ucieczką naszą!" [Ps. 62:9]
Wylewanie serca przed Panem jest jak najbardziej wskazane - to On jest Lekarzem naszych dusz. Natomiast wylewanie serca przed człowiekiem w ramach ludzkich terapii opartych na cielesnych filozofiach zaczerpniętych ze świata prowadzi do uzależnienia od człowieka i pogłębienia problemu.
Gil napisał(a):
One nie są trupami, ponieważ ciągle są…. i często silniejsze niż słowo, które mimo, ze ma moc rozdzielania duszy i ducha, nie właściwie przyjęte nie jest w stanie nas zmienić. Pomimo wysiłków trwania w Panu jak latorośl w krzewie winnym - stanowimy wciąż ziemie jałową. Czy powodem tego jest zawsze grzech?
Trupem jest stare życie, a grzebanie się w sobie samym nie jest wyjściem z sytuacji. Nieprzyjmowanie Słowa jest grzechem wtedy, gdy mamy świadomość, co Bóg do nas mówi, ale nie chcemy tego przyjąć - czyli świadomie odrzucamy diagnozę Słowa - jak ten, co przyjrzał się sobie i nie wyciągnął wniosków [Jak 1:23-24]. Trwanie w Panu polega nie tyle na naszych wysiłkach, co na współpracy z Jego łaską [II Piotra 1:3-11]. Jest to kwestia naszego wyboru - czy chcemy żyć według Ducha i podobać się Bogu, czy według ciała i zginąć [Rzym. 8:4-8, 12-13]. Obraz latorośli wydającej owoc z Jana 15 poucza, że latorośl sama z siebie owocu nie wyda, natomiast jeśli pozwoli łasce Bożej swobodnie pracować, to owoc się pojawi we właściwym czasie. Czasem myślimy, że jesteśmy ziemią jałową, ponieważ dajemy się zwieść kłamstwu oskarżyciela, który fałszywie świadczy przeciwko nam, że nie jesteśmy dziećmi Bożymi - natomiast jeśli nas serce nie oskarża, możemy stanąć przed Bogiem i otrzymać to, o co prosimy, gdyż przykazań Jego przestrzegamy i czynimy to, co miłe jest przed obliczem jego [I Jana 3:20-22].
Gil napisał(a):
Ale długo, właściwie od lat kiedy zaczął się we mnie bunt nastolatki, miałam wręcz obsesje samobójstwa. Po nowonarodzeniu ciągnęło się to dalej. Czy powodem tego był grzech? Nie, ja nie miałam pojęcia kim jestem w Panu. Chłonęłam Słowo, lecz niewiele do mnie docierało. Nie potrafiłam się przeciwstawić oczywistemu kłamstwu diabelskiemu, ze jestem do kitu, mój umysł ciągle powielał wzorce z jak to ujoł Smok , "trupa w szafie”. Pomogły mi rozmowy z dojrzałymi chrześcijanami, ich modlitwy i rzecz jasna sam Pan.
To wszystko, co Ci pomogło, nie było związane z "analizą Twoich wnętrzności" w ramach "uzdrawiania zranień wewnętrznych" i wmawiania Ci, że "korzeniem wszelkiego grzechu jest brak miłości własnej" - prawda? Zatem mamy tutaj nieporozumienie terminologiczne. To, co Ty intuicyjnie przyjmujesz jako Boże leczenie naszych dusz w sposób nakreślony w Słowie Bożym, nazywasz "uzdrowieniem wewnętrznym" - i nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby nie skojarzenia innych z terminologią używaną przez "chrześcijańskich szamanów" od "chrześcijańskiej" psychologii czy wręcz psychoanalizy.
Gil napisał(a):
Wiem, ze wierzący wciaz i wciaz potrebują łaski cudownego dotknięcia Pana, taka ja np.
Amen, Gilu.
Gil napisał(a):
Tak sobie myslę, Bóg ma czasem dziwne pomysły, czemuz kazał Elizeuszowi rzec do króla Aramu:
Idz i obmyj sie siedem razy w Jordanie, a twoje cialo wroci do zdrowia i bedziesz czysty.
(11) Na to Naaman oburzył się i odchodząc powiedział: Oto myślałem sobie, że wyjdzie, stanie przede mną, potem wezwie imienia Pana, Boga swojego, podniesie swoją rękę nad chorym miejscem i usunie trąd. (12) Czy rzeki damasceńskie Abana i Parpar nie są lepsze od wszystkich wód izraelskich? Czy nie mogłem w nich się obmyć i oczyścić? Potem odwrócił się i odszedł pałając gniewem.(2 Krl5)
To nie było dziwne. Po prostu Bóg pokazał Naamanowi jego własną pychę i próby narzucenia Bogu sposobu działania. Pokazał mu, że jest suwerenny i działa dokładnie tak, jak chce, posyłając swoje Słowo i będąc mu wiernym. Natomiast nigdy swojemu Słowu nie zaprzecza.