Cytuj:
Telewizyjne pokolenie. Ogląda, ale nie słucha. I wszystko jest ok, w konću blogosławieństwo było. Fajnie.
Lisie,ogromna większość z fanów takich imprez oczekuje tylko doznań.
Nie wnikają w szczegóły.
Ja to doskonale rozumiem.Kiedy człowiek nawraca się i zostaje dotknięty przez Boga miłości,jest to tak cudowne i niewyobrażalnie piękne przeżycie,że chcą więcej i więcej.Życie w zborze i powolne uczenie się Drogi Pańskiej w cichości i pokorze wydaje się nieciekawe i w ogóle jawi się jak jakieś diabelskie zwiedzenie.
No i pojawia się taki ktoś jak B.Hinn,który już przez samo zachowanie i pewność siebie daje nadzieję na przyspieszenie i powrót do cudownej społeczności z Panem.
Dlatego ludzie utrudzeni stagnacją,lub bojący się,że odpadną tak pędzą za takimi ludźmi.Nie interesuje ich jego nauczanie ani poglądy.Nie obchodzą ich,co na jego temat mówią inni chrześcijanie,ani to,jak się ma jego życie do ewangelii.
Interesuje ich jedno.
Przeżyć TO jeszcze raz i jeszcze raz.
Zapomnieliśmy już o tym,jak nami rządziły takie tęsknoty.Może nie był to B.Hinn dosłownie,ale każdy prawie miał kiedyś takiego prywatnego ''B.Hinna''.Coś,co dawało nadzieję na to,że od TEGO kazania zmieni się moje życie,od TEJ konferencji,wszystko się odnowi,od modlitwy TEGO namaszczonego sługi Bożego będzie już z górki,że po TAKIM przeżyciu nie możliwy będzie powrót do starych upadków.
Właśnie TO dają im Hinnowie.Właśnie TAKA nadzieją ich karmią.
Dlatego jestem pewny,że braciom i siostrom będącym w TAKIM miejscu swojej wędrówki za Panem nic nie przemówi do rozsądki,póki sami się na TYM wszystkim nie przejadą.
Ale mówić i tak trzeba.
Aby pojęli,że tak naprawdę potrzebują tylko Chrystusa tylko.Wtedy dopiero można zostawić Hinnów daleko,daleko i radować się Panem bez wspomagaczy z ich kramików z cudownościami.