Cytuję fragment artykułu podanego przez Rafała:
"Zwolennicy koncepcji "odpadnięcia od łaski" twierdzą wprawdzie, że dobrymi uczynkami nie można z a r o b i ć na zbawienie, ale nauczają, że za ich pomocą można zbawienie u t r z y m a ć. Zyskujemy więc zbawienie przez łaskę, lecz możemy je utracić przez uczynki. Nauka, że dobre uczynki z a b e z p i e c z a j ą zbawienie, jest błędem niemal tak poważnym jak nauka, że uczynkami na nie zarabiamy. Gardzi łaską, kto twierdzi, że kiedy już został zbawiony z ł a s k i, musi p o z o s t a ć zbawionym poprzez u c z y n k i."
Niestety, nieznajomość poglądów zwolenników "utracalności zbawienia" pozwala autorowi na spreparowanie doktryny, którą następnie obala. Nazywa się to "straw man argument". Szanuję Dave'a Hunta, ale akurat w tej kwestii zadziwia mnie jego niekonsekwencja. Sam napisał książkę obalającą kalwinizm, ale mimo to trzyma się jednego z filarów kalwinizmu.
Otóż nie chodzi o to, że na pozostanie w łasce należy "zarobić uczynkami". Pozostanie w łasce wymaga wiary, która jest czynna, żywa i jako taka musi oczywiście z definicji owocować uczynkami. Wiara jest stanem serca, które nie jest zatwardziałe w wyniku grzechu. Utracić zbawienie można trwając w grzechu i zatwardzając serce, o czym mówi wprost Hebr. 10:26-31 i wiele innych fragmentów. Odrodzony człowiek mający zatwardziałe serce przestaje chodzić w światłości i jego wiara słabnie. A przecież jest napisane, "Każdy, kto wierzy", a nie "każdy, kto kiedyś uwierzył".
Jak pisze Paweł w Liście do Galacjan, można wypaść z łaski i odłączyć się od Chrystusa nie dochowując wiary. Dlatego tyle jest zachęt, abyśmy trwali w wierze. Trwanie w wierze nie jest czymś, co jest kompletnie poza naszą wolą i poza naszymi decyzjami, jakie podejmujemy - każdy grzech jest wynikiem podjęcia decyzji wolnej woli. Możemy położyć całą nadzieję naszą w łasce, albo nie położyć [I Piotra 1:13-25]. Możemy korzystać z tego, co otrzymaliśmy do życia i pobożności, albo nie korzystać [II Piotra 1:3-11] - łaska nie jest po to, żeby robić za nas to, co do nas należy i czego Bóg od nas oczekuje. Oczywiście zatwardzanie serca nieuchronnie będzie prowadziło do złych uczynków i do braku trwania w uświęceniu. Ale to nie oznacza, że "zarabiamy uczynkami na pozostanie w zbawieniu".
Żywot wieczny nie oznacza "żywot dany raz na zawsze", tylko "żywot wieczny". Wieczny jest sam w sobie i to jest jego immanentna cecha. Można go wziąć i można go oddać, albo się go wyrzec - że to jest możliwe, czytamy w wielu ostrzeżeniach skierowanych do odrodzonych ludzi. Na przykład:
"Bracia moi, jeśli kto spośród was zboczy od prawdy, a ktoś go nawróci, niech wie, że ten, kto nawróci grzesznika z błędnej drogi jego, wybawi duszę jego od śmierci i zakryje mnóstwo grzechów" [Jak. 5:19-20].
Mówiąc o wystarczalności zapłaty Dave Hunt w ogóle źle ustawia problem. Każdy kto wierzy, jest w przymierzu z Bogiem i to ono chroni nas przed potępieniem [Hebr. 8:10-12]. Można jednak podeptać Syna Bożego i zbezcześcić krew przymierza, przez którą ktoś został wcześniej uświęcony [Hebr. 10:29]. Właśnie dlatego mamy nie zatwardzać serc [Hebr. 3:7] i samych siebie doświadczać, czy trwamy w wierze [II Kor. 13:5]
"Jeśli grzech powoduje u t r a t ę zbawienia, jakiego rodzaju i ile grzechu jest do tego potrzebne? Nie ma w Biblii ani jednego wersetu, który odpowiedziałby na to pytanie. Czytamy za to, że jeśli wyznajemy nasze grzechy, On jest wierny i sprawiedliwy i odpuści nam grzechy, i oczyści nas od w s z e l k i e j n i e p r aw o ś c i. Wynika stąd, że każdy grzech może zostać odpuszczony. Nawet zwolennicy „odpadnięcia od łaski” rzadko - jeśli w ogóle - powiedzą, że zostali „powtórnie zbawieni”. Mówią, że wyznali grzech i otrzymali przebaczenie"
Tutaj mamy kolejny dowód na to, że Dave Hunt sam sobie tworzy "chłopca do bicia", a potem się nad nim znęca, zamiast zapytać się zwolenników krytykowanej przez siebie doktryny, o co im właściwie chodzi.
Żaden pojedynczy grzech nie powoduje utraty zbawienia i nie o to tutaj chodzi. Chodzi o trwanie w grzechu, które powoduje zatwardziałość serca i stopniowe osłabianie wiary. Jest jeden grzech, który nie będzie odpuszczony i jest to grzech przeciwko Duchowi Świętemu. Znieważenie Ducha łaski jest bluźnierstwem, a Hebr. 10:26-31 mówi, w jaki sposób może do tego dojść. Jeśli dobrowolnie [tak jest w oryginale] grzeszymy w sensie ciągłym (chodzi o trwanie w grzechu, a nie pojedynczy grzech) [Hebr. 10:26], to możemy w końcu znieważyć Ducha łaski, co jest traktowane na równi z podeptaniem Syna Bożego i zbezczeszczeniem krwi przymierza, przez którą zostaliśmy uświęceni [Hebr. 10:29]. Czyli krwi Syna Bożego. Taki stan objawia się tym, że nie można już się drugi raz upamiętać [Hebr. 6:4-6].
Aby odrzucić powyższą argumentację, trzeba włożyć sporo wysiłku, żeby udowodnić, że listy apostolskie są skierowane częściowo do nieodrodzonych (oczywiście w tych fragmentach, które zaprzeczają "nieutracalności zbawienia) i dokonać wielu innych skomplikowanych czynności, zamiast czytać to, co jest napisane. Nie na tym jednak polega prawidłowa egzegeza.
Przekonanie o tym, że zbawienie można utracić w wyniku utraty wiary spowodowanej zatwardziałością serca, nie ma żadnego związku z "zarabianiem uczynkami na pozostanie w zbawieniu". Ma związek z bojaźnią Bożą i chodzeniem w światłości, dzięki czemu jesteśmy oczyszczani krwią Jezusa [I Jana 1:5-9]. Nie powoduje również żadnego lęku o "przypadkową utratę zbawienia" ani o to, że utracimy zbawienie w wyniku popełnienia jakiegoś pojedynczego grzechu. To są wszystko jakieś nieporozumienia, wymyślane głównie przez zwolenników "nieutracalności zbawienia" - albo z niewiedzy, albo celowo po to, żeby łatwiej było strzelać do własnoręcznie wykonanego manekina.
Napisałem to nie po to, żeby powtarzać kolejny raz tą samą argumentację lecz po to, żeby pokazać, że Dave Hunt nie zadał sobie chyba trudu, żeby zbadać doktrynę, którą krytykuje. I to jest chyba największy problem, bo bardzo łatwo się duskutować z poglądami, które się... samemu wymyśliło.
|