Adamie, ja nie twierdzę, że deklaracja członkowska pochodzi od diabła, a jej podpisywanie jest grzechem przeciwko Duchowi Świętemu.

Jedni mają na ten temat takie zdanie, a inni odmienne. Wolno nam przecież. A temat chcąc nie chcąc zahacza o pojmowanie Kościoła jako takiego, stąd prawdopodobnie biorą się emocje, które niczego dobrego nie wnoszą.
Adam napisał(a):
Cytuj:
A jeśli Pan im powiedział, to jak ich przekonasz na podstawie Biblii, że Pan nie mógł im tego powiedzieć?
Ja sobie mogę uważać, że Pan im tego nie powiedział. Jeśli oni się uprą, że Pan im powiedział,to nic ich nie ruszy. Mnie wystarczy świadectwo życia jednej i drugiej strony, by przybliżyć się mocno do pewności, komu Pan powiedział.
Zastosowałeś "manewr wymijający".

Mnie chodziło o obiektywną, biblijną podstawę pewnych poglądów.
Cytuj:
Nie mam zamiaru i nie widzę potrzeby, by kogokolwiek przekonywać, bo wtedy z błachej sprawy zrobi się coś wielkiego.
Rozmawiamy tutaj o wielu błahych sprawach i wymieniamy poglądy. Czasami brzmią one zbyt emocjonalnie, to prawda. Ale dopóki jesteśmy w tych ciałach, pewnie pędziemy mieć z tym problemy.
Cytuj:
W dalszym ciągu nie rozumię skąd u ciebie takie jednostronne spojżenie na sprawę. Setki lat istnieją społeczności z listami członkowskimi i jakoś nic złego z tego nie wynikało, a tu zaraz dryfujemy w jednym tylko kierunku, czyli - ''pewnie coś tam knuje ten pastor''.
Chyba jednak niezbyt uważnie przeczytałeś mój post. Przeczytaj go może mniej jednostronnie i nie zakładaj z góry, że podejrzewam każdego pastora o "knucie". Pisałem, że ważna jest intencja i treść zobowiązań, a nie samo ich istnienie.
Cytuj:
Poza tym,czy te dawne społeczności, które miały takie listy były z tego powodu mniej duchowe a bardziej organizacyjne? Nie wiem na jakiej podstawie można wysnuć taki wniosek
Chodziło mi o wykazywanie pewnej konsekwencji w działaniu. Jeśli zapisujemy się do uznawanej przez nas formuły ogranizacyjnej, to bądźmy konsekwentni. Jeśli ktoś ma wątpliwości, to rozmawiajmy z nim i nie zakładajmy, że owoc jego życia jest do kitu - zwłaszcza, jeśli nie potrafimy mu wykazać na podstawie Pisma, że pisemna deklaracja formalna jest konieczna.
Cytuj:
Smoku, w tej wypowiedzi jesteś niesprawiedliwy, bo sugeruje ona, że istnieją w tej kwestii tylko dwa rodzaje chrześcijan. Ci organizacyjni, sformalizowani zwolennicy list, czyli ci źli, i wahający się lub przeciwni formalnościom, czyli dobrzy. To jest sugerowanie zbyt daleko idącego uproszczenia.
Jest to chyba dokładnie takie samo postawienie sprawy jak to przedstawione przez Ciebie, które sugeruje, że przeciwnicy formalnych list członkowskich i pisemnych deklaracji są anarchistami i nie uznają żadnego porządku. To są takie same uproszczenia, tylko widziane z dwóch przeciwnych perspektyw. Są ludzie, którzy Kościół rozumieją jako organizację sformalizowaną i uważam, że błądzą u samych podstaw. Są również tacy, którzy pojmują Kościół jako "pospolite ruszenie" lub hippisowski "kibuc", gdzie porządek jako taki jest u wszystkich w pogardzie, ponieważ wszyscy są "prowadzeni Duchem". Tacy również błądzą u podstaw. Chodzi jednak o porządek Boży, a nie ludzki, bo Bóg nie jest Bogiem nieporządku, ale pokoju [I Kor. 14:33].
Cytuj:
Po co, dowiaduje się każdy, kto chce zachęcić ludzi w zborze do pewnych działań i wtedy okazuje się, że prawie każdy, kto nie jest członkiem na to właśnie się powołuje by nic nie robić. To jeden z aspektów. Inne ujawniają się w różnych sytuacjach, np. przy napominaniu.
Czy naprawdę uważasz, że podpis na liście członkowskiej sprawi taki cud, że człowiek nagle zacznie z zapałem budować Kościół? Albo pozwoli się napomnieć i będzie szczerze pokutował dlatego, że się na piśmie zobowiązał do posłuszeństwa? Przecież właśnie w ten sposób buduje się organizację. Myślę, że zupełnie nie tędy droga. Oczywiście, statystyki mogą na tym ucierpieć, wpływy do zborowej kasy również, ale moim zdaniem zbyt szybko przyjmuje się do zborów ludzi, którzy tak naprawdę wcale nie chcą
być Kościołem (bo to kosztuje). Oni chcą
chodzić do Kościoła. I tu jest poważny problem.
Cytuj:
Ja naprawdę nie podaję członkostwa jako remedium na problemy zboru. Ja tylko widzę dokąd zmierzają znani mi wrogowie list członkowskich. Jak na razie, to jest dramat.
Zgadzam się, że "chrześcijańscy anarchiści" nigdy niczego nie zbudują. Ale nie trzeba być anarchistą, żeby widzieć problem w nadmiernym formalizowaniu się Kościoła. Nie oznacza to, że struktura jako taka jest grzechem (w NT jest przecież jakaś struktura zboru), ale dobrze byłoby wyciągać wnioski z błędów, które popełniają inni, zamiast przerabiać je w kółko osobiście. Zgadzam się, że poważne przystąpienie do jakiegokolwiek kościoła powinno mieć jakiś publiczny wydźwięk (tak jak to jest przy okazji chrztu). Przyjęcie praw i obowiązków powinno nastąpić w obecności świadków, żeby wszyscy widzieli, że dana osoba staje się członkiem najbliższej rodziny, a nie "przyjacielem domu". Nadal jednak nie widzę potrzeby składania deklaracji członkowskich z napisanymi zobowiązaniami, które już od dawna widnieją w Biblii.
Cytuj:
Chyba nie zakwestionujesz, że wierzący powinni poddawać się pod autorytet wybranych przez Boga sług?
Nie zakwestionuję. Ale tutaj mamy problem. Po pierwsze, sługa musi być rzeczywiście sługą. Po drugie, musi być rzeczywiście wybrany przez Boga. Po trzecie, jego autorytet musi być popierany przez Boga. Po czwarte, jeśli wierzący nie uznają tego autorytetu dobrowolnie, to i tak wszystko skończy się na uzależnianiu laikatu od hierarchii kościelnej w ramach systemu budowanego po ludzku.
Cytuj:
Dobra. Mogę od jutra zacząć kampanię przeciwko krawatom za kazalnicą.

Będę jeździł po zborach i przekonywał ludzi, by wstawali i wychodzili podczas kazań wygłaszanych przez braci w krawatach. Czy ktoś będzie w stanie z Biblią w ręce udowodnić mi, że źle robię. Toż to czyste naśladowanie świata w jego pysze życia! Powiesz; Krawat nie ma nic wspólnego z tym, co głosi noszący go człowiek. Racja, ale co wspólnego z nauczaniem w zborze ma to, że wymaga się tam wpisania na listę członków?
Przez cały czas próbuję Ci powiedzieć, że moim zdaniem problem polega nie tyle na samej liście, tylko na motywacji i treści zobowiązania w pisemnej deklaracji. Zapytałem również, po co właściwie pastorowi taka lista. Nadal nie uzyskałem odpowiedzi na to proste pytanie. A krawat rzeczywiście nie ma tutaj nic do rzeczy.
