Czlowiek "w Panu" ,pewnego dnia ,zgubil kurtke w pojezdzie publicznej komunikacji miejskiej.
Poniewaz ja lubil postanowil ja odzyskac jadac na koncowy przystanek.
Przez splot roznych okolicznosci dotarl tam po odjezdzie wlasciwego pojazdu.
Musial tam byc jeszcze raz ,za godzine ,postanowil w tym czasie pojechac do domu i zjesc obiad.
Jadac ,w drodze powrotnej ,w pewnym momencie poczul "dotkniecie" Ducha Boga i olbrzymi nakaz modlitwy-zaczal wiec modlic sie nie wiedzac jeszcze o co sie modli.
Pojazd dotarl do nastepnego przystanku i odtad wszystko zaczelo sie dziac jak na zwolnionych obrotach.
Czlowiek patrzyl na ulice i widzial ,jak na przejsciu dla pieszych zapalilo sie czerwone swiatlo. Po drugiej stronie ulicy ujrzal piekna mloda kobiete ,ktora zaczela biec ,aby zdazyc wsiasc do pojazdu komunikacji miejskiej w ktorym siedzial -jeszcze wszystkie samochody ,"jadace na wprost" staly przed przejsciem-kobieta je widziala.
Nagle mezczyzna poczul ,aby spojrzec gdzie indziej i zdretwial ,albowiem ujrzal zblizajacy sie z innej strony ,zza plecow kobiety, samochod pedzacy ok 70 km/h.
Mezczyzna czul ,ze kobieta nie widzi tego samochodu ,a kierowca nie widzi tej kobiety.Zrozumiel ,ze oto nie przypadkiem Duch Swiety zazadal od niego modlitwy.
Dreszcze przeszly mu po plecach ,nie wiedzial o co sie modli ,czy o to ,aby kobieta w chwili smierci doswiadczyla zbawienia ,czy o to ,aby Bog ja uratowal ,dajac jej szanse w przyszlosci.
Byl pewien ,ze wypadek bedzie nieunikniony.Czas plynal dziwnie powoli ,choc wszystko trwalo sekunde ,moze dwie.
Kobieta wbiegla na przejscie ,samochod wjechal na przejscie ,nie przyhamowywujac.
Nagle ,gdy mial juz w nia uderzyc jakas niesamowita sila zatrzymala ja w miejscu ,kobieta stanela na bacznosc-wyprostowana jak struna -a samochod ,nie hamujac przemknal obok niej ,ocierajac sie o nia i zrzucajac z jej ramienia torebke.
Kierowca nie zauwazyl jej ,zas ona po chwili "blada jak sciana" wskoczyla do pojazdu.
Modlacy sie czlowiek ,jeszcze napiety ,podszedl do niej i spytal czy wszystko w porzadku-zdolala tylko kiwnac glowa.
Odchodzac od niej powiedzial:
-Dzis Bog uratowal pani zycie ,niech pani o tym pamieta.
Pojazd ruszyl ,nacisk Ducha Swietego ustapil.
Czy to byl CUD przyjaciele ?
Ja wiem ,ze TAK.
Potrzebny byl czlowiek ,w miejscu w ktorym Bog chcial ,zeby byl.
Potrzebne bylo jego wyczulenie na glos wewnetrzny i modlitewne posluszenstwo.
BOG RESZTE ZROBIL SAM.
Badzmy zatem posluszni Panu ,chodzmy Jego sciezkami I SLUCHAJMY JEGO GLOSU-JEGO MOC BEDZIE PRZEZ NAS DZIALAC W JEGO CZASIE I JEGO METODAMI.
Amen.
|