Grazyna napisał(a):
Poza tym- ja to odbieram jako oją służbę dla Pana. A kiedy czytam takie coś, to jest mi smutno...bo ta moja służba jest przecież bez sensu...Po co ta cała muzyka, po co to śpiewanie i granie...idź i mów, to wystarczy...
Przez całe wieki kościoła wystarczało.
Jeśli jednak uznajemy (zaczęło się to chyba od Armii Zbawienia), że muzyka jest do ewangelizacji potrzebna, to już tylko od nas zależy jak to sobie zorganizujemy.
Moim zdaniem chrześcijanie nie mając dostępu do mocy Bożej i odwagi chowają się za muzyką, skeczami, teatrem.
Liczą na to, że jakoś ludzi przyciągną na spotkanie (bo przecież nie mogą napisać na plakacie, że będzie to spotkanie poświęcone opisaniu tego jak się uratować przed wieczną zgubą), a potem to już jakoś dyskretnie jednak jakąś duszę złapią.
Co ciekawe, Bóg takie rzeczy wykorzystuje (sam się nawróciłem na takim właśnie spotkaniu, nie mając pojęcia co chcą tam mi zaproponować), ale jeśli chcemy mówić o wzorcach biblijnych to wyglądało to inaczej.
"Reklamę" zapewniał sam Pan znakami i cudami, a zwiastowano w prosty sposób osobę i zmartwychwstanie Jezusa oraz konieczność nawrócenia. Myślę, że każdy kto myśli, że Bóg go powołuje do ewangelizowania powinien przeczytać uważnie i z modlitwą Dzieje Apostolskie i pomyśleć sobie jak się ma do tego modelu.
A co do Twojego pytania, to sama znasz odpowiedź - intuicyjnie czujesz, że branie niewierzących ludzi do takiej pracy nie jest właściwe. I masz rację. Tylko, że ponieważ to wszystko nie mieści się w parametrach opisanych w Biblii trudno jest oprzeć się na Piśmię.
Ja Ci napiszę, że niewierzący nie powinien grać, a ktoś powie świadectwo jak wzięli ze sobą niewierzącego muzyka i nie dość, że on się nawrócił, to jeszcze słuchaczy wielu. No i kto ma rację?
Jeszcze jedna uwaga - jeśli nie ma komu zrobić czegoś w sposób należyty, Bóg często korzysta ze sposobów, których sam nie zalecał. Prosty przykład - niejaki Rocky, znany niemiecki punkowiec zaczął swoją drogę do Boga po ulicznej ewangelizacji z pantomimą.
Jeśli ktoś zapytałby mnie, czy pantomima jest właściwą metodą prezentacji Ewangelii powiedziałbym to samo co o muzyce, że nie mamy w Biblii takiego przykładu. Ale to zadziałało, bo Bóg chciał tego człowieka uratować. Więc można wyjść od drugiej strony - od tego, żeby wszelkimi sposobami Chrystus był zwiastowany i próbować takiej, czy innej metody (Internet, ulotki, ogłoszenia prasowe). Bóg może w pewnej mierze to błogosławić i pomagać w tym. Ale jeśli chcemy naprawdę nauczyć się od Niego jak powinna ewangelizacja wyglądać, to polecam Nowy Testament, a szczególnie Ewangeli i Dzieje Apostolskie. Tam jest wszystko opisane.
Pozdr.
P.