No, z tymi horoskopami....

Często w pokoju nauczycielskim ktoś przynosi gazetę z horoskopem i pyta mnie "a ty spod jakiego znaku jesteś?". Odpowiadam, że w to nie wierzę, że przecież wierzą w Jezusa i takie tam.Często mi "nie odpuszczają"- No, coś ty, ale którego się urodziłaś..." etc..Idę w zaparte, więc stwierdzają, że jestem nudna, a to jest tylko zabawa. Podobnie z wróżbami Andrzejkowymi. Co roku walka o to,żeby w klasie ich nie było.
Ostatnio nie wytrzymałam po jednej rozmowie( też w pokoju naucz.). Nauczycielka stwierdziła, że jak jej ulicą idzie kondukt żałobny to
w następnych tygodniach ktoś na tej ulicy umiera. Ktoś to potwierdził, a inne osoby zgodnie pokiwały głowami "no, coś w tym musi być". Poniosło mnie i głośno wyraziłam zdziwienie, jak dorośli, wykształceni ludzie mogą w coś takiego wierzyć?! "Ależ my nie wierzymy"- obruszyli się-"tylko...to jednak dziwne jest". Powiedziałam, że wiara w takie przesądy jest grzechem i że mogę to uzasadnić z Pismem w ręku. Chętnych do dalszej rozmowy nie było, uznali, żem fanatyczka i jakaś nieżyciowa kobieta

Nie odpuszczałam nadal( ostatnio coś bojowa się zrobiłam) i rzekłam, że ignorancja też jest grzechem, na co oni obrażeni "my nie jesteśmy ignorantami!". Dyskusja robiła się ciekawa, ale niestety zadzwonił dzwonek i trzeba było iść na lekcję. Potem rozmowy milkły, kiedy wchodziłam do pokoju po lekcjach, zapewne więc byłam jakiś czas "na językach"...
Ech...ktoś dziś w ogóle prawdą zainteresowany...?Ludzie wolą w bzdury wierzyć...i jeszcze sami się oszukują...