Cytuj:
a ja myślę że jest czas mówienia i czas milczenia, i brak czasem tych rozmów jest normalne, mówienie ciągle o jednym nie jest według mnie równowagą
A w drugą stronę to jest równowaga? Kiedy w kółko ktoś mówi o pracy albo o swoim hobby i trwa to latami całymi?
Cytuj:
ale faktem jest że każdy jest inny i czasem przeżywa taki czas kiedy pragnie dużo rozmawiać o Bogu,
A czasem- nie? Nie chce o Nim mówić? Czemu?
Cytuj:
Druga sprawa o której wspomniałem, a teraz rozwinę, to fakt, że ludzie nie jednakowo przeżywają swoje życie, jeśli ja w tym momencie mam czas, że chciałbym rozmawiać tylko, albo też o Bogu, bo coś przeżywam, to nie znaczy że taki sam czas przeżywają inni i nie uważam tego za coś złego, w życiu mamy góry i doliny, czas płaczu i czas śmiechu, czas pracy i czas zabawy, no i jak zapisałem na początku, czas mówienia i czas MILCZENIA..
.
Ale w czasie płaczu szukamy Boga, w czasie "doliny" tym bardziej powinniśmy Go szukać, a jak mamy czas wesela, to z dziękczynieniem itp.. W zasadzie nie bardzo rozumiem, dlaczego człowiek odrodzony z Ducha miałby mieć taki czas, że "nie chce o Bogu rozmawiać".
.Jesli każda nawet nasza myśl "ma być poddana Chrystusowi", to dlaczego dziwne ma być, że się zastanawiam, czemu ludzie wierzący stronią od rozmów na temat Boga...
Cytuj:
raczej zalecam rozwagę, bo tutaj już krok od nastawienia, że my duchowi a inni to światowi, a z tego w skrajnej konsekwencji rodzi sie pycha religijna.
Chciałabym być duchowa, dlatego odczuwam czasem niedosyt po spotkaniach z ludźmi wierzącymi. Mam rzadki z nimi kontakt i kiedy już mam okazję rozmawiać z bratem/siostrą to chciałabym być zbudowana jakimś świadectwem, pragnieniem serca, Słowem...albo sama podzielić się czymś, co Bóg w moim życiu zrobił. A tu..kicha. Jakoś nie wypada, jakoś niezręcznie, łatwiej gadać o pogodzie..
Nie twierdzę od razu, że to świadczy o braku czyjejś duchowości. Może są i inne powody- może musimy się nauczyć rozmawiać na takie tematy, uczynić to czymś normalnym...?
Cytuj:
Ja osobiście wolę jednak patrzeć tylko na siebie co ja mogę zrobić, a nie to czego inni nie robią w moim mniemaniu.
Widzisz, jak to sam jesteś przeciwny wydawaniu jakichkolwiek sądów, a sam już mnie osądziłeś( bo ja "nie patrzę na siebie" skoro poruszyłam ten temat i "osądziłam" moich bliźnich...). I to jeszcze w porównaniu ze sobą...i swoim "lepszym" postępowaniem...
Powiem wprost- podzieliłam się tu swoim pragnieniem bycia pośród wierzacych, dla których Bóg jest najważniejszy we wszystkim, co robią, dla których Jezus jest centrum życia i największym hobby, nawet jeśli upadają, mają "doliny" i czas smutku. No taka już wredna jestem, że mam takie głupie pragnienia...