www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N kwi 28, 2024 12:56 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 63 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
Autor Wiadomość
PostNapisane: N sty 18, 2009 5:22 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Bardzo mi zależy, aby widzieć sprawy takimi, jakimi widzi je Bóg. Niestety, wciąż popełniam głupie błędy i czasem mam "przyćmiony wzrok"
( zaczynam bardziej rozumieć fragmetn mówiący o tym, że jak światło oka twego zgaśnie, to i całe ciało ogarnia ciemność, czy jakoś tak).
Obserwuję czasem chrześcijan, którzy tak bardzo angażują się w jakieś negatywne emocje, że przestają widzieć rzeczy dobre, a ich oczy wypatrują jedynie rzeczy złych.
Tak się zastanawiam...jak pomóc komuś w takim stanie?
Jak nauczyć się b y ć obiektywnym? Jak samemu ustrzec się przed "zaćmieniem"( a wiem, że o to naprawdę łatwo).
Dodam może jeszcze : skąd wiedzieć, k i e d y się jest obiektywnym, a kiedy nie...?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 18, 2009 8:41 pm 
Mt 6:22 "Światłem ciała jest oko. Jeśli tedy oko twoje jest zdrowe, całe ciało twoje jasne będzie."
Mt 6:23 "A jeśliby oko twoje było chore, całe ciało twoje będzie ciemne. Jeśli tedy światło, które jest w tobie, jest ciemnością, sama ciemność jakaż będzie!"


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 18, 2009 8:58 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): So lip 12, 2008 3:41 pm
Posty: 194
Owieczko,
podany przez Ciebie fragment jest przytaczanym przez Pana Jezusa przysłowiem hebraiskim, wyrażenia "dobre oko " oznaczają hojnego człowieka (posiadanie dobrego oka -'ain towa- oznacza szczodrość), a "złe oko" człowieka skąpego ('ain ra'a - sknerstwo).
Brzmi on więc tak:
22 Oko jest lampą ciała. Jeśli więc masz dobre oko{tzn. jesteś hojny} cale twoje cialo będzie pełne światła, 23 jeśli jednak masz złe oko {jesteś skąpy}, całe twoje ciało będzie pełne ciemności.

Greka w tym miejscu nie oddaje ich ówczesnego znaczenia tych wyrażeń.

Prawidłowość tej interpretacji ( podaje ją Komentarz Żydowski do Nowego Testamentu Dawida Sterna) potwierdza kontekst czyli Mat 6:19-25


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 18, 2009 9:04 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Dzięki, Salamndrus. Nie wiedziałam i skojarzyło mi się ze "złym patrzeniem". Dobrze, że mnie "naprostowałaś" :) .
Ale problem mnie nurtuje nadal- czy są w Słowie jakieś kryteria bycia obiektywnym? Domyślam się, że jednym z kryterium jest czyste serce
( chodzi mi o tę belkę w oku). Żeby "dobrze widzieć" należy mieć czyste sumienie przed Bogiem. Ale wiem, że mając czyste sumienie można ulec zwiedzeniu. Można też wydać fałszywy osąd.
Kiedyś pastor w zborze przedstawił taki znany obrazek, na którym jedni widzieli starą babę, a inni młodą, piękną kobietę. Jedni i drudzy widzieli to, co ...chcieli widzieć? Jakie mechanizmy tym rządzą?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 18, 2009 9:15 pm 
Dobre i złe oko w kategorii hojnosci... Ciekawe...


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 18, 2009 9:54 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
lbo w kategorii "chciwości", któa jest bałwochwalstwem".No, ale to off top.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: N sty 18, 2009 11:07 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
Ciekawe. I jak bardzo prawdziwe:
"Nie gromadźcie sobie skarbów na ziemi, gdzie je mól i rdza niszczą i gdzie złodzieje podkopują i kradną; ale gromadźcie sobie skarby w niebie, gdzie ani mól, ani rdza nie niszczą i gdzie złodzieje nie podkopują i nie kradną. Albowiem gdzie jest skarb twój - tam będzie i serce twoje. [...] Nikt nie może dwom panom służyć. Bo albo jednego będzie nienawidził, a drugiego będzie miłował; albo z jednym będzie trzymał, a drugim wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i Mamonie."[Mt 6:19-24]
"[...]żaden sługa nie może dwom panom służyć. Gdyż albo jednego będzie nienawidził, a drugiego miłował; albo z tamtym będzie trzymał, a tym wzgardzi. Nie możecie służyć Bogu i mamonie."[Łk 16:13] -niezmiennie od Edenu...zawsze coś czymś kusi.

No i jest off...

Ale wracając, to mi chyba inaczej kojarzy się OBIEKTYWIZM. Ja odnoszę to raczej do tego, że jeżeli mamy się przemienić w myśleniu, to chyba powinniśmy też nauczyć się z Bożą pomocą tego, żeby nie sądzić po wyglądzie, ale sądzić sprawiedliwie [Jan 7:24]. To był nakaz Mesjasza. Przynajmniej ja tak to rozumiem. Bo inaczej, jeżeli osąd nie będzie sprawiedliwy [w-g Bożej sprawiedliwości], to otrzymamy "w zapłacie" taki osąd jakim osądzamy? Jeżeli więc nie potrafimy "sprawiedliwie" [obiektywnie], to czy może lepiej nie sądzić wcale? [Mt. 7:1-2]. To jeśli chodzi o moje zrozumienie obiektywizmu. Przy pomaganiu trzeba mieć i zdrowy osąd sytuacji i chęć zaoferowania pomocy. Negatywne emocje, mi się kojarzą z jakimś cierpieniem, myśleniem o swoim cierpieniu [w kłopotach, problemach, chorobie, po stracie kogoś, czegoś, w cierpieniu dla ewangelii].
Cytuj:
Obserwuję czasem chrześcijan, którzy tak bardzo angażują się w jakieś negatywne emocje, że przestają widzieć rzeczy dobre, a ich oczy wypatrują jedynie rzeczy złych.
Tak się zastanawiam...jak pomóc komuś w takim stanie?

Wydaje mi się, że trudno jest podnieść kogoś z jego utrapienia. Możemy zanieść pociechę, Słowo, modlitwę, zachętę. Ale to JHWH podnosi sam każdego, kto do Niego się zwraca. Duch Św. jest tutaj naszym osobistym POCIESZYCIELEM [Jan 14:16, 16:7]. Pociechę też mamy z Pism [Rzym. 8:4]. Ja to tak rozumiem, że możemy być przy takich osobach na tyle na ile możemy jako siostry i bracia:"A Bóg, który daje cierpliwość i pociechę, niech sprawi, abyście wzorem Chrystusa te same uczucia żywili do siebie i zgodnie jednymi ustami wielbili Boga i Ojca Pana naszego Jezusa Chrystusa. Dlatego przygarniajcie siebie nawzajem, bo i Chrystus przygarnął was - ku chwale Boga." [Rzym 8:5-7]

"Błogosławiony Bóg i Ojciec Pana naszego Jezusa Chrystusa, Ojciec miłosierdzia i Bóg wszelkiej pociechy, Ten, który nas pociesza w każdym naszym utrapieniu, byśmy sami mogli pocieszać tych, co są w jakiejkolwiek udręce, pociechą, której doznajemy od Boga." [2Kor 1:3-4]. Bo każdy doświadcza ucisków. Ale są one "chwilowe" 8)
Mi z tego wychodzi, że jako pocieszający mamy też praktycznie zmieniać punkt siedzenia i usiąść razem z tymi, którzy siedzą w popiele [jak Hiob]. A to wymaga zejścia ze swojego tronu. Mesjasz zszedł do nas [na krótką chwilę].
A przecież mamy się czym pocieszać.
Tak mi przyszło do głowy, że pewnie każdy spotkał nie raz takich, którzy nie chcieli takiego pocieszenia. Oni chcieli raczej wskoczyć nam na plecy, żebyśmy ich nieśli. Tutaj więc potrzebna jest też mądrość i pytanie Boga. Bo sama miałam kiedyś w życiu taką FAZĘ. Swoją Bardzo Ważną "misję życiową", żeby pomagać wszystkim we wszystkim. Tylko zawsze to źle się dla mnie kończyło jak dawałam się zaprzęgać w takie jarzmo. Przestawałam chodzić w jarzmie z Bogiem. Bywało, że nie miałam nawet czasu [siły] na modlitwę. Jeżeli wszystkie członki mają się wzajemnie o siebie troszczyć, to wtedy jest też mniejsze prawdopodobieństwo, że jeden drugiego wykorzysta za bardzo 8)

Jeszcze dodam takie małe cuś z moich doświadczeń, gdy byłam bez wspólnoty z innymi wierzącymi. Bo ktoś [znajomy wierzący] swego czasu twierdził do mnie, że w swoim aktualnym utrapieniu nie ma siły nawet wołać do Boga. Więc myślałam, że w takim razie ja muszę stać wiernie [i "BOGA zastępować"]. A jak już byłam wymęczona do ostatka, to zaczęłam wreszcie pytać Boga o co chodzi? I zobaczyłam z jaką aktywnością osoba ta krzątała się wokół utrwalania swojego wizerunku osoby cierpiącej, bezradnej i potrzebującej [wszystkiego co by się dało]. I zrozumiałam, że ona tak chce teraz. To jest jej decyzja. A z tymi "problemami" to może więcej osiągnąć niż gdy ich nie miała. A jak trudno mi było uwolnić się od tego "przymierza"...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 12:39 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczka napisał(a):
Obserwuję czasem chrześcijan, którzy tak bardzo angażują się w jakieś negatywne emocje, że przestają widzieć rzeczy dobre, a ich oczy wypatrują jedynie rzeczy złych. Tak się zastanawiam... jak pomóc komuś w takim stanie?

Na pewno trzeba się za nich modlić. Jeśli jest do nich dostęp i chcą słuchać, to warto by im było uświadomić, że mogą być (albo już są) korzeniem goryczy, przez który wielu może się pokalać, a oni sami mogą się w pewnym momencie odwrócić od Boga do świata i zachować jak Ezaw i sprzedać swoje dziedzictwo za miskę rozpustnej i "pozytywnej" przyjemności podsuniętej przez Oszusta [Hebr. 12:14-17]. To w przypadku, gdy oni sami angażują sie w negatywne emocje, a nie wtedy, gdy te emocje są wynikiem ucisku, przez który przechodzą - jeśli tak, to nie będę powielał wpisu Ani_Iszy, bo nie ma takiej potrzeby.

Owieczka napisał(a):
Jak nauczyć się b y ć obiektywnym? Jak samemu ustrzec się przed "zaćmieniem" (a wiem, że o to naprawdę łatwo). Dodam może jeszcze: skąd wiedzieć, k i e d y się jest obiektywnym, a kiedy nie...?

Osobą doskonale obiektywną jest tylko Bóg, bo tylko On jest doskonały i sprawiedliwy sam z siebie. I tylko On może ustrzec przed "zaćmieniem". Nie wiem, czy można się nauczyć być obiektywnym (cielesność w tym przeszkadza). Na pewno można się nauczyć (i to przychodzi ze wzrostem dojrzałości) nie reagować szybko i nie oceniać pochopnie - być może ma to związek z przechodzeniem od cielesnego niemowlęctwa w Chrystusie do duchowej dojrzałości w Chrystusie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 7:27 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Dzięki, cenne dla mnie wpisy.
Ani-
Cytuj:
Mi z tego wychodzi, że jako pocieszający mamy też praktycznie zmieniać punkt siedzenia i usiąść razem z tymi, którzy siedzą w popiele [jak Hiob]. A to wymaga zejścia ze swojego tronu. Mesjasz zszedł do nas [na krótką chwilę].
A przecież mamy się czym pocieszać.

Święta prawda. Ale co wtedy, jeśli ktoś skarży się na kogoś i negatywne emocje każą mu wymalowywać zły obraz osoby, przez którą jest rzekomo skrzywdzony?Nawet po wysłuchaniu "obu stron" bardzo trudno jest stwierdzić czyjąć "rację"( przydałaby się Salomonowa mądrość...). Wtedy chyba nawet lepiej jest się n i e angażować emocjonalnie w żadną ze stron konflitku, bo traci się ów pożądany "obiektywizm".
Smok powiada o korzeniu goryczy...No właśnie. Niektórzy tak się zapędzają w "byciu skrzywdzonym", że zamiast próbować wybaczyć i w efekcie pojednać się- siedzą w tym swoim poczuciu krzywdy głębiej i głębiej, a negatywny wizerunek "krzywdziciela" ma coraz więcej odcieni, barw, ale też całość obrazu jest coraz bardziej zagmatwana i w zasadzie ...nie wiadomo już , o co chodzi. Każda próba "konkretyzacji" problemu spotyka się ze zdecydowanym sprzeciwem ze strony osoby "skrzywdzonej".
Oczywiście taki stan serca jest zły bez względu na to, czy krzywda jest wyimaginowana czy prawdziwa. Mi chodzi bardziej o umiejętność sprawdzenia, na ile owo poczucie krzywdy jest rzeczwiste, a na ile wydumane. Psychologia twierdzi, że jeśli człowiek coś "czuje" to to m u s i być prawdziwe. Nie do końca się z tym zgadzam. Czasem mi się wydaje
( a mówię to...z autopsji), że zdarza się nam czuć coś z powodu po prostu bycia przewrażliwonym i widzieć coś, czego nie ma i problem wtedy tkwi w nas.
Dam przykład. Jako dziecko byłam dyskryminowana przez ojca z powodu bycia dziewczynką. Potem w zachowaniu innych mężczyzn widziałam chęć upokorzenia mnie, szczególnie chodziło o "autorytety"( nauczyciel, pastor, dyrektor, szef). Broniłam się zatem przed czymś, co nie istniało. Czy moje uczuycia były prawdziwe? Jasne, że tak. Czy powód wywoływania tych uczuć był "prawdziwy"...? NIE.
Dojrzały chrześcijanin raczej nie powinien się obrażać...Ale takich "dojrzałych" znam może paru na kilkaset poznanych...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 9:00 am 
Prz 14:10 "Tylko serce zna własną gorycz i nikt obcy nie podziela jego radości."

Mysle ze poruszony przez ciebie temat Owieczko jest delikatnie mowiac sliski. Dlatego zgadzam sie z tym co napisal Smok: "Osobą doskonale obiektywną jest tylko Bóg, bo tylko On jest doskonały i sprawiedliwy sam z siebie... Nie wiem, czy można się nauczyć być obiektywnym (cielesność w tym przeszkadza). Na pewno można się nauczyć... nie reagować szybko i nie oceniać pochopnie...


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 12:57 pm 
Pozwole sobie jeszcze cos na temat korzenia goryczy.
Trudno wejrzec w ludzkie serce. Przyczyn takiego a nie innego zachowania moze byc mnostwo. Niektorzy chetnie o nich mowia a inni wola sprawy przemilczec. I trzeba to chyba uszanowac. Niech Pan sam mowi do ich wnetrza.
Ale z obfitosci serca mowia usta wiec jesli rozmawiajac z kims mamy wrazenie ze kazda rozmowa konczy sie tym samym czyli wybielaniem siebie a oskarzaniem drugiej strony to mozna wysnuc wniosek ze to juz gorycz. Wszak nasza postawa powinna byc inna. Bo jak wiadomo kij ma zawsze dwa konce. :wink:
I nawet jesli potraktowano cie niesprawiedliwie to w swietle Słowa nalezy przebaczyc a co dalej...? Jedni przebaczaja i zostaja a inni przebaczaja i odchodza i moze niekoniecznie dlatego ze sie obrazili. Jak ma dwoch isc razem kiedy sie ze soba nie umowili? :roll:
Rozmawialismy ostatnio z mezem z jednym bratem ktorego od dawna juz w zborze nie widzielismy. Zachecalismy go do przychodzenia chociaz na grupy domowe a w zmian otrzymalismy potok slow pelnych rozgoryczenia i rozzalenia... Bylo nam przykro. Kiedys ten brat byl dla nas przykladem a dzis stwierdza ze stracil wiare i chyba nie ma sily o nia walczyc. Mimo to bedziemy o niego sie modlic. Moze z powodu naszej wiary "wstanie z loza". :)
Duzo moznaby o tym pisac. Wiele razy zdarzylo mi sie ocenic kogos pochopnie czy wysunac zbyt szybki wniosek i chyba nie jestem w tym odosobniona. Zaufajmy Duchowi Swietemu ze bedzie wykonywal w nas swoja prace (uswiecenie) bo przeciez tego wlasnie pragniemy a przynajmniej ja.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 3:21 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
...ooops...problemy z Internetem... :oops:


Ostatnio edytowano Pn sty 19, 2009 3:56 pm przez Owieczka, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 3:44 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Przepraszam, ten sam post wysłał mi się parę razy... :oops:


Ostatnio edytowano Pn sty 19, 2009 3:57 pm przez Owieczka, łącznie edytowano 1 raz

Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 3:45 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Ciekawi mnie jedna rzecz: jak postępować z tymi, którzy przejawiają ów korzeń goryczy?
Zostawić( modlić się, niech się jakoś upamiętają), rozmawiać( tyle, że rozmowy z kimś w takim stanie- jeśli korzeń już solidny- niewiele dają), przedsięwziąć jakieś środki dyscyplinujące...?
Powiedzmy, że dzieje się to w zborze, pośród braci i że "z obfitości serca" usta tego kogoś cały czas przemawiają.

I tu właśnie jawi się problem tego "obiektywizmu"- bo żeby podjąć decyzję( chyba pozostawałoby to w gestii starszcyh, ale wierzący/zbór też chyba musielby zając jakieś stanowisko...?) należałoby sprawę włąściwie rozsądzić. Kto miałby taką trudną sprawę rozsądzać? W kim najlepiej szukać rozjemcy...?

No i jak zachowywać się wobec osób przekawiających tendecję do odgrywania "wiecznej ofirary"...?W starym zborze( kilkanaście lat już temu) miałam kiedyś problem z pewną siostrą, któa na wszystkich się skarżyła. Wszyscy ją krzywdzili, każdy obgadywał itp. Na początku jej wierzyłam, współczułam, w końcu zaczęłam się orientować, że trochę sobie zmyśla to wszystko( świadomie czy nie, nie wiem). Problem polegał też na tym, że przez swoje wynurzenia oczerniała po kolie różnych ludzi, rzekomych "krzywdzicieli" ( a gadała każdemu, kto tylko miał siły ją słuchać, szukała "dobrych dusz"). Kiedy próbowałam jej uświadomić , że się myli co do tych osób, obrażała się na mnie,...W Końcu doszło do zerwania kontaktów.Do dziś się zastanawiam, jak mogłam mądrzej postąpić, jak pomóc, jak nie urazić? Chyba o czymś taki pisała Ani Isza...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pn sty 19, 2009 4:21 pm 
U nas w zborze byl taki jeden brat ktory jawnie i publicznie, w sposob swiadomy i celowy "nagadywal" na starszych, podszarpywal ich autorytet, wiecznie mial swoje zdanie na kazdy temat i z nikim sie nie liczyl. Skonczylo sie to tak ze po paru napomnieniach zostal usuniety ze zboru a zborownicy wyrazili w wiekszosci swoje poparcie dla takiej decyzji starszych. Ja tez bylam "za". Szkoda mi bylo tylko jego zony. Bardzo to przezyla. Mysle ze takie sytuacje sa ciezkie dla kazdej ze stron.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 63 ]  Przejdź na stronę 1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 30 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL