Owieczka napisał(a):
Może ja tak off-topowo wyjaśnię, na czym polega ich rozumienie chrztu w Duchu... Otóż sam fakt, że ktoś uwierzył i wyznał świadczyć ma o tym, że został ochrzczony Duchem ("został <wchrzczony> w Ciało Chrystusa, czyli Kościół). Czyli nowe narodzenie (w moim rozumieniu) jest nazywane chrztem w Duchu, a nie (jak u innych) chrzest Duchem nayzwany nowym narodzeniem (czyli - najpierw uwierzył i to gwaranutje zbawienie, a przy chrzcie dopiero otrzymał Ducha). To są dwa różne poglądy (wrogość jest u tych pierwszych).
Jeśli opcja nr 1 (narodzenie na nowo JAKO chrzest Duchem) byłaby prawdą, to albo jej zwolennicy stosują jakąś własną terminologię sprzeczną z terminologią biblijną i robią w ten sposób zamieszanie, albo (jeśli stosują terminologię biblijną) wszyscy narodzeni na nowo powinni przynajmniej modlić się językami (i ewentualnie prorokować), co było biblijnym potwierdzeniem chrztu Duchem. O tym już dyskutowaliśmy. Skoro zostali już ochrzczeni Duchem (czyli narodzili się na nowo - według ich koncepcji), to powinni tym bardziej zabiegać o charyzmaty, bo przecież tak pisze Paweł w I Kor. 12-14. Problem tego poglądu polega moim zdaniem na tym, że jego zwolennicy sami sobie przeczą i szkodzą innym, zniechęcając ich do tego, do czego zachęca Pismo. Niepotrzebna komplikacja rzeczy prostych moim zdaniem.
Jeśli prawdą jest opcja nr 2 (narodzenie na nowo bez otrzymania Ducha, a otrzymanie Ducha dopiero w późniejszym terminie - podczas chrztu Duchem Świętym), to znowu mamy komplikację rzeczy prostych, ale to chyba o tym pisałem w poprzednim poście, więc nie ma sensu się powtarzać. Dobrze, że uściśliłaś, o co chodzi.
Owieczka napisał(a):
Generalnie u chrześcijan reprezentujących opjcę nr 1 tę wrogość wywołuje sama myśl o darach, szczególnie przeciwni są językom i proroctwom. Jeśli widzą, ze ktoś się modli językami, sądzą, że jest to od diabła i mają dystans do takiej osoby.
Hm, przydałby im się dar rozpoznawania duchów - ale skoro to jest charyzmat, a ich zdaniem charyzmaty są od diabła, to od diabła go nie wezmą. I kółko się zamyka. Ja się tylko zastanawiam, czy twierdzenie, że Dary Ducha Świętego są od diabła, nie jest przypadkiem mówieniem przeciwko Duchowi Świętemu i nazywaniem Ducha belzebubem. A to byłby problem. Kiedyś brat Czernijewski coś takiego napisał i jest to interesujące spostrzeżenie. Ja bym się mocno zastanowił na miejscu tych ludzi, czy są pewni swego zdania o darach Ducha i na jakiej podstawie.
Owieczka napisał(a):
Szczerze mówiąc, kiedy mieszkałam na zachodzie Polski i bywaliśmy gościnnie w różnych zborach, to większość myślała "po zielonemu". Z taką "egzotyką" spotkałam się dopiero po przeprowadzce na "wchód". Tutaj też większość zborów jest niechętnie nastawiona do darów Ducha... To taka moja refleksja.
To chyba nie jest związane z położeniem geograficznym, na Wschodzie i za wschodnią granicą też są pastwiska "zielone" (pod tym względem przynajmniej).