www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest N kwi 28, 2024 9:39 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 71 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona
Autor Wiadomość
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 16, 2008 6:51 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Ani Isz- czyli :wyrzec się siebie, cerpieć w milczeniu, zacisnać zęby, walczyć ze strachem w samotności...(bo w tym niestety nikt nie pomoże. To tak, jak z chorym na nieuleczalną chorobę- obecność zyczliwych osob jest jakąś ulgą, ale jest on w swoim cierpieniu s a m).
Przeszłam w swoim zyciu chrześcijańskim dziwną wędrówkę. Od euforii i radości oraz wiary w to, że Bóg chce mnie zawsze uszczęśliwiać , po letniość i "zwyczajne życie" oraz przez "ducha uświęceniowego", gdzie Bog głównie "karci i surowo wychowuje"
I kiedy patrzę na to z boku, to fakty są zawsze takie same. Życie toczy się tak samo. Okoliczności bywają różne- zmienia się jedynie nasz punkt widzenia...
Baaardzo chciałabym to wszystko zobaczyć tak, jak n a p r a w d ę widzi to Bog.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 16, 2008 9:22 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
Też się zastanawiam. Z jednej strony jest Bóg który dał Biblię i ona wyznacza prawdę i kierunek, a z drugiej strony jestem ja i są moje potrzeby 8) Widzisz jakieś bezpieczne wyjście Owieczko dla nowonarodzonej osoby?

ps. Dlaczego samotnie? Nie czytam o takiej regule dla nowonarodzonych, że mają żyć samotnie. Tylko jako członkowie ciała Chrystusowego w lokalnych wspólnotach. A tam możemy służyć sobie wzajemnie tym darem łaski, jaki każdy otrzymał, pomagać nosić brzemiona jedni drugim, okazywać sobie miłość [np. mówieniem prawdy o grzechu], modlić się o siebie, razem cieszyć, dziękować JHWH i pocieszać. I nie zapominać o wzajemnej dobroczynności [nie tylko tej na pokaz "na cele statutowe", rozliczanej kwartalnie wpisami w księgach wpływów i rozchodów].


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 16, 2008 9:41 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): N mar 04, 2007 1:25 pm
Posty: 1505
Lokalizacja: Silesia
jartur napisał(a):
Cytuj:
ten korzeń problemu pojawia się w dzieciństwie poprzez zaburzone relacje miedzy rodzicami

napisałem tak, ponieważ z doświadczeń z ludźmi to wynika
nie z psychologii, proszę nie demonizujmy wszystkiego co nie zgadza się z naszym zrozumieniem

Dlatego proszę żebyś mi to wyjaśnił. Skoro Ty to rozumiesz i stosujesz i wiesz że taka jest reguła. Dla mnie punktem odniesienia jest Biblia, dlatego chciałabym zrozumieć zasadę stosowania takiego wywodu do tych działań i połączenia ich z zaburzonymi relacjami z rodzicami.
Dlaczego sugerujesz że skoro nie rozumiem TEGO, to demonizuję?
Dlaczego po prostu mi tego nie wyjaśnisz, ale tak, żebym mogła to zrozumieć? Tylko zasłaniasz się doświadczeniami osobistymi? Wybacz, ale to nie może stanowić dla mnie punktu odniesienia dla mojej akceptacji [ani takich praktyk, ani takich reguł bądź nauk]. Dla mnie punktem odniesienia jest Biblia. Skoro to Duch Święty wskazuje, to chyba nie powinno to być sprzeczne z tym, co SAM DUCH ŚWIĘTY objawił jako ważne i prawdziwe o Bogu i człowieku?
To, że ja tego nie widzę nie powinno być dla Ciebie powodem do podawania mi wyjaśniania typu: "bo tak".

jartur napisał(a):
tak jak pisałem wcześniej, niektóre rzeczy objawione są przez działanie Ducha Świętego podczas modlitwy, no traf chciał że historia lubi się powtarzać, bo to już parę osób tak miało.

Skoro Duch Święty tak to objawia, to zręby do tej prawdy o człowieku i takim mechaniźmie w-g mnie powinny mieć podstawy w Piśmie, żebym mogła mieć pewność co do objawienia. Z czym mam to zweryfikować?
To co mnie niepokoi, a co Ty nazywasz objawieniem i regułą u kilku osób zostało dawno wymyślone przez następców Zygmunta Freud'a. Otto F. Kenberg zdeterminował teorię o relacji podmiotu z otoczeniem przeżyciami z dzieciństwa na poszczególnych jego etapach. Dalej poszedł H. Kohut wyjaśniający funkcjonowanie "jaźni"[wielopoziomowego "ego"] człowieka urazami i traumami, które zniekształcają obraz rzeczywistości i nie pozwalają funkcjonować prawidłowo w otaczającej rzeczywistości.
Nie musisz tego wiedzieć. Nikt nie musi. Na kursach m.in. "Poradnictwa Rodzinnego" CHIB'u [z Warszawy] uczy się sposobów diagnozy i pomagania w kościele [duszpasterstwie] używając tych technik psychoterapeutycznych bez podawania ich nazw i pochodzenia.
Tylko pięć lat miałam psychologię kliniczną, ale widzę próby używania jej elementów z etykietą Ducha Świętego. Prowadzi to na bezdroża błędu odwracając uwagę od najważniejszej choroby wszystkich ludzi.
A jedyna śmiertelna choroba z jaką należy walczyć, to nasza chorobliwa skłonność do grzechu, który jest przyczyną zła na świecie i oddzielenia od JHWH. Niestety nie znajduje Twoich reguł w Piśmie. Znajduję natomiast naukę o konsekwencjach różnych grzechów. Czy nie przebaczenie jest grzechem? W jakim aspekcie? Na ile możliwe jest przebaczenie? Jakie są rodzaje strachu? Skąd on pochodzi i kiedy pierwszy raz się pojawił? Czego był przyczyną? Czy mamy gwarancję, że będzie doskonale? Trudzimy się, uczymy się odpowiedniej postawy sługi, upadamy, idzie nam jak po grudzie od decyzji do decyzji. Ale JHWH zna nasze serca i ma upodobanie w skruszonym duchu. Podobnie jak nie ma upodobania w śmierci grzesznika...Bóg kocha ludzi, ale nie grzech.

jartur napisał(a):
A gdybym napisał to samo tylko że tak: strach pojawia się już u dziecka, gdy rodzice pija lub ćpają. Non stop się kłócą i odreagowują na dziecku
takie dziecko które nie wie co to znaczy normalny dom, wszystko widzi inaczej i gdy słyszy później o Bogu, to ma wypaczony obraz. jest tak..?
czy się mylę..?


Strach pojawił się już w ogrodzie Eden i co z tego ma wynikać dla grzesznika, albo dla wciąż upadającego nawróconego? To nie strach był najważniejszy, ale grzech. Strach był konsekwencją grzechu. A grzech pochodzi z naszych skłonności i posiadania możliwości decyzyjnych [czyli świadomego wybierania] tego co nas nęci [pożądliwość ciała, oczu i pycha życia: karmienie ego].

jartur napisał(a):
Ani isza:
Cytuj:
Przekonaj mnie więc proszę, że to opisywane przez Ciebie zjawisko jest pochodzenia i metod z nauki apostolskiej.

to i ja może zadam pytanie czy dar Ducha np.wiedzy lub proroctwa może się przejawić podczas modlitwy, wskazując na przeszłość i problem osoby..?

Wszystkie dary Ducha Św. są po to, żebyśmy wydawali tu i teraz owoc [indywidualnie i jako kościół] – tak je rozumiem. Nie wiem więc, czemu miałoby służyć kręcenie się wokół naszej dziecięcej przeszłości, gdy nie mieliśmy na nic wpływu w relacji z własnymi rodzicami? Nie istnieją przecież na ziemi idealne relacje, bo panuje tutaj grzech i zepsucie. Nawet w rodzinach, gdzie rodzice są nowonarodzeni. Posiadamy sumienia osobiste, które możemy zatwardzić na głos Ducha Świętego. Nie od relacji z dzieciństwa zależą nasze wybory i decyzje. Tylko od osobistej odpowiedzi na ewangelię [daną człowiekowi szansę] oraz potem na przekonywanie nas przez Ducha Św. o grzechu w naszym życiu.

W jakim celu przeszłość ma być ważna dla nowonarodzonych? Żeby wiedzieć z czego do CZEGO powołał nas JHWH. Żeby zrozumieć ile nam darował i jaką przyszłość nam przygotował. Czy ważna ma być przeszłość, domniemani winowajcy naszego dyskomfortu, chwilowego ziemskiego ucisku -co ma być leczone? czy choroba chorego, czy jego przeszłość? Jeżeli przeszłość - to jest to psychoanaliza.

Dlaczego mam wrażenie, że zamiast mnie prosto pouczyć zaczynasz skierowywać rozmowę na fakt, czy i co Duch Święty może, a ja jeżeli czegoś nie rozumiem, to mam tego nie demonizować, tylko uwierzyć takiemu objawieniu dla problemu strachu? Tego też nie rozumiem. Lepiej chyba zostanę sobie prostą gospodynią domową...tak łatwiej.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Cz paź 16, 2008 9:58 pm 
Ani-Iszo, Ty naprawdę nie rozumiesz o czym Owieczka pisze?
Pewien człowiek opowiadał mi że nie było tematu, nie było dyskusji, nie było problemu, na który on by nie był w stanie odpowiedzieć odpowiednim wersem z Bibli. Nikt nie mógł się z nim równać, nikt nie potrafił mu zadać pytania na jakie nie potrafił odpowiedzieć i udowodnić że ma rację, że wie. Świadkowie jehowy omijali jego dom z daleka. I nagle.... przyszedł do jego domu rozmówca, który nie dał się zwyciężyć cytowanymi wersetami. To była ciężka choroba w rodzinie. Wtedy wreszcie zrozumiał jaki jest słaby, jak nic nie warta jego wiedza i jak mało wie, choć wie tak dużo. Wtedy zaczął się dopiero uczyć życia.
Nie chcę tu powiedzieć, Tobie Ani, że Ty tego życia nie znasz, ale nie zawsze zimny cytat z Biblii(całkiem prawidłowy nawet) jest lekarstwem. Myślę że warto tu jeszcze raz zacytować słowa Jartura " ale wiem, że co innego wiedzieć, że Bóg mnie kocha, a co innego przyjąć tą miłość i żyć nią". Szkoda, że tak niezauważone pozostały te słowa.
Owieczko, Twa ufność wobec Pana, wsparta znajomością Słowa oczywiście da Ci wiele. Nie musi dać zwycięstwa w tej akurat konkretnej sytuacji, możesz nawet przegrać coś(ja wiem, że to marna pociecha), ale jeżeli Jemu zaufasz, to mimo uszczerbku jaki możesz doznać na ciele, doznasz ubłogosławienia duchowego. Nie jest możliwe aby Pan zostawił Cię, aby zapomniał o Twych troskach, nie widział ich, ale nie zawsze, nie wszystko dzieje się po naszej myśli, bo ma się dziać po myśli Bożej i z tym się zgódź, bo to jest dla Ciebie na pewno dobre i najlepsze. Nie koniecznie jest to wszystko co Cię spotyka efektem grzechu, raczej wątpię, mimo że Cię nie zna. Sadzę że jest to raczej bardzo ważna szkoła wiary, szkoła zaufania i kiedyś zobaczysz, jeżeli zaufasz, że dużo Ci to dało i będziesz Panu dziękować. Będziesz mogła być może tym doświadczeniem innych ublogosławić. On wie co robi, i nie powołał Cię aby męczyć, lecz aby doprowadzić do celu. I doprowadza. Nie musi prowadzić po zawsze fajnej drodze, ale czasem prowadzi, po krętej, wąskiej i wyboistej ścieżce. Ceń sobie to i trzymaj się Jego. On żyje, a więc widzi, rozumie, czuje, umie i chce pomagać. Nikomu nie można tak zaufać jak Jemu, Jezusowi Chrsytusowi. Co może spotkać kogoś, kto ufa Bogu , który stowrzył ten świat? Rzecz tylko w tym, aby się nie dać zastraszyć, mając Go obok siebie, choć może nie doświadczając akurat w tej chwili Jego wyraźnej ingerencji.
Hiob docenił różnicę miedzy znaniem Boga ze słyszenia a doświadczeniem Go. Ta różnica, wiesz kiedy do niego dotarła.


Góra
  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 12:12 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Tak sobie czytam ten wątek od początku i widzę, że Wy siebie nawzajem chyba dokładnie nie czytacie - dlatego tak się Wam ta rozmowa "rozjeżdża". Nowy, ty też nie przeczytałeś najwyraźniej wpisów Ani_Iszy, w których pisze o sprawach osobistych i nie masz pojęcia o tym, czy ona przeżyła w swoim życiu jakiś dramat, czy nie. Natomiast sugerujesz, że nie i że nie zrozumiała, jaka jest słaba, bo tylko ma wiedzę i "zimne wersety". Skąd o tym wiesz? I dlaczego krzywdzisz jednych, żeby pomóc drugim? Przecież w ten sposób nigdy się nie dogadamy, a tylko się poranimy nawzajem.

Owieczko, cała dyskusja jest trochę bezprzedmiotowa, jeśli chodzi o werset, który zacytowałaś na początku. W oryginale chodzi w nim o tchórzliwych, a dokładnie o ludzi, którzy na skutek prześladowań porzucają wiarę i zapierają się Pana Jezusa:

http://cf.blueletterbible.org/lang/lexi ... 1169&t=kjv

Strach nam często zagląda w oczy, ale taki strach nie jest grzechem - on jest związany z naszą niewiarą i dlatego trzeba się modlić do Boga, żeby nam tej wiary przydał. Pan Jezus w ogrodzie Getsemane bał się do tego stopnia, że pocił się krwią. Był jednak zdecydowany wypełnić wolę Ojca do końca. I Ojciec posłał anioła, żeby Jezusa umacniał [Łuk. 22:41-44]

Padnij na kolana i tym gorliwiej się módl, pragnąc wypełnić wolę Ojca, jaka by ona nie była. Jezus jako Dobry Pasterz nie bije słabych owiec za to, że się boją - On je wzmacnia. Każdy z nas ma problem ze strachem i każdy z nas jest jakoś przez Pasterza wzmacniany. Nie wmawiajmy sobie nawzajem, że nasza droga jest jakaś lepsza od innych. Jeśli kogoś Bóg wzmocnił Słowem, a innego w modlitwie, a jeszcze innego przez osobiste objawienie, to za wszystko chwalmy Boga. Przecież jeśli rzeczywiście prosimy Ojca o chleb, to nie da nam kamienia.

Mam propozycję: spróbujmy może w tym temacie mniej zażartej dyskusji i wzajemnego pouczania, a więcej osobistych świadectw, budujących wypowiedzi i bez zakładania złych intencji lub braku poznania albo braku przeżycia szkoły życiowej przez adwersarzy. OK?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 8:50 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Smoku- ja wiem, że Bóg za sam strach(za jego odczuwanie)nikogo nie skarci...Pisałam bardziej o decyzjach podjętych pod wpływem tego strachu( czyli w braku zaufania Jemu). A takie decyzje pociągają za sobą konsekwencje i ludzi tak posetpujacych można spokojnie nazwać tchórzami.
Jeśli ktoś w pracy ze strachu przed jej utratą zgadza się na np. na oszukiwanie kogoś (bo szef tak kazał), to w tym momencie podpada pod Twoją definicję tchórza(wyparcie się Boga ze strachu przed prześadlowaniami).
Cytuj:
Nie wmawiajmy sobie nawzajem, że nasza droga jest jakaś lepsza od innych

Ktos sobie tu to wmawiał? Może nutka megalomanii zabrziała w poście Nowego...trochę.
Cytuj:
Przecież jeśli rzeczywiście prosimy Ojca o chleb, to nie da nam kamienia
.
Nie. Po prostu da nam kolejną probę. Kolejne cieżkie doświadczenie. I będzie sprawdzał naszą wiarę, zaufanie i "testował nas". CZasem tak to widzę. Życie z Bogiem jako niekończącycy się test(egzamin).

Cytuj:
Jeśli kogoś Bóg wzmocnił Słowem, a innego w modlitwie, a jeszcze innego przez osobiste objawienie, to za wszystko chwalmy Boga

Tylko czy nie jest to czasami jedynie nasze subiektywne odczucie?
Kiedy byłam w zborze charyzmatycznym i ktoś przechodził ciężką próbę(chorobę np.) mówiono "o to diabeł"
W innym zborze o charaketrze uświęceniowym w tej samej sytuacji twierdzi się "Bóg zesłał na ciebie karę za grzechy. Pokutuj"
W innym zborze, że tak powiem "środka" mówi się "Bóg dopuścił tę sytuację, żeby cię wypróbować, ale wierz, bedzie dobrze"

I na wszystko w zasadzie można sobie znaleźć wersety z Bblii.
Zwątpiłam we własne przekonania. Bo skąd mam wiedzieć, że są od Boga? Kiedy choruję- nie mam pewności, czy to za grzechy(zawsze się jakieś znajdą), czy próba, czy co innego. Jak się modlić? Pozostaje strach.
Ilu chrześcijan, tak każdy w tym momencie powie mi co innego.
Nie wiem, jak dojść do poznania prawdy.
Słowo pokrzepia...Jeśli znajdę jakiś fajny fragment, pasujący do mojej sytuacji, to od razu znaczy , ze Bog do mnie przemówił i mnie pokrzepia, czy może ja sobie to wmaiwam, bo mi pasuje...?

Pogubiłam się ciut w tym wszystkim.
A jak człowiek nie wie, to się...boi.

Twierdzisz: módl się, padnij na kolana, wypełnij wolę Ojca, jaka by ona nie była...Właśnie. A jaka jest wola Ojca względem mnie? Skąd ja niby mam to wiedzieć? Co mam "wypełniać"?

Charyzmatycy prorokowali mi "służ Bogu darami i talentami". Uświeceniowcy "bądź pokorną i uległą żoną". Zbór "środka"- żyj i daj żyć innym". Ja czytam sama Pismo i pytam Boga, co mam robić- niebo milczy.

Cały czas isę boje, że rozmijam się z Jego wolą. Bo jej nie znam. I nie wiem, j a k ją poznać.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 10:52 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
No widzę, że się trochę pogubiłaś...

Po pierwsze, nie podałem "mojej" definicji tchórza i nie ja ją wymyśliłem. Zaparcie się wiary pod wpływe prześladowań za czasów pisania Apokalipsy to nie było oszukanie kogoś, bo szef tak kazał. Chodzi o wyparcie się wiary, oddanie czci cesarzowi jako bogu i ewentualnie przeklęcie Jezusa - tego Twój szef póki co chyba nie kazał Ci zrobić. Więc nie mówimy o tym samym.

Swoją drogą, o ile pamiętam, już kilka razy przekonałaś się, że ten strach przed szefem to taki "papierowy tygrys", który trzyma Cię w szachu, a kiedy zebrałaś się na odwagę kilka razy, to jakoś nic Ci się złego nie stało. Dzisiaj już nie jest tak łatwo o dobrego pracownika, więc szefowie nie zwalniają od razu i za byle co. A poza tym nie jesteś całkiem sama, bo zdaje się, że masz męża. Módlcie się razem i poważne decyzje podejmujcie razem.

Owieczka napisał(a):
Nie. Po prostu da nam kolejną probę. Kolejne cieżkie doświadczenie. I będzie sprawdzał naszą wiarę, zaufanie i "testował nas". Czasem tak to widzę. Życie z Bogiem jako niekończącycy się test(egzamin).

Czasem tak to widzi każdy chrześcijanin, który ma właśnie potężnego "doła". A "doła" miewa każdy i nie ma na to mocnych. Ale obiektywnie życie nasze nie jest jednym wielkim "dołem". Popatrz wstecz jak Dawid, kiedy bywał w takim stanie, i przypomnij sobie wszystkie błogosławieństwa, które od Boga już otrzymałaś. Bóg się na pewno nad Tobą nie znęca, bo Cię kocha. A jeśli chcesz się dowiedzieć, czy aktualna sytuacja jest wynikiem Twojego grzechu, po prostu efektem Twoich ludzkich błędów, czy próbą od Boga, to zapytaj Boga i poproś, żeby Ci pokazał, o co chodzi. Spokojnie.

Owieczka napisał(a):
Tylko czy nie jest to czasami jedynie nasze subiektywne odczucie?
Kiedy byłam w zborze charyzmatycznym i ktoś przechodził ciężką próbę(chorobę np.) mówiono "o to diabeł"
W innym zborze o charaketrze uświęceniowym w tej samej sytuacji twierdzi się "Bóg zesłał na ciebie karę za grzechy. Pokutuj"
W innym zborze, że tak powiem "środka" mówi się "Bóg dopuścił tę sytuację, żeby cię wypróbować, ale wierz, bedzie dobrze"

Chyba za bardzo szukasz tego, co mówią ludzie, a za mało Boga pytasz. Tak mi się wydaje. A przeciez tutaj nie ma schematu. To nie jest tak, że każde nieszczęście czy ból czy niepowodzenie MUSI być atakiem diabelskim, albo MUSI być karą za grzechy, albo MUSI być próbą. Bywa różnie i posługiwanie się schematami charyzmatycznymi, uświęceniowymi czy "środkowymi" jest tak samo bez sensu, jak gdybyś normalną, osobista relację z Bogiem chciała zastąpić trzema szablonami. Spróbuj tak z mężem i zobaczysz, co on na to.

Owieczka napisał(a):
I na wszystko w zasadzie można sobie znaleźć wersety z Bblii.
Zwątpiłam we własne przekonania. Bo skąd mam wiedzieć, że są od Boga? Kiedy choruję- nie mam pewności, czy to za grzechy (zawsze się jakieś znajdą), czy próba, czy co innego. Jak się modlić? Pozostaje strach.
Ilu chrześcijan, tak każdy w tym momencie powie mi co innego.
Nie wiem, jak dojść do poznania prawdy.
Słowo pokrzepia... Jeśli znajdę jakiś fajny fragment, pasujący do mojej sytuacji, to od razu znaczy, ze Bog do mnie przemówił i mnie pokrzepia, czy może ja sobie to wmaiwam, bo mi pasuje...?

To chyba tak jak z jazda samochodem. Spokojnie przede wszystkim. Niech Pani nie naciska tak kurczowo tego hamulca. Wciskamy sprzęgło i wrzucamy jedynkę. Czyli od początku:

Narodziłaś się na nowo, Bóg Cię zrodził i jest Twoim Ojcem. Przyjął Cię również na służbę, a to oznacza, że nie zrobi Ci krzywdy, ani nie pozwoli Ci zrobić krzywdy. Wszystko kontroluje, o wszystkim wie i trzyma Twoje życie w swoim ręku - i to bardzo mocno. Takie są fakty wynikające z nowego narodzenia i tych faktów z pewnością już doświadczyłaś w swoim życiu, jeśli narodziłaś się na nowo z Ducha.

Strach nie pochodzi od Boga (z wyjątkiem sytuacji, w których jest zdrowy i potrzebny - dlatego nie będziesz stawać na parapecie okna na 10-tym piętrze). Bojaźń Boża nie jest tym rodzajem strachu, o którym mówimy. Na czymś trzeba się oprzeć, a fundamentem naszym nie są uczucia, tylko Słowo Boże.

Jeśli serce Cie nie oskarża, możesz śmiało stanąć przed Bogiem. Tak mówi Słowo Boże:

"Po tym poznamy, żeśmy z prawdy i uspokoimy przed nim swoje serca, że, jeśliby oskarżało nas serce nasze, Bóg jest większy niż serce nasze i wie wszystko. Umiłowani, jeżeli nas serce nie oskarża, możemy śmiało stanąć przed Bogiem i otrzymamy od niego, o cokolwiek prosić będziemy, gdyż przykazań jego przestrzegamy i czynimy to, co miłe jest przed obliczem jego. A to jest przykazanie jego, abyśmy wierzyli w imię Syna jego, Jezusa Chrystusa, i miłowali się wzajemnie, jak nam przykazał" [I Jana 3:19-23]

Jeśli Cię serce nie oskarża i nie chodzisz z ciężarem niewyznanego grzechu, o którym wiesz, to zostaw Bogu badanie Twojego serca, a nawet poproś Go, żeby je badał. Nie musisz sama "główkować" ani szukać przyczyn (na przykład w poprzednich pokoleniach czy w dzieciństwie - to rzeczywiście prowadzi do egocentryzmu), bo Bóg Ci sam pokaże. Możesz przed Nim uspokoić swoje serce.

Przykazania znasz, więc przestrzegaj ich z miłości do Boga [I Jana 5:3], a jeśli zgrzeszysz, to wyznaj grzech i zostaniesz oczyszczona z wszelkiej nieprawości. Miłuj braci, jak Pan przykazał. I proś Pana, żeby Ci pokazał, jaką wolę ma dla Ciebie oprócz tego, co jest napisane w Biblii jako Jego wola dla nas wszystkich.

Owieczka napisał(a):
Charyzmatycy prorokowali mi "służ Bogu darami i talentami". Uświeceniowcy "bądź pokorną i uległą żoną". Zbór "środka"- żyj i daj żyć innym".

To wszystko jest wola Boża dla nas wszystkich, choć nie bardzo rozumiem to trzecie.

Owieczka napisał(a):
Ja czytam sama Pismo i pytam Boga, co mam robić - niebo milczy. Cały czas isę boje, że rozmijam się z Jego wolą. Bo jej nie znam. I nie wiem, j a k ją poznać.

Owce znają głos Pasterza. Nie słuchaj głosów, które Cię nie zachęcają do wsłuchiwania się w głos samego Jezusa. On mówi do nas na tysiące sposobów i jeśli będzie chciał Ci coś powiedzieć, to z pewnością zrobi to w taki sposób, żebyś mogła usłyszeć i zrozumieć. Spokojnie. Tylko słuchaj. Powiedz Mu o swoich lękach, wylej przed Nim swoje serce, i daj Mu prawo do tego, żeby mówił tak jak On zechce i wtedy, kiedy On zechce. Przecież to jest Pan i Król.

"Muszę stanąć na mym posterunku, udać się na basztę; muszę wypatrywać i baczyć, co mi powie, co odpowie na moją skargę" [Hab. 2:1]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 11:45 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Ani isza
Cytuj:
Cytuj:
To co mnie niepokoi, a co Ty nazywasz objawieniem i regułą u kilku osób zostało dawno wymyślone przez następców Zygmunta Freud'a.
Otto F. Kenberg zdeterminował teorię o relacji podmiotu z otoczeniem przeżyciami z dzieciństwa na poszczególnych jego etapach. Dalej poszedł H. Kohut wyjaśniający funkcjonowanie "jaźni"[wielopoziomowego "ego"] człowieka urazami i traumami, które zniekształcają obraz rzeczywistości i nie pozwalają funkcjonować prawidłowo w otaczającej rzeczywistości.
Nie musisz tego wiedzieć. Nikt nie musi. Na kursach m.in. "Poradnictwa Rodzinnego" CHIB'u [z Warszawy] uczy się sposobów diagnozy i pomagania w kościele [duszpasterstwie] używając tych technik psychoterapeutycznych bez podawania ich nazw i pochodzenia.
Tylko pięć lat miałam psychologię kliniczną, ale widzę próby używania jej elementów z etykietą Ducha Świętego. Prowadzi to na bezdroża błędu odwracając uwagę od najważniejszej choroby wszystkich ludzi.


Widzisz masz racje dlatego ludzie przenieśli pewne rzeczy z psychologi psychoanalizy do kościoła ponieważ nie mogli zaufać Bogu albo go po prostu nie znają .
a mówiąc o Freud'e, to zapewne tez zalecał pokutować przed Bogiem i przebaczać w sercu swoim tym którzy wyrządzili nam krzywdę w dzieciństwie..tak..? to mi przypomina pewna mądrość: lekarze lecza, ale to Bóg uzdrawia... i to jest tez odpowiedz na na kazdy problem i przypadek. Można poznać pewne mechanizmy w życiu człowieka i rożne sposoby leczenia duszy i ciała, ale to Bóg jedynie ma moc Uzdrowić !!!

Ani isza
Cytuj:
psychologię kliniczną, ale widzę próby używania jej elementów z etykietą Ducha Świętego. Prowadzi to na bezdroża błędu odwracając uwagę od najważniejszej choroby wszystkich ludzi.

Tu tez masz racje, ale na twoim miejscu byłbym ostrożny w osadzaniu ze ktoś przykleja działanie psychologii Duchowi Świętemu
nie kończyłem żadnych kursów ani szkół o tym kierunku jedno wiem od ok 14 lat uczę się słuchać głosu Bożego i zdziwisz się, tu tez pojawiają się pewne reguły, zasady, warunki.. a dowodem są ludzie i owoce które wydaja w Jezusie Chrystusie.
Bardzo dobrze Ani isza że masz spora wiedzę w tych tematach, na pewno w twojej społeczności nie dojdzie do żadnych nadużyć, tylko może być wielkie zdziwienie jak Duch Święty zacznie mówić do kogoś w podobny sposób i przyjdzie uwolnienie przez pokutę i łzy, wtedy okaże się że wiedza która się posiada także jest marnością , gorzej jeśli używa się psychologi i rożnych terapii rozwiązując problemy ludzi po swojemu,
to się już Bogu nie podoba, a ludzi często do upadku doprowadza.
Dlaczego, bo to z ciała będzie..
Pozdrowionka


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 12:53 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
jartur napisał(a):
Widzisz masz racje dlatego ludzie przenieśli pewne rzeczy z psychologi psychoanalizy do kościoła ponieważ nie mogli zaufać Bogu albo go po prostu nie znają .

Święta prawda.

jartur napisał(a):
a mówiąc o Freud'e, to zapewne tez zalecał pokutować przed Bogiem i przebaczać w sercu swoim tym którzy wyrządzili nam krzywdę w dzieciństwie.. tak..?

Absolutnie nie. Freud uważał chrześcijaństwo za stan neurozy, a potrzebę Boga jako podświadomą potrzebę komfortu. Od zalecania pokuty przed Bogiem był jak najdalszy, bo właśnie pokuta nie mieściła się w jego definicji Boga.

http://www.brentcunningham.org/?p=600

jartur napisał(a):
to mi przypomina pewna mądrość: lekarze lecza, ale to Bóg uzdrawia... i to jest tez odpowiedz na na kazdy problem i przypadek. Można poznać pewne mechanizmy w życiu człowieka i rożne sposoby leczenia duszy i ciała, ale to Bóg jedynie ma moc Uzdrowić!!!

Jarturze, Bracie Drogi. Z błędnego założenia wyprowadziłeś błędny wniosek, zamiast sprawdzić, czy Twoje założenie na temat Freuda jest w ogóle słuszne. Natomiast sposoby leczenia duszy oparte na błędnym pojmowaniu Boga i nieznajomości Jego Słowa po prostu kierują pacjentów na bezdroża, a nie w kierunku uleczenia. Bóg naprawdę nie robi nikomu psychoanalizy, tylko mówi o upamiętaniu i zaufaniu, a także w położeniu całkowitej ufności w Jego łasce.

Niestety, wielu chrześcijan w Stanach poszło drogą psychologii, a nawet utworzyli coś, co nazwano "psychologią chrześcijańską" (choć takie coś nie istnieje, bo nie może). Wtedy nagle okazało się, że w ramach "poradnictwa chrześcijańskich psychologów", którzy wprowadzali wierzących w stany mające cofnąć ich do fazy dziecięcej, a nawet płodowej (tzw. rebirthing), tysiące odrodzonych ludzi stwierdziło, że ich problemy biorą się z tego, że byli molestowani seksualnie przez swoich rodziców, co okazało się kompletną bzdurą. Inni psychologowie głoszą ewangelię miłości własnej i Bóg również się do niej nie przyznaje, bo po prostu jest jawnie sprzeczna z Jego Słowem.

Pokazanie przez Boga naszego grzechu z przeszłości, który oddziela nas od Niego, albo naszego braku zaufania, albo braku przyjęcia Jego przebaczenia, to jest zupełnie coś innego niż tłumaczenie naszych grzechów i naszych lęków w sposób pogański - widzę, że z jednej strony to widzisz, a z drugiej strony jakbyś nie widział. I myślę, że stąd taka a nie inna reakcja Ani_Iszy, która zbyt dużo wie na temat szkody, jaką wyrządza "psychologizowanie" chrześcijaństwa, żeby nie zaprotestować głośno i wyraźnie. To mniej więcej tak, jakbyś Ty kiedyś wszedł w pułapkę zastawioną w lesie i miał na jej temat dużą wiedzę, i zbyt wiele wycierpiałeś, żeby milczeć, gdy inni z radością podchodzą do niej i się cieszą, że taka podobna do dziecięcego wózka i dlatego na pewno krzywdy nie zrobi, a może nawet można będzie w niej dziecko pokołysać. Mam nadzieję, że ilustracja jest wyraźna.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 1:56 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
Po pierwsze, nie podałem "mojej" definicji tchórza i nie ja ją wymyśliłem. Zaparcie się wiary pod wpływe prześladowań za czasów pisania Apokalipsy to nie było oszukanie kogoś, bo szef tak kazał. Chodzi o wyparcie się wiary, oddanie czci cesarzowi jako bogu i ewentualnie przeklęcie Jezusa - tego Twój szef póki co chyba nie kazał Ci zrobić. Więc nie mówimy o tym samym.

Rozumiem.
Cytuj:
Swoją drogą, o ile pamiętam, już kilka razy przekonałaś się, że ten strach przed szefem to taki "papierowy tygrys", który trzyma Cię w szachu, a kiedy zebrałaś się na odwagę kilka razy, to jakoś nic Ci się złego nie stało.

Tak. Zebrałam się. I za każdym razem po tym "zebraniu" się przypłacałam to zdrowiem. Jeśli całe życie polega na takiej walce i szarpaninie, to ja wysiadam.
Akty odwagi wymagają wiele hartu ducha, siły, spokoju i zdrowia. Nawet tego fizycznego. Po każdym "akcie" to wszystko wysiada. Mówienie o Bogu, który dodaje siły ładnie brzmi, ale mało się sprawdza w praktyce(nie czuję, żeby w chwilach kryzysu ktokolwiek dodawał mi sił. Raczej mi ich systematycznie ubywa).
Im więcej się boisz, tym więcej potrzebujesz tych sił , aby zdobyć się na odwagę. Mam ochotę złożyć broń.

Cytuj:
Dzisiaj już nie jest tak łatwo o dobrego pracownika, więc szefowie nie zwalniają od razu i za byle co. A poza tym nie jesteś całkiem sama, bo zdaje się, że masz męża. Módlcie się razem i poważne decyzje podejmujcie razem.

A gdzie ja pisałam, ze jestem sama? Pisałam, że w wielkim cierpieniu(ktore na szczęście teraz nie jest moim udziałem) człowiek czuje się
s a m, choćby miał dookoła siebie mnóstwo rodziny i przyjaciół. Bo w bólu i cierpieniu jest się samemu, choćby kto nad tobą stał. Kiedy boisz się śmierci, kiedy słyszysz ostateczna diagnozę, kiedy paraliżujący lęk odbiera ci mowę i trzeźwość myślenia- jesteś s a m. O tego rodzaju strachu i samotności pisałam, a nie o tym że teraz jestem sama.
Rozmawiam o problemach, co nie znaczy automatycznie, że je przeżywam.

Nie. Po prostu da nam kolejną probę. Kolejne cieżkie doświadczenie. I będzie sprawdzał naszą wiarę, zaufanie i "testował nas". Czasem tak to widzę. Życie z Bogiem jako niekończącycy się test(egzamin).

Cytuj:
Czasem tak to widzi każdy chrześcijanin, który ma właśnie potężnego "doła". A "doła" miewa każdy i nie ma na to mocnych. Ale obiektywnie życie nasze nie jest jednym wielkim "dołem". Popatrz wstecz jak Dawid, kiedy bywał w takim stanie, i przypomnij sobie wszystkie błogosławieństwa, które od Boga już otrzymałaś. Bóg się na pewno nad Tobą nie znęca, bo Cię kocha
.
Po pierwsze- nie mam "doła".
o drugie- nie oskarżam Boga o znęcanie się nad człowiekiem. Twierdzę jedynie, ze Jego zamierzenia i poczynania są dla mnie niezrozumiałe.
Co do błogoslawieństw...
Kiedyś myślałam, że jak zdrowie po zapaleniu oskrzeli mi wróciło, to dzięki Bogu. Ze kiedy dostałam pracę, to na pewno dzięki Jego interewencji. Patrzyłam jak przez "okulary wiary' i wszystko interpretowałam w określony sposob.
Teraz zaczęłam w to wątpić.
Wszystko można sobie zinterpretować jako "błogosławieństwo". Tyle, że ludzie niewierzący mają takie same "błogosławieństwa". NICZYM się od nich w tej kwestii nie róznię.
Skąd brać zaufanie do Boga, skoro w praktyce "nic nie działa"?
Może zaczyna mi brakować wiary.

Cytuj:
A jeśli chcesz się dowiedzieć, czy aktualna sytuacja jest wynikiem Twojego grzechu, po prostu efektem Twoich ludzkich błędów, czy próbą od Boga, to zapytaj Boga i poproś, żeby Ci pokazał, o co chodzi. Spokojnie.

Znowu..może ja za bardzo w tej I osobie...
Spokojna jestem jak powierzchnia oceanu w pogodny dzień :lol:
I nie pisałam o swojej sytuacji, tylko o tym: jak rozpoznać wolę Bozą.


Cytuj:
Chyba za bardzo szukasz tego, co mówią ludzie, a za mało Boga pytasz. Tak mi się wydaje. A przeciez tutaj nie ma schematu. To nie jest tak, że każde nieszczęście czy ból czy niepowodzenie MUSI być atakiem diabelskim, albo MUSI być karą za grzechy, albo MUSI być próbą. Bywa różnie i posługiwanie się schematami charyzmatycznymi, uświęceniowymi czy "środkowymi" jest tak samo bez sensu, jak gdybyś normalną, osobista relację z Bogiem chciała zastąpić trzema szablonami. Spróbuj tak z mężem i zobaczysz, co on na to.

No, nie bardzo rozumiem...Mąż jako panaceum na wszystko? :roll:

Cytuj:
Owieczka napisał(a):
Charyzmatycy prorokowali mi "służ Bogu darami i talentami". Uświeceniowcy "bądź pokorną i uległą żoną". Zbór "środka"- żyj i daj żyć innym".

To wszystko jest wola Boża dla nas wszystkich, choć nie bardzo rozumiem to trzecie.


To trzecie to coś takiego- "życie jest zwyczajne, nie szalej, przestań tu tak tą Biblią wywijać, żyj zwyczajnie, pracą się zajmij, obiad ugotuj ...Czego ty więcej chcesz. Masz ładne niedzielne kazanie, co nie wystarczy ci?Po co poruszać trudne tematy..."

Cytuj:
Owce znają głos Pasterza. Nie słuchaj głosów, które Cię nie zachęcają do wsłuchiwania się w głos samego Jezusa. On mówi do nas na tysiące sposobów

No i te tysiące mnie denerwują. Czyli jak- przez ludzi, przez artykuł w gazecie, film w tv, uwagę sasiadki z ulicy...? A skąd niby mam wiedzieć, kiedy mówi przez to wszystko Bóg , a kiedy nie? Bo coś mi pasuje bądź nie? A jeśli ulegam tylko autosugestii...? Albo słyszę coś, co bardzo chcę usłyszeć?
Pewni chrzescijanie twierdzili, że reklama z bilboardu do nich przemówiła, bo tam było napisane, że przełom ma byc...


Cytuj:
i jeśli będzie chciał Ci coś powiedzieć, to z pewnością zrobi to w taki sposób, żebyś mogła usłyszeć i zrozumieć. Spokojnie. Tylko słuchaj.

No to jakaś głucha jestem. Bo od lat niczego nie słyszę.
Możeby ktoś faktycznie jakieś świadectwo napisał. W jaki sposób odebrał wolę Bożą i jak pomógł mu Bóg w konkretnej syutacji. Ale konkretnie.


Smoku- ja to wszystko wiem, czytałam, znam te wersety itp.. I szczerze Ci powiem- zastanawiam się nad tym wszystkim. Wiem, że Bóg jest, ale nie czuję Jego obecności. Od dawna.
Jak Wy odczuwacie Bożą obecność? Skąd wiecie, że aktura to On w danym momencie mówi( a nie są to wasze jakieś myśli i sugestie)?
Czy kiedykolwiek przestaliście odczuwać strach, kiedy postanowiliście mimo przeszkód być Bogu posłusznymi? Przestały się wam trząść ręce? Spaliście w nocy? Jak apostoł w wiezieniu..(jak dziecko...)?

O to mi chodzi.
Bez analizy mojego prwyatnego życia plus maż na okładkę.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 3:58 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Owieczko, ja nie analizuję Twojego życia i nie twierdzę, że Ty Boga o cokolwiek oskarżasz. A mąż to nie jest panaceum na wszystko - natomiast wspólne decyzje i możliwość wspólnego rozeznania to jest błogosławieństwo od Boga. Nie chcę pisać znowu jakiego długaśnego tekstu, więc postaram się streszczać.

Proponuję Ci sprowadzenie wszystkiego do najprostszych spraw. Bywają takie sytuacje w naszym życiu, gdy dochodzimy do wniosku "albo to wszystko działa, albo nie". Do mnie w takich sytuacjach często wraca fragment Ewangelii o tym, że wszystkie włody na mojej głowie sa policzone, że Bóg wie czego mi trzeba jeszcze zanim Go o to poproszę, że jestem dla Niego wart więcej niż wróble, które nie spadają bez Jego wiedzy i kontroli, i żebym się nie zamartwiał, bo i tak nie mogę sam z siebie dodać łokcia do własnego wzrostu. Żebym szukał Królestwa Bożego, a reszta będzie mi przydana [Łuk. 12:1-32].

Ja wiem, że człowiek w pewnych sytuacjach zostaje sam. A właściwie to wydaje mu się, że jest sam - bo Bóg jest w tym z nami bez względu na to, czy my w to wierzymy bardziej, czy mniej. Nawet, jeśli my nie dochowujemy wiary w takich sytuacjach, On pozostaje wierny, bo siebie samego zaprzeć się nie może - i to jest prawda, a nie tylko martwy biblijny werset [II Tym. 2:13]. Jezus w Ogrodzie też był sam i On dobrze wie, co to znaczy i On Cię rozumie, bo przeżył naprawdę wszystko, z wyjątkiem grzechu.

Są sytuacje, gdy najlepsza znajomość Biblii i najlepiej poukładana teologia zostają z tyłu, a my musimy po prostu wołać do Boga, żeby nam przydał wiary, jeśli zaczyna nam jej brakować.

Owieczka napisał(a):
Smoku - ja to wszystko wiem, czytałam, znam te wersety itp.. I szczerze Ci powiem - zastanawiam się nad tym wszystkim. Wiem, że Bóg jest, ale nie czuję Jego obecności. Od dawna.

Nie ma innej recepty, jak tylko proste wołanie do Boga i wylewanie przed Nim serca aż do skutku. Czasem takie "przebijanie się" musi potrwać i przez dłuższy czas wydaje nam się, że niebo jest ze spiżu, a nas nikt nie słucha. Ale wtedy tym bardziej trzeba wołać wiedząc, co JEST NAPISANE. A nawet powołując się na to.

Owieczka napisał(a):
Jak Wy odczuwacie Bożą obecność? Skąd wiecie, że aktura to On w danym momencie mówi (a nie są to wasze jakieś myśli i sugestie)?

Pewnie każdy odczuwa ją na swój sposób, bo tego nie da się zuniformizować. Tak jak relacji ze współmałżonkiem na przykład. Skąd wiem, że to Bóg mówi? Bo Go znam od wielu lat. A jeśli nie jestem pewien, to prosze o potwierdzenie i Bóg sie nie obraża.

"Owieczka napisał(a):
Czy kiedykolwiek przestaliście odczuwać strach, kiedy postanowiliście mimo przeszkód być Bogu posłusznymi? Przestały się wam trząść ręce? Spaliście w nocy? Jak apostoł w wiezieniu... (jak dziecko...)?

Ja jak najbardziej. I spałem wtedy jak dziecko. A jeszcze dzień wcześniej byłem kłębkiem nerwów. Moja żona kiedyś zobaczyła podczas nabożeństwa nasz potężny problem z Bożej perspektywy. I zaczęła się śmiać. A ja kiedyś powiedziałem Panu Bogu, że jeśli mnie wyrwie z tej sytuacji, w której się znalazłem i nie widziałem wyjścia, to ja się już nigdy niczego nie przestraszę. I wyrwał. Myślisz, że się odtąd niczego już nie bałem? Otóż bałem się jeszcze nie raz, a za te nierozważne obietnice musiałem Boga przeprosić.

A tak w ogóle, to zamiast się tutaj wymądrzać pójdę do komory i będę się o Ciebie modlił - to chyba najlepsze, co mogę w tej sytuacji zrobić. I pewnie nie tylko ja.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 3:58 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Widzę, że często tu jest tendencja do teoretyzowania, a jak tylko coś się napisze z życia wzięte, to zaraz bierzecie pod lupę, czy aby na pewno to Bóg lub Duch Święty ? czy naprawdę wszystko musi być zgodne z naszymi wyobrażeniami i biblijne poprawne według naszego pola widzenia i naszych doświadczeń ..? ale chwała Bogu że jest poza naszymi ograniczeniami !!!
prostowanie czasami może być skrzywieniem i myślę, że warto się nad tym zastanowić, aby nie okazało się, że ograbiamy się z tego co Bóg w swojej dobroci podaje nam wręcz na tacy, mówię to całkiem poważnie !
pisze to tak ogólnie jako moje spostrzeżenie jeśli się mylę wybaczcie
sam byłem świadkiem różnorodnego działania Ducha Świętego i nie których rzeczy do tej pory nie rozumiem..ale nie mam zamiaru się zatrzymywać w poznaniu Jezusa i wzrastaniu w Łasce.
Każdy z was kochani, został obdarowany przez Boga, aby usługiwać innym, czy to ma miejsce, jakim darem Łaski usługujesz ..? Bracie Siostro? (wiem ze dużo osób czyta to forum, ale nic tu nie piszecie) i do was tez te słowa kieruje, nie aby krytykować, lecz aby odwołać się do waszego sumienia które dał nam wszystkim Bóg. Ile razy modliłeś się i nic się nie stało, ile razy ktoś o ciebie się modlił i nic się nie wydarzyło, ile razy ty modliłeś się o kogoś i nic i ile razy i ile razy ? Powiem Ci coś Bóg jest wierny, to my często się zniechęcamy jak od razu nie widzimy rezultatów, dlatego proś i nie ustawaj, wołaj do Niego, a On cie usłyszy porzuć wszelka swoja sile i mądrość religijna, poddaj się Bogu Żywemu
a On wszystko dobrze uczyni i postawi twoje stopy na skale i napoi cie woda żywą i da oręż do walki byś zwyciężył sam siebie, tego cieleśniaka który ciągle kwiczy i poddaje wszystko w wątpliwość i ciągle pożąda przeciwko duchowi. Warto walczyć, bo stawka jest naprawdę wysoka a cel zbożny. nie rozpamiętuj swojej przeszłości, lecz spójrz na wywyższonego na krzyżu, a będziesz uzdrowiony, a przeżyjesz wszystko i ostaniesz się.. węże zawsze będą kąsać, ale Uzdrowienie jest we krwi Pańskiej Chrystusowej. Dopóki Go widzisz wywyższonego nie zginiesz !

Pozdrawiam Wszystkich czytających to forum !


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 5:47 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
To, co zostało w powyższej wypowiedzi pogrubione, popieram w całej rozciągłości i zgadzam się z tym od początku do końca. Natomiast to, co napisałeś wcześniej, jest nie tylko nieprawdziwe, ale momentami nawet niebezpieczne. Dlatego odpisuję:

jartur napisał(a):
Widzę, że często tu jest tendencja do teoretyzowania, a jak tylko coś się napisze z życia wzięte, to zaraz bierzecie pod lupę, czy aby na pewno to Bóg lub Duch Święty?

To, że coś jest "z życia wzięte" albo że coś zadziałało, nie oznacza, że musi pochodzić od Boga. To On sam kazał nam sprawdzać w Pismach, czy naprawdę to, co słyszymy, pochodzi od Niego [Dz. Ap. 17:10-12]. Kazał nam również wszystko sprawdzać, a trzymać się tylko tego, co jest dobre, trzymając się z dala od tego, co złe [I Tes. 5:21-22]. Szczerość przed Bogiem i czystość sumienia jest rzeczą najważniejszą i jeśli ktoś Słowa nie zna z powodów obiektywnych, a jest szczery przed Bogiem, to krzywdy nie dozna i nie dostanie kamienia zamiast chleba. Ale jeśli brak poznania Słowa będzie wynikiem niechęci do Jego poznania, to wtedy może wystąpić problem opisany w Przypowieściach Salomona 1.

jartur napisał(a):
czy naprawdę wszystko musi być zgodne z naszymi wyobrażeniami i biblijne poprawne według naszego pola widzenia i naszych doświadczeń ..? ale chwała Bogu że jest poza naszymi ograniczeniami !!!

To już jest nawet bardzo niebezpieczne. Doświadczenie nie może być punktem odniesienia dla ustalenia, czy coś jest od Boga i jest prawdziwe, czy nie jest od Boga i jest fałszywe. Zasada, którą tutaj (świadomie lub nie) prezentujesz, odnosząc sie do "pola widzenia" o "doświadczeń" wprowadziła w maliny zbyt wiele osób, żeby się z nią można było zgodzić. Jeśli coś jest biblijnie poprawne, to po prostu pokaż, że jest. Albo przynajmniej spróbuj - ale nie zniechęcaj innych do posłuszeństwa Słowu Bożemu, jeśli chcą być posłuszni, bo na pewno źle na tym nie wyjdą.

jartur napisał(a):
prostowanie czasami może być skrzywieniem i myślę, że warto się nad tym zastanowić, aby nie okazało się, że ograbiamy się z tego co Bóg w swojej dobroci podaje nam wręcz na tacy, mówię to całkiem poważnie!

Ja też mówię poważnie. Bóg w swojej dobroci nie daje nam czegoś, co zaprzeczałoby Jego własnemu Słowu. Jeśli prostowanie jest skrzywieniem, to pokaż, w którym miejscu to skrzywienie nastąpiło. Wtedy będzie o czym rozmawiać. Uważam Twoje ogólne spostrzeżenia za błędne, ponieważ Bóg nie jest rozdwojony i postępując według Jego wskazówek z niczego się nie ograbiamy, tylko jesteśmy bezpieczni. Nie po to dał nam swoje Słowo, żebyśmy opierali się na własnych doświadczeniach.

jartur napisał(a):
sam byłem świadkiem różnorodnego działania Ducha Świętego i nie których rzeczy do tej pory nie rozumiem.. ale nie mam zamiaru się zatrzymywać w poznaniu Jezusa i wzrastaniu w Łasce.

No i nie zatrzymuj się. Ale jak odróżnisz różnorodne działanie Ducha od różnorodnych działań innych duchów? Czy uważasz, że umiłowanie i znajomość Pisma, a także traktowanie Pisma jako lampy dla naszych stóp MUSI być równoznaczne z brakiem doświadczania różnorodnego działa Ducha? Czy naprawdę uważasz, że ci, którzy dobrze znają Pisma, nie mogą słyszeć Bożego głosu? No i kompletnie nie rozumiem, dlaczego uważszasz, że ktoś inny "teoretyzuje" odnosząc coś do Pisma. Skąd wiesz, co ten ktoś przeżył i jak żyje z Bogiem na codzień?

Ja wiem, że są takie środowiska (głównie charyzmatyczne), gdzie wierzący są wręcz dumni ze swojego analfabetyzmu biblijnego i zakładają, że osoby dobrze znające Pisma są z definicji "mniej duchowe" i "nie doświadczają" (bo faryzeusze też świetnie znali Pisma, lecz nie doświadczali prowadzenia Bożego. Ale przecież apostoł Paweł, pozostali apostołowie, Apollos czy Zenas świetnie znali Pisma i nie przeszkadzało im to doświadczać prowadzenia Bożego). I mam nadzieję, że nie należysz do takich, bo czasem można pomylić prostotę z prostactwem. A przecież można się wzajemnie uzupełniać i ubogacać. I tak byłoby chyba najlepiej. Ja chętnie posłucham o czyichś doświadczeniach i nie twierdzę, że wszystko rozumiem, ale jeśli coś jest jawnie sprzeczne z Pismem, to będę temu przeciwny. Poza tym, jeśli ten ktoś nie będzie chciał słuchać mnie, to się z pewnością nawzajem nie zbudujemy. Bo nie będzie wzajemnego słuchania.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 6:56 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
Na razie nie będę bezpośrednio odpisywał na te zarzuty, napisze jednak coś o Słowie Bożym: dla mnie to jest oczywiste, że jest ono na pierwszym miejscu i jest najlepszym probierzem, ale u mnie musi być równowaga między słowem, a doświadczaniem działania Ducha Świętego, jeśli jedno albo drugie zostanie zaniedbane na konsekwencje nie trzeba długo czekać.
Jeśli kochasz Jezusa będziesz przestrzegał Jego słowa i będzie Ono dla ciebie niezwykle cenne, jeśli chcesz służyć innym, będziesz poddawał się Duchowi Świętemu, a On przez ciebie będzie działał, to jest proste jak budowa cepa, po co rozdrabniać na części pierwsze, to dla mnie jest jakaś dziwna analiza rozbieranie wszystkiego, mam wątpliwości czy na tym polega badanie słowa. lepiej poznać kogoś popatrzeć jak żyje i kim dla niego jest Jezus, a także jakie przynosi owoce. Oczywiście mogą się pojawić wielcy znawcy słowa, którzy żyją życiem dalekim od Boga o których tez mówi słowo, że wiodą życie pozbawione mocy, więcej natomiast psychologi i mądrości ludzkiej. Pojawiają się tez tacy, co to na samych objawieniach chcą budować swoje życie, oddalając się od słowa, a jak przyjdzie próba to jęczą i narzekają, no i znajda się tacy którzy w ogóle powiedzą ci, daj se spokój z wszelką duchowością, lepiej czytaj tylko słowo i czyń dobrze i jakoś to będzie, każdym z tych trzech przypadków byłem, lecz w którymś momencie odeszło to i pojawiło się coś nowego, wiecie co to było..? poznanie Jezusa im bardziej Go poznaje, tym bardziej chce Go kochać.. a poznaje Go także przez słowo w ogniu walk i doświadczeń.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt paź 17, 2008 8:32 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lip 01, 2005 3:24 pm
Posty: 308
wszystko w okienkach pisał Smoku którego bardzo polubiłem :D
Cytuj:
To, że coś jest "z życia wzięte" albo że coś zadziałało, nie oznacza, że musi pochodzić od Boga. To On sam kazał nam sprawdzać w Pismach, czy naprawdę to, co słyszymy, pochodzi od Niego [Dz. Ap. 17:10-12]. Kazał nam również wszystko sprawdzać, a trzymać się tylko tego, co jest dobre, trzymając się z dala od tego, co złe [I Tes. 5:21-22]. Szczerość przed Bogiem i czystość sumienia jest rzeczą najważniejszą i jeśli ktoś Słowa nie zna z powodów obiektywnych, a jest szczery przed Bogiem, to krzywdy nie dozna i nie dostanie kamienia zamiast chleba. Ale jeśli brak poznania Słowa będzie wynikiem niechęci do Jego poznania, to wtedy może wystąpić problem opisany w Przypowieściach Salomona 1
.
Amen

Cytuj:
To, że coś jest "z życia wzięte" albo że coś zadziałało, nie oznacza, że musi pochodzić od Boga

i tak samo to ze czegoś nie znajduje bezpośrednio w słowie nie oznacza że nie pochodzi od Boga.. a wiec jak to sprawdzić, jeśli coś nie ma odniesienia do Słowa..?

Cytuj:
Doświadczenie nie może być punktem odniesienia dla ustalenia, czy coś jest od Boga i jest prawdziwe, czy nie jest od Boga i jest fałszywe. Zasada, którą tutaj (świadomie lub nie) prezentujesz, odnosząc sie do "pola widzenia" o "doświadczeń" wprowadziła w maliny zbyt wiele osób, żeby się z nią można było zgodzić. Jeśli coś jest biblijnie poprawne, to po prostu pokaż, że jest. Albo przynajmniej spróbuj - ale nie zniechęcaj innych do posłuszeństwa Słowu Bożemu, jeśli chcą być posłuszni, bo na pewno źle na tym nie wyjdą.


to się tez zgadza ale najlepiej pokazać, ze żyje się według słowa własnym życiem, a to wtedy innych będzie zachęcać do poznawania Słowa pod innym kontem przede wszystkim praktycznym nie tylko teorią aby być posłusznym słowu często trzeba korzystać z mocy jaka Bóg daje do posłuszeństwa pytanie w jaki sposób czerpiemy moc do świętości i pobożności na pewno nie tylko przez samo czytanie Słowa Słowo mówi ze Bóg obdarował nas wszystkim co jest potrzebne do życia i pobożności tylko gdzie ta świętość jest i gdzie podziała się ta pobożność..

Cytuj:
Ja też mówię poważnie. Bóg w swojej dobroci nie daje nam czegoś, co zaprzeczałoby Jego własnemu Słowu. Jeśli prostowanie jest skrzywieniem, to pokaż, w którym miejscu to skrzywienie nastąpiło. Wtedy będzie o czym rozmawiać. Uważam Twoje ogólne spostrzeżenia za błędne, ponieważ Bóg nie jest rozdwojony i postępując według Jego wskazówek z niczego się nie ograbiamy, tylko jesteśmy bezpieczni. Nie po to dał nam swoje Słowo, żebyśmy opierali się na własnych doświadczeniach.

myślę ze to Duch święty ma objawiać Słowo i chociażby już na tej podstawie uważam ze można się ograbiać z błogosławieństwa i głębi zrozumienia słowa spłycając je swoja interpretacją.
i takie prostowania maja miejsce jak coś człowiek doświadcza z bogiem a inni go poprawiają a nawet próbują mówić ze to nie Bóg bo oni ten czy tamten werset rozumują inaczej i tak można człowiekowi wybić z głowy to o bóg ma dla niego błąd tkwi przez interpretowanie Słowa z martwej litery a żeby słowo zrozumieć głębiej musi ono ożyć i wtedy dzieją się rzeczy Boże w naszym życiu. Ty to wiesz jako nauczyciel, ponieważ nie ucząc się coś zostało włożone w ciebie i to wielu na podstawie słowa będą poddawać wątpliwość w to co głosisz i o czym nauczasz ale jeśli znasz Jezusa i Go kochasz tak jak jego słowo to namaszczenie samo będzie cie pouczać, nie ludzie tak czy nie ..?
Widzisz nie opieram się na własnych doświadczeniach lecz na tym czego mnie uczy Duch Święty a on uwielbia Jezusa wskazując na niego i także On daje zrozumienie słowa tak aby świeciło w ciemności jak zajdzie potrzeba.
Cytuj:
jak odróżnisz różnorodne działanie Ducha od różnorodnych działań innych duchów? Czy uważasz, że umiłowanie i znajomość Pisma, a także traktowanie Pisma jako lampy dla naszych stóp MUSI być równoznaczne z brakiem doświadczania różnorodnego działa Ducha? Czy naprawdę uważasz, że ci, którzy dobrze znają Pisma, nie mogą słyszeć Bożego głosu? No i kompletnie nie rozumiem, dlaczego uważszasz, że ktoś inny "teoretyzuje" odnosząc coś do Pisma. Skąd wiesz, co ten ktoś przeżył i jak żyje z Bogiem na co dzień?

no i tu trafiłeś drogi bracie w samo sedno jakoś mi właśnie brakuje tych doświadczeń na forum tych świadectw co kto przeżył nie wiem może boja się tego ze zaraz ktoś rozbierze ich przeżycia i doznania na części pierwsze i wykaże ze to i to było nie tak.

Cytuj:
jak odróżnisz różnorodne działanie Ducha od różnorodnych działań innych duchów?

to proste jeśli ktoś coś przeżył to go pytam co to zmieniło w twoim życiu
czy zbliżyłeś się przez to do Boga ? czy uwielbiony został w tym czy w tamtym Jezus Chrystus..?
dla mnie obowiązuje prosta zasada: na ile zbliżysz się do Boga na tyle On cie zmieni na ile go wpuścisz do swojego życia na tyle będzie ono uporządkowane.jeśli coś jest od Boga to zawsze wywyższony będzie Chrystus nie człowiek.
Cytuj:
Czy naprawdę uważasz, że ci, którzy dobrze znają Pisma, nie mogą słyszeć Bożego głosu?

nigdzie nie napisałem ze Bóg nie może przemawiać przez Pismo do człowieka do mnie kiedyś powiedział czytasz moje słowo a one składa świadectwo o mnie po to abyś wiedział ze zawsze będzie więcej niż osiągniesz, innym razem: znasz te słowo ale go nie wykonujesz skończ z ta obłuda i zacznij się mi podobać. a do jednego brata
Nauczasz innych słowa ale to ciebie trzeba uczyć.
Cytuj:
laczego uważszasz, że ktoś inny "teoretyzuje" odnosząc coś do Pisma.
Skąd wiesz, co ten ktoś przeżył i jak żyje z Bogiem na codzień?
dlaczego nie piszecie podczas swoich wypowiedzi o doświadczeniu Słowa
to mogło by być dla wszystkich pomocne i pomogło by uniknąć nieporozumień zastosowanie praktyczne Słowa Bożego w życiu chrześcijanina


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 71 ]  Przejdź na stronę Poprzednia strona  1, 2, 3, 4, 5  Następna strona

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 19 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL