No cóż, nawet sam Pan Jezus nie miał łatwo - ani w rodzinie, ani w miejscu zamieszkania. Jeśli chodzi o rodziców i teściów, to najczęściej potrzebne są dwie rzeczy - osobiste świadectwo i cierpliwość. Dużo cierpliwości. Moja teściowa jest zbawiona, teść nawrócił się na łożu śmierci kilka dni zanim umarł. Poszedłem do szpitala i po prostu uświadomiłem mu jego sytuację, chociaż był już wcześniej "napoczęty" przez Ewangelię i czytał Pismo - czasem razem z nami. Moi rodzice to ludzie, którzy "sobie w życiu poradzą" i rozmowy z nimi przychodzą i odchodzą jak przypływy i odpływy. Nie naciskamy ich i staramy się być dla nich świadectwem - jako małżeństwo i rodzina na tle reszty rodziny już nim jesteśmy i wiemy o tym. Ale odkąd się pobraliśmy minęło 21 lat.
Cześć należy się wszystkim rodzicom, bo przykazanie nie precyzuje, że należy szanować wyłącznie tych odrodzonych. Okazywanie jej, podobnie jak okazywanie miłości, "zmiękcza" trochę duchową "niekompatybilność". Dlatego myślę, że Twoje lepsza relacja z rodzicami może być gruntem, na którym coś dobrego wyrośnie. Nie wszyscy mają taką możliwość, żeby dobre relacje utrzymać, bo czasem cena tych relacji byłaby zbyt wysoka - ale i tak najlepiej zło dobrem zwyciężać.
"Jeśli można, o ile to od was zależy, ze wszystkimi ludźmi pokój miejcie" [Rzym. 12:18]
|