www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest So kwi 27, 2024 6:30 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 9 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pt mar 21, 2008 2:57 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt mar 18, 2008 11:16 pm
Posty: 4
Witajcie, zgłaszam się do Was z moim wielkim problemem, który spędza mi sen z powiek, a od narzeczonego odpowiedzi na pytania nie dostaje... Otóż, jestem z narzeczonym już 2 lata i oczywiście planujemy bardzo niedługo ślub i dzieci z tym że... ja jestem katoliczką, a on i jego rodzina są kimś w rodzaju protestantów, ewangelików, nie wiem dokładnie, bo twierdzą, ze nie maja nazwy ale wnioskuję tak po ich zachowaniu. Byłam ich poznać parę miesięcy temu i nie ukrywali, ze nie podoba im się to, ze jestem katoliczką, ba, nie rozmawiali ze mną, traktowali mnie jak powietrze, nie pytali o nic, a na wiadomość, ze z zawodu jestem wizażystką jego ojciec stwierdził, ze to nie zawód dla chrześcijanki... Bardzo mi z tego powodu przykro, bo nawet nie chcieli mnie poznać, tego, jaką jestem osobą i nie traktowali mnie jak przyszłą synową..sądziłam, ze ludzie tak religijni będą bardzo tolerancyjni i kochający, ale bardzo się zawiodłam i zraziłam do ich wyznania. Byłam tam na weekend, w niedziele wzięłam udział w ich nabożeństwie w domu, gdzie była mama, tata, siostra narzeczonego, narzeczony, ja i jakieś inne małżeństwo z trójką dzieci, na poczatku mi sie podobało, było tak samo jak na mszy nawet, pieśni religijne i czytania, ale jak jego ojciec opowiedział opowieść o synu marnotrawnym, patrząc na nas i popłakał sie w momencie gdy mówił, ze syn marnotrawny wrócił do ojca po tym jak zrozumiał.....to o mało nie wybuchłam płaczem, poczułam się strasznie, byłam w szoku i do dziś bardzo mi z tym źle... Do dzisiaj gdy narzeczony się z nimi ontaktuje, pisz dzwoni to nigdy mnie nie pozdrawiają, w stosunku do niego są bardzo kochający, ale zachowują się jakbym nie istniał…a, gdy naciskam narzeczonego, by ich powiadomił, ze chcemy się pobrać i zapytał jak ma się to odbyc, to jego ojciec odpisał, ze nie da nam błogosławieństwa, bo nie żyjemy zgodnie ze Słowem Bożym ... Nie mam pojęcia jak sobie z tym poradzić, narzeczony nie odpowiada na moje pytania, jest bardzo skryty w tej sprawie, ostatnio nie potrafił mi odpowiedzieć na pytanie, dlaczego w jego wierze nie wolno tańczyć, jak sama wyszukałam jakieś informacje, ze np. taniec moze prowadzić do wszeteczeństwa, (ale przecież jest tyle rodzajów tańca, nie sądzę by każde poruszanie ciałem miało na celu ocieranie się o płeć przeciwną, szczególnie dostojne i piękne ruchy jak w walcu wiedeńskim, który bardzo chciałabym zatańczyć z mężem na ślubie), poza tym a jak się jest już po ślubie to małżeństwo dalej nie może tańczyć? Tak samo jak można kochać się tylko po ślubie, a sex to przecież 10 kroków dalej od tańca, a to można?...Nic już nie rozumiem, proszę Was bardzo, bardzo o jakiekolwiek odpowiedzi.....


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt mar 21, 2008 3:13 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Witaj :)
Piszesz o tak osobistych sprawach, a zarazem informacje, jakie podałaś, są tak skąpe, że doprawdy trudno cokolwiek wnioskować z tego co napisałaś.
Na przykład, co to znaczy - "ktoś w rodzaju protestantów"? albo, że jesteście "razem" z narzeczonym "już dwa lata"? Hmmm, jakich że odpowiedzi się spodziewasz, i jakie pytania właściwie masz?
Piszesz, żeś katoliczka - to też niewiele mówi, gdyż wielu katolików nawet w Boga nie wierzy... Nie wiadomo w jakim kontekście oczekujesz też wypowiedzi - czy interesuje Cię, co Biblia ma do powiedzenia, czy też z ludzkiego punktu widzenia mamy przytaknąć, że teściowie są źli?
Tańce? - bo co - narzeczony nie chcę tańczyć, w tym problem?
Skonkretyzuj, proszę, pytania.
I się nie smuć!
Pozdrawiam serdecznie :)

P.S. Zachowanie narzeczonego w stosunku do Ciebie, z tego co powiedziałaś, nie wygląda na zbyt troskliwe. Radziłabym porozmawiać z nim o tak ważnych przecież sprawach. Z jednej strony piszesz że planujecie ślub, a z drugiej, że jest "bardzo skryty" - coś tu nie w porządku.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt mar 21, 2008 3:33 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt mar 18, 2008 11:16 pm
Posty: 4
Axanna No wybacz, jeżeli no, nie sformuowałam tego w bardziej dokładny sposób, ale mam taki metlik w głowie... Ale widać, ze mnie nie zrozumiałaś, zatem przybliże na ile mogę... Jak napisałam, ktos w rodzaju protestantow, bo nie wiem dokładnie, skoro twierdzą, ze nazwy nie mają, wnioskuje tak po ich wyglądzie i zasadach, kobiety nie ścinają włosow, chodzą tylko w spódnicach, wierzą jedynie w to co jest napisane w Biblii, aczkolwiek czytają wszyscy kazania Brahama, są bardzo ortodoksyjni. Nie wiem jak inaczej to przybliżyc, bo sama całe zycie otaczałam się wyłącznie katolikami (wierzącymi i praktykującymi) a ta sytuacja jest dla mnie zupełnie nowa. Z narzeczonym jestesmy razem 2 lata, bądź znamy się od 2 lat, co w tym niezrozumiałego? Obecnie mieszkamy razem, bo pracujemy za granicą. Pytanie moje jest, dlaczego się jego rodzina w stosunku do mnie tak zachowuje? I dlaczego sadzisz, ze oczekuję potaknięcia, ze oni są źli ?!? Interesuje mnie co Biblia ma do powiedzenia i ludzie, którzy wiedzą o co może im chodzić, i jak pójść na kompromis. A tańce? nie pdooba mi się sposób w jaki to napisałaś: "bo co - narzeczony nie chcę tańczyć", tak jakbym miała w tym samolubny interes.... Chodzi o to, ze moja rodzina traktuje tance jak cos naturalnego na weselu, sposob na zapelnienie czasu i radość, a jak sie dowiedzialam, gdyby byly tance na naszym weselu to jego rodzina by nie przyszła, a narzeczony chcialby ze m,na zatanczyc, nie widzi w tym nic złego, dlatego moje pytanie, czy jak się jest już po ślubie, to czy małżeństwo "już może" tanczyc?
A narzeczony est bardzo troskliwy i kochający, tylko w tym wszystkim sam się gubi i nie zna wielu odpowiedzi, do tego dochodzi sprostanie oczekiwań rodziców...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt mar 21, 2008 4:12 pm 
Offline

Dołączył(a): Pn maja 02, 2005 12:32 pm
Posty: 672
Hm...ciężka sprawa...
Wygląda na to, że trafiłaś na Branhamowców.
Poczytaj więcej na ich temat( w necie znajdziesz wiele informacji).
Dziwi mnie, że po dwóch latach dopiero zorientowałaś się, w czym rzecz. Albo Twój narzeczony nie był zbyt szczery...
Przede wszystkim z nim musisz porozmawiać. Jak sobie wyobraża małżeństwo, jak chce wychować dzieci...nie spiesz się z tym ślubem.
Po drugie- nie sądzę( mogę się mylić), żeby jego rodzina zaakceptowała Cię , jeśli zamierzasz pozostać w katolicyzmie.
Po trzecie- niedobrze jest planować małżeństwo, zanim nie uporządkuje się spraw z Bogiem.
Czy narodziłaś się na nowo w Chrystusie? Czy Jezus jest Twoim Panem?


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt mar 21, 2008 4:32 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr mar 19, 2008 1:54 pm
Posty: 829
Cytuj:
A tańce? nie pdooba mi się sposób w jaki to napisałaś: "bo co - narzeczony nie chcę tańczyć", tak jakbym miała w tym samolubny interes....

masz racje, to źle zabrzmiało... przepraszam.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt mar 21, 2008 4:33 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Witaj Katosu,

Zaczynam coś "kumać" powoli. Ten człowiek, którego kazania oni wszyscy czytają OPRÓCZ Biblii nazywa się William Branham, prawda? Jeśli tak, to sytuacja jest bardziej skomplikowana, niż by to wynikało z pierwszego Twojego wpisu. Spróbuję podzielić całą kwestię na 2 obszary, czyli obiektywny związany z Biblią i subiektywny, związany w przekonaniami rodziny Twojego narzeczonego, która najwyraźniej należy do sekty tzw. "Branhamowców". Ich zachowanie w stosunku do Ciebie, jakie opisujesz, wynika z jednego i drugiego.

Słowo Boże mówi, że sex jest przeznaczony wyłącznie dla małżonków, a mąż powinien się jednoczyć cieleśnie wyłącznie z własną żoną. Sex pozamałżeński (w tym przedmałżeński) jest wykroczeniem poza doskonały standard dobra i zła wyznaczony przez Boga w przykazaniach, ale ponieważ sprawa jest osobista, prawdopodobnie lepiej będzie nie rozwijać tego wątku publicznie. Możesz przeczytać o tym w Biblii, do czego Cię zachęcam. Zajrzyj na początek do I Księgi Mojżeszowej 2:23-25. Rozumiem, że mieszkacie teraz razem za granicą. Ponieważ rodzina twojego narzeczonego zna to przykazanie, a on je notorycznie łamie, trudno się dziwić ich reakcji na jego zachowanie i jego małomówności.

Druga sprawa (subiektywna), to sposób traktowania Ciebie ze względu na to, że nie należysz do nich. Reguły, którymi się kierują, niestety nie wszystkie są zgodne z Biblią - samo istnienie ortodoksyjnych i sztywnych zasad nie oznacza jeszcze, że one są Boże. Mam pytanie: Czy Twój narzeczony i/lub jego rodzina głosili Ci Ewangelię? Czy mówili Ci o tym, jak bardzo Jezus Cię kocha? Czy okazali Ci miłość?

Mnie się osobiście wydaje, że wbrew pozorom obydwie strony (czyli rodzice narzeczonego i Ty) mają do przerobienia pewne zadania z Panem Bogiem, a Twój narzeczony nie tylko ma osobisty problem, ale znalazł się również "między młotem a kowadłem". A tak naprawdę wszyscy - i rodzina narzeczonego, i Ty, i Twój narzeczony - potrzebujecie Jezusa, Jego miłości i nowego narodzenia czyli takiej zmiany serca, która sprawi, że sytuacja zupełnie się zmieni, bo wy się zmienicie.

Zapytaj swojego narzeczonego czy narodzil się na nowo z Ducha Świętego. Weźcie razem Ewangelię Jana, otwórzcie na rozdziale 3 i przeczytajcie oboje. Reszta na priva, jak Pan pozwoli.

I nie spieszcie się ze ślubem.

Pozdrawiam Cię serdecznie,
Smok


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: Pt mar 21, 2008 11:59 pm 
Offline

Dołączył(a): Wt mar 18, 2008 11:16 pm
Posty: 4
Dzięki Smoku Wawelski, ale piszę tutaj bez wiedzy mojego narzeczonego, starając się znaleźć odpowiedzi na moje pytania. Co do Twojego pytania, czy glosili mi Ewangelię, otóż nie, a już na pewno nie okazali mi miłości, w sumie nawet ze mną nie rozmawiali jak 3 bite dni byłam u nich, nie spytali o moja rodzinę, o nic, zero, co bardzo mnie zabolało, jego ojciec jak wyjeżdżałam to podał mi rekę i patrzył w ziemie nie mówiąc nic, tak jakby się brzydził....Na szczescie narzeczony nie jest tak ortodoksyjny i sztywny jak oni, wrecz przeciwnie, to bardzo ciepła, zaradna, patrząca na zycie jak ja osoba, z którą ślubu nie mam zamiaru odkładać, bo jestem pewna, ze będzie nam dobrze, obgadalismy sprawę dzieci i nas samych, i jesteśmy oboje zgodni, tylko ja nie mam pojęcia jak się ułożą moje stosunki z jego rodziną, czy to się kiedys zmieni, jak ślub będzie wyglądał...Narzeczony stwoerdził, ze jak nie zmienią swojej postawy to weźmiemy ślub cywilny przysięgając przy tym Bogu naszą obietnicę małżeńską...


Dlaczego oni są acy nietolerancyjni? Nie są ciepli i nie wyszli do mnie z sercem na dłoni, tak jak ja to zrobiłam wchodzac do ich domu, potem się wszystko we mnie wypaliło...


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So mar 22, 2008 12:09 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Droga Katosu,

Z tego, co piszesz wnioskuję że nie zanosi się na pomyślne ułożenie się Twoich stosunków z rodziną Twojego narzeczonego - chyba, że przyłączysz się do Branhamowców (przed czym Cię serdecznie ostrzegam). Niestety, sekty tak mają - albo jesteś z nimi, albo przeciwko nim i wtedy należysz do "Babilonu Wielkiego", dlatego też traktują Cię jako nieczystą i nie chcą się z Tobą specjalnie kontaktować. Tego nie przeskoczysz, ponieważ tolerancji jakiej się spodziewasz nie będzie. Z tego punktu widzenia jest raczej "przerąbane". Nie chciałbym sprawiać Ci przykrości, ale nie ma się co oszukiwać.

Nietolerancyjność Twoich OMC teściów prawdopodobnie wynika z faktu, że znają Boże Prawo (a raczej tak im się wydaje), ale nie znają Bożej miłości. Dlatego przebywanie z niewierzącymi jest dla nich odrażające, zamiast być okazją do głoszenia im czegoś, czego najwyraźniej nawet oni sami nie znają.

A teraz z innej beczki: Chciałbym, żebyś usłyszała (albo przeczytała) Dobrą Nowinę dla Ciebie i Twojego narzeczonego. Otóż wszelki ciężar zła w Waszym życiu bierze się stąd, że jesteście oddzieleni od Boga poprzez własną grzeszność. To oddzielenie ma również swoje skutki w wieczności, ponieważ każdy, kto w takim stanie umiera, będzie sądzony według swoich uczynków i jeśli jego życie nie będzie całkowicie zgodne ze standardem dobra i zła podanym w przykazaniach, zostanie na zawsze oddzielony od Boga i będzie odbywał karę za swoje grzechy w miejscu zwanym piekłem. Jednakże Bóg umiłował wszystkich grzeszników tak bardzo, że posłał swego Jednorodzonego Syna, żeby ten poniósł karę za nasze grzechy i w naszym imieniu wypełnił wszystkie przykazania. To jest oferta, którą możesz przyjąć przez wiarę. Jeśli uwierzysz w to, że Jezus umarł ponosząc karę za Twoje osobiste grzechy i w Twoim imieniu wypełnił Prawo, to zostaniesz oczyszczona z grzechów i nie będziesz potępiona, lecz spędzisz wieczność przed obliczem Boga w niebie.

Akt wiary, o którym mówimy, nie jest czynnością religijną tylko osobistą i polega na zwróceniu się osobiście do Jezusa, wyznaniu Mu swojej grzeszności i oddaniu swego życia pod kontrolę tak, żeby to On stał się Twoim Panem. Bóg odpowiada na taki akt czymś, co się nazywa "nowe narodzenie z Ducha Świętego" [Ewangelia Jana 3:1-21] i co powoduje rewolucję w życiu człowieka, o czym większość z tutejszych forumowiczów może zaświadczyć. Przyjeśliśmy Boży ratunek z Jego łaski, bo nie byliśmy w stanie na niego zapracować. Nikt nie jest w stanie.

Grzech niszczy i oddziela od Boga, a jeśli chcesz przysięgać cokolwiek Bogu w takim stanie, to zastanów się nad tym, czy to ma sens. No bo kim jest dla Ciebie Bóg? Kimś bliskim, z kim masz osobistą relację, czy kimś dalekim i nieznanym? Możesz Go poznać własnie poprzez osobisty akt wiary w Jezusa.

Kiedyś byłem w takim samym stanie jak Ty, a grzech niszczył mnie i nie widziałem ratunku. Chciałem być dobrym człowiekiem, ale nie wiedziałem jak to zrobić. Podobnie było z naszymi relacjami narzeczeńskimi (Smoczycy i moimi) - nie byliśmy wtedy jeszcze świadomi, jak bardzo Bóg nas kocha, jak bardzo może i jak bardzo chce zmienić nasze życie. Kochaliśmy się bardzo, ale po dwóch latach małżeństwa okazało się, że nasza ludzka natura skażona skłonnością do zła i egocentryzmu, niszczy nasze marzenia o szczęściu we dwoje do końca życia. Wtedy Bóg posłał do nas kogoś, kto przyniósł Dobrą Nowinę. Dzisiaj wiem, że Bóg jest w stanie odnawiać z każdym dniem to, co bez niego starzeje się, blednie i umiera. I nie obiecał nam wyłącznie nieba - On działa już tu i teraz w naszym życiu - również małżeńskim. Ale o tym może więcej na priva. W każdym razie zachęcam Cię, żebyś skorzystała z łaski, jaką Bóg ma dla Ciebie. Wtedy zmieni się to, co najważniejsze - Twoje serce. A może i serce Twojego narzeczonego. Po nowym narodzeniu mamy prawo nazywać się dziećmi Bożymi [Ew. Jana 1:12-13] i rzeczywiście nimi jesteśmy, co ma swoje przełożenie na relacje z Ojcem, Jego opiekę i działanie w naszym życiu.

"Bóg, który stworzył świat i wszystko, co na nim, Ten, będąc Panem nieba i ziemi, nie mieszka w świątyniach ręką zbudowanych ani też nie służy mu się rękami ludzkimi, jak gdyby czego potrzebował, gdyż sam daje wszystkim życie i tchnienie, i wszystko. Z jednego pnia wywiódł też wszystkie narody ludzkie, aby mieszkały na całym obszarze ziemi, ustanowiwszy dla nich wyznaczone okresy czasu i granice ich zamieszkania, żeby szukały Boga, czy go może nie wyczują i nie znajdą, bo przecież nie jest On daleko od każdego z nas. (...) Bóg wprawdzie puszczał płazem czasy niewiedzy, teraz jednak wzywa wszędzie wszystkich ludzi, aby się upamiętali, gdyż wyznaczył dzień, w którym będzie sądził świat sprawiedliwie przez męża, którego ustanowił, potwierdzając to wszystkim przez wskrzeszenie go z martwych" [Dzieje Apostolskie 17:24-27, 30-31]

Bóg nie jest daleko od Ciebie. Przyjmij Jego propozycję zbawienia, a On wyprostuje ścieżki twojego życia. :)


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
 Tytuł:
PostNapisane: So mar 22, 2008 5:32 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt lis 02, 2007 1:09 pm
Posty: 60
Jeśli chodzi o tę sytuację to wydaje mi się, że najgorzej ma twój narzeczony, bo albo będzie musiał wyrzec się ciebie, albo na stałe rodzice wyrzekną się jego. Tak ten system działa. Musisz też wiedzieć o tym, że jeśli nie dojdziecie przed ślubem do porozumienia w sprawach wiary i Boga, to prawdopodobnie zawsze będzie to przyczyną konfliktów pomiędzy wami.
Dlaczego to jest takie ważne? Ponieważ, jeśli Bóg ma w waszym życiu inne miejsce, to będzie to zawsze rzutować na podejmowane przez was decyzje i w wielu sprawach po prostu nie będziecie się rozumieć.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 9 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 15 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
cron
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL