Grazyna napisał(a):
Czyli w zasadzie zgadzamy się z tym, że zawód artsytsyczny musi artysta porzucić, ponieważ wykonując go w świecie zawsze wpadnie w konflikt sumienia.
Jeśli są jakieś obszary, w których można oddawac chwałę Bogu i jednocześnie móc z tego wyżyć, to można uniknąć konfliktu moim zdaniem. Np. Haendel napisał wiele znakomitych oratoriów o treści biblijnej, a libretto "Mesjasza" to są same cytaty ze Słowa Bożego powiązane w jedną całość. Pytanie tylko, czy dzisiejszy świat doceniłby coś takiego. Nisze pewnie by się znalazły.
Grażyna napisał(a):
I teraz: siły wtórcze w nim drzemią, pragnienie tworzenia nie znikło. Chce oddać swój talent Bogu. Tworzy pieśni. Albo sztuki teatralne. Albo poezje. I... wkłada ją do szuflady, ponieważ n i k t nie jest tym zainteresowany, nie wyjąwszy ludzi ze zboru. Nie ma zapotrzebowania.
Jeśli to się Bogu podoba, to zapłata będzie sowita. Ale niekoniecznie tutaj. Ci, którzy otrzymuja pełną zapłatę już na ziemi, niekoniecznie dobrze na tym wyjdą w tzw. "ostatecznym rozrachunku". A jeśli Bóg zechce tego użyć, to użyje i wyjmie z najgłębszej szuflady. W swoim czasie.
Grażyna napisał(a):
I taki artysta robi się zgorzkniały, sfrustrowany, niepotrzebny. Można oczywiście powiedzieć: odrzuć swoje pragnienie tworzenia jako przejaw narcyzmu, poezję schowaj do szuflady, pieśni wyrzuć do kosza, a sztukę przerób na makulaturę a sam idź pracować do sklepu (bo z czegoś trzeba żyć) i rób całe życie coś, czego nie lubisz i do czego nie czujesz się powołany. Tylko... czy to o to chodzi?
Pragnienie tworzenie często jest, ale nie musi być przejawem narcyzmu - ale tutaj każdy musi badać własne serce. Moja droga żona stwierdziła, że powrót do twórczości mógłby ją zniszczyć i oddała Bogu tę sferę całkowicie. Poszła pracować do szkoły (wyższej) i robi coś, co absolutnie nie jest jej pasją. Ale Bóg po latach jej wierności odpowiedział i to, co było dla niej jak ugniatanie słomy w Egipcie, zmieniło się w błogosławieństwo. Nastąpił jakiś przełom i zaczęła twórczo podchodzić do pracy w miejscu, w którym żyła. Napisała świetny podręcznik dla studentów, awansowała i ma coraz więcej pomysłów, co jest doceniane przez przełożonych. Myślę, że to jest podobne do zaleceń z Jeremiasza 29:4-14. Werset 11 często bywa wyrywany z kontekstu i podawany bez niego, a szkoda.
Jak Bóg da, to może jeszcze w tym roku będziesz mogła osobiście porozmawiać ze Smoczycą na temat twórczości "jak artysta z artystą".
Grażyna napisał(a):
Czy w kościele w ogóle jest zapotrzebowanie na sztukę? Jeśli bycie artystą rodzi tyle pokus (odbieranie chwały dla siebie), to czy w ogóle sam fakt bycia artystą jest ... naganny?
Myślę, że sam fakt nie. Problem lezy głębiej, ale o tym już pisałem.
Grażyna napisał(a):
A co z piosenkarzami, muzykami chrześcijańskimi? Tymi, którzy dają koncerty? Czy świadomość, że ich muzyka podoba się ludziom może ich "zepsuć" i czy w ogóle zadowolenie z dobrze wykonanej roboty to już jest "odbieranie chwały dla siebie"?
Nie chcę wymieniać nazwisk, ale kilku artystów chrześcijańskich zaczęło robić karierę w świecie i słowo "Jezus" przestało im przechodzić przez usta przynajmniej publicznie. Świat docenia talent, ale ceną utrzymania się na rynku często bywa milczenie w tej kwestii, która miała być w założeniu celem używania talentu. Nie mówie tutaj o fanatyzmie, tylko o przyznawaniu się do Pana.
Grażyna napisał(a):
Jesli ktoś powiedzmy stosuje ozdbniki muzyczne (wokalizy) podczas śpiewu starając się uromzaicić linię melodyczną (czyli jest twórczy), bierze chwaŁę dla siebie? Powinien zrezygnować śpiewając prosto, równo, by słowo było tylko eksponowane?
Żeby odpowiedzieć na to pytanie, trzeba by było być na miejscu. Na przykład śpiew w językach jest wokalizą od Ducha, ale nie można powiedzieć, żeby człowiek w takiej sytuacji odbierał chwałę dla siebie. Zastanawiam się czasem, dlaczego tzw. "grupy uwielbienia" muszą podczas uwielbienia koniecznie stać na podium i zachowywać się tak, jakby to był ich występ? Zadawałaś sobie kiedyś to pytanie?
Grażyna napisał(a):
Czy tancerz nie powininien w ogole wychodzić na scenę? Przecież eksponuje swoje ciało, grację ruchów, kunszt? Patrzymy na niego, podoba nam się to - czy ten zawód również należy do działu "odrzuconych przez Boga"?
Eksponowanie ciała to raczej domena striptizerek.
Należałoby postawić pytanie, czy Jezus oglądałby to z przyjemnością. I nastawić się na słuchanie, co Duch Święty ma nam do powiedzenia w tej kwestii. Tutaj trudno narzucać sztywne ramy. Czy zauważyłaś na przykład, że w żydowskiej tradycji tańca (która istnieje) kobiety i mężczyźni tańczą osobno? Jak myślisz, dlaczego?
Grażyna napisał(a):
Czy artysta, który coś stworzył i jest to wartościowe może być dumny ze swego dzieła? Czy musi mieć świadomość, że Bóg go w zdolności wyposażył, więc nie wolno mu być z tego dumnym, nie wolno się cieszyć z pochwał, nie wolno ukłonić się przed klaszczącą publicznością?
A czy to dzieło jest JEGO? Czy odrodzony artysta uważa, że jedynie on jest autorem tego dzieła? Paweł pisze w tej kwestii mocne słowa, które biją wprost w nasze "ego":
"A taką ufność mamy przez Chrystusa ku Bogu, nie jakobyśmy byli zdolni pomyśleć coś sami z siebie i tylko z siebie, lecz zdolność nasza jest z Boga (...)" [II Kor. 3:5]Postawa dziękczynienia Bogu za dokonane dzieło powinna być powszechna we wszystkim, a szczególnie w publicznych sytuacjach. Dlatego podoba mi się to, że Jan Sebastian Bach podpisywał wszystkie swoje dzieła literkami S.D.G czyli "Soli Deo Gloria" (jedynie Bogu chwała). Dlatego podoba mi się również postawa odrodzonych piłkarzy, którzy publicznie dziękują Bogu za to, że zdobyli bramkę lub nagrodę (jak to czynił ostatnio Brazylijczyk Kaka).
Grażyna napisał(a):
Co to waściwie znaczy - poddać talent i twórczość Bogu? W praktyce?
Nie jestem artystą i mogę powiedzieć tylko to, co ja myślę na ten temat. Może jakiś odrodzony artysta się wypowie kompetentnie - byłoby to cenne. Moim zdaniem poddanie talentu i twórczości nie różni się od poddania w innych dziedzinach życia z jednym wyjątkiem - artysta przestaje uważać siebie za źródło stworzenia dzieła, a zaczyna traktować swoją twórczość jako służbę dla Pana:
"A więc: Czy jecie, czy pijecie, czy cokolwiek czynicie, wszystko czyńcie na chwałę Bożą" [I Kor. 10:31]
Piękno i wyczucie piękna to są rzeczy dobre, ale mogą być wykorzystywane w różnych celach. Można docenić piękno stworzenia i oddać chwałę Bogu jak to robili psalmiści. Ale można również docenić piękno zakazanego owocu i spożyć go, jak to zrobiła Ewa.