Grazyna napisał(a):
Dzięki. Problem polega na tym, że ja już niczego nie słyszę, żadnych wskazówek od Ducha. Ogłuchłam, czy co. Modlę się jak do ściany.
Ten stan jest przejściowy i doświadczali go nawet wielcy mężowie Boży. Wezwij Wielkiego Laryngologa, żeby Ci uszy przetkał. No i może dwie porady praktyczne:
1. Jeśli nie wiesz, w którą stronę iść, to stój tam, gdzie jesteś i czekaj na Boga (ile to możliwe). On widzi Twoje serce i rozterki.
2. Jeśli widzisz, że zgubiłaś drogę, wróć na skrzyżowanie, na którym skręciłaś w niewłaściwą stronę.
Cytuj:
Szarpią mną wątpliwości, zadaję sobie pytania i nie mam na nie odpowiedzi. Ludzi ze zboru nie ma co pytać, bo co człowiek to inna odpowiedź. Tam każdy "ma swoje wyrobione zdanie". Jeden bez zastrzeżeń posyła dziecko na Andrzejki, bo to "niewinna zabawa", inny nie widzi niczego złego w tym, że dziecko idzie na rekolekcyjną mszę z innymi dziećmi z klasy. A tu akurat nie mogę się z tym zgodzić. O ile dorosłemu takie "nauki" nie zaszkodzą (jeśli jest utwierdzony w Słowie), o tyle dzieciom mogą jednak pomieszać w głowie. Sama wiem, ile się musiałam natłumaczyć moim dzieciom, jeśli zostawały na religii (bo akurat świetlica była nieczynna, a religia w środku zajęć - przecież nauczyciel nie mógł dziecka zostawić na korytarzu szkolnym). Dla takich maluchów (klasa I-III sp) nauczyciel to duży autorytet, a to co mówi pani jest wazniejsze czasem od tego, co powie w domu mama czy tata.
Nie polegaj na człowieku ani z ciała nie czyń oparcia, bo sobie zaszkodzisz. Poproś Boga, żeby Ci dał jasne i wyraźne przekonanie, a jeśli ono się pojawi, będzie zgodne z ramowymi zasadami podanymi w Słowie Bożym, i będzie mu towarzyszył pokój, to już "będziesz w domu". Spróbuj również skorzystać z kobiecego przywileju i przypomnij sobie, że masz w domu głowę. Nie panikuj. Wspólne rozeznanie małżeńskie jest wielkim przywilejem i ułatwieniem w życiu, a Ty jeśli kogoś z ludzi chcesz pytać, pytaj męża. Niech się chłop zaktywizuje przed Bogiem. To nam (mężom) zawsze dobrze robi.