Marcin napisał(a):
Że się powtórzę: nie rozumiem jak Smok, osoba o tak ugruntowanych i fundamentalistycznych przekonaniach nie odrzuca świąt jako obrzędu nie należącego do nowego Przymierza, co gorsza mającego nawet domieszki pogańskich tradycji...
Marcinie, że się powtórzę:
Smok napisał(a):
Święta "Bożego Narodzenia" to okazja do tego, żeby nasze nieodrodzone rodziny mogły zbliżyć się choć trochę do Jezusa i tutaj sporo zależy od nas. Zamiast okazywac święte oburzenie i "syndrom oblężonej twierdzy", można okazać im miłość i spróbować wykorzystać czas, zawsze gotowi do wytłumaczenia się z nadziei naszej, postępując z łagodnościa i szacunkiem [I Piotra 3:15-16]. Niektóre praktyki należy odrzucić, a inne wykorzystać do głoszenia Słowa.
Ponieważ jako jedyni mamy odpowiednią ilość miejsca, Wigilia dla rodziny odbywa się u nas. Oczywiście rodzina wie, że robimy to dla nich i że całą sprawę rozumiemy inaczej niż oni. Staramy się jednak do nich wyjść. Łamanie opłatkiem traktujemy jak łamanie chlebem i opłatek nigdy nie jest "święcony". A życzymy im nowego narodzenia - każdego roku konsekwentnie. Nasza rodzina przez wiele lat musiała "przełykać" fakt, że tradycyjne puste nakrycie do stołu podczas Wigilii (teoretycznie przeznaczone dla niespodziewwanego gościa) u nas było używane przez ubogich gości, których zapraszaliśmy. W tym roku już zapowiedzieliśmy, że taki gość został zaproszony, na co moi rodzice stwierdzili, że im to "już nie przezszkadza". Jest jakiś postęp...
Wiem, że to mało ortodoksyjne (jak na Smoka), ale z doświadczenia wiem, że taka postawa nacechowana miłością przynosi więcej korzyści dla Królestwa Bożego. Nie uciekniemy od faktu, że w naszym kraju wieczór wigilijny jest wyjątkowy. Dlatego lepiej zaprosić ubogich i oddać ten czas Panu, niż zamykać się w twierdzy słuszności, dziękując Bogu, że nie jesteśmy tacy jak "ci wszyscy". Tak uważam.
Właściwie nie bardzo wiem, czego nie zrozumiałeś. Ja nie obchodzę świąt katolickich i nie uczestniczę w żadnych obrzędach, które mogłyby obrazić Boga. Wigilia jest wieczerzą rodzinną, podczas której mamy okazję zwiastować Ewangelię i mówić naszej rodzinie o prawdziwym Jezusie. Łamanie opłatka jest łamaniem chleba (nie mającym nic wspólnego z Wieczerza Pańską oczywiście) i nie udajemy, że jest inaczej. Moi rodzice nie są "moherowi" i doskonale wiedzą, że tę wigilię organizujemy głównie dla nich po to, żeby w ten wieczór nie siedzieli sami i nie czuli się odrzuceni przez nas. W naszym kraju jest to wieczór wyjątkowy i od tego nie ma sensu uciekać, lecz należy to odpowiednio wykorzystać. W pierwszy dzień świąt idziemy do rodziców na obiad. Owszem stawiają szopkę, ale w ich wykonaniu jest to przejaw sentymentu do tradycji, a nie wiary w magiczne działanie czegokolwiek. Tato w wyniku rozmów z nami przestal chodzić do kościoła, ponieważ uznał, że byłaby to hipokryzja z jego strony. Ja wiem, co robię, Marcinie. Podobnie jak apostoł Paweł, który wiedział, jak można zdobyć dla Ewangelii ludzi z różnych środowisk, nie przekraczając przy tym Słowa [I Kor. 9:19-23].
Myślę, że niepotrzebnie wrzucasz wszystko do jednego worka i trochę obrażasz się na rzeczywistość, zamiast wykorzystać niektóre jej elementy do głoszenia Ewangelii. To nie jest tak, że cel uświęca środki. Paweł będąc w Atenach nie gromił Greków za pogańskie praktyki, choć w duchu był wzburzony. Postanowił wykorzystać jeden z pomników, poświęcony nieznanemu bogu, żeby ogłosić Ewangelię [Dz. Ap. 17:22-34]. A przecież mógł po prostu odwrócić się i odejść, pozostawiając ich w ciemności. I pewnie czułby się od nich bardziej sprawiedliwy, a nawet mógłby dziękować Bogu, że nie jest taki jak oni.
Marcin napisał(a):
Swoją drogą Smoku, pytałem: "jak sądzisz, czy Jezus - gdyby urodził sie w naszym kraju, w którym "religią panującą" są fałszywe nauki katolicyzmu i jego tradycja - obchodziłby święta? Łamałby się opłatkiem? Czytałby dzieciom bajki o wróżkach..?" nie po to, żebyś mi odpowiedział: "A dlaczego pytasz o to mnie, a nie Jezusa?".
Pytasz się mnie o to, co zrobiłby Jezus. Zapytaj Jezusa.
Marcin napisał(a):
Więc jak sądzisz? Znasz dobrze Jezusa, prawda? Jest fundamentem Twojego życia, dobrze wiesz co głosił i jaki był (jest). Jak myślisz, czy Jezus obchodziłby święta, takie jak np. Wielkanoc, Boże Narodzenie (pomińmy absurd), obrzędy wywodzące się z fałszywego systemu religijnego? To, że wykorzystujecie czas świąt do okazywania miłości innym to mogłoby być dobrze. Dla mnie jednak jest to wykorzystywanie czegoś wątpliwego duchowo do dobrych celów. Tu cel nie uświęca środków. I czy czytasz dzieciom bajki o wróżkach?
Wiem, że Jezus był na weselu w Kanie, gdzie zamienił wode w wino, a przecież niektórzy mogli się nim upić. Wiem, że jadał z celnikami. Oddzielal grzeszników od ich grzechu. Grzechu nienawidził i nigdy go nie tolerował, ale grzeszników kochał. Obchodził niebiblijne święta tak jak Chanuka [Jan 10:22-23]. Oczywiście, że nie obchodził żadnych świąt pogańskich, ale ja ich też nie obchodzę. W całej tej świątecznej rzeczywistości, przed którą po prostu nie uciekniemy, możemy być roztropni jak węże i niewinni jak gołębice [Mat. 10:16].
Jeśli chodzi o bajki, to już dawno ich dzieciom nie czytam. Ale zawsze trzymałem się zasady, że należy dać się prowadzić Duchowi Świętemu. Są pewne baśniowe konwencje, które można zaakceptować. Na przykład "Opowieści z Narnii" można różnie oceniać, ale pojawiająca się tam postać czarownicy służy autorowi do konkretnego celu, który moim zdaniem nie jest zły. Czytając Księgę Joba jesteś zmuszony czytać słowa samego szatana, a przecież cała Księga Joba jest natchniona przez Ducha Świętego. Istnieją bajki, których nigdy bym dzieciom nie przeczytał, chociaż nie ma tam ani wróżek, ani czarowników. Mam nadzieję, że przybliżyłem Ci nieco mój punkt widzenia.
Czy można się cieszyć z tego, że Jezus przyszedł na świat? Można. Ja się cieszę codziennie dla mnie jest to nieustające święto, ale nie potepiam tych braci, którzy cieszą się wyjątkowo i dodatkowo w dniach 25 i 26 grudnia, byle to robili w Panu. Myślę, że można te święta obchodzić dla Pana i nie obchodzić ich dla Pana [Rzym. 14:5-6]. Inaczej byłoby w przypadku Bożego Ciała czy Święta Zmarłych na przykład, bo sa takie rodzaje świąt, których dla Pana obchodzić się nie da. Nie wiem, czy jest sens ostentacyjnie się izolować wtedy, gdy można coś dla Królestwa Bożego zrobić.