Cytuj:
Nie wiem, co znaczy hasło "zdobądź przyjaciół w wierze". Ja bym nie czekał 100 lat, aż ktoś dojrzeje
W pierwszym zborze (byłam wtedy młoda) tak mi powiedziano. Wywalono mnie z tzw. grupy uwielbiającej, zakazano do nas (do mnie i męża) przychodzić ludziom na grupy domowe i oznajmiono, że najpierw mamy sobie poszukać przyjaciół. A kiedy ich znajdziemy, to może łaskawie będą się z nami znowu zadawać.
W innych zborach pozwalano nam usługiwać śpiewem, ale pozwalano też wszystkim- niewierzącym też. Nasz perkusista wychodził na papieroska w przerwie.
W zborze uświęceniowym pozwalano nam zaśpiewać jedynie po nabożeństwie. Uznawano, że nie jesteśmy na tyle "święci" czy uświęceni" (trudno powiedzieć), abyśmy dostąpili zaszczytu śpiewania podczas nabożeństwa. Tylko ci, których uznano za dość duchowych, mogli śpiewać w trakcie nabożeństwa.Może to wynikało stąd, że nie byliśmy oficjalnie członkami tego zboru. I nie zostaliśmy nimi, nota bene.
Kościoły online w ogóle nie mają tego typu usługi- problemy natury technicznej uniemożliwiają to. Nie ma jak wspólnie coś zaśpiewać,kiedy siedzi się na skypie. To już lepiej coś wrzucić na you tube, ale to już nie ma nic wspólnego z usługą w kościele.
Ten "bilet" za "talent" to chyba tylko w zborach charyzmatycznych, pod warunkiem,że ma się dobre układy z pastorem. Udział w "grupie uwiebienia" ("lewici") to rodzaj zaszczytu, walki na "pierwszym froncie", odpowiedzialność za atmosferę duchową. Czyli prestiżowe stanowiska. Z moich doświadczeń wynika, że jedynie ci, którzy są blisko pastora i są wobec niego lojalni i poddańczo usłużni, mogą tego zaszczytu dostępować. Ale to jest patologia.
Nie spotkałam natomiast zboru/grupy/kościoła,w którym n a p r a w d ę mogłabym usłużyć śpiewem, komponowaniem piosenek i to jeszcze tak, żeby to"przychodziło z góry". Układanie "programu" muzycznego to nie była kwestia duchowa, a organizacyjna. Miała pasować do planowanej całości i podobać się prowadzącym.