Alez mnie wcale nie urazilas, Kristino. Ja tez uwazam, ze w moim wypadku to "Bog sie za to zabral", choc zapewne Ty mialas inaczej, a ja inaczej. W koncu to Duch przekonuje o grzechu, nieprawdaz? A poza tym, jak mowilam, nie pale do dzis tylko dlatego, ze sie uwolnilam w jedyny mozliwy sposob, ktory utrzymuje mnie z dala od papieroch. Za bardzo to kochalam i gdyby bylo "pstryk i nie pale" to podejrzewam, ze Bog musial by to powtarzac co jakis czas...
A jak to bylo, to juz tyle wszedzie pisalam, ze az nieladnie mi zanudzac tych, co to wiele razy juz czytali, hmmm... Jednak skoro pytasz, to krotko powiem - palilam jak pociag, jak czolg, nawet doszlo do tego, ze czesto wstawalam w nocy by zapalic, gdyz sie budzilam i nie moglam spac... A kiedy sie nawrocilam to najpierw w ogole odrzucalam od siebie mysl ze to cos zlego, potem mowilam, ze jak Pan uwaza ze to zle, to niech mnie uwolni, innych przeciez uwalnial, troche jeszcze pozniej juz prosilam Pana by mnie uwolnil i tak czas lecial a nic sie nie zmienialo, procz wyrzutow sumienia, z powodu ktorych bylam juz po pewnym czasie mocno udreczona i wtedy, pewnego razu sie rozplakalam przed Panem, tak mocno sie rozplakalam, ze az mi twarz wspuchla... Mowilam mu ze go miluje, ale ze nie moge rzucic palenia, bo nie moge i juz... i bo nawet nie chce, bo lubie palic i tak dosyc gorzko przed Panem plakalam, pytajac jak mam rzucic, skoro nie umiem nawet zachciec...
A za pare dni siedzialam w domu wieczorem i palilam. Obok byl maz i moja siostra.... I palilam sobie az nie stad ni zowad poczulam jakies duze obrzydzenie do tego wszystkiego, popatrzalam na popelniczke, piopiol, poczulam smrod i zapragnelam rzucic - to bylo cos z cala pewnoscia nadprzyrodzonego, od Pana, wiem to na pewno, nigdy wczesniej nie czulam czegos takiego...
No i powiedzialam mezowi i siotrze, ze rzuce palenie od poniedzialku (wczesniej mi tez takie deklaracje sie zdarzaly) - na co oni pokiwali glowami na znak ze juz mi "wierza"... A to bylo we wtorek... A owe pragnienie wcale mi nie zmalalo, tylko ciagle sie wzmagalo tak ze w czwartek wieczorem zgasilam papierosa i powiedzialam mezowi i siostrze, ze nie bede czekac poniedzialku i ze wiecej nie zapale, na co oni oniemal nie pukneli sie w czolo... Ale chwala Bogu sie udalo i chwala Bogu nie pale do dzis