www.ulicaprosta.net

Forum przy Ulicy Prostej
Teraz jest Pn kwi 29, 2024 12:37 am

Strefa czasowa: UTC + 1




Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 9 ] 
Autor Wiadomość
PostNapisane: Pn sie 25, 2014 10:06 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 22, 2014 9:54 pm
Posty: 2
Witajcie moi drodzy,

Nareszcie mogę w spokoju usiąść i napisać Wam parę słów prawdy o sobie. O tym, że poważnie zbłądziłem w swojej drodze do Pana. Zagubiłem się, posiałem wiatr i zbieram teraz przerażającą burzę.

Przejdę od razu do rzeczy, natomiast o sobie, jak o Chrystusowym nadmienię tylko, iż nawróciłem się 4,5 roku temu. Był dzień wielkiego uwolnienia od zniewolenia pornografii, który uznaję za swój dzień nowych narodzin, był czas, gdy miałem pewność zbawienia... Teraz... Teraz jest czas ciemności i niewiedzy. Niewiedzy co dalej robić.

Jestem młodą osobą, jeszcze się uczę, czeka mnie matura. Mimo wieku jednak, podjąłem jedną z najpoważniejszych decyzji, jakie może podjąć zarówno wierzący człowiek, jak i światowy.

Pewna katoliczka po prostu mnie zauroczyła. Ubierała się inaczej niż dziewczyny w jej wieku. Bardziej... Porządnie. Bez szortów, które odsłaniają 90% nóg, bez ogromnych dekoltów. Była skromna, wesoła, sympatyczna. I od tego się zaczęło...

Wielu moich znajomych protestantów, Chrystusowych, odradzało mi związek z nią. Ba! Kategorycznie odradzało. Bowiem w jednej izbie nie może występować i ciemność i jasność. Co wspólnego ma poganin katolicki ze zbawionym poganinem? Ja jednak modliłem się gorąco do Pana o nawrócenie tej dziewczyny, a i zakochany, straciłem kontrolę, dałem przystęp emocjom, to one stały się moim panem i doszło do rzeczy katastrofalnych w skutkach. I określenie "katastrofalnych" wcale nie jest hiperbolą.

Widziałem różnice między nią a mną. Ich występowanie było raczej logiczne. Natomiast ta dziewczyna nie była typową, polską, niepraktykującą katoliczką. Chodziła do kościoła i co tydzień kłaniała się bałwanowi, ale czytała Pismo. Często podsyłała mi rożne fragmenty. W moich oczach rokowała do zmian. A kim byłem, żeby to oceniać? Nikim. Popełniłem błąd.

Miałem z nią wiele rozmów na temat mojej wiary. Z początku nawet mieliśmy ze sobą zerwać, gdyż widzieliśmy, iż różnice są zbyt duże. Prędko jednak ona poszła na pewne ustępstwa, ja wbrew swym zasadom również. Młodzi, romantyczni, niepoprawnie myślący ludzie, stwierdzili, że ich miłość pokona wszelkie podziały.

Dość szybko pojawiło się pożądanie. Chęć współżycia. Natomiast oboje obstawaliśmy przy tym, iż należy się do siebie przekonać, seks nie powinien być utratą dziewictwa, a powierzeniem tego dziewictwa odpowiedzialnemu mężczyźnie, temu PIERWSZEMU i zarazem OSTATNIEMU. Toteż mężczyzna powinien na swe barki wziąć tylko tę JEDYNĄ. Więc skoro i pożądanie i potrzeba przekonania się do siebie, rozpoczęły się rozmowy o ślubie i przyszłości. Ja jasno postawiłem sprawę - Pójście do łóżka jest możliwe tylko i wyłącznie, jeśli spiszemy pewien rodzaj umowy, a współżycie będzie czymś w rodzaju podpisu, a więc... W praktyce miało to wyglądać tak, że ona i ja przyrzekamy sobie być jednością już zawsze, a seks będzie konsumpcją tejże przysięgi.

Niektórzy czytając to zapewne już domyślają się, do czego doszło. I tak. Macie rację. Nie usłuchałem braci i sióstr, nie zaufałem Bożemu Słowu, ale swoim bezpodstawnym przekonaniom i... Zrobiłem to. Spisałem umowę z tą dziewczyną i podpisałem ją. Było mnóstwo pertraktacji i negocjacji, mnóstwo moich pytań, czy ona jest pewna, że na seks również patrzy tak jak ja - jak na akt, który związuje nas na zawsze. Ba! Nawet już podczas konsumpcji, zadałem jej tuż przed "podpisem" pytanie, czy jest pewna tego, co robi. Odpowiedź rozbrzmiała jasno: TAK.

Od około pół roku nie jesteśmy razem. Związek trwał niemalże rok, był przepełniony problemami i kłótniami. Ona ewidentnie zaczęła stawiać wyżej ode mnie koleżanki, zaczęły się jej kłamstwa, ja z kolei straciłem chrześcijańskie opanowanie, stałem się impulsywny i wybuchowy. Byłem rozczarowany i nie mogłem sobie z tym poradzić. Ona prędko zaczęła wymigiwać się z naszej umowy, twierdząc, że owszem, seks jest dla niej wiążący, ale nie na zawsze, że owszem, przysięgała, ale teraz to wygląda inaczej, że jednak dopełnieniem powinien być cywilny.

Stwierdziłem, że skoro przysięgała, aczkolwiek skłamała w sercu, jestem wolny i małżeństwo jest nieważne. Ale... Temat powrócił parę dni temu. W rozmowie z bratem o tym dowiedziałem się, iż możliwe jest, iż ona nadal jest moją żoną, a ja jestem jej mężem i jedyne co, to jesteśmy teraz w separacji. A konkretnie, że to ja ją odprawiłem. Gdy tylko takie informacje do mnie dotarły, starałem się nawiązać z nią kontakt, ratować związek, natomiast... Otrzymałem informację, iż ona jest już z kimś innym. Szczęśliwa.

Nie mam pewności, czy faktycznie kogoś ma, czy nie robi mi zwyczajnie na złość (zwłaszcza, że niedługo przed informacją o tym, iż z kimś jest, chciała do mnie wrócić). Nie wiem, czy faktycznie tak zawarte małżeństwo jest ważne. Nie wiem, czy istnieje jakakolwiek możliwość uwolnienia się z takiego małżeństwa. Nie wiem też, czy jedyną możliwością jest walka o tę relację.

Proszę Was, powiedzcie mi, co powinienem w tej patowej sytuacji zrobić? Prócz pokutowania za głupotę i wejście w jarzmo z niewierzącą, cóż mam czynić z tą przysięgą? Robić wszystko, by zatrzymać tę dziewczynę przy sobie, wziąć jak mężczyzna z rodu Abrahama odpowiedzialność i za nią i za siebie? Być dla niej chodzącym świadectwem i modlić się o nią? Utworzyć harmonijny związek?

edit: No i najważniejsze pytanie, czy w ogóle małżeństwo zawarte w taki sposób faktycznie jest ważne w oczach Boga?

Czy w ogóle nowonarodzona osoba mogłaby popełnić taki błąd? Czy nie odpadłem od łaski?

Z góry Wam dziękuję.

Sighvart.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 7:51 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 20, 2009 11:11 am
Posty: 527
Lokalizacja: Białystok
Witaj Sigvart. Smutny ten twój pierwszy post na Ulicy Prostej... :( Jednak może być bardzo pouczający dla innych.

Jak zapewne wiesz, na temat małżeństwa jest wiele nauczań, nieraz skrajnie różnych, a większość nauczycieli twierdzi, że to na podstawie Słowa. I bądź tu mądry. Ja to widzę tak, poszedłeś za swoimi pożądliwościami, pomimo ostrzeżeń, o czym sam napisałeś. I teraz masz problem.
Najważniejsza rzecz, musisz stanąć przed Panem (być może już to zrobiłeś) i pokutować - przeprosić za nieposłuszeństwo i prosić o przebaczenie. Dalej, powinieneś wyjaśnić sprawę z braćmi i siostrami, którzy cię ostrzegali, przyznać się do grzechu i przeprosić.

A co do ślubu... Mnie Pismo przekonuje, że mamy być posłuszni władzy. A władza w Polsce i podobnych krajach mówi, że jeśli chcesz pojąć kobietę za żonę i tworzyć z nią małżeństwo, to musisz stanąć przed urzędnikiem stanu cywilnego. Tak jest w Polsce. Jako wierzący wiemy, że powinni być świadkowie takiego ślubu, w tym najważniejsza osoba - Bóg. Wiemy z Pisma, że to Bóg łączy męża i żonę (Ew. Mat. 19:6), co wg mnie absolutnie nie stoi w sprzeczności z urzędem stanu cywilnego i prawem obowiązującym w Polsce.

Czy zatem żyjąc w takim kraju jak Polska, wiedząc jakie są tutaj reguły zwierania małżeństwa, możemy praktykować coś zupełnie innego? W moim przekonaniu nie. Inaczej sprawa wygląda w innych częściach świata, gdzie np. żyje sobie plemię w dżungli i ślubów cywilnych nie ma, ale są inne, niepisane reguły, po spełnieniu których cała społeczność uważa daną parę za małżeństwo.
Gdybyś mnie zapytał, czy uznaję ciebie za męża dziewczyny, po spisaniu jakiejś tak umowy, stwierdziłbym, że skoro w Polsce nie jesteś uznany za męża tej dziewczyny, to i ja cię za takiego nie uznaję. To moje zdanie, którego nie narzucam innym, ale tak to widzę.

Czy narodzona na nowo osoba może popaść w grzech? Ano może, niestety. Inaczej nie potrzebne byłyby w Piśmie ostrzeżenia przed grzechem i wezwania do pobożnego życia, takie jak to Pawła:
A nie upodabniajcie się do tego świata, ale się przemieńcie przez odnowienie umysłu swego, abyście umieli rozróżnić, co jest wolą Bożą, co jest dobre, miłe i doskonałe.
lub to Jana:
Dzieci moje, to wam piszę, abyście nie grzeszyli. A jeśliby kto zgrzeszył, mamy orędownika u Ojca, Jezusa Chrystusa, który jest sprawiedliwy

Także jeśli staniesz szczerze przed Jezusem Chrystusem, to jego łaska nie jest za mała, aby ci wybaczyć. Mam nadzieję, że jesteś osobą narodzoną na nowo i to doświadczenie grzechu po pokucie przybliży cię do Boga i braci i sióstr w Chrystusie. Tego ci życzę.

_________________
"Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą KU ZBAWIENIU każdego, kto wierzy" Rzym. 1:16; www.kuzbawieniu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 8:12 am 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Witaj.
Dziękuję za szczery post, dobrze, że to napisałeś, pewnie wielu młodych ludzi boryka się z podobnymi problemami. Z całego serca życzę Ci, abyś "wyszedł na prostą" i odzyskał pokój z Bogiem.
Napiszę, co mi przyszło na myśl- ale nie po to, aby Cię osądzać, być moze też się mylę...więc proszę, nie obraź się.

Myślę, że i Ty, i ta młoda kobieta wiedzieliście doskonale ( a Ty już na pewno), że seks przedmałżeński to grzech. Pożądliwość była jednak duża i obydwoje byliście kuszeni przez swoje poządliwości. Aby więc usprawiedliwić ten grzech, spisaliście jakąś niezobowiązującą w sumie umowę, wmawiając sobie i oszukując siebie, że to jest ta właściwa i oto jesteście "małżeństwem", więc wam "wolno". Małżeństwem nie staliście się przez podpisanie potajemnie kartki papieru. Wasze rodziny nic o tym prawdopodobnie nie wiedziały. Nikt pewnie o tym z otoczenia nie wiedział- piszesz, że się jeszcze uczysz, nie sądzę, abyś ogłaszał wszem i wobec, że masz "żonę". Tym bardziej nie mogłeś się przyznać przed wierzącymi, skoro Cię przed tym ostrzegali. Ta "umowa" miała być czymś w rodzaju "usyspiacza" sumienia, "pozwoleniem" na zaspokojenie grzesznych pożądliwości.

Sądzę tak, jak Rafał- nie jesteście małżeństwem. Ale to nie znaczy, że możesz odetchnąć z ulgą...teraz pozostaje szczera pokuta, przyznanie się do grzechu, prośba o przebaczenie sióstr i braci, myślę, że i tę dziewczynę powinieneś przeprosić. Jakkolwiek to przyjmie.
Osoba narodzona na nowo może upaść, zgrzeszyć, ulec pokusie. Ważne, co zrobi potem. No i więcej...tego nie rób.
Niech Ci Bóg błogosławi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 8:32 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Wt gru 09, 2008 7:19 pm
Posty: 142
Witaj Sighvarcie!

Bardzo jestem przejęty tym co napisałeś i chcę abyś wiedział, że będziemy Cię wspierać w modlitwie, abyś mógł żyć mądrze i zgodnie z Bożymi zaleceniami.
W zasadzie podpisuję się pod tym co napisali Ci już Rafał i Owieczka, a chciałbym jeszcze dodać 2 prawie oczywiste myśli:
Jeśli chcesz weź to pod uwagę:
1. Napisałeś: "Związek trwał niemalże rok, był przepełniony problemami i kłótniami.", słuchaj - jeśli taki trochę "wirtualny związek" tak wyglądał, to nie licz na to, że będzie wyglądał lepiej jak pojawią się "prawdziwe" problemy typu chociażby brak pieniędzy i sprawa, kto ma zapewnić wam utrzymanie.
2. Trochę się wiąże z tym co powyżej. Napisałeś, że jesteś przed maturą. Słuchaj, jeśli jesteś mężczyzną, który chce iść za Panem - zdaj maturę i znajdź pracę. Wiem, że łatwo się mówi, kiedy tyle młodych nie ma pracy, ani perspektyw, ale teraz na prawdę nie jesteś gotowy do małżeństwa, jeśli rodzinie nie jesteś w stanie zapewnić utrzymania. Może trzeba będzie wyjechać za granicę. Pomyśl sobie jak wtedy by wyglądał Wasz związek, skoro już od początku były kłótnie?

Poza tym - sam stwierdziłeś, że ona co tydzień kłania się bałwanom, a jednocześnie czyta Pismo. Dopóki ją Pismo (Pan) nie zmieni - czyli m. in. nie odwróci się od tego "kultu" - nie ma co myśleć o związku, bo sprzeciwiasz się swojemu Panu już nie tylko w kwestii nieczystości seksualnej, ale w kwestii związku z nieczystością bałwochwalstwa.

Bardzo, bardzo Ci życzę, Pan pomógł Ci zwyciężyć w tej trudnej sprawie.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 10:24 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt sie 22, 2014 9:54 pm
Posty: 2
Dziękuję Wam za rychłe odpowiedzi :)

Cytuj:
A co do ślubu... Mnie Pismo przekonuje, że mamy być posłuszni władzy. A władza w Polsce i podobnych krajach mówi, że jeśli chcesz pojąć kobietę za żonę i tworzyć z nią małżeństwo, to musisz stanąć przed urzędnikiem stanu cywilnego. Tak jest w Polsce. Jako wierzący wiemy, że powinni być świadkowie takiego ślubu, w tym najważniejsza osoba - Bóg. Wiemy z Pisma, że to Bóg łączy męża i żonę (Ew. Mat. 19:6), co wg mnie absolutnie nie stoi w sprzeczności z urzędem stanu cywilnego i prawem obowiązującym w Polsce.


@Rafał, oczywiście, że dostaliśmy od Pana Jezusa nakaz, by podporządkowywać się prawu państwowemu, o ile ono nie stoi w sprzeczności z Prawem Boga. Tutaj zgoda, jak najbardziej. Natomiast... Czy prawo państwowe, a konkretnie Urząd Stanu Cywilnego i zawarta w nim umowa i w nim dokonany podpis jest ważniejszy od umowy i podpisu, który odbył się przed Bogiem? Rozumiem, że ślub cywilny jest pewnym dopełnieniem. Obowiązkowym, to jasne. Należy wziąć odpowiedzialność za małżonka w każdym calu, również wobec prawa, natomiast... Dlaczego brak podpisu w Urzędzie SC unieważnia "podpis" dokonany przed Panem Bogiem?

Cytuj:
Gdybyś mnie zapytał, czy uznaję ciebie za męża dziewczyny, po spisaniu jakiejś tak umowy, stwierdziłbym, że skoro w Polsce nie jesteś uznany za męża tej dziewczyny, to i ja cię za takiego nie uznaję. To moje zdanie, którego nie narzucam innym, ale tak to widzę.


Rozumiem, że takie jest Twoje zdanie :) Zadaję Wam też pytania i będę zadawał nie po to, by wypunktować Wam błędy w Waszym rozumowaniu, ale po to, by być pewnym, że albo jestem od tego "małżeństwa" uwolniony, albo nadal jestem nim związany. Po prostu muszę być pewny, co mam dalej czynić.

@Owieczko...

Cytuj:
Myślę, że i Ty, i ta młoda kobieta wiedzieliście doskonale ( a Ty już na pewno), że seks przedmałżeński to grzech.


W moim rozumowaniu pozamałżeński jest grzechem.

Cytuj:
Pożądliwość była jednak duża i obydwoje byliście kuszeni przez swoje poządliwości. Aby więc usprawiedliwić ten grzech, spisaliście jakąś niezobowiązującą w sumie umowę, wmawiając sobie i oszukując siebie, że to jest ta właściwa i oto jesteście "małżeństwem", więc wam "wolno". Małżeństwem nie staliście się przez podpisanie potajemnie kartki papieru.


Owieczko, umowa była słowna, przed Bogiem, a podpisem była konsumpcja tejże umowy, czyli współżycie. Nie podpisywaliśmy kartki papieru.
Co do kwestii pożądliwości i oszukiwania siebie... Możliwe, że to było zawsze z tyłu głowy, nie wiem, jak na to patrzyła X (tak ją będę określał, jeśli pozwolicie), ale ja idąc z nią do łóżka nie miałem na celu tylko i wyłącznie czerpania przyjemności. Ja poważnie wtedy brałem ją za żonę. Jakkolwiek trudno w to uwierzyć z racji mojego chrześcijańskiego "stażu" i wieku, tak było.

Cytuj:
Wasze rodziny nic o tym prawdopodobnie nie wiedziały. Nikt pewnie o tym z otoczenia nie wiedział- piszesz, że się jeszcze uczysz, nie sądzę, abyś ogłaszał wszem i wobec, że masz "żonę". Tym bardziej nie mogłeś się przyznać przed wierzącymi, skoro Cię przed tym ostrzegali. Ta "umowa" miała być czymś w rodzaju "usyspiacza" sumienia, "pozwoleniem" na zaspokojenie grzesznych pożądliwości.


Moi rodzice są niepraktykującymi katolikami, ale luźno wspomniałem im o tym. Ich reakcja była... Normalna. Rodzina X nie wie do teraz, że jestem Chrystusowym (protestantem - to określenie zdecydowanie jest bardziej zrozumiałe dla katolików). Nasi znajomi, to jest moi i X wiedzieli, że spaliśmy ze sobą i że moja wiara, przekonania, uznaje pójście do łóżka za akt złączenia się na wieczność. Więc... Może i nie jest to konkretnie to, o czym mówisz, ale nie było to zamiecione pod dywan. Każdy w szkole widział, że jesteśmy parą, widzieli to rodzice zarówno moi jak i X. Wszyscy wiedzieli, że poważnie myślimy o przyszłości.

@Off_czyk

1. Masz całkowitą rację. I chyba nie ma już co tutaj dodawać.

2. Tak, jestem mężczyzną, który zbłądził, ale chce wrócić na ścieżkę i iść znów za Panem. Moim celem jest zdanie matury i albo znalezienie innej pracy, albo praca w mojej obecnej (praca biurowa, umowa zleceniowa).

Sprawa jej bałwochwalstwa, tutaj również całkowita racja.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 11:21 am 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Śr maja 20, 2009 11:11 am
Posty: 527
Lokalizacja: Białystok
Sighvart napisał(a):
@Rafał, oczywiście, że dostaliśmy od Pana Jezusa nakaz, by podporządkowywać się prawu państwowemu, o ile ono nie stoi w sprzeczności z Prawem Boga. Tutaj zgoda, jak najbardziej. Natomiast... Czy prawo państwowe, a konkretnie Urząd Stanu Cywilnego i zawarta w nim umowa i w nim dokonany podpis jest ważniejszy od umowy i podpisu, który odbył się przed Bogiem? Rozumiem, że ślub cywilny jest pewnym dopełnieniem. Obowiązkowym, to jasne. Należy wziąć odpowiedzialność za małżonka w każdym calu, również wobec prawa, natomiast... Dlaczego brak podpisu w Urzędzie SC unieważnia "podpis" dokonany przed Panem Bogiem?


No i tu dochodzimy do tej "umowy" i "podpisu" przed Panem Bogiem. Jeśli się nie mylę, to ten temat był poruszany w wielkim objętościowo wątku o małżeństwie viewtopic.php?f=8&t=130&hilit=ma%C5%82%C5%BCe%C5%84stwo
Warto przeszukać go, aby nie powtarzać tutaj tych samych argumentów za i przeciw.

Dla mnie osobiście sprawa jest prosta. Pismo mówi, że mam być posłuszny władzy, oczywiście jeśli prawo nie jest w sprzeczności z prawem Bożym. Czy prawo ustanowione w Polsce, że mężczyzna i kobieta, aby zawrzeć związek małżeński, muszą stanąć przed urzędnikiem w USC, jest sprzeczne z prawem Bożym lub w jakikolwiek sposób prawo Boże deprecjonuje? W mojej opinii nie. Więc jeśli chcę się ożenić, a nie idę do USC, to czy jestem posłuszny Bogu, czy nieposłuszny? W mojej opinii nieposłuszny. Skoro mam płacić podatki, które zostały ustalone przepisami przez władze, to dlaczego przy zawieraniu małżeństwa miałby postąpić inaczej?

Jakim jesteśmy jako wierzący świadectwem dla innych, gdy twierdzimy, że jesteśmy małżeństwem, a całe społeczeństwo w Polsce uznaje nas w świetle prawa za konkubinat??? Taka jest Boża wola dla jego dzieci?

Sighvart, rozważ na spokojnie to wszystko i koniecznie prześledź wątek o małżeństwie. Zapewne znajdziesz tam wiele tematów odpowiedzi i będziesz mógł jest skonfrontować z Pismem.

_________________
"Albowiem nie wstydzę się Ewangelii Chrystusowej, jest ona bowiem mocą Bożą KU ZBAWIENIU każdego, kto wierzy" Rzym. 1:16; www.kuzbawieniu.pl


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 1:17 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Cz lip 08, 2010 2:20 pm
Posty: 344
Witaj Sigvarcie,

Bardzo Cię cenię za tę szczerość aż do bólu i Twoje wyznanie grzechu. Musisz być bardzo zdeterminowany - i słusznie. Zakręciłeś się nieźle i poplątałeś ale z Bożą pomocą wyjdziesz z powrotem na właściwą drogę.

Też się zgadzam z powyższymi opiniami w kwestii małżeństwa, choć dla mnie zdecydowanie ważniejszy jest aspekt duchowy, niż prawny. Ale oczywiście, to nie zmienia faktu, że ślub cywilny jest niezbędny po prostu dlatego, żeby nie żyć w anarchii i nie płodzić nieślubnych dzieci. Jednak w Piśmie widzę bardzo ważny aspekt społeczny zawieranego przymierza małżeńskiego, więc nie tylko świadkowie ( co jest podstawą) ale też ważna jest rodzina, która w miarę możliwości powinna uczestniczyć w tak radosnym wydarzeniu - choć wiem, że nie zawsze jest to możliwe a czasem może być wręcz rujnujące. Ja jednak zabiegałabym o uczestniczenie rodziców i ich błogosławieństwo planów małżeńskich, gdybym była młoda wierzącą osobą. (Obecnie jestem już matką dwójki dorosłych dzieci, częściowo "pożenionych"). Bóg błogosławi nasze próby zachowania porządku i pokoju nie tylko w sensie prawnym ale i rodzinnym. Myślę, że to bardzo ważne i może być wielkim świadectwem dla niewierzących rodziców.

Sighvart napisał(a):
Do Owieczki
Cytuj:
Myślę, że i Ty, i ta młoda kobieta wiedzieliście doskonale ( a Ty już na pewno), że seks przedmałżeński to grzech.

W moim rozumowaniu pozamałżeński jest grzechem.


To mnie zadziwiło czemu tak myślisz? Seks przedmałżeński jest tak samo nielegalny, jak pozamałżeński. W Prawie Mojżeszowym jest to całkowicie jasno sformułowane. Jestem ciekawa, na ile szukałeś odpowiedzi na swoje dylematy w Słowie Bożym. Ja w moim starym życiu ukułam podobną teorię, ponieważ ona bardzo fajnie pozwala zamaskować grzech. Jednak wtedy, gdzieś w sumieniu źle się z tym czułam i musiałam się natrudzić, żeby ten głos zagłuszyć. Rozumiem, że Twoim ewangeliczni znajomi przestrzegali Cię tylko przed związkiem z osobą niewierzącą, ale nie przed wszeteczeństwem. Chyba, że źle zrozumiałam.

Pozdrawiam Cię i życzę wiele mądrości.

_________________
"(...) Siebie samego czystym zachowaj" [1 Tm 5,22]


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 2:52 pm 
Offline

Dołączył(a): Śr lip 16, 2008 2:02 pm
Posty: 1952
Cytuj:
luźno wspomniałem im o tym

Hm...powiedziałeś, że się...ożeniłeś?
Cytuj:
Nasi znajomi, to jest moi i X wiedzieli, że spaliśmy ze sobą i że moja wiara, przekonania, uznaje pójście do łóżka za akt złączenia się na wieczność.

Znajomi wierzący? I nie zareagowali? Nie powiedzieli, że tak nie można?

Być może pomyliłam się w ocenie sytuacji, po prostu założyłam, że osoba zrodzona z Ducha wie, co to jest grzech, Duch ją o grzechu przekonuje, ale może próbować samą siebie oszukiwać. Może po prostu padłeś ofiarą jakiejś złej nauki dot. małżeństwa (już słyszałam dziwne teorie, wg których samo współżycie czyni z kobiety i mężczyzny męża i żonę. To niebiblijne podejście i można tu o tym poczytać, zdaje się, że Rafał podał link do tej rozmowy).

Mama Muminka dobrze Ci poradziła- poszukaj odpowiedzi w Słowie Bożym. Bo tu chyba chodzi o złe rozumienie Pisma (jeśli chodzi o sposób zawierania małżeństwa).


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
PostNapisane: Wt sie 26, 2014 3:02 pm 
Offline
Avatar użytkownika

Dołączył(a): Pt kwi 01, 2005 9:30 pm
Posty: 8611
Lokalizacja: Kraków
Witaj na Prostej, Sighvart!

Dobrze, że napisałeś i dobrze, że szukasz wyjścia z tej sytuacji. Gdybyś odpadł od Boga, to nie szukałbyś wyjścia, a już na pewno nie tutaj, hehe. Jeśli sumienie nie daje Ci spokoju, to znaczy, że żyje i ma się dobrze. Trzeba sobie powiedzieć jasno: Zgrzeszyłeś, a to, co zrobiłeś, nazywa się wszeteczeństwem i nie ma nic wspólnego z zawarciem związku małżeńskiego - zarówno przed Bogiem Biblii, jak i w obliczu prawa. Jak słusznie zauważyła Owieczka, swój grzech próbowałeś usprawiedliwić umową nie mającą żadnej mocy prawnej ani moralnej.

Małżeństwo jest przymierzem [Mal. 2:14]. Przymierze z definicji jest zawierane wobec świadków, jak każda sprawa natury publicznej [II Kor. 13:1]. Sprawy natury publicznej takie jak małżeństwo są regulowane prawem, o czym mówił Rafał. Dlatego Bóg honoruje małżeństwa pogan zawarte w świetle ich prawa i noszące znamiona przymierza. Więcej szczegółów znajdziesz w wątku "Kiedy zaczyna się małżeństwo?" - on chyba odpowiada szczegółowo na poruszony przez Ciebie problem.

http://www.ulicaprosta.net/forum/viewto ... f=8&t=1300

Nie wiem, skąd coraz więcej osób bierze pomysł, żeby barbarzyńskie praktyki podpierać Biblią. Jeśli ktoś Ci powiedział, że jesteś związany małżeństwem z tą kobietą, to może po prostu sam nie bardzo wie, co to jest małżeństwo albo co to jest przymierze. Takich "doradców" nie słuchaj, bo sami błądzą i innych w błąd wprowadzają.

Co dalej?

Widzę, że jesteśmy jednomyślni. Przede wszystkim, trzeba się upamiętać przed Bogiem, wyznać grzech wszeteczeństwa, żałować głupoty (która jest w sercu młodzieńca) i więcej tego nie robić. Ponadto, dobrze byłoby pójść do braci, którzy dobrze radzili i powiedzieć im, że zawróciłeś ze złej drogi, choć oni radzili dobrze.

No i sprawa zapewne najtrudniejsza: Trzeba będzie "zjeść żabę" i odkręcić całą sprawę przed kobietą, z którą grzeszyłeś. Zwolnić się nawzajem z danego słowa, bo ono wynikało z błędu i wprowadzenia w błąd. Ponieważ to Ty "jasno postawiłeś sprawę", teraz będziesz musiał okazać się mężczyzną i równie jasno ją postawić i przeprosić za wprowadzenie dziewczyny w błąd (jeśli to Ty zaproponowałeś tę nieszczęsną umowę). I powinniście się rozstać. Wchodzenie w nierówne jarzmo z osobami nieodrodzonymi jest jawnie sprzeczne ze Słowem Bożym. Nie ma sensu się łudzić, że najpierw przestaniecie grzeszyć, potem się pobierzecie, a dopiero potem ona się narodzi na nowo w wyniku Twojej ewangelizacyjnej działalności. To nie działa w ten sposób, ponieważ nieposłuszeństwo Słowu Bożemu nie popłaca.

Znajdź zdrowy kościół. Zdaj maturę. Poszukaj pracy. Bracia dobrze radzą. Upadłeś. Wyznaj grzech przed Panem. Przyjmij Jego przebaczenie. I nie rób tego więcej, żeby Ci się coś gorszego nie stało.

Niech Cię Bóg prowadzi.


Góra
 Zobacz profil  
Odpowiedz z cytatem  
Wyświetl posty nie starsze niż:  Sortuj wg  
Dział zablokowany Ten wątek jest zablokowany. Nie możesz w nim pisać ani edytować postów.  [ Posty: 9 ] 

Strefa czasowa: UTC + 1


Kto przegląda forum

Użytkownicy przeglądający ten dział: Brak zidentyfikowanych użytkowników i 38 gości


Nie możesz rozpoczynać nowych wątków
Nie możesz odpowiadać w wątkach
Nie możesz edytować swoich postów
Nie możesz usuwać swoich postów
Nie możesz dodawać załączników

Szukaj:
Skocz do:  
POWERED_BY
Przyjazne użytkownikom polskie wsparcie phpBB3 - phpBB3.PL