Moje doświadczenia są zgoła inne. Oczywiście musiałem zacząć od przeczytania, a co to takiego ta : prokrastynacja ( trudne zagraniczne słowo ).
I po przeczytaniu stwierdziłem, że problem dotyczy mnie.
Ze zdumieniem przeczytałem wpis na Wikipedii o przyczynach.
http://pl.wikipedia.org/wiki/ProkrastynacjaCyt. "
Lęk przed porażką. Praca przekładana jest do momentu, kiedy wydaje się, że jest już za późno, żeby ją wykonać. Staje się to usprawiedliwieniem w razie niepowodzenia. Ten typ zachowania można zaobserwować wśród uczniów. Taka postawa jest związana z wymagającym, skupionym na ocenach systemem nauczania. W rezultacie uczeń nie potrafi zabrać się do pracy bez myślenia o tym, jak zostanie oceniony i tym samym próbuje uniknąć nieprzyjemnych konsekwencji. ".
I dochodzę do wniosku, że nabawiłem się tego w szkole !!! Szkoła zawsze stanowiła dla mnie źródło problemów ( i to od pierwszych klas szkoły podstawowej, do dzisiaj mam przed oczyma sytuację kiedy nie mogę sobie poradzić z czytanka z Elementarza z klasy I !!! Trauma przez całe życie
). O ile nie było problemem zdobywanie wiedzy jako takiej, to uczestnictwo w życiu szkoły, chodzenie na lekcje, klasówki, ciągłe wymagania, ocenianie, porównywanie z innymi, a co rodzice powiedzą, inni ludzie itp. to źródło nieustających kłopotów i strachu. Do dzisiaj śni mi się matura i stres jaki był z tym związany.
Uczucie, że nie zdążę nauczyć się czegoś, że jest już za późno, więc i tak nie ma sensu, że za późno zacząłem itp. towarzyszy mi i dzisiaj. Co ciekawe
nie dotyczy to innych spraw, np. kiedy trzeba gdzieś pójść, zrobić coś co nie wiąże się z nauką, zdobywaniem wiedzy. Jak mam się czegoś nauczyć, ale kiedy muszę się tego nauczyć, a nie kiedy chcę, to wiem, że będzie problem. Nie ma problemu np. z czytaniem Słowa, czy jego analizą, wyszukiwaniem różnych informacji z tym związanych, ale niech tylko przyjdzie coś takiego, co będzie związane z nauczeniem się i późniejszym
egzaminem. No to "Houston mam problem"
No nie zdążę się tego nauczyć, to jest za trudne, a co będzie jak mnie zapytają i nie będę wiedział, a na pewno mnie zapytają i na pewno nie będę wiedział, bo przecież to zawsze mi się zdarza, że nie wiem wszystkiego, itd., itd. w kółko to samo
Jakbym się zaczął uczyć wcześniej to by mi się to nie przytrafiło ( a często zaczynam zaraz jak się tyldo dowiem, że będę się musiał czegoś nauczyć ).
Nie chcę się usprawiedliwiać szkołą, ale tak to odczuwam
Przyznam się, że nie wiem jak sobie z tym poradzić. Pocieszające jest to, że tego się w zasadzie nie da wyleczyć, a zatem pozostaje wyłącznie wołanie do Boga i zaufanie w jego możliwości.
Nie za bardzo mogę skojarzyć, a co Pan chciałby mi przez to powiedzieć. No bo co, że mam nie chodzić do szkoły ? Raczej nie, myślę, że być może problemem jest brak zaufania do Boga, ale takiego zaufania na 100 %.